Generalnie potrzebna jest redundancja - pojedynczy statek musi być zdolny komunikować się nie z dwoma najbliższymi sąsiadami, ale np. z setką. W ten sposób, nawet jeżeli padnie część sond, obniży się jedynie transfer danych, ale łączność całkowicie nie zdechnie. Co więcej, dobrze by było, gdyby sondy miały zdolność buforowania większych ilości danych, oraz nieco różne prędkości, dzięki czemu najbliżsi sąsiedzi zmienialiby się z czasem (dochodziłoby do przetasowania). Wtedy cały system byłby trudny do ubicia.
To co mnie tutaj zastanawia to to, że prawdopodobnie orientacja tych stateczków nie będzie idealna, tylko z czasem cała gromadka zacznie się oddalać od siebie. I tak jeden stateczek przeleci 0,2 roku świetlnego obok Alfy Centauri, a drugi 0,03 jednostki astronomicznej od Proximy, a trzeci z kolei będzie w odległości 0,6 roku świetlnego od układu. Tutaj w grę zaczynają wchodzić takie odległości i różnice we wzajemnej orientacji, że nie wiem, czy dałoby sie tutaj obracać.
Właśnie dlatego myślę, czy aby nie każdy z tych mini stateczków musiał nadawać w kierunku Ziemi a nigdzie indziej. A na Ziemi antena o wielkości australii do odbioru danych.