Tak się zastanawiam - skoro spłonięcie było w Pacyfiku, mniej więcej połowę orbity po perygeum, to jak gdyby po prostu "zanurzenie" w atmosferę było tak duże, że Tiangong-1 już po nim by się nie podnosił, tylko dalej tracił wysokość. Aż doszło do deorbitacji i spłonięcia. Dobrze kumam?
Wiemy jakie były parametry końcowej orbity?