Dokładnie. Dodam tylko, że znacząca część kosztów systemów kosmicznych to certyfikacja, testowanie, utwardzanie radiacyjne i takie tam zabiegi. Na końcu dostajemy superdrogi system o prawdopodobieństwie awarii 0.1%. Bez tych ceregieli system może być 10 razy tańszy, a prawdopodobieństwo awarii wzrośnie może 2 krotnie. Dla wielu zastosowań jest to w pełni akceptowalne. Dochodzą do tego naturalnie najszybciej firmy prywatne, choć agencją rządowym coraz częściej się to zdarza także. Z drugiej strony japończycy mają świetne procedury jakościowe w przemyśle motoryzacyjnym (przynajmniej u siebie w domu).