I to jest właśnie dobre w wahadłowcu, że potem można go wystawić w muzeum jak samolot. Będzie to na pewno ciekawszy eksponat, niż rakiety czy kapsuły:)
Saturn V w KSC robi wielkie wrażenie. Wahadłowiec przy nim to zabawka...
No tak powinienem dopisać "pomijając Saturn V", bo jest poza konkurencją
Aczkolwiek śmiem twierdzić, że jest to spowodowane tym, że jest to po prostu gigant, "fajna fura z zajebistym silnikiem"
Do tego odniosła duże sukcesy w kilku wyścigach
Sarna sugerował że jedyna zaleta wahadłowca to iż ładnie wygląda w muzeum.To ja sie pytam która kapsuła ma takie możliwości na niskiej orbicie jak promy kosmiczne?
Gdyby te możliwości były dostępne za sensowną cenę, wahadłowce faktycznie byłyby świetnymi pojazdami. W praktyce np. przechwycenia i naprawy HST kosztowały więcej niż nowy teleskop.
Oczywiście, że jest drogi, bo przeważnie wszystko co ciężkie, skomplikowane, naszpikowane elektroniką jest drogie. Ale weź proszę pod uwagę, że ten pojazd ląduje na Cape Canaveral, a nie „na dupie” w Kazachstanie i nie spala się w atmosferze. Ląduje jak samolot transportowy wprost przed czekające na kosmonautów rodziny, pracowników i administratorów NASA i jest wprowadzany do garażu tak jak samolot do hangaru. Sama ta kwestia jest dla mnie akurat bezcenna
Koszta spowodowane są tym, że jest to pojazd zdecydowanie bardziej skomplikowany, niż rakieta czy kapsuła. Ale ma on przy tym ogromne możliwości działania, jakich nie daje ani rakieta czy kapsuła. Gdyby się uprzeć można by za jakiś czas po kolei ściągać moduły ISS na ziemię i ułożyć w całość w jakimś muzeum. I powiedz mi czy to nie byłoby bezcenne? Oczywiście to się nie stanie. Technologia kosmiczna jest i będzie droga. Porównywanie kosztów programu STS do kosztów startów rakiet to jak porównywanie kosztu programu myśliwca F22 Raptor (notabene aż 65 mld USD) do kosztu programu pocisku Tomahawk. Zasadniczą rzeczą generującą koszty jest chyba to, że jest prom to pojazd o który trzeba się troszczyć o wiele bardziej, niż o rakietę, ze względu na samą konstrukcję. Bo masa promu jako samego pojazdu wynosi ponad 73 tony, więc masa kapsuły powiedzmy Gemini ok. 3,8 tony co przy tym znaczy? Ale w końcu to dopracujemy kiedyś też i będzie można bardziej swobodnie, bezpiecznie, taniej używać takiego pojazdu, np. do przewozu turystów na LEO (do stacji kosmicznych, hoteli czy czegoś tam jeszcze) czy sprowadzania na ziemię satelitów, itp. rzeczy. Bo do tego prom (czy samolot kosmiczny zwał jak zwał) jest idealny, a nie kapsuła. Kapsuły są na tą chwilę logicznym wyjściem do lotów deep space. Nie rozumiem jak można mieć pretensje o koszta do programu STS, to jest samolot, a nie rakieta czy kapsuła. To jest jedna zasadnicza różnica. Czego wy oczekujecie, że ciężkie pojazdy kosmiczne będą tanie? Poza tym koszta generuje też ilość pracowników, która przy tym pracuje i inne rzeczy, a nie sam pojazd. Koszta kosztami, ale jak widzicie zacumowany samolot w kosmosie do ISS, to jakie macie odczucia? Porównajcie sobie teraz to do zacumowanego Sojuza i powiedzcie mi czy nie ma różnicy
Podsumowując, nie wierzę, że za jakiś czas na LEO nie będzie latał pojazd przypominający Space Shuttle, który będzie transportował towary i ludzi, jeżeli kosmiczna turystyka ma się rozwinąć, a rozwinie się, bo to logiczny kolejny etap rozwoju ludzkości.