Senate Lauch System
Kanarkusie, absolutna zgoda, co do tych niuansów politycznych. Dodałbym parę brutalnych uwag. Kontrahenci i inżynierowie w NASA, którzy chcą bazować na starej technologii STS/Aresa MUSZĄ mieć ten projekt, albo nie będą mieć już niczego. To ich "ostatni złoty strzał". Panowie - i Panie
- mówimy o kwotach rzędu 30-40 mld USD. To są gigantyczne pieniądze. Jeśli nie zrobią tego w ciągu kilku najbliższych lat, prywatne firmy ich wyprzedzą.
wszyscy wiedzą, że NASA nie ma najbledszego pojęcia o budowie odzyskiwalnych rakiet lądujących na ogniu i wszyscy wiedzą, że to jedyny możliwy teraz kierunek rozwoju. Nawet Chińczycy, którzy długo mieli inne wizje też zastopowali rozwój LM9, a zaczynają pracować nad odzyskiwalnością. I jak początkowo myśleli o lądowaniu w systemie spadochrony + poduszki to też niedawno stwierdzili, że żeby odzyskiwać duże, główne stopnie rakiet trzeba się nauczyć siadać na fajerkach. ESA też ostatnio zaczęła coś o tym przebąkiwać.
Nie rozumiem (to znaczy politycznie rozumiem, ale rozwojowo to była tragiczna decyzja) dlaczego NASA widząc, jak BO i SpaceX pracują nad odzyskiwalnymi rakietami nie zaczęła wpisywać tej dziedziny w swoje programy i współfinansować tych/podobnych badań. Niechęć do oddawania swoich kompetencji bądź współpracy w nabywaniu nowych z prywatnymi firmami wydaje mi się wręcz zastraszająca. Wbrew temu, co piszesz Adamie. W tym sensie program Commercial Crew jest autentycznym przełomem nie tylko dla uczestniczących w nim firm, ale także dla samej NASA.
Trochę szkoda, że SpaceX nie ruszył ze swoimi projektami dosłownie kilka lat wcześniej. Może wtedy byłoby możliwe doproszenie ich do projektu SLS, tak żeby próbować robić ten system choć częściowo odzyskiwalnym. Teraz jest za późno. Dlatego cieszą głosy senatorów, sugerujących, że do ewentualnej budowy stacji okołoksiężycowej będą szukać komercyjnych nosicieli.
Adamie - napisałeś, że lądowanie Starshipem na Księżycu byłoby "nieekonomiczne". Możesz rozwinąć? Bo według mnie byłoby dokładnie odwrotnie. Znów chyba rozpatrujesz wyłącznie parametry techniczne, a nie środki finansowe potrzebne do ich osiągnięcia. Być może używanie potencjalnego Starshipa byłoby nieoptymalne z punktu widzenia wydajności, przewożonej masy, etc. - ale finansowo to powinno być tańsze. Zużyjemy trochę więcej paliwa i zrobimy kilka więcej lotów, a wydamy mniej pieniędzy. Jeden lot SLS mógłby więcej zanieść na orbitę księżyca czy na jego powierzchnię. Ale jeśliby zliczyć koszty kilku misji to musiałby się okazać, że to SLS jest nieekonomiczy i to (z grubsza biorąc) o cały rząd wielkości. Znów - mogę się założyć o kolejne wino (zanudzam z tymi zakładami, wybaczcie), że proporcje kosztów pomiędzy SLSem a BFRem będą mniej więcej odpowiadać tym pomiędzy Deltą IVH a Falconem Heavy. Czyli 5:1, a w dłuższej perspektywie (np. lata 40ste) nawet 10:1
Znów - w ogóle nie bierzesz pod uwagę, że BFR będzie pojazdem wielofunkcyjnym. Czyli na przykład - finanse wydane na rozwój pierwszego stopnia nie będą kosztami wyłącznie misji księzycowych/marsjańskich etc. Ogromna część kosztów zwróci się, kiedy Super Heavy będzie używany (i będzie zarabiał) do wynoszenia zwykłych satelitów, być może turystyki kosmicznej etc. To się ma zamortyzować w całości. Ba, nawet zarabiać na rozwój kolejnych wersji Starshipa (księżycowej, marsjańskiej, etc.). Czy pierwszy stopień SLSa będzie w stanie, po wydaniu na niego pieniędzy, zarobić na siebie na rynku i dać fundusze na dalszy rozwój systemu? Przecież to pieniądze wyrzucone w błoto.
Piszes, że lądowanie Starshipem na Księżycu będzie "nieekonomiczne" w stosunku do SLS. W ogóle nie bierzesz pod uwagę, że ok 70% podzespołów potrzebnych do stworzenia takiego pojazdu będzie zamortyzowana przez latanie w innych misjach. SLS nie nadaje się specjalnie do niczego poza eksploracją dalekiego kosmosu (nikt go do startów na LEO nie będzie używał, bo za drogi) i do kosztu lądowania księżycu musisz wliczać koszt całej rakiety. Wyrzucanej od góry do dołu po pojedynczej misji. Jakim cudem to ma być "ekonomiczne"??
Wuzetku - właśnie pisząc o nieprzetestowanej rakiecie, miałem na myśli SLS. Jeśli w misję EM1 polecą komercyjne nosiciele, to pierwszym lotem SLSa byłaby od razu misja załogowa. I tu Kanarkusie, kamyczek do ogródka w temacie standardów bezpieczeństwa NASA. Nie wiem, jak to się ma do ich mitycznych LoMów czy jak się to u nich nazywa, dla mnie jest niewyobrażalnym ryzykanctwem. Aktem totalnej rozpaczy, w próbie ucieczki przed kompletną kompromitacją. Nawet jeśli większość podzespołów używanych w SLSie była kiedyś wykorzystywana w innych systemach, typu Space Shuttle. Czy NASA kiedykolwiek zgodziłaby się na wsadzenie swoich astronautów do statku prywatnej firmy W JEGO PIERWSZYM LOCIE?? Nawet takiego budowanego pod ich ścisłym nadzorem, według uzgodnionych procedur i z wypróbowanych podzespołów?
I jeszcze a propo bezpieczeństwa. Kanarkusie, ja nie wierzę w sztywne, odgórnie napisane procedury. One są oczywiście potrzebne i w misjach, które dotyczą ludzkiego życia muszą być maksymalnie restrykcyjne. Tu plus dla NASA, że "robi pod górkę" podwykonawcom, wymagając, żeby nie iść na skróty. Z drugiej strony największy przyrost bezpieczeństwa jest możliwy tam, gdzie możemy działać w systemie track & error. Czyli obserwować dziesiątki startów, w razie awarii czy (odpukać) katastrof wprowadzać poprawki, ulepszać system aż do osiągnięcia perfekcji. Żadne, nawet najlepiej przemyślane procedury nie zastąpią takiego "rozpoznania bojem". I tu znów - czy będą bezpieczniejsze latające w dziesiątkach misji Falcony, czy rakiety wykonujące pojedyncze loty, których nawet nie da się często przebadać po użyciu? Czy potencjalny Super Heavy, którego loty będziemy w 2 poł. przyszłego dziesięciolecia liczyli w setkach, nie będzie bezpieczniejszy od SLSa, wystrzeliwanego incydentalnie, bez szans na nanoszenie poprawek do projektu? Tu również wszechstronne, odzyskiwalne platformy mają ogromną przewagę.