W budownictwie chodzi często o zdarzenia, których norma nie przewiduje. Spójrzcie, że po przejściu trąby powietrznej wszystkie dachy lecą... Nikt nie sądzi się z konstruktorem w takich sytuacjach, ponieważ normy obciążeń wiatrowych nie uwzględniają takich zdarzeń - przynajmniej w Polsce. Żeby sobie postawić budynek, którego dachu trąba powietrzna nie zerwie to oczywiście jest możliwe (tzn. nie tyle że przetrwa każdą trąbę, ale powiedzmy np. do określonej prędkości wiatru), ale trzeba się pogodzić ze zwiększonym zużyciem materiałów, większą ilością łączników, lepszą klasą wytrzymałości drewna, mocniejszym typem poszycia. Ludzie nie chcą za to płacić. Firmy w przemyśle kosmicznym pewnie też. Albo normy obciążeniowe od stropów, które zależą od klasy użytkowalności budynków. Mamy np. strop w bloku mieszkalnym liczony na konkretną wartość obciążeń użytkowych. Jednak cóż począć, jeśli ktoś bezmyślnie zrobi sobie magazyn worków z cementem upchanych pod sam sufit.
W przypadku sztormów na morzu też ciężko określić prawdopodobieństwo uderzenia wyjątkowej fali, czy podmuchów wiatru itp.