Brednie. I co niby te mikroby zrobią jak tam polecą? Przejmą statek i wylądują? Założą kolonię? Wyluzujcie z tymi bakteriami, bo mnie skręca. W skali planet parę mikrobów na mikroskopijnym statku to jest nic. Mniej filmów (Prometheus) więcej samodzielnego myślenia.
Owszem Mars jest bardzo niegościnną planetą. Nikła atmosfera, sucho, mało wody, promieniowanie UV, promieniowanie kosmiczne... Ale przykłady ziemskich gatunków inwazyjnych pokazują, że czasem niektórym okazom się udaje przetrwać w niegościnnym nowym miejscu. Jest bardzo małe prawdopodobieństwo, że mikroby przywiezione z Ziemi w używanym statku Dragon skolonizują Marsa. Ale jednak istnieje niezerowe prawdopodobieństwo, że mogą trafić niszę, która pomoże im przetrwać np. ślady wycieków wody tzw. RSLs, które występują w okolicach jazdy Curiosity.
Czy naprawdę warto ryzykować skażenie mikrobiologiczne Marsa? Myślę, że nie dopóki dość dobrze go nie poznamy, czyli minimum pierwsze kilka dekad od wylądowania pierwszej załogi. Później jeśli coś żywego odkryjemy na Marsie możemy mieć niepewność czy to pochodzi z Marsa czy z Ziemi...
Uważam, iż NASA czy inne agencje federalne powinny uzależnić wydanie startu dla misji Red Dragon od porządnego, wybudowania nowego statku w najczystszych warunkach lub jego porządnej sterylizacji, zgodnie z przyjętymi standardami zachowywanymi przez NASA dla budowanych lądowników i łazików.