Z tego co zrozumiałem (a pewnie niezbyt dokładnie) to nic nowego. Satelita z ładunkiem nuklearnym ma uderzyć w asteroidę o średnicy 50 - 300 metrów (najbardziej zagrażające Ziemi) z prędkością 10km/s tworząc przy tym krater. Ładunek miałby być umieszczony z tyłu satelity i na chwilę przed uderzeniem zwolniony - satelita tworzy krater, a bomba uderza z opóźnieniem dzięki czemu eksplozja jest "głębiej" (dzięki temu efekt może być nawet 20 razy większy, niż gdyby eksplozja nastąpiła na powierzchni). Satelita mógłby podróżować do 30 dni, a prawdopodobieństwo wejścia odłamków w atmosferę to mniej niż 0,1%. Same odłamki miałyby mieć około 5 metrów. Jest już technologia, potrzeba tylko integracji i testów (no i kasy ofc).
Jest też opcja z wpływaniem na trajektorię asteroidy przy pomocy efektu
Jarkowskiego.@down
Przy okazji, zanim nasz astropl wypatrzy: ten satelita!
O kurde, już poprawiam