Wczoraj kolega Jurek vel. Suchyy miał niespodziewaną przygodę z powodu mrozu, dzisiaj ja doświadczyłem czegoś zupełnie nowego w obserwacjach. Przelot spodziewany o 04:25 skutkował tym, że budzik nastawiłem sobie na 04:15 (z "drzemką" tj. ponownym budzeniem co 10 minut na wszelki wypadek). Wczoraj wieczorem padałem na pysk, po 19 godzinach na nogach, a tu znowu szykuje się pobudka o niemiłosiernej godzinie.
Nie wiem jak to się stało, chyba ze zbyt twardego snu po wczorajszym, ale budzenia o 04:15 za nic w świecie nie słyszałem i obserwację poczyniłem tylko dlatego, że usłyszałem po jakimś czasie budzenie po kolejnych 10 minutach, dokładnie o 04:25
Rety, co to w ogóle było...
Gepard goniący antylopę to nic przy tempie, z jakim się wówczas zerwałem z łóżka niemal zaliczając glebę przy pierwszym kroku w drodze do okna. Pół przytomny, z zamazanym wzrokiem myślę sobie, że już po ptakach, włączam aparat na chybcika, usiłuję dostrzec Starlinki na ekranie aparatu tam gdzie miały się wyłonić w moim polu widzenia - dokładnie nad południem, już kilkanaście sekund po wyjściu z cienia, ale nie ma. Odrywam wzrok od ekranu w stronę nieba, przecieram oczy i widzę już cały Starlink-train zamazany (bo nie minęło pół minuty od mojej pobudki!), ale jarzący się niemal równie wyraźnie, jak wczoraj!
Co prawda nie przez cały czas trwania przelotu, ale... gdyby nie taka wysoka jasność, nie miałbym szansy go wypatrzyć, o nagraniu nie wspominając.
Czoło pociągu docierało do parki gwiazd 72 Oph-71 Oph, w pobliżu których każdy satelita po kolei puszczał flarę, po czym przygasał do około 3 mag. Kadr wyjęty z filmu w połowie wejścia w obszar flarowania dał efekt jakby przerywanego, wykropkowanego śladu normalnie rejestrowanego przy dawniejszych przelotach Iridium czy każdego satelity puszczającego wyraźnego zajączka - początek łańcuszka był już przygaszony, środek flarował, końcówka dopiero zbliżała się do punktu rozbłysku (efekt na stop-klatce w załączniku). Niestety uciekło mi około 40 sekund widoczności, a w momencie gdy ujrzałem Starlinki gołym okiem już dalej w kierunku SE, zdjąłem aparat ze statywu i nagrywałem z ręki, bo miałem go tak poskręcany, że zanim bym dogonił pociąg bawiąc się ze statywem, już rzeczywiście byłoby po ptakach. Takim oto sposobem dzisiejszą obserwację zacząłem od życiowego rekordu w tym względzie - rozpoczynając ją w mniej, niż 30 sekund od przebudzenia, pół przytomny i pół ślepy, dodatkowo dostając sodówką podwórkową po oczach na "umilenie" pobudki gdy podbiegłem do okna. No i... nagrywałem przez szybę, o czym sobie zdałem sprawę jakiś czas po zakończeniu przelotu, która dodatkowo pogarszała widoczność nieba (co świadczy tym bardziej o jasności Starlink-train), ale wszystkie akcje działy się w sekundach, więc i tak cieszę się z tego co się udało dostrzec
Okazuje się teraz, że wcale nie było powtórki z paczki G4-9 bardzo wygaszonej już drugi dzień po starcie, czego można było się spodziewać. Ale skoro w innych miejscach była ciemniejsza, wydaje się, że znowu wszystko zależy od lokalizacji, a sytuacja z 5 marca z paczką G4-9 nie musi wyznaczać tego, co będzie już wszędzie i za każdym razem. Satelity okazały się bez trudu widoczne gołym okiem w stanie "kilkanaście sekund po spaniu" i przy "pół-przytomności"
, pod dużym zaświetleniem, przez szybę zwiększającą refleksy i pograszającą widoczność nieba, i już długo po górowaniu, w moim przypadku przy odległości około 515 km (za Stellarium) wobec 378 km w trakcie kulminacji i teoretycznie najwyższego spodziewanego blasku. Po flarowaniu były widoczne trudniej, zauważalnie słabiej niż wczoraj, ale jednak wciąż pozostawały widoczne gołym okiem, znacznie wyraźniej, niż G4-9. Czyli wychodziłoby, że z tą skutecznością wytłumiania Starlinków przez SpaceX nie ma co na razie przesądzać sprawy, bo jak widać, sytuacja w dwie doby od startu okazała się zupełnie inna, niż w dwie doby po starcie paczki poprzedniej G4-9. Jutro trzecie podejście, mam nadzieję, że bez przygód w stylu dzisiejszych.
Nagranie z przelotu przez Wężownika i dalej ku niebu SE, dopóki nie wleciały w pole widzenia latarni. Wspomniany efekt flarowania wszystkich Starlinków od początku do końca pociągu widoczny od samego początku, gdy chwyciłem aparat w ręce przerażony widząc gdzie już się one przemieściły.
Ponieważ chciałem zmontować wczorajszy i dzisiejszy film, mam pytanie do Kolegów. Jakie oprogramowania używacie do obróbki filmów 4K za free (chociaż podstawowe operacje bez utraty rozdzielczości: cięcie, klejenie, jakieś opisy, dodanie fotek)?[/b] Dotychczas używałem DaVinci Resolve - fajny program, o dużych możliwościach, ale obecnie już nie można w wersji za free obrabiać 4K, trzeba kupić wersję Studio!
Właściwie sam sobie odpowiedziałeś
To znaczy ja bym użył innego zwrotu: nie trzeba kupować wersji Studio, wystarczy nie używać wersji 17!
Ja używam tego samego programu, także do obróbki 4K, ale którą czynię raczej sporadycznie. Po prostu... jeśli nie wpadniesz na inne pomysły proponowałbym rozważyć przeproszenie się z ostatnią wersją, która na to pozwalała. 16-ta umożliwia wszystko o czym napisałeś, sam mam ją nadal, nie ściągałem aktualki do 17, do czego zachęcają za każdorazowym uruchomieniem, a ponieważ jestem pewien tego, że przy tak rozbudowanym narzędziu poznałem i wykorzystałem może w porywach jakieś 5% jego funkcjonalności to uznałem, że nie ma żadnego sensu przechodzić na nowszą za cenę braku wsparcia 4K w wersji darmowej. Chyba, że są naprawdę jakieś znaczące różnice w opcji free wobec 16tki, o których nie wiem i które mogłyby być kuszące za cenę 4K, ale z tego co pamiętam z zapowiedzi, aktualizacja nie uzupełniała żadnych braków, na jakie mógłbym narzekać w wersji 16 przy tak hobbystycznym jedynie użytkowaniu.