Jeśli już zaistniał wątek o nim jako konstruktorze wielkich rakiet, warto oddzielić tematykę techniki od polityki, bo nic dobrego z takiej mieszanki nie wyniknie.
Wręcz przeciwnie, nie warto oddzielać. A nawet nie należy, i się nie da. To że dzisiaj sobie tutaj swobodnie gwarzymy o lotach kosmicznych, to w takim samym stopniu zasługa znakomitych konstruktorów i naukowców, co polityków. Co nie znaczy, że jakoś specjalnie pochwalam intencje ówczesnych polityków. Tak naprawdę pierwszy sowiecki sputnik poleciał, bo Korolow trochę wykiwał Chruszczowa. Tak naprawdę budował rakietę kosmiczną, ale tłumaczył że będzie to rakieta bojowa zdolna przenieść głowice atomowe do USA. A jak już rakietę miał, to tak okazyjnie zasugerował że można by satelitę wysłać, bo ta rakieta zrobi to bez problemu, a programowi militarnemu to nie zaszkodzi. Chruszczow się zgodził. Dopiero następnego dnia po wysłaniu tego satelity Chruszczow zrozumiał co się stało gdy przeczytał doniesienia o reakcjach na Świecie. Zrozumiał jaki potężny efekt propagandowy uzyskał, i zaraz zlecił kolejne loty. A do celów bojowych ta rakieta się nie nadawała, rakietę bojową zrobił inny zespół.
Sukcesy Korolowa sprawiły, że Amerykanie wyciągnęli z zamrażarki Von Brauna, też nie od razu, mieli ogromne opory. Zresztą Von Braun z generałem Medarisem też oszukali swój rząd. Wcześniej mieli zakaz budowy rakiet kosmicznych, mieli tylko budować pocisk średniego zasięgu. Ale zbudowali po cichu rakietę kosmiczną i ją schowali. Gdyby sprawa za wcześnie się wydała poszliby siedzieć. Ale gdy już Ameryka była już ewidentnie upokorzona sowieckimi sukcesami powiedzieli - mamy rakietę. I tą rakietą został wysłany pierwszy amerykański satelita.
A to wszystko i wiele innych ciekawych spraw
w tej książce.