Obym był złym prorokiem, ale czarno to widzę. Szkoda, bo potencjalna naukowa wartość eksperymentu jest b. duża. Ale koncept techniczny jego realizacji wg. mnie był od początku b. podatny na porażkę. Chodzi o to wbijanie kilkudziesięcio-centymetrowej sondy na kablu na głębokość kilku metrów. Dużo większe szanse wg. mnie miałby składany, sztywny pręt. 3-4 segmenty wystarczyłyby do realizacji misji. Skoro cały eksperyment i tak był rozstawiany za pomocą robotycznego ramienia, to złożenie takiej segmentowej sondy nie byłoby problemem.
Przy odpowiedniej konstrukcji można by wspierać aktywnie z powierzchni proces udarowego wiercenia przez cały czas (np. dodatkowy nacisk), być może byłoby możliwe nawet wyciagnięcie sondy ze sporej głębokości w razie napotkania przeszkody i powtórka.
Tymczasem w obecnej realizacji te desperackie próby ratowania kreta, które śledzimy, są możliwe jedynie dlatego, że ten nawet nie zagłębił się porządnie w grunt i nadal wystaje. Czyli pokonał <10% drogi. Gdyby zdążył się zagłębić cały (czyli jeszcze 15-20cm) do momentu wystąpienia problemu, byłoby "już po wszystkim", jak w katowskim dowcipie
Ktoś chyba nie przemyślał całej tej koncepcji wiertniczej do końca, niestety...
Pozdrawiam
-J.