W przypadku Wenus odpadają dwa zabójcze dla człowieka czynniki (temperatura i ciśnienie), występujące na pozostałych ciałach niebieskich. Ma to jak najbardziej znaczenie praktyczne - bez ryzyka dekompresji, przegrzania czy zamarznięcia, sprzęt chroniący człowieka byłby prostszy i bardziej niezawodny niż ten wymagany w innych miejscach Układu Słonecznego.
Semantyka. Myślę, że wystarczy zmienić troszkę to zdanie, aby i wilk był zadowolony i owca cała. Wenus, a w szczególności jej atmosfera na wysokości ok. 50 km, to nie najbardziej przyjazne miejsce, ale najmniej wrogie. I tyle.
IMO:
- utrzymywanie ciśnienia
- utrzymywanie względnie stałej temperatury (przy tak niskim ciśnieniu straty cieplne są minimalne)
- ochrona przed promieniowaniem
(Mars)
jest łatwiejsze niż:
- ciągła ochrona przed żrącymi chemikaliami (H2SO4, HCl)
- zużywanie energii na unoszenie się na wys. 50 km
- sterowanie przy wietrze rzędu 250 km/h (
publikacja)
- unikanie grubych na kilkadziesiąt km chmur SO2
(Wenus)
Oczywiście jedno i drugie miejsce jest nieprzyjazne, ale wolę ryzyko dekompresji od ryzyka spadnięcia w piekło o temperaturze 450'C. Chociażby dlatego, że z ciśnieniem radzimy sobie od dziesiątek lat, a z głupich balonów dalej nie potrafimy nawet wystartować rakiety orbitalnej (co oczywiście jest konieczne dla załogowej wyprawy wenusjańskiej w tej formie).