Podobno tuż przed pierwszym startem trzeba było dokonać jakichś poprawek i m.in. coś przyspawać. Procedura była taka że należało wypompować paliwo, dokonać poprawek i zatankować ponownie, co spowodowało by opóźnienie startu co najmniej o dzień. Niedzielin kazał dokonać poprawek bez wypompowywania paliwa, a na argumenty o bezpieczeństwie odpowiedział, że jeśli się ktoś boi, to on dla przykładu kazał swoje krzesło ustawić pod rakietą. Po eksplozji nie znaleziono ani krzesła ani Niedielina
.
Tak przynajmniej podaje T.A. Heppenheimer w swojej książce "Podbój kosmosu" (całkiem zresztą niezłej)