Ponieważ miałem wstać dziś o 3:00, więc po prostu w ogóle nie położyłem się spać. O 4:00 byłem w obserwatorium. Do 7:00 sterczeliśmy na zimnie (i momentami deszczu...) na dachu obserwatorium drepcąc w kółko i podziwiając ciemnoszare chmury. Koło 8:00 wylądowaliśmy w Subwayu na śniadaniu, wyszliśmy na zewnątrz a tam bezchmurne niebo i beztrosko grzejące sobie słonko...
Teraz piszę z wykładu. Zaraz zasnę...
Ale nic to - za 105 lat już się nie dam chmurom.