Planety mogą powstać zaraz po przejściu w fazę białego karłą tak jak planety wokół pulsara odkryte przez Wolszczana i Fraila
Racja, ale czy mgławica planetarna zadziała tak samo jak mgławica po supernowej? Jeśli nawet, to wydaje mi się, że ta pierwsza nie jest tak bogata w cięższe pierwiastki jak ta druga (co raczej przekreślałoby możliwość powstania znanego nam życia - zwłaszcza, że jest w artykule mowa o planetach "earth-like"). Nawet nie wiem czy w ogóle była by zdolna do utworzenia planet. Być może masz jakieś pojęcie o tym?
Myślę jednak, że jakiejś tam nadziei można by się dopatrzeć w pierwszym założeniu. Czyli tym gdzie po przejściu gwiazdy ze stanu czerwonego olbrzyma do stanu białego karła, zewnętrzne planety zaczynają powolną wędrówkę wgłąb orbity. Bo przecież białe karły to chyba mimo wszystko najspokojniejsze gwiazdy. Mam na myśli, że kiedy już powstanie, spokojnie trwa w miejscu i powolutku stygnie. Mówi się nawet, że wszystkie (większość) białe karły które powstały kiedykolwiek we wszechświecie, ciągle istnieją. Oczywiście za wyjątkiem tych z układów podwójnych, które eksplodowały za sprawą towarzysza. Ale zmierzam do tego, że planety które przetrwały rozszerzanie się gwiazdy mają bardzo dużą ilość, względnie spokojnego czasu na stabilizację w układzie z białym karłem w centrum (przynajmniej tak mi się wydaje). Co pewnie dawałoby jakąś tam szansę na ich wejście w ekosferę i powolną ewolucję..... Chociaż i w tym nie widzę większej szansy.
Wiadomo, że nie jestem ekspertem
. To tylko takie luźne przemyślenie. Więc kto wie. Ci od publikacji zapewne znają się lepiej na rzeczy.