No to po wrażeniach Jurka będzie ciekawie! bo...
Sukces - choć w innym wydaniu od spodziewanego. Dziś niebo było pierwszy raz w tę Majówkę pogodne, choć cienkie cirrusy też przepływały. Paradokslanie - brak chmur ujawnił jak bardzo białe noce się zbliżyły - z 10 dni temu tak tego nie odbierałem, ale dziś, zwłaszcza po paru wieczorach z chmurami nagle przerażenie - jest za JASNO!
21:10, 3 minuty do przelotu, niespełna godzina od zachodu Słońca, a na niebie ledwo zarysy gwiazdozbiorów i to nawet nie wszystkich! Gdy zaczął się przelot, na zachodzie gołym okiem nic nie było widać poza Betelgezą i Bliźniętami. Paczka się ujawniła w postaci flar w Bliźniętch, które nie miały więcej jak 3 mag., ale przez jakieś 2/3 przelotu Starlink-train był przeważnie niewidoczny. Aparat widział znacznie więcej niż oko, ale też bez szału. Troszkę zasmucony po górowaniu odwracam wzrok ku wschodowi, a tam... jakieś 25-40 stopni nad horyzontem... paczka G4-16 jarzy się takimi flarami, że natychmiastowy opad szczęki musiał zbudzić okoliczne ptactwo gnieżdżące się na licznych drzewach
Podniosłem aparat ze statywem i zacząłem filmować z ręki żeby nie tracić sekund na zwalnianie blokad i manewrowanie. Cały sznurek pięknie widoczny, niestety wleciał za drzewa i krótko po tym satelity zaczęły wchodzić w cień. Nie wiem na ile to się pokryje ze spostrzeżeniami kolegów, ale gdyby zachodziła zbieżność to można by wysnuć wniosek, że najlepiej obecnie świecą one po przeciwnej stronie względem zachodu Słońca, a nie gdy są najbliżej podczas górowania. W moim przypadku trajektoria biegła przez Oriona, Bliźnięta, Raka, Lwa i Pannę i kawałek na zachód od Arktura, pod Wolarzem wchodziły w cień - i to właśnie Panna a zwłaszcza Wolarz okazały się rejonem nieba, gdzie jasność pociągu stała się najwyższa i najbardziej stabilna - biorąc pod uwagę koszmarną jasność nieba flary spokojnie osiągały -1 a może -2 mag. i były bez cienia wątpliwości najjaśniejszymi jakie w przypadku satelitów Starlink kiedykolwiek widziałem. Całą reszta po lub przed punktem flary cały czas pozostawała widoczna z blaskiem około 0 mag., może i wciąż lekko na minusie biorąc pod uwagę tak znaczną jasność nieba, które było najjaśniejszym na jakim kiedykolwiek Starlinki ujrzałem. Niestety ten efekt wow zaczął się na około 2 minuty przed wejściem łańcuszka w cień, ale radocha jest. Obserwacja w 60 minut po zachodzie Słońca, będącego niecałych 8 stopni pod horyzontem przy niespodziewanie tak jasnym niebie. Dość powiedzieć, że cirrusy mogły wrażenie pomniejszyć, bo niebo praktycznie na większości powierzchni było nimi delikatnie pokryte. Gdy obiektyw celował jeszcze w Lwa złapał się jeden z prętów mocujących lecący chwilę po Starlink-train i dający flarę w równych odstępach co 5 sekund, ale nie wiem czy był do złapania gołym okiem bo zobaczyłem go dopiero na nagraniu starając się wodzić wzrokiem po niebie wzdłuż trasy przelotu. Kilkanaście sekund ze środkowej części przelotu uciekło, bo za słabo dokręciłem blokadę statywu w wysokości i aparat obsunął się celując o parę stopni za nisko
Także suma summarum jednak do trzech razy sztuka
Ogólnie duże zaskoczenie z tak dużą jasnością nieba, Starlinków na wschodzie, no i sporą rozbieżnością po relacji Jurka! U mnie wśród ewentualnych astrofotografów nie brawa leciałyby tylko gromy na SpaceX!
Wideo spróbuję ogarnąć jutro, na razie w załącznikach dwa kadry - z górowania w Lwie i popisów tej paczki na wschodzie!