Brak funduszy jest owszem jedną z przyczyn dla których ani Nasa ani ESA nie zdecydowały się na misję do Urana lub Neptuna, jednak problem tkwi jeszcze w czymś innym. Są to Priorytety w agencjach kosmicznych. Obecnie NASA skupia się na budowie ciężkiej rakiety nośnej SLS i pojazdu MPCV Orion do lotów załogowych poza orbitę Ziemi i potrzebuje na to wielu miliardów dolarów. Drugim pod względem wydatków programem dla Nasa jest finansowanie stacji ISS i programu Commercial Crew i Commercial Cargo czyli lotów komercyjnych pojazdów załogowych/towarowych do stacji ISS i powracających z ładunkiem i w niedalekiej przyszłości z astronautami na Ziemię. Z kolei ESA skupiła się na systemach satelitarnych Galileo i Copernicus (czyli tym co bardziej "praktyczne i przyziemne"). W sferze lotów bezzałogowych sond kosmicznych zbyt skupiono się (moim zdaniem) na Marsie - faworyzując go i zaniedbując inne fascynujące Globy Układu Słonecznego zwłaszcza tego zewnętrznego. Ostatnio Biały Dom zaproponował budżet NASA na 2016 rok w wysokości 18,5 Mld. dolarów w którym największym zwycięzcą ma stać się program Commercial Crew i niemal od razu zaaprobowano sondę na Europę - lodowy księżyc Jowisza - która ma wystartować dopiero po 2025 roku. Według mnie jedyną szansą żebyśmy na naszą starość zobaczyli Urana lub Neptuna w obiektywach kamer fotografujących je z ich orbity lub chociaż start takiej dalekiej sondy do Urana lub Neptuna jest rakieta nośna Falcon Heavy firmy SpaceX która jest teraz w 2015 roku o wiele mniej papierowa i realniejsza od SLS. Przy nośności 53 ton na LEO mogłaby wysłać niewielki ładunek do zewnętrznego Układu Słonecznego, np. ważącą 3 tony sondę z napędem Jonowym zasilanym 30 kg RTG która w 15 lat osiągnęła by orbitę Urana badając jego oraz Mirandę, Ariela, Umbriela, Tytanię i Oberona (5 fascynujących celów badań wokół 1 planety). Gdyby misję taką zaaprobowano do 2030 roku i wystartowałaby w 2035 roku to w 2050 doleciałaby do Urana - akurat na moje 65 urodziny :-)