Dla paru milionów ludzi na Księżycu znajdzie się wszystko.
Jakim cudem? Zakładam tu brak nanomaszyn i magii.
Generalnie tymi samymi metodami, które musiałyby być również użyte na Marsie (podziemne budowle, powierzchniowe kopuły, zamknięte ekosystemy itp). W przypadku Księżyca osadnictwo zaczęłoby się od wiecznie zacienionych kraterów na biegunach, gdzie znajduje się
łatwo dostępna woda, a zacienienie stanowi naturalną ochronę przed rozbłyskami słonecznymi. Generalnie takie miejsca sąsiadują z
wiecznie oświetlonymi punktami Księżyca, które po pokryciu panelami słonecznymi i lustrami zapewniłyby kolonii energię. Ruchome lustra odtworzyłyby ziemski cykl dobowy w dotąd zacienionym kraterze, co pozwoliłoby stawiać bezpośrednio na powierzchni szklarnie, oświetlone odbitym światłem słonecznym, lub nawet "terraformować" cały krater, jak na ilustracji poniżej.
Przykładem miejsca o wymienionych cechach jest
krater Shackleton, którego dno jest wiecznie zacienione i pokryte lodem (ok. 22% powierzchni), podczas gdy brzeg i wzniesienie centralne są niemal cały czas oświetlone.
PS: Co do koloni orbitalnych, to odsyłam do "
The High Frontier" Gerarda O'Neilla.