No fajnie odpowie zwolennik koncepcji "bezpiecznie jak w samolocie", ale czy na pewno chcemy komplikować konstrukcje, dodawać kolejne punkty potencjalnej awarii, na sile wbudowując w Starshipa taki czy inny system ucieczkowy, dla załogi. Zobaczmy co do tej pory zabijało, lub nieomal zabiło astronautów.
- Lot w przestrzeni kosmicznej. - oczywiście Sojuz 11 i nieszczęsna awaria zawora, która wyssała powietrze ze statku kosmicznego. Od tej pory wszyscy kosmo, astr i tajko nauci, w każdej krytycznym momencie loty mają skafandry. W Starshipie też będą mieli.
- Lądowanie. Sojuz 1, który generalnie był spartolony, nieomal dwa Sojuzy w których doszło do nieprawidłowej separacji modułu orbitalnego, przez co przez jakiś czas nie mogły wystawić swej tarczy cieplnej na plazmę, oczywiście Columbia, i raz nieomal Atlantis(?) w którym z powodu uszkodzonej płytki plazma się przepaliła do konstrukcji nośnej orbitera. Jak widać lądowanie to bardzo, bardzo krytyczny moment. Zwłaszcza dla Stashipa z jego wszystkimi planowymi fikołkami.
- No i w końcu miejsce gdzie system ucieczkowy może się wykazać. Start. Jedna załoga Sojuza została w ten sposób bezsprzecznie uratowana, podczas pożaru rakiety na stanowisku startowym, mógłby też uratować załogę Chalengera. Nie jestem pewny co do ostatniej awarii Sojuza MS-10, bo chyba nastąpiła ona już po oddzieleniu systemu ucieczkowego.
Zatem mamy na szybko i bardzo mocno z grubsza stosunek 1/5/2(3?) przyczyn śmiertelnych lub potencjalnie śmiertelnych awarii. Zatem pytanie brzmi, czy bardzo mocno komplikujemy konstrukcję, dla możliwości uratowania astronautów podczas startu. Czy jednak skupiamy się by było "bezpiecznie jak w samolocie".