Więc i mój komentarz.
To jest faktycznie niesamowite. I pół biedy ile biegnie sygnał, bo to można zaakceptować, ale głównie chodzi mi o wiek sondy i o paliwo, które przecież musi tam nadal być (do tego zdatne do użytku!), silniczki rakietowe, które muszą działać, antenie dużego zysku (kierunkowej), która musi ustawić się idealnie w kierunku jednego śmiesznego punktu (Ziemi) itp. itd.
Genialne są te sondy (Voyagery) które do tylu lat działają i dają nam jako takie poglądowe wyobrażenie naszego układu.
P.S. -
jest jednym z będących obecnie najdalej urządzeń skonstruowanych przez człowieka
Wiem, że wiesz - piszę dla innych - Sonda o której mowa, Voyager 1, jest najdalszym, najodleglejszym instrumentem naukowym, jaki kiedykolwiek wysłała ludzkość w kosmos. Nic nigdy dalej nie doleciało. Dziesiątki sond wysłanych po niej już dawno nie działa, a ta leci (i znów - z prędkością, jakiej nie ma żadna inna wysłana w kosmos sonda) i nadal przesyła na Ziemię wyniki swoich badań.
A odległość od Ziemi jest niewyobrażalna (no dobrze - w XXI wieku już wyobrażalna
).
Aby przybliżyć Wam tę odległość dam przykład (z natury rzeczy ułomny, ale dający wyobrażenie):
Jeśli przyjmiemy, że Słońce to 5 centymetrowa mandarynka ustawiona na stole w dużym pokoju, to Ziemia będzie wielkości ziarnka maku w odległości niecałych 5,5 metrów, czyli - przyjmijmy - w przedpokoju.
Teraz z tej maleńkiej Ziemi (ziarnka maku w naszym przykładzie) startuje sonda (o jej wielkości w tym przykładzie nawet nie wspomnę, byłoby to pewnie na pograniczu jednego atomu!
), która od kilkudziesięciu lat oddala się od Ziemi.
Aby się do niej zbliżyć, powinniśmy... odejść od naszego domu na dobre ponad pół kilometra!
Czy dostrzeżemy jeszcze stamtąd Słońce (naszą mandarynkę)? A ziarnko maku (Ziemię)?
A ona wciąż działa. Duże uznanie dla ludzi tworzących ten program i tę sondę (wielu już nie żyje), drugiej takiej (poza oczywiście bliźniaczym Voyagerem 2) za mojego życia już nie będzie...