Moim zdaniem cudów nie ma. Szansa na zorzę w PL teoretycznie zawsze (z wyjątkiem może VI-VII) istnieje, tyle, że mizerna. Jak komuś zależy naprawdę na tym zjawisku, niech się raczej wybierze do Skandynawii na tydzień-dwa jeszcze w tym albo w przyszłym roku, w terminie od końca sierpnia do końca marca. Potem będzie coraz gorzej. Problem w tym, że taki urlopowy wypad na północ też nam nie daje gwarancji zobaczenia zjawiska, bo w sensownej formie nie występuje ono codziennie, do tego dochodzi losowość pogody. Więc sens podejmowania takich wypraw jest w sezonach przylegających do maksimum słonecznego. Obecne okno za rok-dwa się zamknie i trzeba będzie czekać.
Osobiście polecam kierunki:
-północna Szwecja i Finlandia (lepsze na ogół warunki pogodowe niż w Norwegii)
-północna Norwegia (od Bodo przez Lofoty po Tromso)
-Islandia (sporo dalej na zachód niż NO,SE, FIN, więc owal zorzowy schodzi mocno na południe, parszywa pogoda atlantycka, ale północne i pn.-wschodnie rejony wyspy są osłonięte od opadów i tam pogoda statystycznie dużo lepsza).
Odnośnie SE, IS, w niewielkim stopniu NO służę informacją logistyczną, jakby ktoś się skusił na taką eskapadę. W temacie IS ekspertem jest też petite, jako rezydentka
Z doświadczenia polecam termin wrześniowy, z racji potencjalnie niższych kosztów a więc możliwości dłuższego pobytu.
Pozdrawiam
-J.
P.S. A odnośnie pytania kanarka: podobno przy skrajnie wysokich parametrach faktycznie jest możliwość obserwacji zorzy w dzień w szerokościach polarnych. Przy jakim kp -nie mam zielonego pojęcia. W każdym razie tak twierdził amator astronomii z Niemiec, związany z obserwatorium w... (wyleciało mi, chyba gdzieś w Bawarii), z którym gadałem o tym nomen omen na Islandii
Ale takie cuda to się pewnie raz na 50-100 lat trafiają. Przy okazji pewnie palą się wszystkie linie telefoniczne i energetyczne