Autor Wątek: Mirosław Hermaszewski (1941-2022)  (Przeczytany 59235 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline mss

  • Moderator Globalny
  • *****
  • Wiadomości: 9509
  • he/him
    • Astronauci i ich loty...
Odp: Nasz kosmonauta - Mirosław Hermaszewski
« Odpowiedź #75 dnia: Czerwiec 21, 2018, 16:10 »
https://www.roscosmos.ru/25220/

Cytuj
ПАМЯТНАЯ ДАТА. 40 ЛЕТ ПОЛЁТУ ПЕРВОГО ПОЛЬСКОГО КОСМОНАВТА ПО ПРОГРАММЕ «ИНТЕРКОСМОС»
27 июня 2018

 27 июня 2018 года исполняется 40 лет второму международному космическому полету по программе «Интеркосмос». Его участниками стали первый польский космонавт Мирослав ГЕРМАШЕВСКИЙ и его русский коллега космонавт Пётр КЛИМУК. Полет первого гражданина Польши и работа международного экипажа на орбитальной станции «Салют-6» стали продолжением программы «Интеркосмос», призванной объединить усилия разных стран в освоении космоса.

Космический корабль «Союз-30» пристыковался к станции «Салют-6» 28 июня. В это время на станции работал экипаж — Владимир КОВАЛЁНОК и Александр ИВАНЧЕНКОВ. На орбитальной станции «Салют-6» Мирослав ГЕРМАШЕВСКИЙ участвовал в научных экспериментах, связанных с различными аспектами поведения человеческого организма в условиях невесомости.

За пределами атмосферы Земли он провел 7 дней, 22 часа, 2 минуты и 59 секунд, став 89-м человеком, побывавшим в космосе. После выполнения программы 5 июля корабль «Союз-30» отстыковался от станции и в тот же день совершил успешную посадку. После посадки ГЕМРАШЕВСКОМУ было присвоено звание Героя Советского Союза.

"Why is it that nobody understands me, yet everybody likes me?"
- Albert Einstein

Offline Orionid

  • Weteran
  • *****
  • Wiadomości: 24659
  • Very easy - Harrison Schmitt
Odp: Nasz kosmonauta - Mirosław Hermaszewski
« Odpowiedź #76 dnia: Czerwiec 22, 2018, 00:00 »
Nasz kosmonauta pracował na orbicie z tymi, którzy wtedy jako pierwsi w historii brali udział w locie kosmicznym przekraczającym 100 dni  :)

Offline Orionid

  • Weteran
  • *****
  • Wiadomości: 24659
  • Very easy - Harrison Schmitt
Odp: Nasz kosmonauta - Mirosław Hermaszewski
« Odpowiedź #77 dnia: Czerwiec 25, 2018, 16:49 »
40. rocznica lotu pierwszego Polaka w kosmos
Sukces, który boli PiS
AUTOR: Paweł Dybicz   |  Czerwiec 25, 2018



Dlaczego Mirosław Hermaszewski stał się obiektem ataków prawicy

Lato 1978 r., a dokładnie 27 czerwca, zbliża się godz. 18. Miliony Polaków oglądają dwa istniejące wtedy ogólnopolskie kanały telewizyjne. Tego dnia w TVP 1 leci węgierska komedia sensacyjna „Uciekaj i daj się złapać”, a TVP 2 nadaje „Sygnały filmowe”. Nagle oba programy zostają przerwane. Podobnie dzieje się w radiu. Pada lakoniczna informacja, że za chwilę zostanie nadany komunikat specjalny. Telewidzowie i radiosłuchacze zastanawiają się, co takiego się wydarzyło.

Wreszcie spiker odczytuje komunikat zaczynający się od słów: „27 czerwca 1978 r. o godz. 17.27 czasu warszawskiego w Związku Radzieckim wysłano w przestrzeń okołoziemską statek kosmiczny Sojuz-30 z Piotrem Klimukiem i Mirosławem Hermaszewskim na pokładzie”. Zaraz po tym komunikacie następuje połączenie z reporterami znajdującymi się na kosmodromie Bajkonur i w Centrum Kierowania Lotami Kosmicznymi. „Polak w kosmosie!” – powtarzają z entuzjazmem co parę zdań. W pełni zasadnie, bowiem dotąd na Ziemię z oddali spoglądali przedstawiciele tylko trzech państw: Związku Radzieckiego, USA i Czechosłowacji.

Polak w kosmosie! To musiało robić wrażenie nawet na tych, którzy niespecjalnie interesowali się lotami kosmicznymi. Musiało też dać powody do dumy narodowej.

Kim jest ten Hermaszewski? – zastanawiano się w domach. Ówczesne oficjalne życiorysy (w gazetach opatrywano je tytułem „Jeden z nas”) podawały mocno wyselekcjonowane informacje o mjr. Mirosławie Hermaszewskim. Że zawsze pasjonowało go lotnictwo, że już w 1960 r. zaczął latać na szybowcach w Aeroklubie Wrocławskim, a później na samolotach Po-2 w Grudziądzu.

W roku, w którym Jurij Gagarin jako pierwszy człowiek znalazł się na orbicie okołoziemskiej (12 kwietnia 1961 r.), młody pasjonat lotnictwa wstąpił do dęblińskiej Szkoły Orląt. Był wyróżniającym się słuchaczem, pilotem, został skierowany na studia w Akademii Sztabu Generalnego, które wpłynęły na jego dalszą karierę, awanse, zajmowane stanowiska. I wyłonienie jego oraz ppłk. Zenona Jankowskiego z grupy kilkuset kandydatów do zespołu przygotowującego do lotu w kosmos. Przez dwa lata obaj piloci w tajemnicy przed dalszą rodziną i kolegami niemal codziennie przygotowywali się do lotu. Z dwóch Polaków to właśnie Hermaszewski był tym kosmonautą pierwszego wyboru. Później przez lata pytano: „Dlaczego on, a nie Jankowski?”. Bo miał ważnego brata, również lotnika – odpowiadali niektórzy. Pewnie w tym wskazaniu w jakimś stopniu pomogła pozycja brata, cenionego już generała, komendanta dęblińskiej szkoły, ale nie zmienia to faktu, że kandydat na kosmonautę musiał być w dobrej kondycji fizycznej, psychicznej i intelektualnej, bo inaczej Rosjanie nie zaliczyliby go do niewielkiego grona pilotów, którzy mają się kształcić w ramach międzynarodowego programu Interkosmos.

Rodowicz i German

Niekiedy dłużyły się żmudne przygotowania do lotu, aż wreszcie nastał ów 27 czerwca 1978 r. Jak przebiegały ostatnie godziny, chwile przed lotem, o czym wtedy myślał, ze szczegółami opisał to Mirosław Hermaszewski w książce „Ciężar nieważkości – opowieść pilota-kosmonauty”. Można w niej przeczytać, że kiedy był już ze swoim kolegą w środku rakiety, w ostatnich minutach przed jej odpaleniem w pokładowym radiu Maryla Rodowicz śpiewała „Kolorowe jarmarki”, a tuż przed startem puszczono ulubioną piosenkę kosmonautów z Bajkonuru, przejmującą „Nadzieję” w wykonaniu Anny German.

Rakieta oderwała się od Ziemi o godz. 16.27.21 czasu moskiewskiego. Startowi Sojuza-30 bezpośrednio przyglądali się ówczesny minister obrony narodowej gen. Wojciech Jaruzelski i wicemarszałek Sejmu, sekretarz KC PZPR prof. Andrzej Werblan oraz kierujący przygotowaniami merytorycznymi lotu Hermaszewskiego przewodniczący Komitetu Badań Kosmicznych PAN, prof. Jan Rychlewski.

Jaruzelski, Werblan, Hermaszewski, Klimuk. Czy mieli wtedy świadomość niezwykłej symboliki chwili? Trzej Polacy, jakże doświadczeni w czasie II wojny światowej. Jaruzelski i Werblan zesłani za młodu z rodzinami na Sybir, żołnierze 1. Armii Wojska Polskiego, a w kokpicie Hermaszewski – jako małe dziecko ocalony z rzezi wołyńskiej. I Piotr Klimuk, którego ojciec poległ na polskiej ziemi w drodze na Berlin. Czy brano to pod uwagę, dobierając dwójkę kosmonautów?

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 26/2018, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.

https://www.tygodnikprzeglad.pl/sukces-ktory-boli-pis/

Offline Orionid

  • Weteran
  • *****
  • Wiadomości: 24659
  • Very easy - Harrison Schmitt
Odp: Nasz kosmonauta - Mirosław Hermaszewski
« Odpowiedź #78 dnia: Czerwiec 25, 2018, 17:40 »
Kapsuła Mirosława Hermaszewskiego w Muzeum w Sieradzu
Anna Gronczewska 23 czerwca 2018  AKTUALIZACJA: 25 czerwca 2018 09:04

Zbliża się 40 rocznica lotu Polaka w kosmos. Kapsuła, w której lądował Mirosław Hermaszewski, znajduje się w Muzeum Okręgowym w Sieradzu. Generał Mirosław Hermaszewski poleciał w kosmos 4 lipca 1978 roku. Okazuje się, że kapsuła, będąca częścią statku kosmicznego, od blisko czterech lat znajduje się w sieradzkim muzeum. Piotr Gutbier, dyrektor Muzeum Okręgowego w Sieradzu wyjaśnia, że nieprzypadkowo znalazła się w tym mieście.

W Sieradzu urodził się Arne Sternfeld, pionier kosmonautyki – wyjaśnia dyrektor Gutbier. - Odbyło się w naszym muzeum osiem konferencji kosmicznych, poruszających między innymi lot generała Mirosława Hermaszewskiego. Kolejna konferencja odbędzie się w październiku, ale już pod patronatem miasta, my użyczymy jej uczestnikom sali.

 Kapsuła trafiła do sieradzkiego muzeum cztery lata temu. Najpierw wypożyczono ją na rok, potem na dwa lata, by potem dalej przedłużyć wypożyczenie. Jak zaznacza dyrektor Piotr Gutbier właścicielem kapsuły jest Centrum Badań Kosmicznych, które wypożyczyło ją Muzeum Wojska Polskiego. I od tego muzeum wypożyczyła ją sieradzka placówka.

 - Nie będziemy dalej przedłużać wypożyczenia kapsuły – zapewnia dyrektor Muzeum Okręgowego w Sieradzu. - To dla nas kłopotliwy eksponat, dosyć drogi, musimy płacić za jego ubezpieczenie. Poza tym zainteresowanie kapsułą nie jest już tak duże jak wtedy, gdy pojawiło się w naszym muzeum. Wtedy przychodziły oglądać ją wycieczki szkolne, miłośnicy kosmonautyki, a także generała Hermaszewskiego i jego lotu.

Kapsuła jest zaplombowana, osłonięta, nie można wchodzić do środka, ale widać co znajduje się w jej wnętrzu. Tak więc w grudniu kapsuła wróci do Warszawy. Pojawiły się głosy, że Muzeum Wojska Polskiego nie zależy, by kapsuła wróciła do jego zbiorów. Między innymi dlatego, by nie obchodzić uroczyście 40-tej rocznicy lotu Mirosława Hermaszewskiego w kosmos.

Nieprawdą są te domniemania – zapewnił nas Sebastian Warlikowski, rzecznik prasowy Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. - Nieprawdziwą informację na ten temat podał Tygodnik Polityka. W rzeczywistości to dyrektor Muzeum Okręgowego w Sieradzu w piśmie z 5 grudnia 2017 roku zwrócił się z uprzejmą prośbą o przedłużenie terminu wypożyczenia eksponatów, związanych z lotem kosmicznym gen. Mirosława Hermaszewskiego do 17 grudnia 2019 roku (mowa o byłym dyrektorze placówki, który ustąpił ze stanowiska w grudniu 2017 r. - red.).

http://www.dzienniklodzki.pl/wiadomosci/sieradz/a/kapsula-miroslawa-hermaszewskiego-w-muzeum-w-sieradzu,13281639/

Polskie Forum Astronautyczne

Odp: Nasz kosmonauta - Mirosław Hermaszewski
« Odpowiedź #78 dnia: Czerwiec 25, 2018, 17:40 »

Offline ekoplaneta

  • Weteran
  • *****
  • Wiadomości: 8608
Odp: Nasz kosmonauta - Mirosław Hermaszewski
« Odpowiedź #79 dnia: Czerwiec 26, 2018, 18:22 »
Szkoda że nie ma w tym roku szans na godne uczczenie 40 rocznicy startu Polaka na orbitę okołoziemską. TVP czy inna telewizja mogłaby retransmitować start Hermaszewskiego na LEO o dokładnej godzinie. Ciekawe czy taka retransmisja byłaby popularna? Poza tym mogłyby pokazywać się w TV krótkie materiały dotyczące przygotowania do lotu Polaka w kosmos.
Szkoda, naprawdę szkoda. Trzeba przypilnować jutro programy informacyjne w TV. Ciekawe czy będą wspominać o 40 rocznicy Polak w kosmosie? Zwłaszcza TVP?  :(

Offline Orionid

  • Weteran
  • *****
  • Wiadomości: 24659
  • Very easy - Harrison Schmitt
Odp: Nasz kosmonauta - Mirosław Hermaszewski
« Odpowiedź #80 dnia: Czerwiec 26, 2018, 23:59 »
Pewnie TVP wspomni rocznicę , ale z naciskiem na kwestie dyskredytujące to osiągniecie.
Sprawdziłem program TVP Historia na najbliższe dni i nic (można będzie najwyżej liczyć na krótkie odnotowanie wydarzenia).
W zasobach TVP powinno być wiele historycznych materiałów filmowych , które gdzieś pewnie leżakują.
Wspomnienia osób zaangażowanych w przygotowanie lotu naszego kosmonauty mogłyby wiele wnieść w naświetlenie różnych szczegółów.

Offline Orionid

  • Weteran
  • *****
  • Wiadomości: 24659
  • Very easy - Harrison Schmitt
Odp: Nasz kosmonauta - Mirosław Hermaszewski
« Odpowiedź #81 dnia: Czerwiec 27, 2018, 00:08 »
M. Hermaszewski razem z uczestnikiem rocznego lotu kosmicznego.
« Ostatnia zmiana: Maj 03, 2021, 04:35 wysłana przez Orionid »

Offline Orionid

  • Weteran
  • *****
  • Wiadomości: 24659
  • Very easy - Harrison Schmitt
Odp: Nasz kosmonauta - Mirosław Hermaszewski
« Odpowiedź #82 dnia: Czerwiec 27, 2018, 00:11 »
pomnik SAMOLOT



Wołów to miasto rodzinne Generała Mirosława Hermaszewskiego, pierwszego i jak do tej pory jednego polskiego kosmonauty, który w 1976r. razem z Piotrem Klimukiem odbył lot na statku Sojuz 30. Hermaszewski przybył do miasta wraz z rodziną w 1945 r. po wysiedleniu z Wołynia.

W Wołowie przy ul. Trzebnickiej w 1985 roku postawiono nietypowy pomnik nie z kamienia, nie z marmuru lecz samolot na którym latał gen. Mirosław Hermaszewski lotnik i pierwszy polski kosmonauta. Pomnik został odsłonięty z okazji 700-lecia nadania praw miejskich i poświęcony polskim lotnikom i kosmonautom.

Samolot Mig gen. Mirosława Hermaszewskiego już wtedy nie latał, używano go wyłącznie do celów szkoleniowych. Miał natomiast sprawny silnik oraz uzbrojenie, które z powodów bezpieczeństwa zostało wymontowane. Pozostawiono jednak rosyjskie urządzenia nawigacyjne, fotel z katapultą i spadochronem, oraz turbiny sprężarkowe. Na specjalnym stelażu zamontowano samolot Lim-5P (MiG-17PF).

W nocy samolot jest podświetlony i sprawia wrażenie jakby za sterami zasiadał  lotnik, który zaraz wzniesie się w powietrze.

Pomnik – samolot, stojący nieopodal Zamku Książeckiego w Wołowie, powstał z inicjatywy działaczy Patriotycznej Rady Ocalenia Narodowego.

W 2011 roku radni Rady Miejskiej wyróżnili Generała tytułem Honorowego Obywatela Miasta Wołowa.

W 2014 roku jeden z najbardziej charakterystycznych pomników naszego miasta przeszedł proces renowacji. Samolot oczyszczono ze starych powłok a następnie poddano ponownemu lakierowaniu. Odświeżone zostały numery samolotu i oznaczenia boczne.

Lim-5P to Polska odmiana licencyjna późnej wersji produkcyjnej MiG-17PF. Wyposażony był w pokładową stację radiolokacyjną RP-5 Izumrud.

Pierwszy egzemplarz wyprodukowano w WSK Mielec 18 stycznia 1959 roku. Samolot funkcjonował pod oznaczeniem fabrycznym 1D (lub jako produkt PF).

Ogółem wyprodukowano 129 egzemplarzy w sześciu seriach produkcyjnych. Ostatni egzemplarz nr seryjny 1D 06-41 wyprodukowano 29 grudnia 1960 roku. Część samolotów wyeksportowano do państw Układu Warszawskiego: 40 egzemplarzy zakupiła NRD, oraz dwa – Bułgaria. Poza tym pięć samolotów zakupiła Indonezja.

W roku 1961 na stanie polskiego lotnictwa wojskowego były 92 egzemplarze (wraz z MiG-17PF). W 1984 roku lotnictwo wojskowe miało jeszcze szesć samolotów tego typu. W 1985 już nie występowały one na stanie lotnictwa wojskowego w Polsce.

Samolot Lim-5P był jednomiejscowym średniopłatem z napędem odrzutowym o całkowicie metalowej konstrukcji. Kadłub miał konstrukcję półskorupową z pracującym poszyciem. Skrzydła skośne całkowicie metalowe  z podwójnym skosem (42 i 45 stopni), z trzema kierownicami strug powietrza. Usterzenie całkowicie metalowe o konstrukcji półskorupowej. Podwozie trójpodporowe z kółkiem przednim, chowane w locie. Kabina hermetyzowana.

Wyposażenie dodatkowe składało się z radiostacji UKF R-800, zestawu do lądowania wg przyrządów OSP-48 (radiokompas ARK-5, sygnalizator przelotu MRP-48, radiowysokościomierz RW-5), stacja ostrzegawcza Syrena-2, aparatura IFF SRO-1. Do sygnalizacji była używana zamontowana na stałe elektrorakietnica EKSR-46.

Na uzbrojenie pokładowe samolotu składały się trzy działka kal. 23 mm NR-23 z zapasem amunicji 80 pocisków na każde z nich. Dodatkowo samolot mógł przenosić dwie bomby o wagomiarze 50 lub 100 kg zawieszone na zamkach wyrzutnikach D-4-50. System celowniczy zapewniał celownik żyroskopowy ASP-4NM, oraz dalmierz radiolokacyjny SRD-1M. Rolę rejestratora strzelań zapewniał fotokarabin S-13. Naprowadzanie na cel i/lub celowanie odbywało się przez pokładową stację radiolokacyjną RP-5 Izumrud. Anteny stacji radiolokacyjnej były umieszczone w dziobie samolotu.Załogę samolotu Lim-5P stanowił pilot.

Opracowanie: Aleksander Łyskawa, Wiktoria Talarczyk, Samuel Chyliński, Wiktoria Lickiewicz, Julia Mosiek, Kacper Wodnicki, Mateusz Bronowicki – Szkoła Podstawowa w Mojęcicach
Opiekun prowadzący: mgr Maria Grudkowska

http://www.migbp-wolow.pl/?page_id=4475

Offline Orionid

  • Weteran
  • *****
  • Wiadomości: 24659
  • Very easy - Harrison Schmitt
Odp: Nasz kosmonauta - Mirosław Hermaszewski
« Odpowiedź #83 dnia: Czerwiec 27, 2018, 00:18 »
Polak w kosmosie - Mirosław Hermaszewski
2009-04-03   NG_0801_GWIEZDNE_17.01


Zdjęcie: Archiwum Mirosława Hermaszewskiego

Pada komenda: zapłon! Rozumie, że nie ma odwrotu. To nie symulator w Gwiezdnym Miasteczku, tylko prawdziwa rakieta, która właśnie startuje w kosmos. Ogarnia go paraliżujący lęk i wtedy, jak iskierka nadziei, pojawia się wspomnienie…

STO DWADZIEŚCIA SZEŚĆ RAZY DOOKOŁA ZIEMI Mały chłopiec układa na łóżku skomplikowaną konstrukcję z krzeseł. Potem zwinnie wślizguje się pomiędzy nie i mości w określonej pozycji: plecy na płasko, nogi w górze, zgięte w kolanach, oparte na jednym z siedzeń Zamyka oczy. Wyobraża sobie, że siedzi w kabinie jakiegoś samolotu, który wyniesie go wysoko w przestworza.

37-letni Mirosław Hermaszewski uśmiecha się do siebie jeszcze przez chwilę, gdy dociera do niego, że siedzi w rakiecie dokładnie w tej samej pozycji. Jest 27 czerwca 1978 r. Pierwszy Polak leci na podbój przestrzeni kosmicznej. Obok niego, na pokładzie Sojuza 30, towarzysz Piotr Iljicz Klimuk. Dla niego to już trzeci lot w karierze.

Na starcie nie słyszą huku, który dla znajdujących się na Bajkonurze tłumów VIP-ów jest ogłuszający. Do środka dociera tylko mruczenie. Natomiast drgania są coraz silniejsze. Lęk powraca, a z nim kolejny obrazek z przeszłości: siedmioletni brzdąc ładuje się do kabiny Messerschmitta 109, chwyta za stery. Nie widzi, że samolot nie wystartuje, bo od dobrych kilku lat rdzewieje na złomowisku, tak jak dziesiątki innych na Ziemiach Odzyskanych, w Wołowie koło Wrocławia, gdzie trafił z rodziną po wojnie. A właściwie tylko z matką i rodzeństwem. Ojciec zginął, zaś rodzina, wygnana z Wołynia, który już teraz nie jest Polski, walczyła na morzu i w partyzantce, a potem rozpierzchła się po świecie: Londyn, Paryż. Bratu ojca z Nieludzkiej Ziemi udało się ujść z Andersem. Ale o tym nie można głośno mówić, bo z takimi krewnymi w Polsce Ludowej na karierę nie ma szans.

Drgania i lęk. Wrażenie, że Sojuz 30 zamiast się wznosić, przechyla się i spada. Na szczęście to tylko wrażenie. Na starcie rakieta spala 1,5 tony paliwa na sekundę – przychodzi mu do głowy podręcznikowa definicja... W 120. sekundzie rzuca nimi gwałtownie do przodu tak, że zawisają na trzymających ich pasach – odłączył się właśnie pierwszy stopień rakiety. W 163. sekundzie odrzucają osłonę balistyczną i wtedy przez iluminator do środka wdziera się promyk słońca. Są 80 km od Ziemi i Hermaszewski bardzo chce ją zobaczyć. Tak jak mały Mirek wspinał się w Wołowie na najwyższe drzewa, chcąc znaleźć się jak najbliżej nieba, i stojąc na czubku wyciągał szyję, by dostrzec, co kryje się za horyzontem. Teraz też wyciąga szyję, ale nie zobaczy Ziemi, bo rakieta pochyliła się do horyzontu, aby rozpędzić statek do pierwszej prędkości kosmicznej. Nogi ma w górze, głowę niżej. Widzi tylko czerń kosmosu. Nagle słyszy serię odpalanych pironaboi i... całkowita zmiana – zawisają w powietrzu. Klimuk klepie go po kolanie i mówi: no, jesteśmy na orbicie!

Ale do niego to wszystko jeszcze nie dociera, bo cały ten dzień był za szybki, za intensywny. Ostatnią noc spał co prawda jak zabity. Wymęczony setkami ćwiczeń, jakie poprzedziły lot, nie skorzystał nawet z tabletek nasennych podsuniętych mu dyskretnie poprzedniego wieczora przez lekarza. I dobrze, bo rano do jego pokoju w Gwiezdnym Miasteczku wpadła sfora doktorów i zaczęła dopytywać się o te tabletki. Zbadano mu puls, ciśnienie, zrobiono EKG i EEG, i wtedy nagle przeszła mu przez głowę myśl: koniec z samodzielnymi decyzjami, teraz podejmują je za ciebie inni. Potem było ostatnie śniadanie: twarożek ze szczypiorkiem, miód, gotowany ryż z czymś słodkim i lewatywa.

W czasie projekcji filmu Białe słońce pustyni o rewolucji w azjatyckiej części ZSRR (była to tradycja lotów załogowych, podobnie jak podpisy na drzwiach pokojów, w których spali kosmonauci) ciągle wybiegali wraz z Klimukiem do WC. Potem wsadzono ich do autobusu i w towarzystwie milicyjnych wozów ruszyli przez 40 km stepu do wyrzutni. W pewnym momencie zobaczyli pasterza pilnującego stada wielbłądów, który porzucił zwierzęta i pędził w ich kierunku, co zaniepokoiło obstawę. Ten jednak zatrzymał się na skraju drogi, zdjął czapkę i głęboko się im skłonił. Prosty człowiek skojarzył ich z odpalanymi nieopodal rakietami i oddawał im hołd, bo instynktownie wiedział, komu i dlaczego.

A kiedy on sam zdał sobie sprawę z tego, co go czeka? Dopiero gdy stanął przed rakietą: już kompletnie ubrany w skafander, w nowej, specjalnej bieliźnie pod spodem, opleciony elektrodami i czujnikami po pożegnaniu z oficjelami. Spojrzał na dyszącą „babę”, która miała 9 m średnicy w podstawie i 50 m wysokości, a jej zbiorniki ciekłego tlenu pokryły się szronem mimo 42-stopniowego upału, i zadał sobie pytanie: czy wolno ryzykować życie dla pasji, realizacji marzenia, skoro masz rodzinę? Ţona, koleżanka jeszcze z liceum, choć z młodszej klasy, syn Mirek urodzony w symbolicznym roku tysiąclecia państwa polskiego, obecnie też pilot, i córka, której po latach będzie musiał wybijać z głowy marzenia o skokach ze spadochronem. Niedaleko pada jabłko od jabłoni.

A za oknem noc i mrowie gwiazd. Chce zlokalizować te znane, ale nie może odnaleźć żadnej z nich, mimo że swojego czasu całe godziny spędzał w planetarium i wydawało mu się, że na niebie wskaże każdą konstelację... Czyżby nagłe ogłupienie? Nie, te światła to nie gwiazdy, to... Japonia. Od wejścia na orbitę słucha swojego organizmu, czuje pulsowanie krwi w żyłach, pojawia się coraz silniejsze wrażenie pęczniejącej czaszki, jakby wisiał na trzepaku głową w dół. Zdaje mu się, że głowa robi się większa i większa, wręcz monstrualna, dotyka ścianek kabiny, ale to kolejne złudzenie, bo widzi normalnie.

A za oknem pierwszy wschód słońca. Następny za... 90 minut, kolejny za 180. Takich wschodów (i oczywiście zachodów) zobaczy podczas lotu 126. Jego misja potrwa 8 dni.

Słońce rozlewa się amarantową łuną po nieboskłonie. Wydaje się, że płonie. Hermaszewski nie pamięta nocy z 25 na 26 marca 1943 r., bo miał zaledwie półtora roku (przyszedł na świat 15 września 1941 r.). Wtedy Ukraińcy otoczyli Lipniki, gdzie mieszkał. Na strzechy posypały się pociski zapalające. W ciemności rozgrywały się makabryczne sceny jak z Malowanego ptaka Kosińskiego: mordowano, grabiono bez opamiętania. Kamila, matka generała, cudem uszła z życiem goniącym ją po zagonach rezunom z UPA, ale po drodze z zapaski na plecach wypadło jej dziecko. To był właśnie Mirosław. Gdy nad ranem ojciec szukał na polu poległych, niespodziewanie dostrzegł zawiniętego w kocyk syna, który mimo tęgiego mrozu przeżył. Wtedy wypowiedział swoje pierwsze słowa:  Sii – co oznaczało ogień, i buch, czego tłumaczyć nie trzeba. Wszystkim wtedy wywrócił się świat, ponieważ Lipniki to była wcześniej „wsi spokojna, wsi wesoła”, gdzie Polacy z Ukraińcami żyli zgodnie. A historię rodziny przekazywali z pokolenia na pokolenie.

Pradziad Hermaszewskiego, Jakub, został zesłany na Syberię za udział w powstaniu styczniowym, ale udało mu się zbiec. Osiadł w Żytomierzu, tam się ożenił. Jednym z wielu dzieci, jakich się dochował, był dziadek Mirosława, Sylwester. Ten z kolei miał 16 dzieci. Wśród dwunastki, która przeżyła, był ojciec, Roman, który poślubił Kamilę z Bielawskich i dochował się siedmiorga potomków, w tym właśnie jego. Dziadek zarządzał dobrami hrabiego Małyńskiego i wraz z nim rozbijał się po świecie. Z jednej z wypraw przywiózł kryształkowe radio. Gdy zademonstrował to cudo rodzinie, jego żona chwyciła za flakonik z wodą święconą, aby odpędzić drzemiącego w pudle diabła. A wnuk w kosmos poleciał. To taki dziwny film z zawrotnym tempem. Kontynenty, oceany przesuwają się jak obrazki w dziecinnym kalejdoskopie. Wyobraża sobie te wszystkie plemiona i nacje, wydobywa z zakamarków pamięci całą wiedzę na ich temat.

W 90 minut ogarnia wzrokiem cały świat, przeżywa cztery pory roku, całą dobę, która jest niczym epoka. I nadal nie może uwierzyć, że tu jest, choć z rocznym opóźnieniem.

W 1977 r. wystartowała Stacja Orbitalna Salut 6, ale nie udało się z nią połączyć dwóm radzieckim kosmonautom, Władimirowi Kowalonkowi i Walerijowi Ruminowi ze statku Sojuz 25. Kolejny lot w kosmos miał rozstrzygnąć, czy była to ich wina, czy też zdecydowały inne czynniki. Hermaszewski i Klimuk byli już wtedy gotowi, ale do gry weszła Wielka Polityka. Podobno u najwyższych władz państwowych Rosji interweniował sam przywódca Komunistycznej Partii Czechosłowacji Gustaw Husak, nalegając, aby w ramach rekompensaty za Praską Wiosnę w kosmos poleciał jego rodak. Słowo ciałem się stało, a Hermaszewski wylądował w... szpitalu, choć nic mu nie dolegało. Poddano go operacji migdałków mimo jego gorących zapewnień, że są zdrowe. Operację przeprowadzał sam ordynator, który ostatnio czynił to zapewne na froncie, ale chodziło o jego prestiż. Na koniec, oglądając wycięte migdałki, skonstatował: – Rzeczywiście, zdrowe. No, szkoda, bo chłopak jeszcze chciał mieć dzieci. Czy mógł się nie zgodzić na operację? Teoretycznie tak, ale wtedy nigdy by nie poleciał. To był taki dziwny pakt: kosmos za cenę migdałków.

Już na orbicie zaczynają wyłapywać stacje radiowe z różnych krajów. Niezależnie od strefy geograficznej wszyscy informują o locie Sojuza, przekręcając często nazwiska kosmonautów, co Hermaszewskiego śmieszy. Potem mina mu jednak rzednie, gdy okazuje się, że on sam musi zamienić się w dziennikarza i zrelacjonować swoje przeżycia na bieżąco. Przekaz ma iść do „bazy” na ziemi, a stamtąd do rozgłośni na całym świecie. Chodziło zapewne o to, aby towarzyszom kosmonautom nie wymknęło się coś, czego świat usłyszeć nie powinien. Wielki Brat czuwał. Hermaszewski nie czuje się dobrze w tej roli. Zawsze był nieśmiały, publicznych występów unikał jak ognia.

Do przedstawienia-adaptacji opowiadania Konopnickiej wybrała Mirka pani w szkole. To nie była nagroda za świetne wyniki w nauce. Chłopiec był chudy, wysoki i blady – idealny zatem do roli Janka Muzykanta. Na szczęście ostra interwencja matki uratowała go od niechcianego aktorskiego debiutu, ale kompleks pozostał. Zwłaszcza za tę chudość wyśmiano go po latach na komisji poborowej w Wołowie, orzekając, że nie nadaje się do wojska (dostał kategorię C), a przecież latał już na szybowcach w Aeroklubie Wrocławskim. To mógł być koniec kariery.

Dopiero w Szkole Orląt w Dęblinie bardziej uwierzył w siebie, choć na egzaminie wstępnym nie było lekko. Bieg na 1 500 m ukończył wprawdzie jako pierwszy, ale jako że pobiegł bez butów (nie stać go było na tenisówki), żużel ze stóp wydłubywał jeszcze przez kilka tygodni. Tam nauczył się pilotować samolot TS-8 Bies i zdobył kwalifikacje pilota myśliwskiego III klasy na samolocie MiG-15 (I klasę zrobił dwa lata później na MIG-u 17). Szkołę ukończył jako prymus. Przydzielono go do pułku obrony powietrznej w Poznaniu, gdzie został przeszkolony w pilotażu samolotów ponaddźwiękowych MiG-21. Potem ukończył z wyróżnieniem Akademię Sztabu Generalnego w Warszawie i podjął służbę w pułkach myśliwskich OPK w Słupsku, Gdyni i we Wrocławiu.

Czas audycji się zbliża. Hermaszewski czuje narastający stres. Zupełnie nie ma pojęcia, jak ma mówić. I nagle przychodzi mu do głowy najprostsza, ale genialna myśl: będę mówić od siebie, to co widzę i czuję. Potem okazuje się, że ta audycja wypadła całkiem dobrze, nic z jego wypowiedzi nie wycięto.

Nadchodzi moment połączenia ze stacją orbitalną Salut 6. Cumują bez problemów i na pokładzie spotykają dwóch innych kosmonautów-towarzyszy. Mają tu znacznie więcej miejsca niż w kapsule Sojuza: na spanie, mycie, jedzenie. Jak wygląda to ich życie? Zamiast mycia – chusteczki nasączane specjalnym płynem, które nie pachniały przyjemnie tak jak dziś, tylko cuchnęły lizolem. Posiłki liofilizowane – na zasadzie dzisiejszych dań w proszku, np. ziemniaków – do których wlewają gorącą wodę z systemu regeneracji (specjalne urządzenia pokładowe skraplały, a następnie destylowały pot kosmonautów). Do tego tuby z zupami. Przyswajanie tych posiłków przez organizm sprawdzali jeszcze w Gwiezdnym Miasteczku, kiedy opracowywano menu kosmonautów (dla każdego indywidualne).

Śpią w śpiworach, ale muszą przywiązywać się do różnych sprzętów, aby nie dryfować w kabinie – pierwszej nocy Hermaszewski zapomina to zrobić i budzi go dziwny syk. Okazuje się, że przyssał się do otworu wentylacyjnego. Mimo obaw urządzenie nie zostało uszkodzone. Zasypia ponownie.

Był rok 1976. Pewnego dnia otrzymał polecenie wytypowania kilku pilotów ze swojego 11. Pułku Brandenburskiego im. Osadników Ziemi Dolnośląskiej. Mieli spełniać bardzo nietypowe kryteria: chcieć latać bardzo szybko, bardzo daleko i bardzo wysoko. Wojskowy nie pyta o szczegóły. Rozkaz to rozkaz, a dowódca ma go wypełnić. Tylko żałował, że jego samego nie uwzględniono. Sporządził listę, ale po tygodniu jemu też przedłożono taką ankietę.

Nadal nie wiedział, o co chodzi – poza tym,  że kandydatów do nieznanego zadania było 300. Spotkał się z nimi na badaniach w Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej w Warszawie. Wcześniej każdemu przejrzano teczki... Lekarze odrzucili blisko 230 osób, potem odpadali następni. Rodzinne „konszachty” z Zachodem na szczęście nie wyszły na jaw.

Na zgrupowanie do Mrągowa, a potem do Zakopanego, wysłano ich już tylko 16. Chodziło o selekcję kandydatów pod kątem sprawności psychofizycznej, więc codziennie biegali, ćwiczyli na sali gimnastycznej, w komorach niskich ciśnień i na wirówkach, podnosili ciężary. Do tego testy psychologiczne i badania lekarskie. Zostało ich 12. I wtedy zdradzili wreszcie, że chodzi o lot w kosmos w ramach programu Interkosmos. A jemu mina zrzedła, bo odezwał się kompleks Janka Muzykanta. Nadal był bardzo szczupły i, wydawać by się mogło, za wysoki na pilota. Po Zakopanem, gdzie kandydaci na kosmonautów „wykończyli” w 2 tygodnie trzech góralskich przewodników, bo wszystkie trasy musieli przebyć biegiem (nawet takie jak z Morskiego Oka przez Przełęcz Szpiglasową do Doliny Pięciu Stawów – a była to zima), już tylko we czterech pojechali na trzy tygodnie do Gwiezdnego Miasteczka. Tu spotkali po 2 kontr-kandydatów z Czech i Niemiec, ale Polacy okazali się najlepsi. Co z tego, kiedy w 1977 r. poleciał Czech. Hermaszewski, pozbawiony migdałków, wyleciał w kosmos dopiero trzy miesiące później.

Na pokładzie statku przeprowadzają szereg eksperymentów. Te technologiczne polegają np. na zbadaniu, jak w warunkach mikrograwitacji przebiega proces krystalizacji z fazy ciekłej pewnego typu półprzewodników. Druga grupa to eksperymenty geofizyczne. Dotyczą teledetekcji i polegają na jednoczesnym uzyskiwaniu obrazów tych samych obszarów testowych na terytorium Polski za pomocą identycznej kamery wielospektralnej z pokładu stacji orbitalnej i z pokładu samolotu oraz prowadzenie w tym samym czasie odpowiednich pomiarów naziemnych na tych obszarach.

Najchętniej jednak przeprowadzają eksperymenty medyczno-biologiczne na własnych organizmach i roślinach.
Zakończony 5 lipca 1978 r. w stepach Kazachstanu lot Hermaszewskiego i Klimuka trwał 8 dni. Dokonali w tym czasie 126 okrążeń ziemi, ustanawiając przy okazji kilka niepobitych do dziś rekordów Polski, zatwierdzonych przez Międzynarodową Federację Lotniczą, m.in. wysokości lotu – 363 km, prędkości – 28 000 km/godz., długotrwałości lotu – 190 godz, 03 min, 04 s, i przebytej odległości – 5 273 257 km.

Hermaszewski nie ukrywa, że dawał sobie 50 proc. szans na przetrwanie tej „przygody”.

Po locie kosmicznym pełnił służbę w Sztabie Generalnym WP, a po ukończeniu kolejnej Akademii – w dowództwie Wojsk Obrony Powietrznej Kraju. Jako komendant słynnej „Szkoły Orląt” w 1988 r. otrzymał nominację generalską. Co ciekawe, po powrocie na ziemię Hermaszewski dostał „odgórny” zakaz odbywania samodzielnych lotów – towarzysze tłumaczyli to obawami o jego życie. Ten jednak bardzo ostro mu się przeciwstawił i dalej latał. Potem był jeszcze zastępcą Dowódcy Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej (1991–1992), szefem bezpieczeństwa lotów WLiOP (1992–1995), inspektorem ds. Sił Powietrznych w sztabie Generalnym Wojska Polskiego (od 1995 r.).

Obecnie jeździ z wykładami i prelekcjami po kraju i świecie. Jest członkiem Komitetu Wykonawczego Stowarzyszenia Kosmonautów i Astronautów Świata, członkiem Kapituły medalu Akademii Polskiego Sukcesu i członkiem Komitetu Badań Kosmicznych i Satelitarnych PAN. Ostatnio zabrał się za pisanie biografii. Ma o czym pisać! 

http://www.national-geographic.pl/national-geographic/kosmos/polak-w-kosmosie-miroslaw-hermaszewski

Offline Orionid

  • Weteran
  • *****
  • Wiadomości: 24659
  • Very easy - Harrison Schmitt
Odp: Nasz kosmonauta - Mirosław Hermaszewski
« Odpowiedź #84 dnia: Czerwiec 27, 2018, 00:19 »
35. rocznica lotu generała Mirosława Hermaszewskiego
BY MACIEJ MICKIEWICZ ON 4 LIPCA 2013



Właśnie mija 35. rocznica załogowego lotu statku Sojuz 30 do stacji Salut 6. W misji tej brał udział jedyny jak do tej pory polski kosmonauta – Mirosław Hermaszewski.

Start misji Sojuz 30 z dwoma kosmonautami – Mirosławem Hermaszewskim i Rosjaninem Piotrem Klimukiem – miał miejsce 27 czerwca w 1978 roku. Była to trzydziesta szósta radziecka, załogowa misja, druga w ramach programu Interkosmos, w ramach którego loty do radzieckich stacji orbitalnych odbywali kosmonauci z państw związanych ściśle ze Związkiem Radzieckim.

Po ponad dobie od wystrzelenia z kazachskiego kosmodromu Bajkonur statek Sojuz 30 przycumował do stacji Salut 6, do której pozostał przyłączony przez następny tydzień. W tym czasie przeprowadzony został szereg eksperymentów biologicznych, obserwacji Ziemi i badań zorzy polarnej. Gen. Hermaszewski odpowiedzialny był m.in. za przeprowadzenie eksperymentu, w ramach którego wykształcono 47 gramów kryształów HgCdTe (przyrost ponad 3-krotnie lepszy niż na Ziemi). Polak wykonywał również zdjęcia swojego kraju, jednak warunki pogodowe ku wykonywaniu tej czynności nie były sprzyjające. Niektóre z eksperymentów, takie jak „Smak”, przeprowadzano z udziałem całej, czteroosobowej załogi – celem tej serii testów była weryfikacja sytuacji pogorszenia smaku niektórych potraw w warunkach mikrograwitacji.

Klimuk i Hermaszewski pracowali na stacji w ramach misji EP-3 (kryptonim Kaukaz), a w tym samym czasie odbywała się misja EO-2, w skład której wchodzili dwaj Rosjanie – Władimir Kowalonok i Aleksandr Iwanczenkow (posiadający własny statek powrotny).

5 lipca Hermaszewski i Klimuk załadowali swoje eksperymenty do kapsuły powrotnej i udali się w podróż powrotną na Ziemię. Lądowanie odbyło się pomyślnie w pobliżu wsi Rostow, zlokalizowanej około 300 km na zachód od obecnej stolicy Kazachstanu – Astany.

https://kosmonauta.net/2013/07/2013-07-04-35-rocznica-lotu-miroslawa-hermaszewskiego/#prettyPhoto

Offline Orionid

  • Weteran
  • *****
  • Wiadomości: 24659
  • Very easy - Harrison Schmitt
Odp: Nasz kosmonauta - Mirosław Hermaszewski
« Odpowiedź #85 dnia: Czerwiec 27, 2018, 00:21 »
35. rocznica kosmicznego lotu Mirosława Hermaszewskiego
27.06.2013



Przy dźwiękach przebojów Maryli Rodowicz i Anny German, z polską flagą, dziełem Mikołaja Kopernika i fotografią Edwarda Gierka startował 35 lat temu w swój kosmiczny lot Mirosław Hermaszewski - pierwszy i jedyny polski kosmonauta.

Lot, który przyniósł mu sławę, rozpoczął się 27 czerwca 1978 r. o godz. 17.27 naszego czasu. Wówczas z kosmodromu Bajkonur wystartował radziecki statek Sojuz 30, którego załogę stanowili: Hermaszewski i radziecki kosmonauta białoruskiego pochodzenia Piotr Klimuk.

Na pokład Hermaszewski zabrał ze sobą m.in. flagę i godło państwowe PRL, fotografie Edwarda Gierka i Leonida Breżniewa, ziemię z pól Lenino i Warszawy, miniaturowe wydania "Manifestu Komunistycznego". W kosmos z Hermaszewskim poleciało także faksimile pierwszej księgi "O obrotach ciał niebieskich" oraz rysunku systemu słonecznego Mikołaja Kopernika. Jako wyposażenie osobiste zabrał zaś m.in. miniaturowe wydanie "Pana Tadeusza", które po latach podarował papieżowi Janowi Pawłowi II.

"Ziemia nadaje muzykę. Rodowicz śpiewa +Kolorowe jarmarki+. Anna German śpiewa ulubioną przez geologów, ale przede wszystkim kosmonautów +Nadzieję+. (...) Na tle melodii słyszymy końcowe komendy odliczania" - wspominał Hermaszewski moment startu po latach, w książce "Ciężar nieważkości. Opowieść pilota-kosmonauty".

Kosmonauci polecieli radzieckim statkiem Sojuz-30, który w trakcie misji połączył się na orbicie ze stacją Salut-6. Jedno okrążenie Ziemi zajmowało im 91 minut. Po raz pierwszy nad Polską statek znalazł się o godzinie 21.02.

"Europa Środkowa spowita jest chmurami, ale część naszego wybrzeża odcina się od szarych wód Bałtyku. W Polsce zapada noc. Przyklejony do iluminatora chłonę widok Zatoki Gdańskiej, rozpoznaję światła Bydgoszczy. Wisła na całej swojej długości fosforyzuje resztką blasku dnia. Południe Polski jest okryte szczelną zasłoną chmur. Przelatujemy nieco poniżej Warszawy i zanurzamy się w kolejną, czwartą kosmiczną noc" - opisywał swoje wrażenia z kosmosu Hermaszewski.

Polak uczestniczył w eksperymentach naukowych obejmujących różne aspekty zachowania się organizmu człowieka w warunkach nieważkości. Prowadził obserwacje zórz polarnych oraz prace z zakresu teledetekcji. W jednym z doświadczeń o nazwie "Czajka", miał określić sprawność naczyń krwionośnych nóg i zdolność kompensacji układu krążenia. Podczas doświadczenia wskutek wytworzonej różnicy ciśnień krew spływała z górnych partii ciała do nóg.

"Eksperyment śledzili w Centrum Kierowania naukowcy z Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej. Każdy z nich czuł się w obowiązku sprawdzić swoje hipotezy lub choćby zadać pytanie. Na ich życzenie zwiększam podciśnienie i mdleję kilka razy. Jest mi niedobrze, a tymczasem oni są zachwyceni i cieszą się jak dzieci" - wspomniał kosmonauta.

W ramach trwającego 8 dni lotu wykonano 126 okrążeń Ziemi. Lądowanie odbyło się 5 lipca w Kazachstanie w rejonie miasta Arkalyk.

W trakcie swojego lotu kosmicznego Hermaszewski ustanowił kilka oficjalnych rekordów Polski: rekord wysokości – 363 km, prędkości lotu 28 tysięcy km/h (około 8 km/s), długotrwałości lotu – 190 godzin 3 minuty i 4 sekundy, a także długości przebytej trasy – 5 273 257 km.

Dzięki lotowi Hermaszewskiego Polska została czwartym krajem na świecie, którego obywatel znalazł się w kosmosie – po Związku Radzieckim, Stanach Zjednoczonych i Czechosłowacji. Lot odbył się w ramach radzieckiego programu Interkosmos.

Po sukcesie polski kosmonauta stał się bardzo popularny, otrzymał wiele nagród i wyróżnień, trafił na znaczki pocztowe i monety. Również obecnie organizowane są spotkania z generałem, podczas których opowiada o swoich doświadczeniach z kosmicznej podróży.

PAP - Nauka w Polsce
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C396034%2C35-rocznica-kosmicznego-lotu-miroslawa-hermaszewskiego.html

Offline Orionid

  • Weteran
  • *****
  • Wiadomości: 24659
  • Very easy - Harrison Schmitt
Odp: Nasz kosmonauta - Mirosław Hermaszewski
« Odpowiedź #86 dnia: Czerwiec 27, 2018, 00:24 »
« Ostatnia zmiana: Maj 03, 2021, 04:34 wysłana przez Orionid »

Offline Orionid

  • Weteran
  • *****
  • Wiadomości: 24659
  • Very easy - Harrison Schmitt
Odp: Nasz kosmonauta - Mirosław Hermaszewski
« Odpowiedź #87 dnia: Czerwiec 27, 2018, 11:16 »
Mirosław Hermaszewski z wizytą w rodzinnym mieście
by Portal Wołów , 18-09-2013



Samorządowcy, dyrektorzy i uczniowie wołowskich szkół oraz mieszkańcy Gminy Wołów przybyli do sali konferencyjnej ratusza świętować XXXV rocznicę lotu w kosmos Mirosława Hermaszewskiego. Obchody swoją obecnością uświetnił pierwszy Polak w kosmosie, wraz z grupą zaprzyjaźnionych kosmonautów.

Do Wołowa wraz z Generałem Hermaszewskim i Emilią Hermaszewską przybyli: Vladimir Remek – poseł Parlamentu Europejskiego, pierwszy kosmonauta z Czech, Bertalan Farkasz – węgierski kosmonauta oraz Georgij Iwanow -kosmonauta z Rumunii, a także Tatiana Jegorowa – żona zmarłego kosmonauty Borisa Jegorowa.

Podobnie jak podczas uroczystości nadania tytułu Honorowego Obywatela Miasta na Mirosława Hermaszewskiego pod wołowskim ratuszem czekał zespół Warzęgowianie. Następnie uroczystości przeniosły się do sali konferencyjnej, gdzie zaproszonych gości przywitał Burmistrz Gminy Wołów Dariusz Chmura, wraz z najmłodszym pokoleniem wołowian – przedszkolakami z Przedszkola „Chatka Puchatka” do którego uczęszczał pierwszy polski kosmonauta. Następnie do głosu doszedł Mirosław Hermaszewski, który w swoim krótkim wystąpieniu podkreślił przywiązanie do rodzinnego miasta.

Ogromne wrażenie na uczestnikach spotkania zrobił pokaz multimedialny przedstawiający zdjęcia z życia Generała Hermaszewskiego przygotowany przez uczniów z Publicznego Gimnazjum im. Ks. Jana Twardowskiego. Wzruszający film, złożony ze zdjęć doskonale przedstawił drogę jaką przeszedł pierwszy polski kosmonauta – od małej wsi Lipniki na Wołyniu, przez Wołów do bohatera, który promuje nasze miasto nie tylko na arenie ogólnopolskiej, ale także w całym świecie.

Spotkanie zakończyło się koncertem zespołu Gospel Rock, złożonego z uczniów Zespołu Szkół Specjalnych oraz Zespołu Szkół Publicznych w Lubiążu oraz Technikum im. Tadeusza Kościuszki w Wołowie. Młodzież wykonała m.in. utwór Anny German „Nadzieja” będący swoistym hymnem kosmonautów.

Z okazji XXXV rocznicy lotu oraz wizyty Mirosława Hermaszewskiego w rodzinnym mieście Gmina Wołów wydała specjalny folder poświęcony pierwszemu polskiemu kosmonaucie. Folder dołączony został do każdego numeru Kuriera Gmin.

http://www.portalwolow.pl/miroslaw-hermaszewski-z-wizyta-w-rodzinnym-miescie/







Tekst piosenki:

Светит незнакомая звезда
Снова мы отоpваны от дома
Снова между нами гоpода
Взлетные огни аэpодpома
Здесь у нас туманы и дожди
Здесь у нас холодные pассветы
Здесь на неизведанном пути
Ждут замысловатые сюжеты

Hадежда - мой компас земной
А удача - нагpада за смелость
А песни довольно одной
Чтоб только о доме в ней пелось

Ты повеpь, что здесь издалека
Многое теpяется из виду
Тают гpозовые облака
Кажутся нелепыми обиды
Hадо только выучиться ждать
Hадо быть спокойным и упpямым
Чтоб поpой от жизни получать
Радости скупые телегpаммы

Hадежда - мой компас земной
А удача - нагpада за смелость
А песни довольно одной
Чтоб только о доме в ней пелось

И забыть по-пpежнему нельзя
Все, что мы когда-то недопели
Милые усталые глаза
Синие московские метели
Снова между нами гоpода
Жизнь нас pазлучает, как и пpежде
В небе незнакомая звезда
Светит, словно памятник надежде

Hадежда - мой компас земной
А удача - нагpада за смелость
А песни довольно одной
Чтоб только о доме в ней пелось
_____________________________
Svetit neznakomaya zvezda
Snova my otorvany ot doma
Snova mezhdu nami goroda
Vzletnyye ogni aerodroma
Zdes' u nas tumany i dozhdi
Zdes' u nas kholodnyye rassvety
Zdes' na neizvedannom puti
Zhdut zamyslovatyye syuzhety

Nadezhda - moy kompas zemnoy
A udacha - nagrada za smelost'
A pesni dovol'no odnoy
Chtob tol'ko o dome v ney pelos'

Ty povep', chto zdes' izdaleka
Mnogoye tepyayetsya iz vidu
Tayut grozovuye oblaka
Kazhutsya nelepymi obidy
Hado tol'ko vyuchit'sya zhdat'
Hado byt' spokoynym i upryamym
Chtob poroy ot zhizni poluchat'
Radosti skupuye telegrammy

Nadezhda - moy kompas zemnoy
A udacha - nagrada za smelost'
A pesni dovol'no odnoy
Chtob tol'ko o dome v ney pelos'

I zabyt' po-prezhnemu nel'zya
Vse, chto my kogda-to nedopeli
Milyye ustalyye glaza
Siniye moskovskiye meteli
Snova mezhdu nami goroda
Zhizn' nas razluchayet, kak i prezhde
V nebe neznakomaya zvezda
Svetit, slovno pamyatnik nadezhde

Nadezhda - moy kompas zemnoy
A udacha - nagrada za smelost'
A pesni dovol'no odnoy
Chtob tol'ko o dome v ney pelos'

http://www.tekstowo.pl/piosenka,anna_german,_1053_1072_1076_1077_1078_1076_1072____nadzieja.html
« Ostatnia zmiana: Maj 03, 2021, 04:34 wysłana przez Orionid »

Offline Orionid

  • Weteran
  • *****
  • Wiadomości: 24659
  • Very easy - Harrison Schmitt
Odp: Nasz kosmonauta - Mirosław Hermaszewski
« Odpowiedź #88 dnia: Czerwiec 27, 2018, 12:28 »
Mirosław Hermaszewski o pierwszym Polaku w kosmosie
Publikacja: 27.06.2018


Mirosław Hermaszewski Fotorzepa, Sławomir Mielnik

Z okazji mojego czterdziestolecia dostałem pozdrowienia od kolegów z orbity. Zrobili nawet polską flagę - mówi Mirosław Hermaszewski, który 27 czerwca 1978 roku jako pierwszy (i jak dotąd – jedyny) Polak poleciał w kosmos.

rp.pl: Dlaczego to właśnie pan został 89. kosmonautą w historii?

Mirosław Hermaszewski: Wybrali najlepszego (śmiech). Przeszedłem trudny, wyczerpujący proces selekcji i uzyskałem najlepsze wyniki. Także w czasie przygotowania do lotu w gwiezdnym miasteczku nasz zespół okazał się najlepszy. Dobrze znosiłem przeciążenia, a jeśli chodzi o wydolność fizyczną organizmu byłem drugi, ale to nie miało aż takiego znaczenia. Przede wszystkim miałem dobre noty psychologiczne. Od kosmonauty wymaga się pewnych predyspozycji. Wszyscy byli doświadczonymi pilotami samolotów naddźwiękowych. Ale tutaj ważniejsza niż typowo żołnierska odwaga jest rozwaga, zdolność opanowania stresu. Umiejętność działania właśnie w sytuacji stresowej i deficycie czasu ma przemożny wpływ na powodzenie misji i na bezpieczeństwo. Poza tym istotne są relacje między dowódcą i inżynierem pokładowym, a taką właśnie rolę pełniłem. My z Piotrem Klimukiem byliśmy zgrani idealnie.
 
Co z pobytu na orbicie najbardziej wryło się panu w pamięć?

Wszystko jest tam bardzo ciekawe. W ciągu pierwszych minut byliśmy niezwykle zajęci działalnością operatorską. Mignął mi zachód słońca, ale Klimuk mnie uprzedził, że jeszcze się napatrzę i prosił, żebym robił swoje. Ale wschód słońca to było przeżycie nie tylko estetyczne, ale i duchowe. To jak narodziny czegoś nowego. Słońce kryje się przy horyzoncie, widać krzywiznę Ziemi i zmianę barw: czerwień na dole przez amarant, niebieski, granat i to się ucina - łączy z czernią kosmosu. A niezwykle wzniosłym dla mnie momentem był ten, kiedy zobaczyłem całą Polskę w jednym spojrzeniu. Aż krzyczałem do moich kolegów: Zobaczcie – toż to moja Polska.

A propos przeżyć duchowych. „Patrzyłem, patrzyłem, ale boga nie zobaczyłem” – miał powiedzieć pierwszy kosmonauta Jurij Gagarin. A pan?

Eeee, tam, ktoś mu to włożył w usta te słowa. Takie były czasy. Taki był wówczas język.

Ujmę to zatem inaczej. Zobaczył pan boga podczas pobytu w kosmosie?

Nikt go tam nie zobaczył i nie zobaczy, można jedynie czuć jego obecność. To intymne pytanie. Mogę powiedzieć jedynie tyle, że wielu moich kolegów, zarówno ze Wschodu jak i Zachodu, wybierało się w kosmos jako ludzie niewierzący, ale większość wracała jako ludzie zupełnie odmienieni duchowo.

Czego bał się pan najbardziej?

Meteorów. Kiedyś w nocy obserwowałem na tle Ziemi smugi palących się meteorów. Piękne zjawisko. Ale w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że one przelatują tuż koło mnie. Oczywiście mieliśmy przygotowane na podorędziu skafandry, gdyby trzeba było w nie wskoczyć i się ratować. Ale to nie do końca uspokajało. Tam każdy nieznany szmer czy stuk stawia na nogi. Zmysły odpowiedzialne za bezpieczeństwo są tam wyostrzone do granic.

Większy lęk był podczas startu czy lądowania?

Zdecydowanie podczas lądowania. Podczas startu człowiek ma wielką motywację, bardzo chce lecieć, mniej patrzy na zagrożenie. Ale w czasie lądowania podejście jest już inne. W głowie kołacze się: ja już tam byłem, chcę wrócić. Tam na mnie czekają. Mam żonę, dzieci, przyszło tyle telegramów. Chcę żeby już się zakończył - i to z powodzeniem - ten straszny proces. Straszny, bo przechodzi się przez rozpaloną plazmę, potworne przeciążenia i wibracje, a na koniec wszystko zależy od banalnego spadochronu. Tu wielka technika, a tu spadochron, który wykoncypował jeszcze Leonardo da Vinci. Nas nie zawiódł.

A gdzie jest dziś pana lądownik?

Kiedyś przesłano do Polski lądownik, mój skafander i parę innych zabawek. Trafił do Muzeum Wojska Polskiego. Stał przy wejściu, godnie wyeksponowany, wszyscy się przy nim fotografowali. Kiedy dzieci na niego patrzyły, rozbudzał myślenie. No i był to ważny akcent patriotyczny, bo jednak Orzeł Biały był w kosmosie. Ale potem zniknął. Odnalazł się w Powsinie wśród jakichś armat, rzucony pod gołym niebem wśród rupieci z I wojny światowej. Interweniowałem. Później znów zniknął. Kiedy ostatnio chciałem zrobić sobie przy nim zdjęcie z wnukami, dowiedziałem się, że wypożyczono go poza Warszawę. Kogoś widocznie uwierał, bo nie jest amerykański...

Coś się jednak zachowało. Kiedy lata temu byłem u pana w domu, pokazywał mi pan szereg pamiątek, które zabrał pan na orbitę…

Mówi pan o moim prywatnym bagażu? Bo był też oficjalny, na który nie miałem wpływu, w którym znalazły się też rzeczy moim zdaniem niepotrzebne. Ale w moim prywatnym najważniejsze były zdjęcia rodziny – dzieci, żony. Miałem odznaki pilota, które były formą hołdu złożonego lotnikom, bo z tego środowiska się wywodzę. Miałem listy od żony, które Klimuk wręczył mi dopiero na orbicie, srebrne wisiorki dla żon kosmonautów, z którymi latałem, i dla żony mojego dublera. Zegarek dla syna, złotą podkóweczkę dla córki, broszkę emaliowaną dla małżonki… Wszystkie te rzeczy, które były w kosmosie mają wygrawerowaną datę i typ statku kosmicznego. Nawet na obrączce, która noszę, napisane jest „Kosmos 1978”.

Po powrocie z orbity stał się pan gwiazdą. Czy popularność panu ciążyła?

Bardzo mnie krępowała. Byłem wówczas nieśmiałym człowiekiem, nieprzygotowanym na taką sławę. Już kiedy wsiadaliśmy do rakiety, był wokół las kamer, mikrofonów, błyskały flesze. Powiedziałem Klimukowi: „Boże, żeby to się już skończyło!”. A on już w środku odpowiedział: „Od tego już się nie odczepisz”.

Miał rację.

Tak, ale na szczęście do dziś nie zdarzyło mi się, bym usłyszał złe słowo. No i wydaje mi się, że na gwiezdną chorobę nie zachorowałem.

Ponoć do dziś ludzie piszą do pana listy. O czym?

Najnowszy dostałem od chłopczyka, który gratuluje mi lotu i pyta, co ma robić, by też znaleźć się w kosmosie. Przeważnie chodzi o autograf lub dedykację na mojej książce, zdjęcie. Odpowiadanie na tę korespondencję jest absorbujące, ale tylko mnie z Polski udało polecieć w kosmos, więc dług wdzięczności spłacam i będę spłacać. Tym chętniej, że spotykam się jedynie z objawami sympatii.

Czy to prawda, że ma pan powracający sen o lataniu poza statkiem?

Tak, to bardzo dziwne, ale śni mi się to co jakiś czas. Może ten sen wziął się z tego, że ja bardzo chciałem wyjść w przestrzeń, ale nie mieliśmy tego w programie. Śniło mi się, że koledzy byli gdzieś dalej, a ja zamknąłem luk wewnętrzny, otworzyłem luk zewnętrzny i wypłynąłem na zewnątrz. Tam trzymałem się poręczy a moje białe włosy falowały, choć w rzeczywistości nie powinny, bo nie ma tam oporów powietrza. I na bezdechu wracałem pospiesznie do środka. Budziłem się zasapany i zmęczony, bo widocznie przez sen naprawdę wstrzymywałem oddech. Lot na orbitę to było na tyle głębokie przeżycie, że tli się we mnie do dziś.

Jakie są szanse, że kolejny Polak przeżyje coś podobnego?

Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Kiedy pytano mnie o to po moim powrocie, mówiłem – za dwa, trzy lata. Najdalej za pięć. Niestety się to nie ziściło. Teraz wygląda na to, że kolejny Polak w kosmosie będzie majętnym człowiekiem, który wykupi lot komercyjny. Turystyka kosmiczna ma szanse się rozwinąć, są w planach nawet stacje orbitalne, gdzie można będzie spędzić weekend lub podróż poślubną. Planuje się też statki, które polecą do Księżyca. Nie będą tam wprawdzie lądować, tylko go okrążą i wrócą na Ziemię. Ale jednak szykuje się fantastyczne przeżycie. A ceny spadną dużo poniżej 20 milionów dolarów, które płacili pierwsi turyści kosmiczni.

A może jednak i na Księżycu lub na Marsie powstanie baza dla turystów?

Podboju Marsa nie może być bez powrotu człowieka na Księżyc. Ale dziś, choć do rywalizacji chcą się też włączyć Chińczycy, to nie takie proste. Po locie Jurija Gagarina Stany Zjednoczone doznały podwójnej porażki, bo także pierwszy satelita był radziecki. W 1961 roku Kennedy obiecał więc, że w ciągu dekady na Księżyc poleci człowiek, wróci stamtąd, i będzie to Amerykanin. I tak się stało. Od tamtej pory minęło pół wieku i teraz bardziej liczy się pieniądze, a nie prestiż. Każdy lot musi przynieść coś pożytecznego dla nauki i ludzi na Ziemi.

A pana lot co przyniósł?

Poza tym, że było miło zobaczyć w kosmosie polską flagę? Prowadziłem eksperymenty medyczno-biologiczne, geofizyczne i technologiczne. Najwięcej satysfakcji dało mi fotografowanie wybranych rejonów Ziemi przy pomocy specjalnej sześcioobiektywowej kamery z NRD, która umożliwia robienie zdjęć w różnych spektrach. Oczywiście dzisiaj technika jest nieporównanie bardziej zaawansowana. Kilkugodzinne testy urządzenia Kardiolider, które badało obciążenia organizmu, funkcje serca itp., były o tyle przyjemne, że to była polska aparatura skonstruowana przez Wojskowy Instytut Medycyny Lotniczej.
 
A jak wypada pod tym względem Polska dziś?

Zbyt mało jesteśmy aktywni w tej dziedzinie życia. Cały świat interesuje się kosmonautyką nie przez pryzmat obecności ludzi, ale przez pryzmat obecności aparatury i myśli technicznej. Już od kilku lat Polska jest członkiem Europejskiej Agencji Kosmicznej, ale nie widać tam żadnej dynamiki. To mnie trochę martwi.

Po co właściwie człowiek pcha się w kosmos?

A na Everest, gdzie też nic nie ma? To leży w naturze człowieka. Poznać niepoznane. Ale kto wie, czy z tyłu głowy nie ma nadziei na spotkanie „tamtych”? A może instynktownie zaczynamy szukać drogi wyjścia, bo na Ziemi wiecznie żyć nie będziemy? Cieszę się, że brałem w tym udział na etapie pionierskim. Ja byłem 89., a teraz jest nas pięciuset pięćdziesięciu paru. Nieduża, ale fajna grupa.

Jesteście w kontakcie?

Tak. W 1985 roku powołaliśmy, z moim udziałem jako współorganizatora, stowarzyszenie Association of Space Explorers (Stowarzyszenie Uczestników Lotów Kosmicznych), do którego przyjmowany będzie każdy, kto dokona choćby jednego okrążenia Ziemi. Spotykamy się raz w roku, zawsze w kraju macierzystym któregoś z kosmonautów. We wrześniu będę miał blisko, bo ponad stu kosmonautów przyjedzie na Białoruś.

Kilka dni temu kilkunastu stawiło się także w Krakowie.

Tak, to był bardzo miły gest. Przyjechali ze względu na moje czterdziestolecie. Dostałem też pozdrowienia od kolegów z orbity – zrobili nawet polską flagę, ciekawe z czego…

Rozmawiał Paweł Szaniawski
http://www.rp.pl/Historia/180629481-Miroslaw-Hermaszewski-o-pierwszym-Polaku-w-kosmosie.html

Mirosław Hermaszewski, pierwszy Polak w kosmosie
26.06.2018

– Ja, obywatel Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, czuję się zaszczycony umożliwieniem mi wykonania lotu kosmicznego na radzieckim statku Sojuz 30 i orbitalnej stacji Salut 6. Okazanego mi zaufania nie zawiodę – powiedział 27 czerwca 1978 roku, kilka minut przed lotem w kosmos, major Mirosław Hermaszewski.

W środę przypada 40. rocznica wystrzelenia z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie rakiety Sojuz 30 z polskim kosmonautą na pokładzie. Był to pierwszy i jak dotąd ostatni lot Polaka w kosmos. (...)
http://www.rp.pl/Historia/306269914-Miroslaw-Hermaszewski-pierwszy-Polak-w-kosmosie.html

W Krakowie odbędzie się XIV Małopolski Piknik Lotniczy
PAP/MIW  •  22 czerwca 2018

(...) W Krakowie zaprezentuje się m.in. nowopowstałe Muzeum Dywizjonu 303. Gościem pikniku będzie gen. Mirosław Hermaszewski, który do Krakowa zaprosił kosmonautów z Czech, Węgier, Ukrainy i Rosji. (...)
http://www.portalsamorzadowy.pl/wydarzenia-lokalne/w-krakowie-odbedzie-sie-xiv-malopolski-piknik-lotniczy,109725.html

Offline Orionid

  • Weteran
  • *****
  • Wiadomości: 24659
  • Very easy - Harrison Schmitt
Odp: Nasz kosmonauta - Mirosław Hermaszewski
« Odpowiedź #89 dnia: Czerwiec 27, 2018, 14:11 »
ПАМЯТНАЯ ДАТА. 40 ЛЕТ ПОЛЁТУ ПЕРВОГО ПОЛЬСКОГО КОСМОНАВТА ПО ПРОГРАММЕ «ИНТЕРКОСМОС»
27.06.2018 10:20



27 июня 2018 года исполняется 40 лет второму международному космическому полету по программе «Интеркосмос». Его участниками стали первый польский космонавт Мирослав ГЕРМАШЕВСКИЙ и его русский коллега космонавт Пётр КЛИМУК. Полет первого гражданина Польши и работа международного экипажа на орбитальной станции «Салют-6» стали продолжением программы «Интеркосмос», призванной объединить усилия разных стран в освоении космоса.



Космический корабль «Союз-30» пристыковался к станции «Салют-6» 28 июня. В это время на станции работал экипаж — Владимир КОВАЛЁНОК и Александр ИВАНЧЕНКОВ. На орбитальной станции «Салют-6» Мирослав ГЕРМАШЕВСКИЙ участвовал в научных экспериментах, связанных с различными аспектами поведения человеческого организма в условиях невесомости.

За пределами атмосферы Земли он провел 7 дней, 22 часа, 2 минуты и 59 секунд, став 89-м человеком, побывавшим в космосе. После выполнения программы 5 июля корабль «Союз-30» отстыковался от станции и в тот же день совершил успешную посадку. После посадки ГЕМРАШЕВСКОМУ было присвоено звание Героя Советского Союза.

Мирослав ГЕРМАШЕВСКИЙ родился в помещичьей семье на территории оккупированной нацистской Германией Ровенской области (Волынь), в селе Липники (ныне это место — Березновский район Ровенской области, Украина). Во время Второй мировой войны отец Мирослава был одним из руководителей польской самообороны села Липников. В марте 1943 года подразделения УПА сожгли село Мирослава, уничтожив часть польского населения и родных будущего космонавта. Всего во время Волынской резни погибло 19 членов семьи ГЕРМАШЕВСКОГО. После окончания в 1961 году средней школы Мирослав поступил в Демблинское военное авиационное училище лётчиков, а затем проходил службу в частях истребительной авиации противовоздушной обороны Польши. В 1971 году закончил Академию Генерального штаба и продолжил службу в авиационных частях Войска Польского. С 1976 года вместе с еще одним лётчиком Зеноном ЯНКОВСКИМ был отобран для прохождения подготовки к космическому полёту по программе «Интеркосмос».

Напарник Мирослава ГЕРМАШЕВСКОГО Пётр КЛИМУК до полёта 1978 года уже два раза побывал в космосе и был опытным командиром экипажа космического корабля. После третьего полёта КЛИМУК полностью посвятил себя работе в Центре подготовки космонавтов, а с 1991 по 2003 год возглавлял ЦПК имени Ю.А.Гагарина.



С 30 марта 1976 года — заместитель командира отряда космонавтов ЦПК по политической части, с 24 января 1978 — заместитель начальника ЦПК — начальник политотдела Центра. 3 апреля 1991 года в связи с расформированием политорганов в армии переведён на должность начальника военно-политического отдела, заместителя начальника ЦПК. С 12 сентября 1991 по сентябрь 2003 — начальник Центра подготовки космонавтов имени Ю. А. Гагарина.

В 1978 году по программе «Интеркосмос» были проведены запуски еще нескольких пилотируемых кораблей «Союз», в экипажи которых вошли космонавты Владимир РЕМЕК (Чехословакия) и Зигмунд ЙЕН (Германская Демократическая Республика). В последующие 3 года на орбитальном комплексе «Салют-6» по международной программе работали Георги ИВАНОВ (Болгария), Берталан ФАРКАШ (Венгрия), Фам ТУАН (Вьетнам), Арнальдо Тамайо МЕНДЕС (Куба), Жугдэрдэмидийн ГУРРАГЧА (Монголия), Думитро ПРУНАРИУ (Румыния). Затем с 1982 по 1988 год полеты международных экипажей продолжились уже на орбитальные станции «Салют-7» и МИР. В это время в программе «Интеркосмос» приняли участие космонавты Жан-Лу КРЕТЬЕН (Франция), Ракеш ШАРМА (Индия), Мухаммед Ахмед ФАРИС (Сирия), Александр АЛЕКСАНДРОВ (Болгария), Абдур Ахад МОМАНД (Афганистан).



https://www.roscosmos.ru/25221/

Polskie Forum Astronautyczne

Odp: Nasz kosmonauta - Mirosław Hermaszewski
« Odpowiedź #89 dnia: Czerwiec 27, 2018, 14:11 »