Witam. Czytałem ostatnio sporo na temat tego, co zawdzięczamy teleskopom i np. temu, że nie tak dawno umieszczając teleskop o 2,5 metrowym zwierciadle na jednym z samolotów byliśmy w stanie dojrzeć na Jowiszu tyle, ile sondy które wysłaliśmy w tym kierunku kilka dekad temu.
Stąd pytanie - może zamiast wysyłać kosztowne sondy, powinniśmy najpierw za priorytet postawić skonstruowanie odpowiednio mocnych teleskopów, które mogłyby pozwolić nam na przybliżenie o wiele bardziej i szerzej tego, co nas otacza bez opuszczania orbity okołoziemskiej czy wychodzenia dalej niż księżyc?
Druga sprawa - gdzie kończy się próg naszych możliwości. Jak bardzo wielki i dokładny teleskop biorąc pod uwagę obecny stan wiedzy jesteśmy w stanie zbudować? Ile razy - teoretycznie pomijając wszelkie bolączki finansowe - jesteśmy w stanie przebić to, co potrafi aktualnie Hubble czy konstruowany Webb bądź te ogromne naziemne teleskopy w Chinach, itp? Czy jesteśmy w stanie nakreślić gdzie leży jakaś granica wykonalności, która po prostu nie pozwoliłaby nam zajrzeć dalej (głębiej?)
Możliwe, że np. mając teleskop po drugiej stronie księżyca o średnicy zwierciadła wartości kilkuset metrów bylibyśmy w stanie zajrzeć pod chmury Jowisza, spojrzeć ponownie bliżej na Plutona i ukazać naszą galaktykę i wszystko to, co znajduje się dalej bez ruszania się z miejsca.
Jeżeli temat wylądował w złym dziale, to z góry przepraszam.