Rozrywała się powoli, bo system prawdopodobnie skorygował odchylenie. Poza tym, rakieta była jednak już dość wysoko. Jeśli założyć odrzucenie kapsuły, a siły aerodynamiczne były już w tym czasie zbyt słabe, żeby system nie mógł skorygować odchylenia, to fragmentacja powinna przebiegać właśnie w taki sposób - z góry do dołu. W pierwszej kolejności uciekł gaz z II stopnia, następnie paliwo ze zbiornika. Zaraz potem poszły zbiorniki I stopnia. To dlatego, że koniec górnego stopnia i I stopnia nie są przystosowane do takich obciążeń.
Gdyby do awarii doszło na niższej wysokości, siły aerodynamiczne byłyby prawdopodobnie zbyt duże aby system mógł sobie z nimi poradzić i wtedy rakieta rozpadłaby się błyskawicznie (co zresztą widzieliśmy nie jeden raz).