Polskie Forum Astronautyczne

Człowiek i Astronautyka => Media => Wątek zaczęty przez: Mikkael w Styczeń 13, 2012, 12:21

Tytuł: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Mikkael w Styczeń 13, 2012, 12:21
W czasopiśmie "Lotnictwo" regularnie co miesiąc ukazują się artykuły traktujące o astronautyce - załogowej i bezzałogowej oraz przegląd najnowszych wydarzeń o tej tematyce. Autorem jest nasz forumowy kolega, Waldek :)

W styczniowym numerze, w artykule "Co w Układzie Słonecznym piszczy?" przegląd wszystkich działających obecnie sond kosmicznych. Polecam.

http://www.magnum-x.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1884catid=1&Itemid=11

Publikacje astronautyczne pojawiają/pojawiały się (nie wiem jak jest obecnie) również w magazynie "Skrzydlata Polska".

Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: astropl w Styczeń 13, 2012, 12:38

Publikacje astronautyczne pojawiają/pojawiały się (nie wiem jak jest obecnie) również w magazynie "Skrzydlata Polska".

W SP regularnie publikuje Jacek Kruk (np. 11/2011 (http://www.altair.com.pl/cz-art-3677)). W marcu będzie też w Lotnictwie (zamiast mnie) z artykułem o setnej rocznicy urodzin von Brauna.
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: Mikkael w Luty 02, 2012, 20:06
W kioskach leży już najnowszy, lutowy numer "Lotnictwa", a w nim pierwsza część historii programu STS!

http://www.magnum-x.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1921catid=1&Itemid=11
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: kanarkusmaximus w Luty 02, 2012, 20:28
A autorem jest legendarny Astropl. :)
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: ekoplaneta w Luty 02, 2012, 20:37
Mam nadzieję, że źródła zdjęć w artykule są wskazane (zapewne głównie NASA). Bo ACTA już Donald podpisał   ;D
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: astropl w Luty 02, 2012, 20:52
Mam nadzieję, że źródła zdjęć w artykule są wskazane (zapewne głównie NASA). Bo ACTA już Donald podpisał   ;D

Ani Donald niczego nie podpisywał, ani niczego nie ratyfikowano, ani nie wiadomo, czy ratyfikowane będzie. A źródło to oczywiście NASA, które było wskazane, a czy będzie w artykule - nie wiem. Ja sugeruję fotki i podpisy do nich, ale to się nie zawsze pokrywa z efektem końcowym.
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: Mikkael w Marzec 05, 2012, 15:00
Zgodnie z zapowiedzią Astropl - w marcowym numerze "Lotnictwa" artykuł o Wernherze von Braunie autorstwa Jacka Kruka :)

http://www.magnum-x.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1963catid=1&Itemid=11
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: Mikkael w Kwiecień 02, 2012, 14:30
W kwietniowym "Lotnictwie" Astropl przedstawia nam ciąg dalszy dziejów programu Space Shuttle :)

http://www.magnum-x.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=2012catid=1&Itemid=11

Jakieś przecieki odnośnie kolejnych numerów? ;)
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: astropl w Kwiecień 02, 2012, 18:58

Jakieś przecieki odnośnie kolejnych numerów? ;)

W najbliższym Vega i PW-Sat, później (ale w jeszcze nieustalonej kolejności) Bajkonur, Cape Canaveral, "Marsjańskie mity", 50 lat programu "Kosmos", Saturn V - największa rakieta w historii. A może są jakieś sugestie? :)
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: Mikkael w Kwiecień 03, 2012, 08:35
Sugestie? :) Hmm... Ałmaz i pojazd TKS, który chce wskrzesić pewna firma z siedzibą na wyspie Man? :)
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: ekoplaneta w Kwiecień 03, 2012, 09:16
Sugestie? :) Hmm... Ałmaz i pojazd TKS, który chce wskrzesić pewna firma z siedzibą na wyspie Man? :)

A ja ze swej strony proponuję projekt i misje lądowników serii Mars, oraz plany radzieckie dotyczące Marsochoda (tego z lat 70tych, a nie 90tych) oraz misji przywozu próbek Czerwonej Planety przez kraj Rad  :)
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: Wuzetek w Kwiecień 03, 2012, 10:01
Te artykuły są naprawdę świetne, szczególnie że w gruncie rzeczy niewiele jest naprawdę ciekawych i rzetelnych opracowań z dziedziny historii astronautyki, zwłaszcza w naszym języku. Poziomu książeczek dodawanych ostatnio do Wiedzy i Życia nawet nie chcę komentować :) W rezultacie kupuję "Lotnictwo" przede wszystkim dla tych artykułów :) Bardzo liczyłem, że ciąg dalszy historii STS będzie już w marcowym :)

A ja ze swej strony proponuję projekt i misje lądowników serii Mars, oraz plany radzieckie dotyczące Marsochoda (tego z lat 70tych, a nie 90tych) oraz misji przywozu próbek Czerwonej Planety przez kraj Rad  :)

Popieram, w ogóle historia wielu programów bezzałogowych - począwszy od pierwszych księżycowych Łun - jest bardzo fascynująca. No i bardzo chciałbym kiedyś zobaczyć możliwie najszerszą historię całego programu Saturn, choć można by o niej napisać całą książkę :)
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: Radek68 w Kwiecień 03, 2012, 10:35
A ja ze swej strony proponuję projekt i misje lądowników serii Mars, oraz plany radzieckie dotyczące Marsochoda (tego z lat 70tych, a nie 90tych) oraz misji przywozu próbek Czerwonej Planety przez kraj Rad  :)

Całkowicie popieram Ekoplanetę! Plany były całkiem niezłe, sporo różnych rozwiązań wtedy przetestowano.
Niewiele z tego wyszło, ale warto o tym wiedzieć.

http://www.youtube.com/watch?v=nF2gU3_9WC4

http://www.youtube.com/watch?v=970qGmm0Y9Q
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: astropl w Kwiecień 03, 2012, 12:16
Ponieważ program Ałmaz/TKS opisany został w Lotnictwie przez Jacka Kruka w dwuczęściowym artykule jakieś cztery lata temu, nie ma sensu do niego wracać, zwłaszcza, że poza Excaliburem niewiele nowego pojawiło się w temacie. Ale z programem Mars macie rację, to jest temat, który w tym roku wezmę na tapetę. Może, dla kontrastu, przy okazji lądowania MSL-a? :) Co do Łun - trochę były opisane w roku 2009, przy okazji 40-lecia lądowania ludzi na Księżycu. O Saturnie-V jak już pisałem, będzie wkrótce artykuł, siłą rzeczy niezbyt wielki. Wielkie dzięki za podpowiedzi!
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: astropl w Maj 19, 2012, 22:47
W numerze czerwcowym "Lotnictwa" nie będzie artykułu w dziale "Kosmos" (jedynie aktualności), ponieważ nie zmieściłem się w wyznaczonym czasie.
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: astropl w Czerwiec 24, 2012, 11:42
Również w lipcowym "Lotnictwie" nie będzie mojego artykułu na tematy kosmiczne. Powodem, jak i poprzednio, była ciężka choroba żony, zakończona jej śmiercią w dniu 21 czerwca.
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: ekoplaneta w Czerwiec 26, 2012, 16:09
Również w lipcowym "Lotnictwie" nie będzie mojego artykułu na tematy kosmiczne. Powodem, jak i poprzednio, była ciężka choroba żony, zakończona jej śmiercią w dniu 21 czerwca.

Przyjmij ode mnie szczere wyrazy współczucia Waldku i trzymaj się!!! Mam nadzieję, że Twoja Żona raduje się już w wiekuistych objęciach najlepszego Ojca!
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: Borys w Czerwiec 26, 2012, 18:05
Powodem, jak i poprzednio, była ciężka choroba żony, zakończona jej śmiercią w dniu 21 czerwca.

Wstrząsająca wiadomość. Przyjmij proszę ode mnie wyrazy współczucia i żalu.
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: Wuzetek w Czerwiec 26, 2012, 22:48
Może post na forum to nie jest najwłaściwszy sposób, żeby to powiedzieć, ale jest mi szczerze przykro i głęboko współczuję.
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: astropl w Czerwiec 26, 2012, 22:55
Dziękuję wam wszystkim.
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: Radek68 w Czerwiec 27, 2012, 00:22
Waldku - wyrazy współczucia...
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: Orland w Czerwiec 27, 2012, 11:04
Proszę przyjąć moje najszczersze kondolencje!
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: Szaniu w Czerwiec 27, 2012, 14:47
Szczerze współczuję.
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: kanarkusmaximus w Czerwiec 27, 2012, 21:34
Wyrazy współczucia Waldku. Jesteśmy z Tobą.
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: Matias w Czerwiec 27, 2012, 23:00
Moje kondolencje Waldku.
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: perian w Czerwiec 28, 2012, 21:56
Szczere współczucia. Smutne to.
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: Mikkael w Sierpień 02, 2012, 10:41
W sierpniowym "Lotnictwie" artykuł Astropl o misji Shenzhou-9. Polecam :)

http://www.magnum-x.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=2202catid=1&Itemid=11
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: Mikkael w Wrzesień 06, 2012, 12:43
We wrześniowym numerze "Lotnictwa" artykuł Waldka pt. "Samochodem po Marsie" :)

http://www.magnum-x.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=2241catid=1&Itemid=11
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: mss w Luty 02, 2013, 16:41
W styczniowym 2013 roku numerze Lotnictwa artykuł Waldka pt. "BAJKONUR - największy kosmodrom planety" (http://www.magnum-x.pl/czasopismasec/lw/2420)
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: Mikkael w Marzec 05, 2013, 09:17
W marcowym "Lotnictwie" artykuł Waldka pt. "Program kosmiczny Iranu". Trzeba odwiedzić salon prasy.

http://www.magnum-x.pl/czasopismasec/lw/2503
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: Matias w Marzec 05, 2013, 22:33
W marcowym "Lotnictwie" artykuł Waldka pt. "Program kosmiczny Iranu". Trzeba odwiedzić salon prasy.

http://www.magnum-x.pl/czasopismasec/lw/2503

Oj trzeba ;)
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: Mikkael w Czerwiec 03, 2013, 15:58
I w kioskach kolejny numer "Lotnictwa". Tym razem astropl popełnił artykuł pt. "Marsjańskie mity". Tym razem na stronie wydawnictwa nie ma linku do fragmentu tekstu:

http://www.magnum-x.pl/czasopismasec/lw
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: mss w Lipiec 23, 2013, 19:43
W numerze 7/2013 Lotnictwa artykuł Waldka pt. "Antares – nowa amerykańska rakieta nośna (http://www.magnum-x.pl/czasopismasec/lw/2675)". Polecam jego lekturę...

(http://www.magnum-x.pl/images/stories/okladki/lotnictwo/96_lotnictwo_2013_07/1/01_Lotnictwo_2013_07.png)
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: Radek68 w Sierpień 18, 2013, 17:31
Trudna droga Brazylii w kosmos to kolejny artykuł astropl, tym razem w sierpniowym "Lotnictwie".

Waldek pisze o możliwościach, ale też i potrzebach, takiego kraju jak Brazylia w sektorze kosmicznym. O pracach nad własną rakietą z serii Sonda (jej czwarta wersja  zdolna była wynieść ładunek o masie 500 kg na pułap 700 km), i o kosztach takich "zabaw".
Fragmet artykułu (http://www.magnum-x.pl/czasopismasec/lw/2724)

(http://www.magnum-x.pl/images/stories/okladki/lotnictwo/96_lotnictwo_2013_08/8.jpg) (http://www.magnum-x.pl/cache/preview/e6099316ee6b70be716235dc8ca3654a.png)
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: kanarkusmaximus w Sierpień 18, 2013, 19:37
Brzmi ciekawie! Zakupię ten numer! :)
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: Matias w Sierpień 18, 2013, 22:21
Również się skuszę, zapowiedź mnie przekonała :)
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: mss w Listopad 25, 2013, 16:08
Nowe rakiety Falcon (http://www.magnum-x.pl/czasopismasec/lw/2850).

(http://www.magnum-x.pl/images/stories/okladki/lotnictwo/96_lotnictwo_2013_11/Lotnictwo_2013_11_240.png)
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: mss w Grudzień 30, 2013, 16:32
(http://www.magnum-x.pl/images/stories/okladki/lotnictwo/95_lotnictwo_2014_01/1/01_Lotnictwo_2014_01.png)

Astronauci (http://www.magnum-x.pl/czasopismasec/lw/2927) (Waldemara Zwierzchlejskiego)

Polecam każdemu!
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: Radek68 w Grudzień 30, 2013, 23:53

Astronauci (http://www.magnum-x.pl/czasopismasec/lw/2927) (Waldemara Zwierzchlejskiego)

Polecam każdemu!

Czy jak pisze Waldek, astronauci to "jedynie najlepszych z najlepszych"? A jak to było za czasów Gemini i Apollo? Czy uziemieni na długie lata z powodów zdrowotnych, leczeni na własną rękę, byle by tylko polecieć w kosmos, bo bardzo chcieli, byli tymi najlepszymi, czy tylko bardzo dobrymi? Czy miało znaczenie, że mieli osobisty realny wpływ na dobór załóg kolejnych lotów? Nie kto inny jak Shepard mówił, że nie był najlepszym kandydatem do Apollo, ale był przyjacielem Slaytona...
Z resztą i sam Slayton też do najzdrowszych nie należał. I też poleciał.

Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: astropl w Grudzień 31, 2013, 09:31

Czy jak pisze Waldek, astronauci to "jedynie najlepszych z najlepszych"? A jak to było za czasów Gemini i Apollo? Czy uziemieni na długie lata z powodów zdrowotnych, leczeni na własną rękę, byle by tylko polecieć w kosmos, bo bardzo chcieli, byli tymi najlepszymi, czy tylko bardzo dobrymi? Czy miało znaczenie, że mieli osobisty realny wpływ na dobór załóg kolejnych lotów? Nie kto inny jak Shepard mówił, że nie był najlepszym kandydatem do Apollo, ale był przyjacielem Slaytona...
Z resztą i sam Slayton też do najzdrowszych nie należał. I też poleciał.


Jak mawiają lekarze z Instytutu Problemów Biologiczno-Medycznych w Moskwie, którzy zajmują się stroną zdrowotną podczas selekcji kosmonautów, nie ma ludzi zdrowych, są tylko niedokładnie przebadani :) Rzeczywiście powinienem zawęzić kryteria wśród tych o najwyższej motywacji.
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: Mikkael w Czerwiec 01, 2014, 12:53
W kioskach i salonach prasy leży już najnowszy numer "Lotnictwa". Polecam - znajdziecie w nim artykuł Waldka o Orionie :)

http://www.magnum-x.pl/czasopismasec/lw/3150
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: ekoplaneta w Czerwiec 01, 2014, 13:18
W kioskach i salonach prasy leży już najnowszy numer "Lotnictwa". Polecam - znajdziecie w nim artykuł Waldka o Orionie :)

http://www.magnum-x.pl/czasopismasec/lw/3150

A w następnym numerze będzie, niech zgadnę o załogowym Dragonie, który ostatnio pokazał Musk  ;D
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: mss w Listopad 15, 2014, 00:04
Lotnictwo nr 11/2014 (http://www.magnum-x.pl/czasopismasec/lw)

(http://www.magnum-x.pl/images/stories/okladki/lotnictwo/95_lotnictwo_2014_11/1/01_Lotnictwo_2014-11.png)

Kosmonautki cz. I (http://www.magnum-x.pl/czasopismasec/lw/3367) by astropl ;)
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: astropl w Listopad 15, 2014, 00:16

Kosmonautki cz. I (http://www.magnum-x.pl/czasopismasec/lw/3367) by astropl ;)

Ciekawe, przedostatnie zdanie wstępu brzmiało "Wśród nich 58 kobiet, ale zaledwie cztery Rosjanki!". Ciekawe, czy "na papierze" też to wycięto? Zasadniczo zmienia to sens.
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: mss w Grudzień 04, 2014, 22:12
Kosmonautki cz. 2 (http://www.magnum-x.pl/czasopismasec/lw/3417) by astropl  :)

(http://www.magnum-x.pl/images/stories/okladki/lotnictwo/95_lotnictwo_2014_12/1/01_Lotnictwo_2014_12.png)
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: astropl w Sierpień 07, 2015, 16:11
Okazuje się, że mój artykuł o Ariane-6, który ukazał się w sierpniowym numerze "Lotnictwa", będzie ostatnim w tym periodyku. Kolejne (począwszy od października, kiedy to skrobnę coś o New Horizons) ukazywać się będą w nowym piśmie pod tytułem "Lotnictwo Aviation International". Wydawane ono będzie nie przez Magnum-X Sp. z o.o., a przez Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o.
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: kanarkusmaximus w Sierpień 07, 2015, 16:23
Astropl, czy to zupełnie inne pismo, czy "Lotnictwo" zmienia nazwę? "Aviation International" to chyba oddzielne pismo obecnie na rynku?
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: astropl w Sierpień 07, 2015, 16:32
Astropl, czy to zupełnie inne pismo, czy "Lotnictwo" zmienia nazwę? "Aviation International" to chyba oddzielne pismo obecnie na rynku?

Merytorycznie ma być to samo, co dotychczas. Z powodu bardzo ostrego konfliktu we władzach Magnum-X doszło w ostatnich dniach do odejścia z firmy bardzo wielu osób (w tym wszystkich redaktorów naczelnych najważniejszych wydawanych tytułów). Bliższych szczegółów nie znam (przynajmniej oficjalnie) - nie jestem członkiem spółki ani redakcji, więc nic więcej napisać nie mogę. Wiem, że tytuł kojarzy się z  "AI", ale nie wiem, czy będzie mieć z nim cokolwiek wspólnego. Wydaje mi się, że nie.
Tytuł: Odp: Lotnictwo, Skrzydlata Polska
Wiadomość wysłana przez: AK w Październik 16, 2016, 07:34
Jest już dostępny październikowy numer miesięcznika „Lotnictwo Aviation International”, a w nim - „Amerykańskie skafandry kosmiczne” (strony 82-86) oraz, jak zwykle, aktualności kosmiczne (wszystko autorstwa Waldemara Zwierzchlejskiego).

Lotnictwo Aviation International 10/2016 (http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/lotnictwo-aviation-international-102016/)
Skrócona wersja artykułu (http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/amerykanskie-skafandry-kosmiczne/)

Może warto byłoby uzupełnić nazwę tematu o „Lotnictwo Aviation International” albo chociaż dodać „i inne”? Chyba że lepiej założyć nowy temat o LAI, ale tu już prosiłbym o decyzje odpowiednie osoby.
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: kanarkusmaximus w Październik 16, 2016, 11:49
Zmieniłem tytuł na "Lotnictwo Aviation International". :)
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Mikkael w Październik 16, 2016, 12:08
LAI wróciło na rynek, świetnie :) Pismo to kiedyś czytywałem namiętnie. Ukazywało się od 1991 do zdaje się 1998, a potem nagle zakończyli wydawanie. "Lotnictwo" to inne czasopismo niż "Lotnictwo Aviation International". "Skrzydlata Polska" jak widzę też cały czas jest wydawana :)
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: astropl w Październik 16, 2016, 12:39
LAI wróciło na rynek, świetnie :)

Ponad rok temu, o czym zresztą pisałem kilka postów wyżej :)
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: kanarkusmaximus w Październik 16, 2016, 14:36
LAI wróciło na rynek, świetnie :)

Ponad rok temu, o czym zresztą pisałem kilka postów wyżej :)

Oj tam - czepiasz się Astropl! :)  Rok opóźnienia to żadne opóźnienie w sektorze kosmicznym! :)
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: AK w Listopad 02, 2016, 22:02
Pojawiła sie zapowiedź listopadowego numeru miesięcznika „Lotnictwo Aviation International”, którego papierową wersję będzie można kupić od 9.11.2016. W środku m.in. Pół wieku Sojuza (część I) autorstwa Waldemara Zwierzchlejskiego.

Lotnictwo Aviation International 11/2016 (http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/lotnictwo-aviation-international-112016/)
Skrócona wersja artykułu (http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/pol-wieku-sojuza-cz-1/)
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: AK w Grudzień 07, 2016, 09:13
Grudniowy numer miesięcznika „Lotnictwo Aviation International”:
Lotnictwo Aviation International 12/2016 (http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/lotnictwo-aviation-international-122016/)

W środku m.in.:

Aktualności kosmiczne - Waldemar Zwierzchlejski
Studenckie próby rakietowe - Maciej Koziński (http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/studenckie-proby-rakietowe/) (skrócona wersja artykułu)
Pół wieku Sojuza (część II) - Waldemar Zwierzchlejski (http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/pol-wieku-sojuza-cz-2/) (skrócona wersja artykułu)
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: mss w Styczeń 06, 2017, 00:07
Styczniowy numer miesięcznika „Lotnictwo Aviation International”:
Lotnictwo Aviation International 1/2017 (http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/lotnictwo-aviation-international-12017/)

W środku m.in.:

Aktualności kosmiczne - Waldemar Zwierzchlejski
Rosyjskie ska­fan­dry kosmicz­ne – Waldemar Zwierzchlejski (http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/rosyjskie-skafandry-kosmiczne) (skrócona wersja artykułu)
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: mss w Luty 03, 2017, 00:01
Lutowy numer miesięcznika „Lotnictwo Aviation International”:
Lotnictwo Aviation International 2/2017 (http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/lotnictwo-aviation-international-22017/)

W środku m.in.:

Aktualności kosmiczne - Waldemar Zwierzchlejski
 Małe jest piękne. Rakiety dla nano­sa­te­li­tów – Waldemar Zwierzchlejski (http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/rakiety-dla-nanosatelitow/) (skrócona wersja artykułu)
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: mss w Maj 01, 2017, 22:50
Majowy numer miesięcznika „Lotnictwo Aviation International”:
Lotnictwo Aviation International 5/2017 (http://zbiam.pl/portfolio/lotnictwo-aviation-international-52017/)

W środku m.in.:

Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
Astronautyka na roz­drożu. Dokąd dalej? (http://zbiam.pl/portfolio/astronautyka-na-rozdrozu/) – Waldemar Zwierzchlejski
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: mss w Lipiec 04, 2017, 20:55
Lipcowy numer miesięcznika „Lotnictwo Aviation International”:
Lotnictwo Aviation International 7/2017 (http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/lotnictwo-aviation-international-72017/)

W środku m.in.:

Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
Śmierć czyha w kosmo­sie (http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/smierc-czyha-kosmosie/) – Waldemar Zwierzchlejski
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: mss w Sierpień 29, 2017, 00:00
Sierpniowy numer miesięcznika „Lotnictwo Aviation International”:
Lotnictwo Aviation International 8/2017 (http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/lotnictwo-aviation-international-82017/)

W środku m.in.:

Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
Airbus poten­tat nie tylko lot­ni­czy (http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/airbus-potentat-nie-tylko-lotniczy/) – Waldemar Zwierzchlejski
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Styczeń 18, 2018, 03:44
Nr 2018/1
M. in.:
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
ILR-33 Bursztyn, powrót do pol­skiego pro­gramu rakie­to­wego – Maciej Szopa
Cassini. Koniec wiel­kiej misji (część I) – Waldemar Zwierzchlejski
http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/lotnictwo-aviation-international-12018/

Druga część artykułu "Cassini. Koniec wielkiej misji", który ukazał się w lutowym numerze czasopisma "Lotnictwo Aviation International"

Cassini. Koniec wielkiej misji (cz.2) - Waldemar Zwierzchlejski (http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/cassini-koniec-wielkiej-misji-cz-2/) (skrócona wersja artykułu)

Cassini. Koniec wielkiej misji

(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2018/02/Cassini..jpg)

Od listo­pada 1995 r. w Jet Propulsion Laboratory pro­wa­dzono mon­taż i testy orbi­tera, pod­czas gdy inte­gra­cję i testy prób­nika Huygens wyko­nano w zakła­dach Daimler-Benz Aerospace Dornier Satellitensysteme w Ottobrunn w pobliżu Monachium. Na początku kwiet­nia 1997 r. Huygens został prze­trans­por­to­wany samo­lo­tem na kosmo­drom Cape Canaveral. 21 kwiet­nia 1997 r. tra­fił tam także orbi­ter Cassini.

Na kosmo­dro­mie prze­pro­wa­dzone zostały finalne etapy mon­tażu i testów przed­star­to­wych sondy oraz jej inte­gra­cja z rakietą nośną. 29 sierp­nia 1997 r., już po zamon­to­wa­niu sondy na szczy­cie rakiety Titan IV, wykryto uszko­dze­nie frag­mentu osłony ter­micz­nej wewnątrz prób­nika Huygens, spo­wo­do­wane przez nie­pra­wi­dłowo usta­wiony prze­pływ powie­trza w sys­te­mie chło­dze­nia. W celu naprawy osłony konieczne było zde­mon­to­wa­nie sondy i jej prze­wie­zie­nie do hali mon­ta­żo­wej, co zmu­siło do prze­su­nię­cia ter­minu startu, zapla­no­wa­nego pier­wot­nie na 6 paź­dzier­nika.

Lecimy!

Start sondy Cassini-Huygens nastą­pił 15 paź­dzier­nika 1997 r. o 8:43:01 UTC ze sta­no­wi­ska star­to­wego SLC-40 na Cape Canaveral Air Force Station. O 8:54 UTC rakieta nośna Titan 401B/Centaur (numer seryjny 4B-33/TC-21) wpro­wa­dziła sondę na wstępną orbitę par­kin­gową. Powtórny zapłon członu Centaur o 9:13 UTC umoż­li­wił wej­ście na orbitę helio­cen­tryczną. Ponieważ sonda miała zbyt dużą masę na to, żeby rakieta nośna mogła dostar­czyć ener­gii wystar­cza­ją­cej na bez­po­średni lot do Saturna, dla potrzeb misji zapro­jek­to­wano tra­jek­to­rię lotu nazwaną VVEJGA (Venus-Venus-Earth-Jupiter Gravity Assist). Umożliwiła ona czte­ro­krotne wyko­rzy­sta­nie manew­rów asy­sty gra­wi­ta­cyj­nej mija­nych pla­net (pod­czas dwu­krot­nych prze­lo­tów obok Wenus, prze­lotu obok Ziemi oraz Jowisza) dla dotar­cia do Saturna.

27 marca 1998 r. Cassini prze­szła przez pierw­sze pery­he­lium swej orbity, w odle­gło­ści 0,67 AU od Słońca. Największe zbli­że­nie pod­czas pierw­szego prze­lotu obok Wenus, na odle­głość 283,7 km od powierzchni pla­nety, miało miej­sce 26 kwiet­nia 1998 r. o 13:44:41 UTC. Wykonany w efek­cie prze­lotu manewr asy­sty gra­wi­ta­cyj­nej zwięk­szył pręd­kość sondy wzglę­dem Słońca o 3,7 km/s.

3 grud­nia 1998 r. przy uży­ciu sil­nika głów­nego został wyko­nany manewr DSM (Deep Space Maneuver; Δv = 450,2 m/s), który zapla­no­wano w celu zmniej­sze­nia pręd­ko­ści sondy w pobliżu apo­ap­sis, obni­ża­jąc nastę­pu­jące pery­ap­sis i umoż­li­wia­jąc prze­pro­wa­dze­nie ponow­nego manewru asy­sty gra­wi­ta­cyj­nej ze strony Wenus. 7 grud­nia 1998 r. sonda prze­szła przez aphe­lium, w odle­gło­ści 1,58 AU od Słońca.

Drugi prze­lot obok Wenus nastą­pił 24 czerwca 1999 r. o 20:29:55 UTC, w odle­gło­ści 602,6 km od jej powierzchni. W wyniku prze­lotu pręd­kość sondy wzglę­dem Słońca zwięk­szyła się o 3,1 km/s. 29 czerwca 1999 r. sonda prze­szła przez dru­gie pery­he­lium, w odle­gło­ści 0,72 AU od Słońca.

18 sierp­nia 1999 r. Cassini zbli­żyła się do Ziemi, prze­la­tu­jąc o godz. 3:28:26 UTC w odle­gło­ści 1171 km od niej, nad połu­dnio­wym Pacyfikiem. Prędkość sondy zwięk­szyła się przy tym o 4,1 km/s. 15 sierp­nia, krótko przed tym prze­lo­tem, została odrzu­cona osłona instru­mentu VIMS IR, a 16 sierp­nia – roz­ło­żony wysię­gnik magne­to­me­tru.

Podczas prze­lo­tów obok Wenus i Ziemi zapla­no­wano prze­pro­wa­dze­nie sto­sun­kowo nie­wiel­kiej ilo­ści obser­wa­cji nauko­wych. W trak­cie pierw­szego zbli­że­nia do Wenus poszu­ki­wano oznak wyła­do­wań w jej atmos­fe­rze. Podczas kolej­nego prze­lotu badano inte­rak­cje zacho­dzące pomię­dzy wia­trem sło­necz­nym a pla­netą oraz jej jonos­ferę. Również instru­menty optyczne wyko­nały wtedy swoje pierw­sze, testowe obser­wa­cje. Przelot obok Ziemi wyko­rzy­stano do prze­pro­wa­dze­nia kali­bra­cji instru­men­tów sondy; w tym celu wyko­nano obser­wa­cje ziem­skiej magne­tos­fery, powierzchni Księżyca oraz test radaru pole­ga­jący na wysła­niu i odbio­rze odbi­tych od powierzchni Ziemi sygna­łów.

W dro­dze do Jowisza sonda Cassini minęła w znacz­nej odle­gło­ści – około 1,5 mln km – pla­ne­to­idę (2685) Masursky. Największe zbli­że­nie miało miej­sce 23 stycz­nia 2000 r. o 09:58 UTC. Podczas spo­tka­nia sonda wyko­nała obser­wa­cje oce­nia­jące kształt, roz­miary i albedo pla­ne­to­idy oraz pomiary spek­tralne.

1 lutego 2000 r. antena główna (HGA) prze­stała peł­nić rolę osłony prze­ciw­sło­necz­nej i prze­jęła funk­cję utrzy­my­wa­nia łącz­no­ści z Ziemią.

1 paź­dzier­nika 2000 r. sonda Cassini roz­po­częła trwa­jącą przez 6 mie­sięcy kam­pa­nię obser­wa­cyjną Jowisza. Badania wyko­ny­wane przez nią były przy tym sko­or­dy­no­wane z obser­wa­cjami pro­wa­dzo­nymi przez sondę Galileo, która od grud­nia 1995 r. znaj­do­wała się na orbi­cie wokół tej pla­nety. Podczas fazy zbli­ża­nia się do Jowisza Cassini znaj­do­wała się poza gra­ni­cami jego magne­tos­fery i pro­wa­dziła pomiary wia­tru sło­necz­nego, pod­czas gdy Galileo prze­by­wała głę­boko we wnę­trzu magne­tos­fery. Po minię­ciu pla­nety sonda Cassini leciała wzdłuż brzegu gra­nicy magne­tos­fery, wie­lo­krot­nie ją prze­kra­cza­jąc, nato­miast Galileo opu­ściła magne­tos­ferę i pro­wa­dziła pomiary wia­tru sło­necz­nego.

Obserwacje wyko­nane pod­czas prze­lotu przez instru­menty naukowe obej­mo­wały: bada­nie składu i dyna­miki atmos­fery Jowisza, w tym zorzy polar­nej i prze­pły­wów cie­pła, obser­wa­cje pier­ścieni Jowisza, obser­wa­cje Europy i Kallisto pod­czas ich opo­zy­cji, obser­wa­cje księ­życa Himalia i okre­śle­nie jego okresu rota­cji, obser­wa­cje Io pod­czas jego zaćmie­nia, bada­nia magne­tos­fery Jowisza i jego inte­rak­cji z wia­trem sło­necz­nym, pomiary stru­mie­nia pyło­wego pocho­dzą­cego z Io oraz obser­wa­cje pro­mie­nio­wa­nia syn­chro­tro­no­wego Jowisza.

W sko­or­dy­no­wa­nych obser­wa­cjach Jowisza wyko­rzy­stano też Kosmiczny Teleskop Hubble’a, Obserwatorium Rentgenowskie Chandra i sze­reg radio­te­le­sko­pów na powierzchni Ziemi. Kamery sondy Cassini wyko­nały łącz­nie około 26 000 foto­gra­fii pla­nety i jej księ­ży­ców.

16 grud­nia 2000 r., pod­czas zbli­ża­nia do Jowisza, z powodu zakłó­ceń w funk­cjo­no­wa­niu koła reak­cyj­nego RWA‑2 nastą­piło prze­łą­cze­nie ste­ro­wa­nia poło­że­niem sondy na sys­tem ste­ro­wa­nia reak­cyj­nego (RCS). Z tego powodu, w celu ochrony przed nad­mier­nym zuży­ciem hydra­zyny, od 19 do 28 grud­nia wstrzy­mano pro­wa­dze­nie kam­pa­nii obser­wa­cyj­nej.

Największe zbli­że­nie do Jowisza nastą­piło 30 grud­nia 2000 r. o 10:04:21 UTC. Odległość od pla­nety w periap­sis wynio­sła 9 722 965 km. W wyniku prze­lotu pręd­kość sondy zmie­niła się o 2,2 km/s, a jej tra­jek­to­ria została odchy­lona o 12,2°, kie­ru­jąc się ku Saturnowi. Ostatnie obser­wa­cje Jowisza zostały wyko­nane 22 marca 2001 r.

http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/cassini-koniec-wielkiej-misji-cz-2/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: mss w Styczeń 20, 2018, 00:01
http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/cassini-koniec-wielkiej-misji-cz-1/

Cassini. Koniec wiel­kiej misji cz.1

Cytuj
15 wrze­śnia 2017 r. o godzi­nie 11:55 na Ziemię napły­nęły ostat­nie sygnały z sondy Cassini. Stało się to po bli­sko dwu­dzie­stu latach od chwili jej startu z Ziemi i ponad trzy­na­stu spę­dzo­nych w pobliżu Saturna. Sonda weszła w gęste war­stwy jego atmos­fery i spło­nęła, do ostat­niej chwili prze­sy­ła­jąc uni­ka­towe dane naukowe.

Podczas swej misji Cassini poko­nał dystans 7,9 miliarda kilo­me­trów, ode­brał i wyko­nał dwa i pół miliona komend, a jego sil­niki prze­pro­wa­dziły 360 manew­rów. Odkrył sześć nie­zna­nych dotąd sate­li­tów Saturna, wyko­nał 453 048 foto­gra­fii jego atmos­fery, pier­ścieni i księ­ży­ców i prze­ka­zał 635 giga­baj­tów infor­ma­cji nauko­wej, na pod­sta­wie któ­rych do dnia zakoń­cze­nia misji opu­bli­ko­wano 3948 prac naukowych.
Saturn w liczbach

Szósta pla­neta Układu Słonecznego znana była już w sta­ro­żyt­no­ści. Choć odle­gła od Słońca o nie­mal pół­tora miliarda kilo­me­trów, dzie­się­cio­krot­nie dalej niż Ziemia, bez pro­ble­mów widoczna jest nie­uzbro­jo­nym okiem. Zawdzięcza to swym wymia­rom – pro­mień pla­nety jest dzie­wię­cio­krot­nie więk­szy od ziem­skiego i wynosi 58 232 km. Natomiast masa Saturna jest więk­sza od ziem­skiej o 95 razy (5,68×1026 kg), z czego wynika, że śred­nia gęstość pla­nety wynosi zale­d­wie 0,687 g/cm3, znacz­nie mniej od gęsto­ści wody Oznacza to, że Saturn zali­cza się do gazo­wych olbrzy­mów. W cen­trum pla­nety jest nie­wiel­kie, żela­zowo-krze­mia­nowe jądro, sta­no­wiące około 20% masy Saturna. Otoczone jest ono grubą war­stwą cie­kłego wodoru meta­licz­nego, a następ­nie mole­ku­lar­nego, z nie­wielką domieszką helu. Warstwa ta w spo­sób cią­gły prze­cho­dzi w stan gazowy, czyli atmos­ferę. Składa się ona nie­omal wyłącz­nie z wodoru (96,3%) oraz helu (3,25%). Pozostały uła­mek masy przy­pada na metan, amo­niak oraz wodę. Wnętrze pla­nety jest gorące, emi­tuje ona w prze­strzeń 2,5 raza wię­cej ener­gii, ani­żeli otrzy­muje od Słońca. Mechanizm jej powsta­wa­nia nie jest dotąd jed­no­znacz­nie wyja­śniony. Planeta, obra­ca­jąca się wokół swej osi w cza­sie około 10,5 godziny (rota­cja jest nie­jed­no­rodna, gdyż Saturn nie jest bryłą sztywną), gene­ruje pole magne­tyczne o natę­że­niu nie­znacz­nie więk­szym, od ziem­skiego (20 μT).
Pierwsze obser­wa­cje

Z chwilą skon­stru­owa­nia przez Galileusza pierw­szej lunety (1610 r.), nasza wie­dza o Saturnie po raz pierw­szy ule­gła zamia­nie – nie­do­sko­nały przy­rząd poka­zał obraz pla­nety z „uszami”. Taki zadzi­wia­jący pogląd, że Saturn jest pla­netą potrójną, utrzy­mał się przez bli­sko 50 lat. Dopiero Christian Huygens, korzy­sta­jący ze znacz­nie lep­szych przy­rzą­dów wycią­gnął wnio­sek, że pla­netę ota­cza sto­sun­kowo cienki pier­ścień, skła­da­jący się z drob­nych czą­stek, roz­cią­ga­jący się wokół pla­nety w jej płasz­czyź­nie rów­ni­ko­wej. Jego pogląd długo budził nie­do­wie­rza­nie, dopiero dokład­niej­sze obser­wa­cje, prze­pro­wa­dzone przez Gian Domenico Cassiniego wyka­zały, że Huygens miał rację. Dodatkowo Cassini odkrył w 1675 r. prze­rwę w struk­tu­rze pier­ście­nia, a także cztery jego księ­życe (pierw­szy, nazwany Tytan, odkrył Huygens jesz­cze w 1655 r.). Kolejne dzie­się­cio­le­cia skut­ko­wały odkry­wa­niem kolej­nych, mniej­szych natu­ral­nych sate­li­tów pla­nety, a także nieco bar­dziej szcze­gó­ło­wym opi­sem jej pier­ścieni, w któ­rym odkryto kolejne prze­rwy, nato­miast o natu­rze samej pla­nety nie mogli­śmy dowie­dzieć się niczego nowego. Przełom w tej dzie­dzi­nie spo­wo­do­wało dopiero nasta­nie ery lotów kosmicz­nych i roz­po­czę­cie badań pla­net z bliska.
Trzy prze­loty

Pierwszą sondą kosmiczną, która zba­dała z bli­ska Saturna, był Pioneer-11, który 1 wrze­śnia 1979 r. zbli­żył się do niego na odle­głość 20 900 km od widocz­nej powierzchni atmos­fery i prze­słał dane i foto­gra­fie jego układu. Wielkim zasko­cze­niem oka­zała się roz­le­głość i wysoce skom­pli­ko­wana budowa jego pier­ścieni, odkryto także magne­tos­ferę pla­nety. Spowodowało to włą­cze­nie do pro­gramu lotu dwóch sond Voyager znacz­nie roz­le­glej­szego, niż to uprzed­nio pla­no­wano, pro­gramu badań obu struk­tur. Sonda Voyager-1 zbli­żyła się do Saturna 12 listo­pada 1980 r. na odle­głość około 124 000 km nad szczy­tami chmur, Voyager-2 zaś 26 sierp­nia 1981 r. na odle­głość około 101 000 km od gra­nicy atmos­fery. Sondy odkryły nowe sate­lity, w tym krą­żące wewnątrz pier­ścieni tzw. księ­życe paster­skie, zawia­du­jące ruchem czą­stek pier­ście­nia, prze­ka­zały zdję­cia jego samego, uka­zu­jąc nie­wia­ry­god­nie dokładne szcze­góły jego budowy oraz po raz pierw­szy foto­gra­fie dobrej roz­dziel­czo­ści kilku natu­ral­nych sate­li­tów pla­nety. Okazało się, że układ Saturna jest nie­zwy­kle inte­re­su­ją­cym dla nauki rejo­nem badań, które powinny zostać prze­pro­wa­dzone nie pod­czas krót­kich prze­lo­tów, lecz jako dedy­ko­wana misja sondy, mogą­cej czy­nić to dłu­go­trwale z orbity planety.
Prace kon­cep­cyjne

Jeszcze w 1977 r. NASA zaini­cjo­wała prace kon­cep­cyjne nad taką misją do Saturna, nazwaną Saturn Orbiter Dual Probe, skła­da­jącą się z trzech ele­men­tów: orbi­tera Saturna, prób­nika atmos­fe­rycz­nego pla­nety oraz prób­nika atmos­fe­rycz­nego lub lądow­nika na Tytanie. W czerwcu 1982 r. Space Science Committee nale­żący do European Science Foundation i ame­ry­kań­ski Space Science Board utwo­rzyły wspólną grupę robo­czą, któ­rej zada­niem było zba­da­nie moż­li­wo­ści współ­pracy pomię­dzy Stanami Zjednoczonymi i Europą w dzie­dzi­nie badań pla­ne­tar­nych. Miesiąc póź­niej ESA ogło­siła wezwa­nie do euro­pej­skich naukow­ców do przed­ło­że­nia pro­po­zy­cji przy­szłych misji kosmicz­nych. W rezul­ta­cie, w listo­pa­dzie 1982 r., Daniel Gautier i Wing Ip przed­ło­żyli ESA pro­po­zy­cję, pod­pi­saną także przez 27 innych naukow­ców, misji nazwa­nej Cassini, zło­żo­nej z orbi­tera Saturna i prób­nika Tytana, jed­no­cze­śnie suge­ru­jąc prze­pro­wa­dze­nie jej we współ­pracy z NASA.

    Waldemar Zwierzchlejski

To jest skrócona wersja artykułu.
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: AK w Marzec 10, 2018, 07:32

Druga część artykułu "Cassini. Koniec wielkiej misji", który ukazał się w lutowym numerze czasopisma "Lotnictwo Aviation International"

Cassini. Koniec wielkiej misji (cz.2) - Waldemar Zwierzchlejski (http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/cassini-koniec-wielkiej-misji-cz-2/) (skrócona wersja artykułu)

------------------------


Marcowy numer miesięcznika „Lotnictwo Aviation International”:
Lotnictwo Aviation International 3/2018 (http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/lotnictwo-aviation-international-32018/)

W środku m.in.:

Aktualności kosmiczne - Waldemar Zwierzchlejski
Falcon Heavy. Debiut superciężkiej rakiety – Waldemar Zwierzchlejski (http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/falcon-heavy/) (skrócona wersja artykułu)
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: AK w Maj 18, 2018, 15:58
Majowy numer miesięcznika „Lotnictwo Aviation International”:
Lotnictwo Aviation International 5/2018 (http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/lotnictwo-aviation-international-52018/)

W środku m.in.:

Aktualności kosmiczne - Waldemar Zwierzchlejski
Wystawa satelitów obserwacyjnych COSMO-SkyMed w Warszawie – Kamil Mazurek       
Dotknąć Słońce. Sonda Parker Solar Probe – Waldemar Zwierzchlejski (http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/dotknac-slonce-sonda-parker-solar-probe/) (skrócona wersja artykułu) 
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Maj 20, 2018, 12:13
Warto ten fragment przytoczyć w całości , bo mam uzasadnione wątpliwości co do trwałego dostępu do tego fragmentu artykułu w przyszłości.
 
Dotknąć Słońce. Sonda Parker Solar Probe
Lotnictwo Aviation International 5/2018

W końcu lat sześć­dzie­sią­tych ubie­głego wieku, gdy już było pra­wie pewne, że to Amerykanie, a nie Sowieci zwy­ciężą w wyścigu na Księżyc, popu­larny nie tylko w naszym kraju stał się dow­cip, w któ­rym astro­nauta i kosmo­nauta licy­to­wali się w osią­ga­niu okre­ślo­nych celów. W odpo­wie­dzi na ame­ry­kań­ską pro­po­zy­cję lotu na Księżyc, Rosjanin prze­bija kon­ku­renta rze­ko­mym zamia­rem lotu na Słońce – oczy­wi­ście w nocy, gdyż w dzień jest tam za gorąco. Tyle aneg­dota, ale czy rze­czy­wi­ście tak cał­ko­wi­cie absur­dalna? Otóż nie, jeśli wszystko pój­dzie zgod­nie z pla­nem, to 31 lipca NASA roz­pocz­nie misję sondy Parker Solar Probe, która kil­ka­krot­nie prze­leci przez naj­go­ręt­szą część atmos­fery naszej gwiazdy dzien­nej.

Słońce jest gwiazdą o śred­nicy około 1,393 miliona kilo­me­trów (109 razy więk­szej od ziem­skiej) i masie więk­szej od ziem­skiej aż o 333 tysiące razy (1,989×1030 kg), co sta­nowi 99,86% masy wszyst­kich ciał Układu Słonecznego. Jest to żółty karzeł, typowa gwiazda ciągu głów­nego ewo­lu­cji, któ­rej wiek wynosi 4,57 miliarda lat, a zatem jest jesz­cze przed osią­gnię­ciem połowy swego ist­nie­nia w tej postaci. Składa się głów­nie z wodoru (73,46%) i helu (24,85%) oraz nie­wiel­kich ilo­ści tlenu, węgla, żelaza i innych pier­wiast­ków. Nie należy jed­nak sobie wyobra­żać, że są to pier­wiastki w zna­nej nam z Ziemi postaci – gazo­wej, czy tym bar­dziej sta­łej. Ze względu na zacho­dzące wewnątrz gwiazdy pro­cesy syn­tezy ter­mo­ją­dro­wej, jest to pra­wie wyłącz­nie pla­zma, a zatem zjo­ni­zo­wany gaz.

Czas obrotu Słońca dookoła osi jest nie­jed­no­rodny, wynosi od 25,05 doby na rów­niku, do 34,4 doby na bie­gu­nach. Temperatura w jądrze Słońca prze­kra­cza 15 milio­nów kel­wi­nów, na powierzchni Słońca, a za taką uwa­żamy zewnętrzną war­stwę fotos­fery, wynosi 5778 K (5505 °C). A co ze sło­neczną atmos­ferą? Owszem, ist­nieje, co wię­cej jest sto­sun­kowo słabo zba­dana, a zwłasz­cza mecha­ni­zmy, powo­du­jące roz­grze­wa­nie nie­któ­rych jej warstw (zwłasz­cza korony) do jed­nego-dwóch, a spo­ra­dycz­nie nawet 8 – 20 milio­nów kel­wi­nów – oczy­wi­ście przy zni­ko­mej gęsto­ści. To wła­śnie korona sło­neczna będzie głów­nym przed­mio­tem badań sondy Parker.

Wcześniejsze bada­nia kosmiczne Słońca

Pierwszymi obiek­tami kosmicz­nymi prze­zna­czo­nymi do obser­wa­cji Słońca były ame­ry­kań­skie sondy pro­gramu Pioneer. Oznaczone nume­rami 5, 6, 7, 8 i 9 zostały umiesz­czone w latach 1960 – 1968 na orbi­tach helio­cen­trycz­nych. Krążyły wokół Słońca w odle­gło­ści podob­nej do Ziemi, wyko­nu­jąc pierw­sze szcze­gó­łowe pomiary wia­tru sło­necz­nego i pola magne­tycz­nego. Niektóre z nich dzia­łały bar­dzo długo, np. Pioneer-6 jesz­cze w 2000 r., po 35 latach spę­dzo­nych na orbi­cie, był w sta­nie prze­ka­zy­wać wyniki nie­któ­rych pomia­rów.

Wielkim suk­ce­sem oka­zały się wystrze­lone w latach 1974 i 1976 sondy Helios 1 i 2. Zbudowane w koope­ra­cji nie­miecko-ame­ry­kań­skiej obiekty przy­nio­sły istotne nowe dane na temat wia­tru sło­necz­nego i korony sło­necz­nej. Peryhelium orbity pierw­szej wyno­siło 0,309 jed­nostki astro­no­micz­nej (*), czyli 46,2 milio­nów km, dru­giej zaś zale­d­wie 0,28 AU (41,9 mln km). Choć ich powierzch­nie pokryte były w poło­wie ogni­wami foto­wol­ta­icz­nymi, a w dru­giej radia­to­rami, obie sondy bory­kały się w mniej­szym lub więk­szym stop­niu z prze­grze­wa­niem apa­ra­tury, spo­wo­do­wa­nej potęż­nym stru­mie­niem ener­gii cie­plej, pły­ną­cej z naszej gwiazdy dzien­nej. Słońce obser­wo­wano nie tylko z orbit helio­cen­trycz­nych, lecz także z sate­li­tów krą­żą­cych wokół Ziemi.

Stacja kosmiczna Skylab (start w 1973 r.), posia­dała obser­wa­to­rium sło­neczne ATM, które dostar­czyło infor­ma­cji o war­stwie przej­ścio­wej atmos­fery sło­necz­nej i zare­je­stro­wało emi­sje ultra­fio­le­towe z korony. Do naj­waż­niej­szych odkryć ATM należą pierw­sze obser­wa­cje koro­nal­nych wyrzu­tów masy (CME – coro­nal mass ejec­tion) oraz dziur koro­nal­nych, o któ­rych wia­domo obec­nie, że są ści­śle zwią­zane z wia­trem sło­necz­nym. W 1980 r. wysłano sate­litę Solar Maximum Mission. Została ona zapro­jek­to­wana do obser­wa­cji pro­mieni gamma, rent­ge­now­skich i ultra­fio­le­to­wych pocho­dzą­cych z roz­bły­sków sło­necz­nych w cza­sie wyso­kiej aktyw­no­ści sło­necz­nej. Wykonała ona około 240 tys. zdjęć korony sło­necz­nej. Wystrzelony w 1991 r. japoń­ski sate­lita Yohkoh obser­wo­wał roz­bły­ski w paśmie rent­ge­now­skim. Dane misji pozwo­liły naukow­com ziden­ty­fi­ko­wać kilka róż­nych typów roz­bły­sków i wyka­zać, że korona z dala od obsza­rów naj­więk­szej aktyw­no­ści jest znacz­nie bar­dziej dyna­miczna, niż wcze­śniej przy­pusz­czano.

Jedną z naj­waż­niej­szych misji sło­necz­nych do tej pory była SOHO (Solar and Heliospheric Observatory), roz­po­częta w 1995 roku. Pierwotnie pla­no­wana na dwa lata, została prze­dłu­żona aż do 2012 r., a następ­nie do 2016. Sonda zbu­do­wana wspól­nie przez Europejską Agencję Kosmiczną (ESA) i NASA została umiesz­czona w punk­cie rów­no­wagi gra­wi­ta­cyj­nej L1 pomię­dzy Ziemią a Słońcem, w sta­łej odle­gło­ści od Ziemi i syn­chro­nicz­nie z nią obiega Słońce. SOHO zapew­niła stałe moni­to­ro­wa­nie Słońca w wielu dłu­go­ściach fal. Obserwatorium SOHO oka­zało się tak uży­teczne, że w lutym 2010 r. wysłano sondę Solar Dynamics Observatory (SDO) w celu kon­ty­nu­owa­nia jego misji. Wszystkie te sondy obser­wo­wały Słońce z płasz­czy­zny eklip­tyki (płasz­czy­zny orbity Ziemi), co pozwala na szcze­gó­łowe obser­wa­cje tylko w oko­licy rów­ni­ko­wej.

Waldemar Zwierzchlejski
http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/dotknac-slonce-sonda-parker-solar-probe/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Lipiec 15, 2018, 07:56
Lotnictwo Aviation International 7/2018 :
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
Northrop Grumman Corporation przejmuje Orbital ATK – Kamil Mazurek

Pierwszy-lot-Polaka-w-kosmos
Waldemar Zwierzchlejski

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2018/07/Pierwszy-lot-Polaka-w-kosmos.jpg)
Pierwszy lot Polaka w kosmos.

27 czerwca minęło 40 lat od lotu pierwszego Polaka, majora Mirosława Hermaszewskiego, w kosmos. Ośmiodniowa wyprawa na pokład stacji orbitalnej Salut-6 postawiła nasz kraj wysoko w hierarchii – przed nami na orbitę udawali się jedynie Rosjanie (44), Amerykanie (43) oraz – zaledwie kilka miesięcy wcześniej – Czechosłowak. Ponieważ cztery dekady później generał Hermaszewski nadal pozostaje naszym jedynym kosmonautą i nie widać realnych szans, by w ciągu następnego dziesięciolecia mogło się to zmienić, warto przypomnieć ten historyczny lot.

Ramowe porozumienie pomiędzy ZSRR a Bułgarią, Czechosłowacją, Kubą, Mongolią, NRD, Polską, Rumunią i Węgrami o współpracy w załogowym badaniu kosmosu podpisane zostało w Moskwie 13 lipca 1976 roku. Na jego podstawie 13 września wydano postanowienie o przeprowadzeniu w latach 1977-78 trzech lotów z udziałem kosmonautów z krajów socjalistycznych – konkretnie Czechosłowacji, Polski i NRD (w nieustalonej wówczas jeszcze kolejności), w latach 1979-83 zaś z pozostałych krajów. Ustalono, że dwuosobowe wówczas statki kosmiczne Sojuz (w wersji 7K-T) dowodzone będą przez Rosjan, kosmonauci zaś z innych krajów obejmą funkcję kosmonauty-badacza, choć ich szkolenie przebiegać będzie według nieco tylko zmodyfikowanego harmonogramu przygotowanego dla inżyniera pokładowego. Poszczególne kraje członkowskie miały we własnym zakresie dokonać wstępnej selekcji kandydatów i przedstawić ich do akceptacji radzieckiej komisji medycznej (oczywiście podstawowe zasady i kryteria zawarto w dostarczonej wcześniej ponad 400-stronicowej dokumentacji).

Komisja, po zapoznaniu się z metodyką i wynikami przeprowadzonych badań, miała skierować tych, którzy spełnią elementarne kryteria zdrowotne, antropometryczne i inne obowiązujące rosyjskich kosmonautów na dalsze, tym razem już pogłębione badania lekarskie, przeprowadzane w Centrum Przygotowań Kosmonautów im. Jurija Gagarina w Gwiezdnym Miasteczku pod Moskwą. Następnie miano dokonać wyboru dwójki kandydatów (zadanie to przeprowadzały państwa według własnych kryteriów), którzy będą się przygotowywać w składach konkretnych załóg do wykonania lotu kosmicznego. Pomimo, że Polska i jej sąsiedzi nie porozumiewali się w sprawie wyboru kandydatów, oczywistym było, że stosunkowo najłatwiej będzie ich znaleźć wśród grupy ludzi o ponadprzeciętnie dobrym zdrowiu, potwierdzonym często przeprowadzanymi badaniami – czyli pilotów wojskowych. Przecież nieprzypadkowo znakomita większość dotychczasowych kosmonautów i astronautów rekrutowała się spośród pilotów samolotów odrzutowych.

Loty interkosmonautów przebiegać miały według następującego schematu: po starcie z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie przez nieco ponad dobę statek zbliżał się do stacji orbitalnej Salut-6, po czym łączył się z nią od strony przedziału agregatowego. Kosmonauci przechodzili na pokład stacji, gdzie znajdowała się już jej dwuosobowa załoga podstawowa i realizowali w ciągu blisko 7 dób przygotowany program badań naukowych. W ostatnim dniu lotu załoga przechodziła do statku Sojuz (swojego, bądź załogi podstawowej, jeżeli czas jego przebywania na orbicie zbliżał się do 90-dniowego limitu) i po około trzech godzinach powracała na Ziemię, również w Kazachstanie. Lot trwał niespełna 8 dni.


(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2018/07/Symbol-lotu-w-kosmos.png)
Symbol lotu w kosmos.

Selekcja

Pomimo, że porozumienie podpisano w połowie lipca, selekcję kandydatów w Polsce rozpoczęto, na podstawie dostępnych nieformalnych informacji, już w kwietniu. Zadanie powierzono Wojskowemu Instytutowi Medycyny Lotniczej (WIML). W jego strukturze powołana została specjalna komisja, której przewodniczył ówczesny komendant Instytutu, płk prof. dr hab. med. Stanisław Barański. Pierwszą czynnością było wyselekcjonowanie w czerwcu 1976 r. na podstawie danych z akt Głównej Wojskowej Komisji Lotniczo-Lekarskiej oraz opinii służbowych spośród ponad czterystu pilotów samolotów odrzutowych takich, którzy spełniali podstawowe kryteria co do wieku, wykształcenia, czy nalotu. Było ich 71, a po kolejnym przesiewie już tylko 26. Spośród nich wybrano tych, którzy cechowali się znakomitym stanem zdrowia, wysoką sprawnością fizyczną, wykształceniem politechnicznym, odpornością na stres emocjonalny, umiejętnością prowadzenia badań naukowych, biegłą znajomością języka rosyjskiego, nienaganną sylwetką i prezencją, dobrym kontaktem z mass-mediami, oczytaniem, elokwencją i odpornością na trudy spotkań i wyjazdów. Warunki te spełniło 17 pilotów.


(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2018/07/foto-03_Za%C5%82oga-przed-wej%C5%9Bciem-do-statku-kosmicznego-Sojuz-30.jpg)
Załoga przed wejściem do statku kosmicznego Sojuz-30.

W kolejnym etapie selekcji wyłoniona została piątka kandydatów na kosmonautów o najwyższych walorach zdrowotnych, ponadprzeciętnej tolerancji fizycznych czynników lotu i wysokiej sprawności intelektualnej. Byli to: mjr pil. Andrzej Bugała, mjr pil. Henryk Hałka, mjr pil. Mirosław Hermaszewski, ppłk pil. Zenon Jankowski i por. pil. Tadeusz Kuziora. W październiku 1976 r. do Warszawy przyleciała radziecka komisja medyczna ds. badań i selekcji kosmonautów pod kierownictwem kosmonauty, lekarza pułkownika pilota Wasilija Łazariewa. Z grupy odpadł Bugała. W listopadzie 1976 r. w Gwiezdnym Miasteczku miały miejsce szczegółowe badania kandydatów, zakończone specjalną komisją lekarską. Wszyscy polscy kandydaci otrzymali świadectwa dopuszczenia do lotu kosmicznego. 27 listopada 1976 r. kierownictwo MON do szkolenia kosmonautycznego skierowało Mirosława Hermaszewskiego i Zenona Jankowskiego. Taka kolejność, ustalona prawdopodobnie przez Główny Zarząd Polityczny WP i osobiście gen. Wojciecha Jaruzelskiego, miała bezpośredni wpływ na to, kto został pierwszym polskim kosmonautą, a kto jedynie jego dublerem. 4 grudnia obaj odlecieli na szkolenie do Centrum Przygotowań Kosmonautów.

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2018/07/foto-05_Mapa-pomaga-w-zorientowaniu-si%C4%99-co-wida%C4%87-z-wysoko%C5%9Bci-ponad-300-km.jpg)
Mapa pomaga w zorientowaniu się, co widać z wysokości ponad 300 km.

Szkolenie i trudny początek Saluta-6

Szkolenie to składało się z dwumiesięcznego przygotowania teoretycznego, po którym nastąpiło pięciomiesięczne zapoznawanie się z konstrukcją i eksploatacją statku kosmicznego Sojuz oraz stacji orbitalnej Salut-6. W lipcu 1977 r. sformowano dwie załogi: podstawową (płk pil. Piotr Klimuk – Mirosław Hermaszewski) i rezerwową (Walerij Kubasow – Zenon Jankowski). Ich treningi do wykonania programu konkretnego lotu kosmicznego rozpoczęły się 22 sierpnia 1977 r. i zakończyły pomyślnym zdaniem egzaminów 9 czerwca 1978 roku. Zanim jednak do tego doszło, 29 września 1977 r. z kosmodromu Bajkonur za pomocą trzystopniowej rakiety Proton-K wyniesiono na orbitę unowocześnioną stację Salut-6.

W odróżnieniu od poprzedniczek, posiadała ona dwa węzły cumownicze, co umożliwiało nie tylko jednoczesne dołączenie dwóch statków załogowych, ale także jednego załogowego i bezzałogowego – transportowca Progress. Było to konieczne ze względu na planowane okresy lotów ludzi (w zamierzeniach od trzech do sześciu miesięcy), przekraczające gwarantowany okres funkcjonowania statków Sojuz (90 dni). Pierwsza stała załoga stacji – Władimir Kowalonok i Walerij Riumin – wystartowała w statku Sojuz-25 9 listopada 1977 roku. Przed nimi był lot trwający 100 dni (dotychczasowy rekord rosyjski wynosił 63 dni, amerykański 83 dni). W jego trakcie mieli przyjąć statek Sojuz-26 z załogą wizytującą (Władimir Dżanibekow, Piotr Kołodin) oraz Sojuz-27 z pierwszą załogą Interkosmosu (Aleksiej Gubariew, Vladimir Remek). Nieoczekiwanie nazajutrz po starcie, podczas połączenia, powstały problemy.

Po doprowadzeniu statku na odległość 50 m od stacji, pojawiło się znaczne odchylenie od osi podejścia. Kosmonauci wygasili prędkość względną, oblecieli stację i przystąpili do kolejnego podejścia. Trzykrotnie trzpień węzła połączeniowego trafiał w gniazdo i trzykrotnie nie doszło do połączenia mechanicznego. Po zużyciu całego dostępnego na ten manewr paliwa, musiano zrezygnować z połączenia, a tym samym z całego programu lotu. Kosmonauci powrócili na Ziemię po zaledwie dwóch dobach. Pojawiło się pytanie: co spowodowało niemożność połączenia – awaria po stronie węzła połączeniowego Sojuza, czy też Saluta? A może był to tylko błąd niedoświadczonej załogi, dla której członków był to przecież pierwszy lot w kosmos? Sprawa nie została nigdy wyjaśniona, gdyż węzeł Sojuza spłonął wraz z przedziałem mieszkalnym statku podczas powrotu. Efekty tego niepowodzenia miały daleko idące skutki.

Ustalono, że od tej chwili w każdym statku kosmicznym będzie musiał lecieć przynajmniej jeden kosmonauta z doświadczeniem lotu orbitalnego. Skutkowało to znacznym przeformowaniem kolejnych załóg. Dublerzy Kowalonoka i Riumina (Jurij Romanienko i Aleksandr Iwanczenkow) zostali rozdzieleni – pierwszemu dodano do pary Gieorgija Greczko (miał za sobą miesięczny lot na pokładzie Saluta-4), drugi został podkomendnym Kowalonoka. Teraz te dwie załogi miały stanowić odpowiednio pierwszą i drugą ekspedycję na pokład Saluta-6. Również załoga Dżanibekow – Kołodin musiała zostać zmieniona, dowódcy przydzielono doświadczonego Olega Makarowa (Sojuz-12 i nieudany Sojuz-18-1). Sojuz-26 wystartował 10 grudnia 1977 r., kosmonauci bezproblemowo przyłączyli go Saluta w dniu następnym, ale nie z przodu, lecz z tyłu, istniało bowiem ryzyko, że jeśli nawet węzeł nie był wykonany wadliwie, to mógł zostać mechanicznie uszkodzony podczas trzech prób cumowania Sojuza-25. W celu wyjaśnienia sytuacji, 20 grudnia Greczko częściowo wyszedł ze stacji poprzez podejrzany węzeł i dokonał jego szczegółowej lustracji. Nie wykazała ona żadnych odchyleń od normy. Stacja była gotowa do przyjęcia innych statków.


(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2018/07/foto-04_Pierwszy-Polak-wyrusza-na-orbit%C4%99.jpg)
Pierwszy Polak wyrusza na orbitę.

Pierwszym z nich był Sojuz-27 (start 10 stycznia 1978 r.), który połączył się z Salutem dzień później. Lot jego załogi trwał sześć dni, lecz wylądowali oni w Sojuzie-26. Stało się tak z dwóch powodów – pierwszym była wymiana statków ze względu na okres gwarancyjny, drugim konieczność oswobodzenia tylnego węzła, gdyż tylko on został wyposażony w system do przetłaczania gazów i materiałów pędnych ze statków Progress. Pierwszy z serii transportowców został wystrzelony 20 stycznia 1978 r. i połączył się z Salutem-6 dwa dni później. Jego lot w składzie kompleksu orbitalnego trwał do 6 lutego. 2 marca w statku Sojuz-28 wystartowali Gubariew i Remek, pierwszy przedstawiciel Czechosłowacji. Ich ośmiodniowy lot odbył się bez problemów. 16 marca swój 96-dniowy lot zakończyli Romanienko i Greczko. Przyszła kolej na drugą stałą ekspedycję.

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2018/07/foto-06_Stacja-orbitalna-Salut-6.jpg)
Stacja orbitalna Salut-6.

Polak w kosmosie!

Jej członkowie, kosmonauci Kowalonok i Iwanczenkow (dublerami byli Władimir Lachow i Walerij Riumin), wystartowali 15 czerwca na pokładzie Sojuza-29. Postawiono przed nimi zadanie wykonanie 140-dniowego lotu, w celu zaobserwowania wpływu nieważkości na cykl wymiany erytrocytów, których czas życia wynosi 120 dni. W jego przebiegu mieli przyjąć dwie załogi międzynarodowe, z udziałem Polaka i Niemca (oczywiście z ówczesnej Niemieckiej Republiki Demokratycznej) oraz trzech transportowców Progress oraz dokonać jednego wyjścia na zewnątrz stacji. 16 czerwca statek połączył się z Salutem-6, po czym jego załoga przeszła na jej pokład.

25 czerwca rakieta nośna Sojuz-U wraz ze statkiem kosmicznym Sojuz-30 (indeks 11F615A9, typ 7K-T, numer seryjny 67) została ustawiona na wyrzutni nr 1 kompleksu nr 5 kosmodromu Bajkonur, tej samej, z której 17 lat wcześniej poleciał Gagarin. Tego samego dnia, zatwierdzona zostaje załoga Klimuk – Hermaszewski. Start zostaje ustalony na 27 czerwca o 15:27 GMT (w Polsce będzie wtedy 17:27 czasu letniego). W dniu tym pobudka następuje o godzinie 5 (tu i dalej wg czasu GMT). Po końcowej kontroli lekarskiej, o godzinie 12 kosmonauci rozpoczynają zakładanie skafandrów. Godzinę później są już w autobusie, który zawozi ich na wyrzutnię. Po złożeniu meldunku przewodniczącemu Komisji Państwowej i ostatnich pożegnaniach, kosmonauci (kryptonimy radiowe Kawkaz-1 i Kawkaz-2) zajmują miejsca w kabinie statku. Kontrolują systemy statku i skafandrów. O 14:42 procedura dobiega końca. Mniej więcej 20 minut przed startem nad kosmodromem przelatuje Salut-6.


(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2018/07/foto-07_Kosmonauci-wp%C5%82ywaj%C4%85-do-wn%C4%99trza-stacji-orbitalnej.jpg)
Kosmonauci wpływają do wnętrza stacji orbitalnej.

O godzinie 15:27:21,072 następuje historyczna chwila – moment oderwania się rakiety od wyrzutni. Po dwóch minutach lotu, na wysokości 45 km odrzucone zostają cztery bloki pierwszego stopnia rakiety, w 286 s na wysokości 170 km kończy pracę drugi stopień. 526 s po starcie statek oddziela się od trzeciego stopnia i znajduje się na orbicie o wysokości 199-246 km i inklinacji 51,64°. W tym czasie Salut-6 mknie na wysokości 340-350 km nad Oceanem Spokojnym, oddalony od Sojuza-30 o 10 tys. km. Podczas czwartego okrążenia Ziemi statek przelatuje nad Polską, Hermaszewski obserwuje m.in. światła Wrocławia i Warszawy. Krótko potem, podczas piątego okrążenia, następuje dwuimpulsowa korekta orbity. Podczas pierwszego impulsu, trwającego 8 s, przyrost prędkości wyniósł 4,2 m/s, podczas drugiego (57 s) 33 m/s. Orbita ma pułap 338-363 km. O północy kosmonauci już śpią. Drugi dzień lotu zaczyna się pobudką o godzinie 9.

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2018/07/foto-08_Obie-za%C5%82ogi-statku-kosmicznego-Sojuz-30-przed-Kremlem.jpg)
Obie załogi statku kosmicznego Sojuz-30 przed Kremlem.

Na 17 obiegu Ziemi następuje kolejna dwuimpulsowa korekta orbity, po której statek podąża praktycznie na pułapie stacji orbitalnej. O godzinie 15:47 stacja zajmuje pozycję do połączenia. Sojuz-30 styka się z tylnym węzłem Saluta-6 o 17:07:50 nad Kazachstanem. Po kontroli szczelności połączenia, o 20:06 otwierane są luki, 5 minut później do stacji wpływa Hermaszewski, a w ślad za nim Klimuk. Po krótkim powitaniu chlebem i solą, następuje procedura konserwacji systemów Sojuza i przenoszenie materiałów i eksperymentów na pokład stacji. Kosmonauci idą spać dopiero krótko po północy.

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2018/07/foto-09_Z-powrotem-na-Ziemi.png)
Z powrotem na Ziemi.

Eksperymenty

Międzynarodowa załoga przeprowadziła podczas swego lotu 11 eksperymentów. Były one podzielone na trzy grupy:
I. Badania zaplanowane i przygotowane wyłącznie przez polskich specjalistów.
II. Badania zaplanowane i przygotowane przez specjalistów polskich wspólnie ze specjalistami krajów współuczestniczących w programie Interkosmos.
III. Badania zaplanowane i przygotowane przez specjalistów z krajów współuczestniczących w Interkosmosie, ale bez udziału polskich specjalistów.

Do pierwszej grupy badań należało pięć eksperymentów:
1. „Syrena”, polegający na badaniu procesu narastania kryształów półprzewodników na bazie HgCdTe w warunkach braku ciążenia w piecu „Spław-01” oraz PbSeTe w piecu „Kristałł”.
2. „Smak”, polegający na badaniu odczuć smakowych w warunkach nieważkości.
3. „Relaks” polegający na badaniu efektywności różnego rodzaju rozrywek w warunkach lotu kosmicznego.
4. „Kardiolider”, polegający na badaniu funkcjonowania serca w czasie pracy kosmonauty na statku kosmicznym.
5. „Zdrowie”, polegający na określeniu za pomocą aparatury „Fizjotest” wydolności fizycznej kosmonauty bezpośrednio przed startem i po wylądowaniu.


(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2018/07/foto-10_Do-tradycji-nale%C5%BCy-napisanie-podzi%C4%99kowania-dla-konstruktor%C3%B3w-statku.png)
Do tradycji należy napisanie podziękowania dla konstruktorów statku.

Pierwszy zrealizowany został pod kierunkiem Instytutu Fizyki Polskiej Akademii Nauk (PAN), cztery pozostałe zaś pod kierunkiem Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej.
Do drugiej grupy badań należały cztery eksperymenty:
1. „Test”, polegający na badaniu aspektów psychologicznych adaptacji załogi do warunków lotu kosmicznego.
2. „Ciepło”, polegający na badaniu procesu wymiany ciepła organizmu z otoczeniem w warunkach braku ciążenia.
3. „Ziemia”, polegający na fotografowaniu powierzchni Ziemi (lądów i wód) w celu badania jej zasobów za pomocą kamery MKF-6M.
4. „Zorza”, polegający na obserwacji z Saluta zórz polarnych.

Dwa pierwsze eksperymenty były kierowane przez WIML, trzeci – przez warszawski Instytut Geodezji i Kartografii oraz Centrum Badań Kosmicznych PAN, a ostatni przez CBK PAN.
Do trzeciej grupy należały dwa eksperymenty:
1. „Czajka”, polegający na badaniu neutralizacji wpływu braku ciążenia na układ krwionośny przez zastosowanie specjalnego kombinezonu, przygotowanego przez specjalistów radzieckich.
2. „Tlen”, polegający na badaniu przemian tlenu w organizmie w warunkach lotu kosmicznego.


(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2018/07/foto-11_Miros%C5%82aw-Hermaszewski-fotografia-wsp%C3%B3%C5%82czesna.png)
Mirosław Hermaszewski - fotografia współczesna.

Powrót na Ziemię

Zakończenie eksperymentów nastąpiło 4 lipca, ich wyniki o łącznej masie 70 kg zapakowano do lądownika. Rozkonserwowano i skontrolowano wszystkie systemy statku, o godzinie 12:44 wykonano 5-sekundowy test pracy silnika głównego. 5 lipca załoga wstała już o godzinie 3 przeszła do statku, o 7:07 zamknęła włazy i skontrolowała ich szczelność. O 10:14:50 statek Sojuz-30 odłączył się od stacji Salut-6. Po wykonaniu orientacji przestrzennej włączono o 12:44 na 208,1 sekundy silnik, co zmniejszyło prędkość o 120 m/s, rozpoczął się powrót. O 13:02:24 na wysokości 145 km statek rozdzielił się na poszczególne sekcje. Wtargnięcie w atmosferę na wysokości 122 km nastąpiło nad Turcją. Po hamowaniu trwającym około 10 minut (maksymalne przeciążenie wyniosło g+4,5) prędkość lądownika spadła do około 230 m/s, wtedy uruchomiono system spadochronowy.

Lądowanie miało miejsce w kazachskim stepie, około 300 km na zachód od Celinogradu (obecnie Astana), z odchyleniem 12 km od środka elipsy lądowania. Lot trwał 7 dni, 22 godziny, 2 minuty i 59 sekund. Kosmonauci zostali przewiezieni najpierw śmigłowcem z miejsca lądowania do miasta Arkałyk, a stamtąd na pokładzie samolotu Tu-134 na Bajkonur. Rankiem 6 lipca obaj kosmonauci byli już w Gwiezdnym Miasteczku.

https://zbiam.pl/artykuly/pierwszy-lot-polaka-w-kosmos/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Lipiec 15, 2018, 19:53
Cytuj
Pierwsza stała załoga sta­cji – Władimir Kowalonok i Walerij Riumin – wystar­to­wała w statku Sojuz-25 9 listo­pada 1977 roku. Przed nimi był lot trwa­jący 100 dni (dotych­cza­sowy rekord rosyj­ski wyno­sił 63 dni, ame­ry­kań­ski 83 dni).

Długości rekordowych wtedy lotów kosmicznych:
Sojuz 18 (http://lk.astronautilus.pl/loty/s18.htm)  62d 23h 20m 08s
Skylab SL-4 (http://lk.astronautilus.pl/loty/sl4.htm) 84d 01h 15m 32s

Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: mss w Lipiec 15, 2018, 20:36
Link do Skylaba SL-4 prowadzi też do Sojuza-18!

A przy okazji gdyby plany wówczas zostały zrealizowane to pierwszy lot programu Interkosmos odbyłby się w styczniu 1978, a nie w marcu 1978. Lot Polaka mógłby odbyć się już na pokładzie Sojuza 29.
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: mss w Lipiec 15, 2018, 21:16
Link o Skylabie SL-4 prowadzi teraz do Apollo ASTP!
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Lipiec 15, 2018, 21:19
Link do Skylaba SL-4 prowadzi też do Sojuza-18!

Link o Skylabie SL-4 prowadzi teraz do Apollo ASTP!

Dzięki. Poprawione.

Poza tym gdyby udał się lot Sojuza 18-1 (http://lk.astronautilus.pl/loty/s18-1.htm) to Piotr Klimuk nie uczestniczyłby w pierwszym radzieckim locie kosmicznym trwającym ponad 50 dni. Był to trzeci radziecki lot z pobytem na stacji orbitalnej (Salut 3 i Salut 4) od czasu zakończonego tragicznie lotu Sojuza 11.
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: mss w Lipiec 15, 2018, 21:43
Z tym udziałem Piotra Klimuka w locie Sojuza 18 to bardzo interesująca historia związana zarówno z misją 18-1 (http://lk.astronautilus.pl/loty/s18-1.htm) jak i 19 (http://lk.astronautilus.pl/loty/s19.htm), ale robi się OT w tym wątku!
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: JSz w Lipiec 15, 2018, 22:21
Nic nie stoi na przeszkodzie by założyć wątek o Sojuzie 18!
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Sierpień 10, 2018, 20:25
8/2018

Aktualności kosmiczne - Waldemar Zwierzchlejski
Farnborough International Air Show 2018 - Paweł Bondaryk
Mini Międzynarodowa Stacja Kosmiczna na orbicie Księżyca - Waldemar Zwierzchlejski
Rakietowo-lot­ni­czy poten­cjał Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej (część II) — Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński
http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/lotnictwo-aviation-international-82018/
http://zbiam.pl/nasze-wydawnictwa/lotnictwo-aviation-international/

Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Październik 13, 2018, 17:34
10/2018

Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
Lotnicze aspekty MSPO 2018 – Maciej Szopa
Polski sek­tor kosmiczny coraz sil­niej widoczny w Kielcach – Kamil Mazurek
Lockheed Martin Space na MSPO 2018. Wywiad z Stevem J. Skladankiem, star­szym mana­ge­rem działu roz­woju biz­nesu Lockheed Martin Space – Kamil Mazurek

Upadek rosyj­skiej kosmo­nau­tyki 
Waldemar Zwierzchlejski

(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2018/10/Sojuz.jpg)

Pierwsze lata ery kosmicz­nej były nazna­czone rosyj­skimi suk­ce­sami. Sztuczny sate­lita Ziemi, tra­fie­nie w Księżyc, obraz odwró­co­nej od naszej pla­nety jego pół­kuli, lądo­wa­nie na jego powierzchni, bada­nia Wenus, wresz­cie suk­cesy w lotach zało­go­wych – pierw­szy kosmo­nauta, wyj­ście poza sta­tek kosmiczny, dłu­go­trwałe loty na sta­cjach orbi­tal­nych, pozwa­lały wycią­gnąć wnio­sek jeśli nie o wyż­szo­ści rosyj­skiego pro­gramu kosmicz­nego nad ame­ry­kań­skim, to przy­naj­mniej o jego rów­no­rzęd­no­ści, choć nie­ko­niecz­nie dokład­nie na tym samym polu.

Pod wzglę­dem ilo­ści wystrze­li­wa­nych rocz­nie rakiet kosmicz­nych (czę­sto około setki) przez dłu­gie lata Rosja zna­cząco wyprze­dzała kon­ku­ren­tów. W ostat­nich latach nastą­piło jed­nak gwał­towne, by nie rzec kata­stro­falne zała­ma­nie rosyj­skiego pro­gramu kosmicz­nego. Jak się prze­ja­wia i co jest jego przy­czyną?

Kosmodromy

Przez dzie­się­cio­le­cia ZSRR eks­plo­ato­wał trzy kosmo­dromy. Do służby wcho­dziły kolejno Bajkonur (od 1957 r.), Kapustin Jar (od 1962 r.) i Plesieck (od 1966 r.). Na pierw­szym zostały zbu­do­wane kom­pleksy star­towe dla wszyst­kich typów rakiet kosmicz­nych, uży­wa­nych w Związku Radzieckim. Były to w kolej­no­ści powsta­wa­nia – R-7 i jego pochodne (Sputnik, Wostok, Woschod i wszyst­kie mody­fi­ka­cje Sojuza), roz­liczne odmiany rakiet Kosmos, Cyklon, Proton, N-1, Energia i Zenit, a także skon­wer­to­wane rakiety bali­styczne, jak np. Dniepr, Rokot i Strieła. Z Kapustinego Jaru star­to­wały do 2008 r. wyłącz­nie odmiany rakiet Kosmos, obec­nie zaprze­stano jego użyt­ko­wa­nia w tym cha­rak­te­rze. W Plesiecku swe orbi­talne starty roz­po­czy­nały rakiety zbu­do­wane na bazie R-7, a także Kosmos, Cyklon i Rokot.

W końcu lat 90. XX wieku została pod­jęta próba stwo­rze­nia nowego kosmo­dromu na Dalekim Wschodzie, który nazwano Swobodnyj. Po prze­pro­wa­dzo­nych w ciągu dzie­się­cio­le­cia zale­d­wie pię­ciu star­tach lek­kiej rakiety Start-1, zanie­chano jego pla­no­wa­nej roz­bu­dowy (stąd pier­wot­nie miano wystrze­li­wać rakiety nowej rodziny Angara), ze względu na wyso­kie koszty moder­ni­za­cji tej dotych­cza­so­wej woj­sko­wej bazy rakie­to­wej. Z innej bazy rakie­to­wej, Dombarowskij, w pobliżu Orenburga, od 2006 r. wystrze­lono 10 rakiet Dniepr, jed­nak pomimo prze­mia­no­wa­nia jej na kosmo­drom Jasnyj, nie odgrywa on więk­szego zna­cze­nia. Przyczyną poszu­ki­wa­nia nowego miej­sca star­tów była dwo­ista sytu­acja Bajkonuru.

Choć for­mal­nie Bajkonur należy do Rosji, to prze­cież roz­po­ściera się na tere­nie nie­pod­le­głego Kazachstanu, a za dzier­żawę terenu ten każe sobie słono pła­cić – 115 milio­nów USD rocz­nie. Niestety pomimo roz­le­głego tery­to­rium Rosja ma nie­wiele miejsc, nada­ją­cych się na kosmo­drom – w zasa­dzie Plesieck, z któ­rego można latać zarówno na orbity oko­ło­bie­gu­nowe, jak i o mniej­szym nachy­le­niu do płasz­czy­zny rów­nika, oraz wła­śnie Daleki Wschód. Poważnym minu­sem pierw­szej loka­li­za­cji są bar­dzo surowe warunki kli­ma­tyczne (głów­nie mrozy i śnie­życe), dru­giej zaś znaczna odle­głość od poli­tycz­nego i prze­my­sło­wego cen­trum kraju. W tej sytu­acji zde­cy­do­wano się na budowę wyrzutni rakiet Angara w Plesiecku, pomimo oczy­wi­stego ogra­ni­cze­nia ich nośno­ści w przy­padku wyno­sze­nia sate­li­tów na orbitę geo­sta­cjo­narną.

W przy­szło­ści rolę jego oraz Bajkonuru miał prze­jąć jed­nak nowy kosmo­drom Wostocznyj, który zde­cy­do­wano wybu­do­wać nie­mal dokład­nie w miej­scu Swobodnego. Jednak jego stwo­rze­nie nie tylko cią­gle odsuwa się w cza­sie, ale pochła­nia zna­cząco wię­cej, niż pla­no­wano, środ­ków finan­so­wych. Co gor­sza, znaczna ich część ginie – część pochła­niają pro­cesy korup­cyjne, część jest po pro­stu kra­dziona. Mimo suro­wych kar – kosmo­drom jest oczkiem w gło­wie pre­zy­denta Putina – pro­ce­der, choć w mniej­szej skali, trwa nadal. Problemem są nie tylko zni­ka­jące fun­du­sze, ale i cią­głe zmiany dyrek­tyw, co do rakie­to­wej przy­szło­ści Rosji. Rodzaje rakiet, które mia­łyby stam­tąd star­to­wać, zmie­niają się co kilka mie­sięcy, jak w kalej­do­sko­pie, a prze­cież nie ist­nieje coś takiego, jak uni­wer­salna wyrzut­nia, musi być ona przy­go­to­wana pod kon­kretną rodzinę nosi­cieli.

W chwili obec­nej na kosmo­dro­mie funk­cjo­nuje tylko jedna wyrzut­nia i to wcale nie dla Angary, czy pla­no­wa­nej rakiety o dużym udźwigu, lecz dla nie­śmier­tel­nego Sojuza. Jednak czę­sto­tli­wość star­tów z niej jest żenu­jąco niska – pierw­szy miał miej­sce wio­sną 2016 r., drugi (zresztą nie­udany) jesie­nią 2017 r., ostatni zaś dotych­czas na początku bie­żą­cego roku. Mimo zapo­wie­dzi, doty­czą­cych znacz­nego zwięk­sze­nia czę­sto­tli­wo­ści star­tów, w tym roku można się spo­dzie­wać co naj­wy­żej jesz­cze jed­nego, a w przy­szłym – jedy­nie dwóch.

Do poda­nych przy­czyn, ostat­nio doszła jesz­cze jedna, wska­zu­jąca na słabe roz­po­zna­nie geo­lo­giczne rejonu wyrzutni. Otóż w ostat­nich tygo­dniach oka­zało się, że trzeba poważ­nie umoc­nić teren pod nią, który zaczął się zapa­dać, ponie­waż wystę­pują tam puste prze­strze­nie, powstałe po wymy­ciu pod­ziem­nych sol­nisk. Wkrótce ma się roz­po­cząć budowa dwóch sta­no­wisk star­to­wych dla rakiet rodziny Angara – pierw­sze, dla lżej­szych odmian ma być gotowe w 2021 r., dru­gie, dla cięż­szych, rok póź­niej. Znając jed­nak dotych­cza­sowy postęp prac przy ich powsta­wa­niu, dotrzy­ma­nie tych ter­mi­nów jest dalece nie­re­alne.

To jest skrócona wersja artykułu.
http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/upadek-rosyjskiej-kosmonautyki/
http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/lotnictwo-aviation-international-102018/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Listopad 10, 2018, 22:35
11/2018

Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
Northrop Grumman. Koncern o glo­bal­nym zasięgu dzia­ła­nia – Leszek A. Wieliczko

Sojuz MS-10 – prze­rwany lot
Waldemar Zwierzchlejski

(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2018/11/Sojuz-FG.jpg)

11 paź­dzier­nika doszło do naj­groź­niej­szej sytu­acji w zało­go­wej astro­nau­tyce od czasu utraty przed pięt­na­stoma laty orbi­tera Columbia wraz z jej 7-oso­bową załogą. Podczas wyno­sze­nia na orbitę rosyj­skiego statku kosmicz­nego Sojuz MS-10, na dru­gim eta­pie startu awa­rii ule­gła rakieta nośna Sojuz-FG. W jej wyniku uru­cho­miona została pro­ce­dura prze­rwa­nia lotu, a lądow­nik statku został skie­ro­wany z powro­tem na Ziemię. Dwuosobowa załoga zamiast tra­fić tego samego dnia na Międzynarodową Stację Kosmiczną, zna­la­zła się z powro­tem na kosmo­dro­mie Bajkonur.

Do tej pory Rosjanie jedy­nie dwu­krot­nie w swo­jej histo­rii musieli prze­rwać loty zało­gowe, choć, aby być zupeł­nie ści­słym, tylko raz wyda­rzyło się to po star­cie, a raz tuż przed nim. 5 kwiet­nia 1975 r. kosmo­nauci Wasilij Łazariew i Oleg Makarow uda­wali się w statku Sojuz 18 – 1 (7K-T Nr 39) na pokład sta­cji Salut-4. Rakietą nośną był Sojuz-U. W T+271 s na wyso­ko­ści 192 km nie doszło do roz­łą­cze­nia jej dru­giego i trze­ciego stop­nia i auto­ma­tyka oddzie­liła sta­tek od rakiety i skie­ro­wała go na tra­jek­to­rię lądo­wa­nia. Awaria wyda­rzyła się w tak nie­sprzy­ja­ją­cych oko­licz­no­ściach, że lądow­nik wszedł w atmos­ferę z dużą pręd­ko­ścią pod naj­bar­dziej stro­mym kątem i z ujemną war­to­ścią współ­czyn­nika aero­dy­na­micz­nego. Podczas wtar­gnię­cia kosmo­nauci doświad­czyli prze­cią­że­nia wyno­szą­cego szczy­towo g+21,3 – na gra­nicy wytrzy­ma­ło­ści ludz­kiej i kon­struk­cji lądow­nika. Wylądował on w pobliżu gra­nicy z ChRL i Mongolią na zaśnie­żo­nym stoku góry Teremok-3 w Ałtaju, następ­nie sto­czył się po jej zbo­czu i zbli­żył do skraju kil­ku­set­me­tro­wej prze­pa­ści. Tu został zatrzy­many przez cza­szę spa­do­chronu (nie­od­strze­lo­nego – na szczę­ście – przez dowódcę), który zacze­pił się o drzewa.

Drugi przy­pa­dek miał miej­sce 26 wrze­śnia 1983 r. Zaplanowany był wów­czas start Sojuza T-10 (7K-ST Nr 16Ł) z załogą Władimir Titow i Giennadij Striekałow. W T-90 s, pod­czas roz­ru­chu pomp pali­wo­wych pierw­szego stop­nia, w jed­nej z nich doszło do awa­rii. Nie otwo­rzył się jeden z zawo­rów, co spo­wo­do­wało pracę pompy bez sma­ro­wa­nia. To spo­wo­do­wało jej prze­grza­nie, a następ­nie wybuch. Wzniecił on pożar u pod­stawy rakiety nośnej Sojuz-U. Pożar ten znisz­czył wiązkę kabli tele­me­trycz­nych, prze­ka­zu­ją­cych dane o funk­cjo­no­wa­niu rakiety. Dopiero w T-10 s obsługa naziemna spo­strze­gła roz­prze­strze­nia­jący się pożar nosi­ciela i wydała komendę uży­cia rakiety ratun­ko­wej SAS. SAS ode­rwała część osłony aero­dy­na­micz­nej rakiety, wraz z modu­łami orbi­tal­nym i powrot­nym statku. W ciągu 5 s od jej zapłonu, który nastą­pił o 19:37:47, wynio­sła ona sta­tek na wyso­kość 650 m (mak­sy­malne prze­cią­że­nie osią­gnęło g+17), gdzie nastą­piło oddzie­le­nie lądow­nika. Siłą bez­władu wzniósł on się na pułap 950 m, gdzie nastą­piło otwar­cie spa­do­chronu. Tymczasem w zale­d­wie 2 s po awa­ryj­nym star­cie rakieta nośna eks­plo­do­wała, a trwa­jący 20 godzin pożar spo­wo­do­wał znaczne znisz­cze­nia wyrzutni. Lądownik z załogą bez­piecz­nie wylą­do­wał w odle­gło­ści 4 km od miej­sca startu.

Ekspedycja 57

Pięćdziesiąta siódma stała załoga ISS rodziła się w bólach, wie­lo­krot­nie zmie­nia­jąc swój skład. Jej pierw­sza część – przy­po­mnijmy, że zwy­cza­jowa 6-oso­bowa obsada musi dola­ty­wać na orbitę w dwóch turach, gdyż Sojuzy miesz­czą jedy­nie trzy osoby – miała wystar­to­wać na pokła­dzie Sojuza MS-09. Kolejno mia­no­wano – w grud­niu 2015 r. dowódcę, Rosjanina Aleksandra Samokutiajewa, inży­niera pokła­do­wego nr 2 – Amerykankę Jeanette Epps (w kwiet­niu 2016 r.) oraz inży­niera pokła­do­wego nr 1 – Niemca Alexandra Gersta (mie­siąc póź­niej). W paź­dzier­niku doszło do pierw­szej zmiany – dowódcę, któ­rego komi­sja medyczna nie dopu­ściła do lotów, zamie­nił Anton Szkaplerow. Jednak na tej pozy­cji pozo­stał on tylko do kwiet­nia 2017 r., gdyż w try­bie pil­nym został prze­nie­siony do wcze­śniej­szej załogi, w miej­sce Aleksandra Skworcowa, który odniósł kon­tu­zję pod­czas ćwi­czeń fizycz­nych. Nowym dowódcą został mia­no­wany mie­siąc póź­niej Siergiej Prokopjew. W końcu listo­pada ofi­cjal­nie przed­sta­wiono obie załogi – pod­sta­wową (Prokopjew, Epps, Gerst) oraz rezer­wową – Oleg Kononienko (Rosja), David Saint-Jacques (Kanada) i Serena Auñón-Chancellor (Stany Zjednoczone). Jednak w poło­wie stycz­nia br. nie­spo­dzie­wa­nie i bez poda­nia przy­czyn NASA usu­nęła z załogi pod­sta­wo­wej Epps i zastą­piła ją dublerką, któ­rej miej­sce z kolei zajęła Anne McClain. W takich skła­dach załogi dotrwały do startu, który miał miej­sce 6 czerwca. Dwa dni póź­niej załoga weszła na pokład kom­pleksu orbi­tal­nego.
Druga część załogi, która miała wystar­to­wać w Sojuzie MS-10, rów­nież prze­cho­dziła zmiany składu. Początkowo, według wer­sji z lipca 2016 r., mieli lecieć Giennadij Padałka, Andriej Babkin i Auñón-Chancellor. W listo­pa­dzie mieli to być Kononienko, Nikołaj Tichonow i jeden z Amerykanów. Dwa mie­siące póź­niej doszło do reduk­cji składu rosyj­skiej załogi sta­cji z trzech do dwóch kosmo­nau­tów, w związku z czym miej­sce Tichonowa miał zająć inny Amerykanin. W lutym 2017 r. Kononienko został prze­nie­siony do następ­nej załogi, a NASA mia­no­wała do załogi Tylera Hague’a. W kwiet­niu dowódcą załogi mia­no­wany został Aleksiej Owczynin. Ostatniego dnia listo­pada ofi­cjal­nie przed­sta­wiono obie załogi – pod­sta­wową (Owczynin, Tichonow, Hague) oraz rezer­wową – Oleg Skripoczka, Andriej Babkin i Shannon Walker (Stany Zjednoczone). Jako że w kwiet­niu 2018 r. po raz kolejny odło­żony został start rosyj­skiego modułu „Nauka” (na 2019 r.), posta­no­wiono nie zwięk­szać ilo­ści Rosjan na sta­cji – z załóg wypa­dli Tichonow i Babkin. W końcu 19 czerwca oka­zało się, że duble­rami 2-oso­bo­wej załogi Owczynin-Hague zostali Kononienko i Saint-Jacques. Załogi te dotrwały do startu, wyzna­czo­nego na 11 paź­dzier­nika.

To jest skrócona wersja artykułu.
http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/sojuz-ms-10-przerwany-lot/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: kanarkusmaximus w Listopad 10, 2018, 23:08
Może to nie pytanie na ten wątek, ale łącznie jakie były rekordowe przeciążenia w programie kapsuł Sojuz? 21,3 g, 17 g, a ile to było podczas balistycznych powrotów z orbity?
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: astropl w Listopad 10, 2018, 23:13
Może to nie pytanie na ten wątek, ale łącznie jakie były rekordowe przeciążenia w programie kapsuł Sojuz? 21,3 g, 17 g, a ile to było podczas balistycznych powrotów z orbity?

Od 7 do 10.
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: kanarkusmaximus w Listopad 10, 2018, 23:22
Dzięki! Właśnie znalazłem, że w przypadku TMA-11 było to ponad 8 g.
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Grudzień 16, 2018, 21:40
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/lotnictwo-aviation-international-122018/

Mikrokosmos
 Lotnictwo Aviation International 12/2018

(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2018/12/Satelita-PW-Sat-2..jpg)
Satelita PW-Sat-2.

3 lutego bie­żą­cego roku z wyrzutni szy­no­wej umiesz­czo­nej na sta­no­wi­sku star­to­wym Kappa w Uchinoura Space Center, zna­nego też jako kosmo­drom Kagoshima, została wystrze­lona rakieta SS-520 №5. Poprzez doda­nie do wyso­ko­ścio­wej rakiety son­da­żo­wej trze­ciego stop­nia, stwo­rzono minia­tu­rową rakietę nośną dla nano­sa­te­li­tów. Start powiódł się (prze­pro­wa­dzona rok wcze­śniej pierw­sza próba zakoń­czyła się nie­po­wo­dze­niem) i po zale­d­wie nie­ca­łych pię­ciu minu­tach Japonia pobiła swój wła­sny, mający 48 lat rekord, w kate­go­rii „naj­mniej­sza rakieta kosmiczna”. Masa pierw­szej, L-4S, wyno­siła 9,4 t (udźwig 23 kg), dru­giej zaś 2,9 t (udźwig 4 kg). Nic w tym dziw­nego, Japonia od lat prze­cież sły­nęła w dzie­dzi­nie minia­tu­ry­za­cji, zwłasz­cza elek­tro­niki użyt­ko­wej.

Małe jest piękne

Wraz ze star­tem L-4S w dniu 11 lutego 1970 r. Japonia dołą­czyła do bar­dzo wów­czas eli­tar­nej grupy państw, dys­po­nu­ją­cych moż­li­wo­ścią samo­dziel­nego wyno­sze­nia ładun­ków na orbitę – wcze­śniej doko­nały tego jedy­nie ZSRR w 1957 r., USA w 1958 i Francja w 1966. W kolej­nych latach w Kraju Kwitnącej Wiśni powstała cała gama rakiet, umoż­li­wia­ją­cych wysy­ła­nie coraz więk­szych i cięż­szych sate­li­tów. Jak jed­nak wia­domo, wraz z postę­pem tech­niki, zasto­so­wa­niem nowo­cze­snych tech­no­lo­gii i nie­by­wałą minia­tu­ry­za­cją, od kil­ku­na­stu lat na orbitę wyno­szone są sate­lity o rząd wiel­ko­ści bądź nawet wię­cej lżej­sze od swych pro­to­pla­stów, mogące jed­nak wyko­ny­wać zada­nia w takim samym zakre­sie, jeśli nie lep­szym. Jednak jak bar­dzo można minia­tu­ry­zo­wać sate­lity, by uzy­ski­wać z nich war­to­ściowe dane?

Odpowiedź na to pyta­nie dali w 1999 r. pro­fe­so­ro­wie Jordi Puig-Suari z poli­tech­niki kali­for­nij­skiej (Cal-Poly) oraz Bob Twiggs z Uniwerytetu Stanforda. Zaproponowali oni swym stu­den­tom opra­co­wa­nie naj­mniej­szego sate­lity, z moż­li­wo­ściami badaw­czymi na pozio­mie pierw­szego sztucz­nego sate­lity Ziemi, to jest radziec­kiego Sputnika z 1957 r., mają­cego masę 83,6 kg. W krót­kim cza­sie oka­zało się, że korzy­sta­jąc z ówcze­snych tech­no­lo­gii i pod­ze­spo­łów, z któ­rych część można było zaku­pić od ręki w zwy­kłych skle­pach z elek­tro­niką, można stwo­rzyć funk­cjo­nu­ją­cego sate­litę o masie około jed­nego kilo­grama i wiel­ko­ści kostki Rubika. Dość szybko opra­co­wano stan­dard, według któ­rego każdy mógł zbu­do­wać wła­snego nano­sa­te­litę. Warunkami brze­go­wymi był wymiar – 10×10×10 cm oraz masa – do 1,33 kg.

Tak zapro­jek­to­wane sate­lity, nazwane po pro­stu CubeSat, mogły zostać zapa­ko­wane do dys­pen­sera P-POD (Poly-PicoSatellite Orbital Deployer), mogą­cego pomie­ścić do trzech sztuk. Już wów­czas prze­wi­dziano, że można będzie łączyć w obrę­bie jed­nego P-POD kostki w pary, bądź w trójki. Każdy pod­sta­wowy ele­ment nazwano jed­nostką (unit), zatem poja­wiły się ozna­cze­nia wiel­ko­ści sate­li­tów 1U, 2U, bądź 3U. Nieco póź­niej opra­co­wano też wer­sji 0,5U i 1,5U. Jak się oka­zało, nawet w wer­sji 1U, moż­liwe było upa­ko­wa­nie wewnątrz kostki jakie­goś przy­rządu nauko­wego, sys­temu kie­ro­wa­nia, apa­ra­tury radio­wej, a na zewnątrz ogniw foto­wol­ta­icz­nych i anten. Do pierw­szego startu sate­li­tów opar­tych na tym stan­dar­dzie doszło 30 czerwca 2003 r.

Z Plesiecka wysłana została rakieta nośna Rokot z dodat­ko­wym stop­niem Briz-KM. Wśród roz­licz­nych ładun­ków znaj­do­wały się też trzy dys­pen­sery P-POD, a w nich sie­dem nano­sa­te­li­tów – dwa ame­ry­kań­skie (jeden w wer­sji 3U, drugi 1U), dwa duń­skie, jeden kana­dyj­ski oraz dwa japoń­skie. Były to CUTE-I zbu­do­wany z udzia­łem stu­den­tów Tokijskiego Instytutu Technologicznego oraz Cubesat XI-IV, powstały na Uniwersytecie Tokijskim. Oba kubiki słu­żyły do testo­wa­nia sate­li­tar­nej łącz­no­ści radio­ama­tor­skiej.

Dwa lata póź­niej doszło do dru­giego startu sate­li­tów opar­tych na nowym stan­dar­dzie, wśród nich znaj­do­wał się Cubesat XI-V. Kolejne dwa japoń­skie nano­sa­te­lity były już znacz­nie bar­dziej zaawan­so­wane – pierw­szy, dwu­jed­nost­kowy Cute-1.7 + APD II oprócz funk­cji radio­ama­tor­skich peł­nił rolę, która w japoń­skich sate­li­tach tech­no­lo­gicz­nych jest uwa­żana za jedną z klu­czo­wych, mia­no­wi­cie miał za zada­nie prze­te­sto­wać jedną z metod przy­spie­sza­nia deor­bi­ta­cji sate­li­tów. Wybrano metodę oddzie­le­nia na uwięzi ele­mentu sate­lity, dzięki czemu zaczął on sta­wiać znacz­nie więk­szy opór aero­dy­na­miczny. Drugi sate­lita (1U, Nihon University) słu­żył radio­ama­to­rom.

W kolej­nym star­cie wynie­sione zostały trzy cube­saty „made in Japan” – Hayato, Waseda-SAT2 oraz Negri. Wszystkie zbu­do­wano w wer­sji 1U, ale ich zada­nia nie były już tak pro­ste, jak u poprzed­ni­ków. Pierwszy posia­dał kamery do obser­wa­cji Ziemi w zakre­sie pro­mie­nio­wa­nia mikro­fa­lo­wego, co pozwa­lało reje­stro­wać wystę­po­wa­nie pary wod­nej w atmos­fe­rze, drugi testo­wał elek­tro­nikę, kon­kret­nie bez­po­śred­nio pro­gra­mo­walną macierz bra­mek, trzeci zaś obser­wo­wał Ziemię oraz testo­wał metodę orien­ta­cji prze­strzen­nej za pomocą wysu­wa­nych ele­men­tów („wio­se­łek”). Kolejny pakiet czte­rech japoń­skich sate­li­tów roz­miaru 1U wynie­siono w 2014 r. Były to KSAT2 (Hayato 2), OPUSAT (Osaka Prefecture University Satellite) do bada­nia sys­temu zasi­la­nia opar­tego na super­kon­den­sa­to­rach litowo-jono­wych, radio­ama­tor­ski INVADER (Interactive satel­lite for Art and Design Experimental Research, ARTSAT-1) i tech­no­lo­giczny ITF-1 (Imagine The Future 1, Yui). Do wyno­sze­nia wymie­nio­nych sate­li­tów uży­wano rakiet typu Kosmos-3M, Dniepr, PSLV i H-2A.

Z pomocą ISS

W 2012 r. poja­wiła się nowa moż­li­wość wysy­ła­nia kostek. Zamiast mon­to­wa­nia P-PODów na adap­te­rach na ostat­nim stop­niu rakiet nośnych, gdzieś pomię­dzy głów­nymi ładun­kami i wyno­sze­nia ich na orbity zgodne z zada­niami tychże, posta­no­wiono wyko­rzy­stać do tego celu Międzynarodową Stację Kosmiczną. Jak wia­domo, japoń­skie labo­ra­to­rium Kibo jest wypo­sa­żone w nie­wielką śluzę, umoż­li­wia­jącą wysta­wia­nie okre­ślo­nych ładun­ków na zewnątrz, a także ponowne cho­wa­nie ich do wnę­trza sta­cji.

Z chwilą wej­ścia do eks­plo­ata­cji trzech nowych bez­za­ło­go­wych trans­por­tow­ców, sta­cja mogła się stać orbi­tal­nym kosmo­dro­mem dla cube­sa­tów. Amerykańskie Dragony i Cygnusy, a także japoń­ski HTV mogą w każ­dej misji dostar­czyć na pokład ISS pewną ilość zasob­ni­ków zawie­ra­ją­cych cube­saty, które astro­nauci mogą w okre­ślo­nej chwili wyrzu­cić na zewnątrz. Istnieją dwie metody wyrzu­ca­nia nano­sa­te­li­tów z ISS. Pierwsza to japoń­ski J-SSOD (Japanese Experiment Module (JEM) Small Satellite Orbital Deployer), druga ame­ry­kań­ski NRCSD (NanoRacks CubeSat Deployer). Japoński sys­tem pozwala na wyrzu­ce­nie w jed­nym cyklu pracy śluzy sze­ściu jed­no­stek, gdyż składa się z dwóch stan­dar­do­wych P-PODów (2×3U). Obecnie na sta­cji uży­wany jest też ame­ry­kań­ski sys­tem który dzięki zmia­nie kon­fi­gu­ra­cji pozwala w jed­nym cyklu umie­ścić w ślu­zie aż 48 jed­no­stek (8×6U). Jako pierwsi z takiej moż­li­wo­ści wysy­ła­nia cube­sa­tów sko­rzy­stali oczy­wi­ście Japończycy.

Waldemar Zwierzchlejski
To jest skrócona wersja artykułu
http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/mikrokosmos/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Styczeń 20, 2019, 13:35
Nr 1/2019

Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
Niezwykłe Boże Narodzenie – Waldemar Zwierzchlejski

http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/lotnictwo-aviation-international-12019/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Luty 18, 2019, 22:18
Nr 2/2019 W sprze­daży od 18.02.2019 r.

Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
Rozpoznanie satelitarne dla wojska i sektora cywilnego – Kamil Mazurek

Cztery nowe światy

(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2019/02/Cztery-nowe-%C5%9Bwiaty.jpg)

W ostat­nich mie­sią­cach cztery sondy kosmiczne odwie­dziły cztery miej­sca w Układzie Słonecznym, do któ­rych dotąd nie dotarł żaden ziem­ski prób­nik. W kolej­no­ści osią­gnię­cia celu były to: japoń­ski Hayabusa-2 i pla­netka Ryugu, ame­ry­kań­ski OSIRIS-REx i pla­netka Bennu, także ame­ry­kań­ski New Horizons i for­mal­nie bez­i­mienna jesz­cze pla­netka 2014 MU69 oraz chiń­ski Chang’e-4, który wylą­do­wał na odwró­co­nej od Ziemi stro­nie Księżyca.

Cztery sondy, z któ­rych dwie wypo­sa­żone są w róż­no­rodne apa­raty mobilne, a nie­które mają przy­wieźć na Ziemię próbki gleby, już teraz uka­zały nam mocno zaska­ku­jące pod wzglę­dem kształtu czy budowy zewnętrz­nej światy, któ­rych zba­da­nie może przy­nieść odpo­wie­dzi na fun­da­men­talne w astro­no­mii pyta­nia, doty­czące wcze­snej fazy powsta­wa­nia naszego układu.

Zmasowany atak

W 2003 r. Japońska Agencja Kosmiczna JAXA wysłała w kie­runku pla­netki Itokawa sondę Hayabusa (jap. sokół). Miała ona zba­dać pla­netkę, pobrać z niej nie­wielką, jed­no­gra­mową próbkę gruntu i przy­wieźć ją na Ziemię oraz umie­ścić na powierzchni „skoczka” MINERVA – minia­tu­ro­wego robota, odbi­ja­ją­cego się od pla­netki i foto­gra­fu­ją­cego ją. W 2005 r. sonda dotarła do pla­netki i roz­po­częła jej bada­nia. Jednak zarówno zrzut skoczka, jak i dwie próby pobra­nia próbki w zasa­dzie zakoń­czyły się fia­skiem – sko­czek minął Itokawę, a Hayabusa ule­gła poważ­nej awa­rii. Po trwa­ją­cych pół­tora roku wiel­kich wysił­kach udało się ją czę­ściowo przy­wró­cić do życia i skie­ro­wać ku Ziemi.

Dopiero w 2010 r. kap­suła powró­ciła na naszą pla­netę. W jej wnę­trzu zna­le­ziono zale­d­wie około pół­tora tysiąca zia­ren pyłu o śred­nicy około 10 mikro­me­trów. Pomimo for­mal­nego suk­cesu misji, JAXA zda­wała sobie sprawę, że misję należy powtó­rzyć, uni­ka­jąc oczy­wi­ście popeł­nio­nych błę­dów. Zmodernizowana sonda o masie star­to­wej 590 kg otrzy­mała nazwę Hayabusa-2.

Wystrzelona została 3 grud­nia 2014 r., a jej celem została pla­netka Ryugu, mająca śred­nicę około 920 m. Tym razem w skład sondy weszły dodat­kowo aż cztery pojazdy – trzy skoczki MINERVA-II (MIcro-Nano Experimental Robot Vehicle for Asteroid), każdy o masie 1,1 kg, obda­rzone zdol­no­ścią prze­miesz­cza­nia się za pomocą pod­sko­ków i nie­miecko-fran­cu­ski MASCOT (Mobile Asteroid Surface Scout) o masie 9,7 kg. Sonda została dodat­kowo wypo­sa­żona w pocisk z dwu­ki­lo­gra­mo­wym ładun­kiem wybu­cho­wym. Oprócz dwóch pró­bek z róż­nych miejsc Ryugu, ma ona pobrać trze­cią – z wnę­trza kil­ku­me­tro­wej śred­nicy kra­teru, który powsta­nie w wyniku zde­to­no­wa­nia wspo­mnia­nego poci­sku tuż nad jej powierzch­nią.

Po roku od startu sonda prze­le­ciała w pobliżu Ziemi, dzięki temu manew­rowi uzy­skała dodat­kowe 1,6 km/s, po czym uru­cho­miła sil­niki jonowe. Funkcjonowały one suma­rycz­nie bli­sko rok, co pozwo­liło osią­gnąć Ryugu 27 czerwca 2018 r. Sonda nie weszła na orbitę pla­netki, lecz poru­sza się w jej sąsiedz­twie po iden­tycz­nej orbi­cie helio­cen­trycz­nej na tzw. wyso­ko­ści bazo­wej, wyno­szą­cej 20 km. Już pierw­sze zdję­cia Ryugu wyka­zały, że ma ona dziwny kształt, zbli­żony do sze­ścianu. W dodatku na jed­nym z bie­gu­nów spo­czywa pła­ski, kil­ku­dzie­się­cio­me­tro­wej śred­nicy głaz o wyraź­nie jaśniej­szym zabar­wie­niu.

W końcu lipca i w sierp­niu wyko­nano serię trzech zbli­żeń do pla­netki, kolejno na wyso­kość 6 km, 5 km i 851 m, za każ­dym razem powra­ca­jąc na wyso­kość bazową. Następnie sonda wyko­nała manewr boczny o war­to­ści 9 km, pod­czas któ­rego pozo­sta­wała w odle­gło­ści 20 km wzglę­dem powierzchni Ryugu. We wrze­śniu wyko­nano dwie ope­ra­cje obni­ża­nia pułapu.

Podczas pierw­szej, nazwa­nej Touchdown 1 Rehearsal 1 (TD1-R1), celem było zej­ście do pułapu poni­żej 40 m i symu­la­cja zetknię­cia i pobra­nia próbki gruntu. Operacja została wyko­nana 11 wrze­śnia, jed­nak prze­rwano ją na wyso­ko­ści 600 m, gdyż lidar nie był w sta­nie zare­je­stro­wać odbi­cia sygnału od ciem­niej­szej, niż zakła­dano, powierzchni pla­netki i nastą­pił powrót do wyso­ko­ści bazo­wej. 20 wrze­śnia Hayabusa-2 ponow­nie zaczęła opa­dać i następ­nego dnia na wyso­ko­ści około 55 m nad Ryugu, przy pręd­ko­ści zni­ża­nia 10 cm/s wyrzu­cono z niej w kie­runku powierzchni skoczki MINERVA-II-1 ROVER 1A/Mimizuku (jap. puchacz) i MINERVA-II-1 ROVER 1B/Fukuro (jap. sowa), po czym sonda roz­po­częła ponowne wzno­sze­nie do wyso­ko­ści bazo­wej.

Oba pojazdy tym­cza­sem opa­dły na powierzch­nię, prze­ka­zu­jąc obrazy zarówno pod­czas opa­da­nia, jak i z samej powierzchni. Następnie roz­po­częły 10 – 20 metrowe skoki (1A wyko­nał ich dzie­więć, a 1B cztery), nadal prze­ka­zu­jąc obrazy i pomiary tem­pe­ra­tury powierzchni. Kolejne zej­ście ku powierzchni zaini­cjo­wano 2 paź­dzier­nika. Następnego dnia, z pułapu 51 m zrzu­cono na powierzch­nię robota MASCOT (Mobile Asteroid Surface Scout), który dzia­łał przez 17 godzin i 7 minut, a sama sonda powró­ciła na pozy­cje bazową 8 paź­dzier­nika.

15 paź­dzier­nika z suk­ce­sem wyko­nano ope­ra­cję TD1-R1-A, pod­czas któ­rej sonda zbli­żyła się do powierzchni na 22 m. Kolejną ope­ra­cję (TD1-R3) wyko­nano 24⁄25 paź­dzier­nika, gdy z wyso­ko­ści 13 m zrzu­cono na powierzch­nię znacz­nik celu Target Marker B. 27 paź­dzier­nika, bez­po­śred­nio po powro­cie do wyso­ko­ści bazo­wej, roz­po­częto ope­ra­cję BOX-C. W jej pierw­szej czę­ści sonda zeszła 30 paź­dzier­nika 5,1 km, a w dru­giej, 1 listo­pada, na 2,2 km. Następnie roz­po­częto powrót do wyso­ko­ści bazo­wej, którą osią­gnięto 5 listo­pada.

W tym cza­sie miano zgod­nie z pla­nem pobrać pierw­szą próbkę gruntu, jed­nak obrazy ze skocz­ków poka­zały, że na powierzchni Ryugu jest dużo gła­zów i kamieni, a rego­litu bar­dzo nie­wiele. W tej sytu­acji pobra­nie próbki za pomocą spe­cjal­nej ssawy odło­żono na 18 – 24 lutego 2019 r., by opra­co­wać odpo­wied­nią stra­te­gię.

Ponieważ zbli­żał się okres koniunk­cji Ryugu ze Słońcem, gdy komu­ni­ka­cja z sondą była nie­moż­liwa, 23 listo­pada dla bez­pie­czeń­stwa roz­po­częto wzno­sze­nie sondy do pułapu 110 km, który osią­gnięto 11 grud­nia. Powrót na wyso­kość bazową nastą­pił 25 grud­nia. Według obec­nego planu gene­ra­cja kra­teru ma nastą­pić w marcu-kwiet­niu, póź­niej zosta­nie zrzu­cony sko­czek MINERVA-II-2, a w końcu roku roz­pocz­nie się podróż powrotna. Powrót kap­suły na Ziemię spo­dzie­wany jest w grud­niu 2020 r.

 Waldemar Zwierzchlejski
To jest skrócona wersja artykułu.
http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/cztery-nowe-swiaty/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Kwiecień 16, 2019, 14:49
4/2019

Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski

Debiut nowego statku kosmicz­nego

(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2019/04/Debiut-nowego-statku.jpg)
Lądowanie pierwszego stopnia rakiety nośnej Falcon-9R.

2 marca 2019 r. to data, która trwale zapi­sze się w histo­rii astro­nau­tyki – nie­co­dzien­nie bowiem zda­rza się start nowego zało­go­wego statku kosmicz­nego. Dotąd w Stanach Zjednoczonych powstały i weszły do eks­plo­ata­cji jedy­nie cztery kon­struk­cje. Były to: Mercury (1961−63), Gemini (1965−66), Apollo (1968−75) i Space Shuttle (1981−2011). Piąta nosi ofi­cjalną nazwę Crew Dragon (wcze­śniej­sze robo­cze ozna­cze­nia: Dragonrider, Dragon 2 i Dragon v2) i jest dzie­łem firmy Space Exploration Technologies Corporation (SpaceX). O tym, dla­czego powstała, czym różni się od poprzed­ni­czek i jak prze­biegł jej pierw­szy lot orbi­talny, opo­wiem w tym arty­kule.

Dotychczas NASA (National Aeronautics and Space Administration, Narodowa Agencja Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej), gdy chciała mieć sta­tek kosmiczny, to samo­dziel­nie go pro­jek­to­wała, a jego wyko­na­niem zaj­mo­wała się firma zewnętrzna, która wygry­wała kon­trakt. Jednak na każ­dym eta­pie jego deta­licz­nego pro­jek­to­wa­nia, pro­duk­cji, testo­wa­nia i eks­plo­ata­cji, agen­cja spra­wo­wała wni­kliwą kon­trolę, sam sta­tek był rów­nież jej wła­sno­ścią.

Jednak, jak każda zbiu­ro­kra­ty­zo­wana insty­tu­cja, z cza­sem zatra­ciła moż­li­wość spraw­nego wyko­na­nia kolej­nego pro­jektu, a brak jasnej wizji kie­run­ków dal­szego roz­woju i co za tym idzie finan­so­wa­nia, powo­do­wał że jedy­nie tra­cono kolejne miliardy dola­rów na two­rze­nie bez­u­ży­tecz­nych gra­fik, sto­sów doku­men­ta­cji, a w naj­lep­szym wypadku makiet stat­ków kosmicz­nych i ich rakiet nośnych. Jeszcze przed zakoń­cze­niem eks­plo­ata­cji waha­dłow­ców posta­no­wiono, że w ciągu kilku lat muszą powstać mini­mum dwa różne zało­gowe statki kosmiczne (po tra­gicz­nych doświad­cze­niach z utratą dwóch pro­mów wraz z załogą, jeden sys­tem byłby zawodny), które pozwolą USA na stały dostęp do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Alternatywą było cią­głe finan­so­wa­nie Rosji, jedy­nego part­nera, posia­da­ją­cego sprawny sys­tem trans­portu załóg w postaci stat­ków rodziny Sojuz.

Rosja jest jed­nak part­ne­rem nie­prze­wi­dy­wal­nym i nie tylko stale pod­nosi cenę za „bilet”, ale stwa­rza też poważne pro­blemy natury mili­tar­nej i poli­tycz­nej, jak cho­ciażby anek­sja Krymu. Nakładanymi przez USA sank­cjami można objąć sze­reg osób czy przed­się­biorstw, ale nie da się prze­cież zatrzy­mać eks­plo­ata­cji labo­ra­to­rium kosmicz­nego. Zatem jedy­nym roz­wią­za­niem było się­gnię­cie po naj­bar­dziej opty­malne roz­wią­za­nie, jakim jest part­ner­stwo pań­stwowo-komer­cyjne.

NASA już zresztą w 2006 r. uru­cho­miła oparty na takich zasa­dach pro­gram zaopa­try­wa­nia ISS, nazwany COTS (Commercial Orbital Transportation Services), który dosko­nale spraw­dził się w prak­tyce (statki Dragon i Cygnus). Warunki brze­gowe dla nowego statku nie były zapo­rowe – miał być przy­naj­mniej 4-oso­bowy, posia­dać moż­li­wo­ści dostar­cza­nia i zwo­że­nia z powro­tem ładun­ków o masie co naj­mniej 500 kg, zapew­nić zało­dze nie­prze­rwany ratu­nek od chwili wej­ścia do kabiny do jej opusz­cze­nia przez 24 godziny na dobę przez okres nie krót­szy, niż 210 dni (sie­dem mie­sięcy) – to ostat­nie oczy­wi­ście w warun­kach połą­cze­nia z ISS. NASA nie narzu­cała fir­mom żad­nych roz­wią­zań, ani też żad­nych nie wyklu­czała.

Konkurs

Tak w 2009 r. powstał wie­lo­eta­powy, kon­kur­sowy pro­gram doświad­czalny CCP (Commercial Crew Program). Program CCP obej­mo­wał trzy fazy:

- CCDev (Commercial Crew Development), 2010 – 2011;

- CCDev2 (Commercial Crew Development Round 2), 2011 – 2012;

- CCiCap (Commercial Crew inte­gra­ted Capability), 2012 – 2014.

W fazie pierw­szej na nagrody prze­zna­czono zale­d­wie 50 mln USD. Nie będzie to dziwne, gdy zoba­czymy zada­nia, które nale­żało wyko­nać, by je uzy­skać – nie były to pro­jekty stat­ków, a jedy­nie jego kilku pod­sys­te­mów, czy też roz­wią­zań tech­no­lo­gicz­nych, ewen­tu­al­nie można je było trak­to­wać jako wpar­cie dla firm, co wywo­łało zresztą wśród innych pro­te­sty. Pieniądze zostały roz­dy­spo­no­wane w nastę­pu­jący spo­sób:

- 3,7 mln USD dla Blue Origin na kon­struk­cję sys­temu ratun­ko­wego typu pusher (z sil­ni­kami pcha­ją­cymi) oraz budowę testo­wego kom­po­zy­to­wego modułu zało­go­wego;

- 18 mln USD dla The Boeing Company (Boeing) na budowę statku CST-100;

- 1,4 mln USD dla Paragon Space Development Corporation na kon­struk­cję sys­temu pod­trzy­my­wa­nia warun­ków życia;

- 20 mln USD dla Sierra Nevada Corporation (SNC) na roz­wój nie­wiel­kiego waha­dłowca Dream Chaser;

- 6,7 mln USD dla United Launch Alliance (ULA) na dopra­co­wa­nie sys­temu wykry­wa­nia zagro­żeń pod­czas star­tów rakiet rodziny Atlas-5 i Delta-4.

W dru­giej run­dzie przy­znano łącz­nie 269,3 mln USD. Beneficjenci musieli w ciągu 12 – 14 mie­sięcy wyka­zać się reali­za­cją powie­rzo­nych zadań. Zostały nimi firmy:

- Blue Origin – 22 mln USD na roz­wój sys­temu trans­portu orbi­tal­nego skła­da­ją­cego się z rakiety nośnej z odzy­ski­wa­nymi sil­ni­kami oraz statku kosmicz­nego;

- SNC – 80 mln USD na budowę mini waha­dłowca Dream Chaser;

- Space Exploration Technologies (SpaceX) – 75 mln USD na przy­sto­so­wa­nie swo­jego auto­ma­tycz­nego statku trans­por­to­wego Dragon do lotów zało­go­wych;

- Boeing – 92,3 mln USD na budowę statku CST-100.

W trak­cie trwa­nia tej fazy dwie firmy dostały roz­sze­rzone dofi­nan­so­wa­nie na wyko­na­nie zadań w ramach kon­trak­tów – SNC 25,6 mln, Boeing zaś 20,6 mln USD. Dodatkowo doszło do pod­pi­sa­nia trzech nie­za­leż­nych umów pomię­dzy NASA a fir­mami:

- ULA – na przy­sto­so­wa­nie rakiety Atlas-5 dla stat­ków firm Boeing, SNC i Blue Origin;

- Alliant Techsystems (ATK) i Astrium – na opra­co­wa­nie kon­cep­cji rakiety nośnej Liberty, opar­tej na bazie rakiet Ares-1 i Ariane-V;

- Excalibur Almaz – na budowę statku kosmicz­nego na bazie lądow­nika zde­mo­bi­li­zo­wa­nego radziec­kiego statku TKS (Transportnyj Korabl Snabżenija).

Finalistami trze­ciej rundy CCiCap (daw­niej nazy­wa­nej CCDev3) zostali:

- SNC – 212,5 mln USD na kon­ty­nu­ację prac nad waha­dłow­cem Dream Chaser;

- SpaceX – 440 mln USD na kon­ty­nu­ację przy­sto­so­wa­nie Dragona do lotów zało­go­wych;

- Boeing – 460 mln USD na kon­ty­nu­ację budowy statku CST-100.

Podobnie, jak i poprzed­nio, firmy dostały w trak­cie trwa­nia rundy dodat­kowe fun­du­sze od NASA – pierw­sza 15 mln USD, a dwie pozo­stałe po 20 mln USD.

Od 2012 r., nie­za­leż­nie od bie­gną­cych pro­gra­mów, roz­po­częto kolejne rundy współ­za­wod­nic­twa, obej­mu­jące cer­ty­fi­ka­cję powsta­ją­cych stat­ków zgod­nie z wyma­ga­niami NASA:

- CPC (Certification Products con­tracts), 2013 – 2014;

- CCtCap (Commercial Crew Transportation Capability), 2014 – 2019.

Waldemar Zwierzchlejski
To jest skrócona wersja artykułu.
http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/debiut-nowego-statku-kosmicznego/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Czerwiec 14, 2019, 23:41
6/2019

Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski

Nieudane lądo­wa­nie

(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2019/06/Rakieta-Falcon.jpg)
Rakieta Falcon 9 firmy SpaceX z izraelską sondą księżycową w gotowości  do startu.

11 kwiet­nia o powierzch­nię Księżyca roz­bił się eks­pe­ry­men­talny izra­el­ski lądow­nik Beresheet zbu­do­wany przez orga­ni­za­cję SpaceIL. Chociaż naj­waż­niej­szy cel jego lotu nie został osią­gnięty, ta nie­zwy­kła sonda kosmiczna przy­kuła wielką uwagę nie tylko w Izraelu, ale także w świa­to­wej branży astro­nau­tycz­nej.

Poka­zała, że nie­ko­niecz­nie jest potrzebny miliar­dowy budżet, by spró­bo­wać osa­dzić sprzęt na Księżycu, nie musi być to reali­zo­wane w ramach wiel­kich, pań­stwo­wych pro­gra­mów. Czasami wystar­czy tylko dobra zachęta, nie­wielki zespół ludzi, chcą­cych osią­gnąć cel i tro­chę szczę­ścia. Łutu tego ostat­niego zabra­kło, ale entu­zjazm wyzwo­lony pod­czas misji spo­wo­do­wał, że za dwa-trzy lata możemy ocze­ki­wać powtórki misji, uwień­czo­nej powo­dze­niem.

(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2019/06/Centrum.jpg)
Centrum kontroli misji.

Kto lądo­wał wcze­śniej?

Historię lądo­wań na Księżycu roz­po­czyna seria kata­strof, jakim ule­gały zarówno sondy rosyj­skie, jak i ame­ry­kań­skie. Dość wspo­mnieć, że zanim Rosjanie jako pierwsi osa­dzili w 1966 r. na powierzchni Srebrnego Globu Łunę-9, przed tym nastą­piło aż jede­na­ście pora­żek, zwią­za­nych w więk­szo­ści z nie­uda­nym wynie­sie­niem, bądź też z utratą orien­ta­cji lądow­ni­ków. Niewiele lep­szy wynik osią­gnęli Amerykanie – po trzech nie­uda­nych pró­bach osa­dze­nia lądow­ni­ków sond Ranger zarzu­cili ten pro­jekt na korzyść znacz­nie bar­dziej doj­rza­łych Surveyorów.

Nie ozna­cza to, że kolejne sondy dzia­łały bez­a­wa­ryj­nie – dwa z sied­miu Surveyorów roz­biły się. Kolejne rosyj­skie lądow­niki innego typu rów­nież nie miały szczę­ścia – na 14 star­tów jedy­nie pięć wypeł­niło z suk­ce­sem swoje zada­nia. Łącznie w ciągu dekady 1966 – 76 udało się pomyśl­nie umie­ścić na Księżycu sie­dem sond rosyj­skich i pięć ame­ry­kań­skich. Do tego doli­czyć trzeba sześć lądo­wań zało­go­wych, zre­ali­zo­wa­nych w ramach pro­gramu Apollo. A potem Księżyc został prak­tycz­nie zapo­mniany, na kolejne lądo­wa­nie przy­szło cze­kać bli­sko 40 lat!

W 2013 r. do głosu doszły po raz pierw­szy Chiny ze swoją Chang’e-3. Wyposażona w łazik misja została powtó­rzona na początku bie­żą­cego roku, przy czym Chang’e-4 osia­dła – po raz pierw­szy w histo­rii – na odwró­co­nej od Ziemi stro­nie Księżyca.

W tym kon­tek­ście samo pod­ję­cie tak ambit­nego celu przez kraj posia­da­jący nikłe doświad­cze­nie astro­nau­tyczne (w zasa­dzie jedy­nie seria sate­li­tów zwia­dow­czych wyno­szo­nych za pomocą prze­bu­do­wa­nej rakiety bali­stycz­nej Jericho), jest dużym osią­gnię­ciem. Ale skąd się wziął pomysł zbu­do­wa­nia aku­rat lądow­nika księ­ży­co­wego?

Google Lunar X PRIZE

13 wrze­śnia 2007 r. orga­ni­za­cja non-pro­fit o nazwie X PRIZE Foundation, fun­du­jąca nagrody w celu sty­mu­la­cji publicz­nego współ­za­wod­nic­twa, ogło­siła kon­kurs o nazwie Google Lunar X Prize (GLXP) na zbu­do­wa­nie lądow­nika, który dotrze na Księżyc, prze­bę­dzie w dowolny spo­sób co naj­mniej 500 m po jego powierzchni (mogły być to pojazdy kołowe, gąsie­ni­cowe, toczące się, ska­czące, bądź nawet napę­dzane sil­ni­kami rakie­to­wymi) oraz wyśle na Ziemię zebrane dane, głów­nie zdję­cia i wideo wyso­kiej roz­dziel­czo­ści.

Pula nagród koń­co­wych wyno­siła 30 mln USD (pierw­sza 20 mln USD, druga 5 mln USD), a dodat­kowo ponad 5 mln USD miano przy­znać za postępy prac. W kon­kur­sie ist­niały pewne obostrze­nia, np. udział kapi­tału pań­stwo­wego nie mógł w żad­nym wypadku prze­kro­czyć 10%, ale były tez prze­wi­dziane bonusy za szcze­gólne osią­gnię­cia, np. prze­je­cha­nie ponad 5 km, dotar­cie do obiek­tów pozo­sta­wio­nych przez czło­wieka na Księżycu w XX wieku, potwier­dze­nie obec­ność wody na powierzchni, bądź prze­trwa­nie nocy księ­ży­co­wej. Rejestracja została zakoń­czona 31 grud­nia 2010 r., a 17 lutego 2011 r. opu­bli­ko­wano listę 33 dru­żyn, zgło­szo­nych do udziału w kon­kur­sie.

Reprezentowanych było wiele kra­jów bądź orga­ni­za­cji mię­dzy­na­ro­do­wych. Najwięcej, bo aż dzie­sięć dru­żyn pocho­dziło z USA, trzy były mię­dzy­na­ro­dowe, dwie nie­miec­kie, poza tym zgło­sze­nia przy­szły z Włoch, Rumunii, Malezji, Hiszpanii, Rosji, Izraela, Węgier, Brazylii, Kanady, Chile, Indii, Japonii, wspól­nie z Danii, Szwajcarii i Włoch oraz Chin i Niemiec. Z cza­sem część ekip wykru­szyła się, a w listo­pa­dzie 2012 r. dru­żyna Odyssey Moon dołą­czyła do SpaceIL. Fundator usta­lił począt­kowo ter­min zakoń­cze­nia kon­kursu na koniec 2015 r., jed­nak wobec oczy­wi­stej nie­moż­no­ści zmiesz­cze­nia się ama­tor­skich zespo­łów w tak ści­słych ramach cza­so­wych, rok wcze­śniej ter­min prze­dłu­żono o rok, w maju 2015 r. o kolejny rok, a w sierp­niu 2017 r. o trzy mie­siące, do końca marca 2018 r. Innym kry­te­rium zakoń­cze­nia mogło być wcze­śniej­sze roz­da­nie wszyst­kich nagród.

Istotnym warun­kiem dodat­ko­wym było przed­sta­wie­nie do końca 2015 r. przez przy­naj­mniej jedną z dru­żyn kon­traktu na wystrze­le­nie skon­stru­owa­nego przez nią pojazdu – gdyby żadna z dru­żyn tego warunku nie speł­niła, kon­kurs zostałby anu­lo­wany. 7 paź­dzier­nika 2015 r. izra­el­ska dru­żyna SpaceIL poin­for­mo­wała o pod­pi­sa­niu kon­traktu na lot jej pojazdu rakietą Falcon 9 firmy SpaceX w dru­giej poło­wie 2017 roku. 8 grud­nia 2015 r. pomyśl­nie zwe­ry­fi­ko­wano pod­pi­sany przez dru­żynę Moon Express kon­trakt z firmą RocketLab na lot jej pojazdu rakietą Elektron w 2017 roku. Pozostałe dru­żyny musiały przed­sta­wić podobne kon­trakty do końca 2016 r., by móc dalej brać udział w kon­kur­sie.

Waldemar Zwierzchlejski

To jest skrócona wersja artykułu.
http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/nieudane-ladowanie/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: ekoplaneta w Czerwiec 15, 2019, 03:19
A propos Rangerów to byłem przekonany że te sondy nie były projektowane do ładowania i celowo się rozbijały o powierzchnię Księżyca. Zaś z artykułu można moim zdaniem wywnioskować że to były porażki!
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: astropl w Czerwiec 15, 2019, 07:00
A propos Rangerów to byłem przekonany że te sondy nie były projektowane do ładowania i celowo się rozbijały o powierzchnię Księżyca. Zaś z artykułu można moim zdaniem wywnioskować że to były porażki!

Chodzi tu o wersje Block 2 (Ranger-3, -4, -5), które zostały wyposażone w kapsułę lądowniczą. Link (https://en.wikipedia.org/wiki/Ranger_program).
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: kanarkusmaximus w Czerwiec 15, 2019, 12:08
A propos Rangerów to byłem przekonany że te sondy nie były projektowane do ładowania i celowo się rozbijały o powierzchnię Księżyca. Zaś z artykułu można moim zdaniem wywnioskować że to były porażki!

Chodzi tu o wersje Block 2 (Ranger-3, -4, -5), które zostały wyposażone w kapsułę lądowniczą. Link (https://en.wikipedia.org/wiki/Ranger_program).

Dzięki Astropl można się czegoś nauczyć każdego dnia! :)
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: ekoplaneta w Czerwiec 15, 2019, 12:35
Dziękuję za informację. Pojęcia nie miałem że Rangery woziły kapsuły ze sobą  :o
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Lipiec 21, 2019, 15:10
7/2019

Zupełnie nic.

Czy to tylko zwykłe opóźnienie, jak w przypadku startów rakiet  ;)
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: astropl w Lipiec 21, 2019, 16:11
7/2019

Zupełnie nic.

Czy to tylko zwykłe opóźnienie, jak w przypadku startów rakiet  ;)

Umowa opiewa na 10 artykułów rocznie.
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Lipiec 21, 2019, 16:23
7/2019

Zupełnie nic.

Czy to tylko zwykłe opóźnienie, jak w przypadku startów rakiet  ;)

Umowa opiewa na 10 artykułów rocznie.
Dzięki za wyjaśnienie.
W 1. półroczu ukazały się 4 artykuły, czyli w 2. półroczu nie da się dobić do 10 ?
Czy zatem zabraknie teraz artykułu o rocznicy pierwszego lądowania ludzi na Księżycu ?
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: astropl w Lipiec 21, 2019, 18:05
Dzięki za wyjaśnienie.
W 1. półroczu ukazały się 4 artykuły, czyli w 2. półroczu nie da się dobić do 10 ?
Czy zatem zabraknie teraz artykułu o rocznicy pierwszego lądowania ludzi na Księżycu ?

Tak, właśnie wykańczam artykuł o Artemis.
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Sierpień 14, 2019, 14:24
8/2019

Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski

Artemis sio­stra Apolla cz.1

(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2019/08/fotografia-ameryka%C5%84skiej-flagi.jpg)

20 lipca bie­żą­cego roku minęło pół wieku od pierw­szego lądo­wa­nia ludzi na innym ciele nie­bie­skim – Księżycu. Program, w ramach któ­rego wyko­nano to i pięć kolej­nych lądo­wań, nosił nazwę Apollo. Obecnie reali­zo­wany przez NASA pro­gram powrotu ludzi na Księżyc, a w przy­szło­ści także lotów do innych desty­na­cji, otrzy­mał nazwę Artemida (ang. Artemis). Nazwa nie jest zasko­cze­niem, gdyż bogini ta była w mito­lo­gii grec­kiej bliź­nia­czą sio­strą Apolla, a pre­zy­dent Donald Trump 26 marca zade­kla­ro­wał, że w naj­bliż­szym lądo­wa­niu ludzi na Srebrnym Globie w dwu­oso­bo­wej zało­dze znaj­dzie się kobieta.

Terminarz

W wyda­nym przez Biały Dom doku­men­cie zostało napi­sane, że Stany Zjednoczone powinny przed­się­wziąć wysiłki dla lądo­wa­nia ludzi w rejo­nie połu­dnio­wego bie­guna Księżyca nie póź­niej, niż w 2024 r., do roku 2028 stwo­rzyć tam warunki do cią­głej obec­no­ści ludzi i zapla­no­wać dal­szą drogę badań Marsa. Celami pro­gramu księ­ży­co­wego NASA zostaną bada­nia naukowe, zarzą­dza­nie zaso­bami i zmniej­sze­nie ryzyka przy­szłych eks­pe­dy­cji na Marsa.

Wcześniej usta­no­wione ter­miny wpro­wa­dze­nia do eks­plo­ata­cji per­spek­ty­wicz­nego księ­ży­co­wego i mię­dzy­pla­ne­tar­nego statku Orion mają pozo­stać w mocy. NASA powinno zapew­nić wyko­na­nie bez­za­ło­go­wej misji EM‑1 (Exploration Mission) na orbitę Księżyca nie póź­niej, niż w 2020 r. i zało­go­wego oblotu EM‑2 nie póź­niej, niż w 2022 roku.

Postanowienie o przy­spie­sze­niu pro­gramu zało­go­wego pod­jęto na pod­sta­wie reko­men­da­cji, przy­ję­tych jed­no­gło­śnie przez Narodowy Radę ds. Kosmosu (National Space Council). Administratorowi NASA pole­cono przy­go­to­wać odpo­wied­nie zmiany w dyrek­ty­wie poli­tyki kosmicz­nej SPD‑1 (Space Policy Directive) z grud­nia 2017 r. zapro­po­no­wać reko­men­da­cje na następne posie­dze­nie NSC. Dla orga­ni­za­cji prac w ramach NASA zosta­nie powo­łany nowy wydział ds. Księżyca i Marsa (MoontoMars Mission Directorate). Stany Zjednoczone zamie­rzają nawią­zać kon­takt z zagra­nicz­nymi agen­cjami kosmicz­nymi w celu opra­co­wa­nia sta­łego pro­gramu badań i eks­plo­ra­cji Księżyca.

(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2019/08/misja-Apollo-11.jpg)
Pierwsi ludzie na Księżycu; misja Apollo-11, 1969 r.

Tego samego dnia z dokład­niej­szymi wyja­śnie­niami ini­cja­tywy Trumpa wystą­pił w Centrum Lotów Kosmicznych im. Marshalla wice­pre­zy­dent Michael Pence. Stwierdził on, że per­spek­ty­wiczny pro­gram zało­go­wych lotów kosmicz­nych Stanów Zjednoczonych, któ­rego pod­stawą jest super­ciężka rakieta SLS (Space Launch System), nie roz­wija się w dosta­tecz­nym tem­pie, a kilka tygo­dnie wcze­śniej z wiel­kim roz­cza­ro­wa­niem przy­jął do wia­do­mo­ści infor­ma­cję, że datę pierw­szego lotu SLS prze­su­nięto z 2020 na 2021 r.

Pence powie­dział: Po wielu latach prze­kra­cza­nia budżetu i opóź­nia­nia ter­mi­nów mówią nam teraz, że naj­wcze­śniej na Księżyc możemy pole­cieć w roku 2028. I to po 18 latach od roz­po­czę­cia SLS i 11 lat po tym, gdy pre­zy­dent Stanów Zjednoczonych posta­wił NASA zada­nie powrotu ludzi na Księżyc! Panie i pano­wie – tak nie może być. Możemy pra­co­wać lepiej. Potrzebowaliśmy zale­d­wie ośmiu lat, żeby osią­gnąć Księżyc 50 lat temu i to nie będąc na nim nigdy wcze­śniej. Nie można teraz mar­no­wać 11 lat, żeby powró­cić w to samo miej­sce.

Pence mógłby tu przy­to­czyć dane, bar­dziej una­ocz­nia­jące prze­wle­kłość prac, czy porzu­ca­nia dobrze okre­ślo­nych celów, po prze­pra­co­wa­niu nad nimi wielu lat. Przecież niniej­szy pro­gram jest bez­po­śred­nim następcą ini­cja­tywy pre­zy­denta Georga Busha (syna), opu­bli­ko­wa­nej w stycz­niu 2004 r. wła­śnie w celu powrotu na Księżyc i zało­że­nia tam sta­łej bazy, a póź­niej pro­wa­dze­nia badań Marsa, pla­ne­toid i księ­ży­ców pla­net olbrzy­mów. Plan pod nazwą Constellation miał zostać wyko­nany według ówcze­snych ocen w 2015 roku…

Zresztą to wła­śnie wów­czas roz­po­częto pro­jek­to­wa­nie statku Orion, któ­rego budowa nadal trwa, a także per­spek­ty­wicz­nych rakiet, powsta­łych na bazie ele­men­tów pozo­sta­łych po zamknię­ciu pro­gramu Space Shutlle. Jednak w 2010 r. nowy pre­zy­dent Obama naka­zał zamknię­cie pro­gramu, aby zaosz­czę­dzić środki budże­towe na inne cele. Spotkawszy się z mocną opo­zy­cją ze strony Kongresu i prze­my­słu kosmicz­nego, wkrótce przed­sta­wił on nowy cel: loty w daleki kosmos z per­spek­tywą wyprawy na Marsa w poło­wie lat trzy­dzie­stych.

Po kilku latach poja­wił się pro­jekt nowej rakiety SLS, znów opar­tej na bazie tech­no­lo­gii i sil­ni­ków Spece Shuttle, został nawet sfi­nan­so­wany, lecz odle­gły hory­zont cza­sowy reali­za­cji i nie­okre­śle­nie kon­kret­nych celów dzia­łało znie­chę­ca­jąco. Potem poja­wił się rewo­lu­cyjny pro­jekt wysła­nia Oriona do zba­da­nia jed­nej z mniej­szych pla­ne­toid zbli­ża­ją­cych się do Ziemi, zamie­niony następ­nie na przy­wie­zie­nie jego frag­mentu przez sta­tek auto­ma­tyczny na orbitę oko­łok­się­ży­cową i następ­nie zba­da­nie go tam przez astro­nau­tów.

Krótko mówiąc, naj­pierw z Księżyca zre­zy­gno­wano, a póź­niej do niego wró­cono, jed­nak osiem lat zostało bez­pow­rot­nie utra­cone. 11 grud­nia 2017 r. Trump przy­wró­cił lądo­wa­nie na Księżycu, jego dłu­go­trwałe bada­nia i eks­plo­ata­cję, jako pierw­szo­rzędny cel ame­ry­kań­skiego pro­gramu kosmicz­nego.

NASA wystą­piła z manew­rem wyprze­dza­ją­cym pod nazwą Deep Spece Gateway (brama do dale­kiego kosmosu), jakąś mini-ISS umiesz­czoną w bli­żej nie­okre­ślo­nej loka­li­za­cji pomię­dzy Ziemią a Księżycem, pośred­nio dając znać, że z lądo­wa­niem można pocze­kać. Ale rok póź­niej Trump posta­wił NASA pod ścianą i naka­zał wyko­nać swoje zamie­rze­nia do końca dru­giej kaden­cji pre­zy­denc­kiej. Termin był mobi­li­zu­jący, ale czy realny?

Jego klu­czowy ele­ment, czyli lądow­nik, nie był jesz­cze nawet zapro­jek­to­wany, NASA jedy­nie roz­pi­sała kon­kurs na jego wer­sje o róż­nym udźwigu. Jednakże admi­ni­stra­cja Trumpa naci­ska wła­śnie na lądo­wa­nie. W swym wystą­pie­niu z 26 marca Pence powie­dział dalej: To, co nam jest teraz potrzebne, to czas. Nie, to nie pomyłka, teraz, tak jak w latach 60. XX wieku, rów­nież znaj­du­jemy się w wyścigu kosmicz­nym, tyle, że stawka jest coraz wyż­sza.

Przypomniał, że w stycz­niu bie­żą­cego roku Chińska Republika Ludowa została pierw­szym kra­jem, który osa­dził lądow­nik z łazi­kiem na odwrot­nej stro­nie Księżyca i nie­zmien­nie wyra­żaja chęć zosta­nia lide­rem w kosmo­sie. Tymczasem Stany Zjednoczone już ponad sie­dem lat nie posia­dają wła­snego statku kosmicz­nego i są zmu­szone pła­cić Federacji Rosyjskiej ponad 80 milio­nów dola­rów za każde miej­sce w statku Sojuz, lecą­cym do ISS.

Waldemar Zwierzchlejski
To jest skrócona wersja artykułu.
http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/artemis-siostra-apolla-cz-1/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Wrzesień 11, 2019, 10:00
9/2019. W sprze­daży od 03.09.2019 r.

Aktualności z kosmosu – Waldemar Zwierzchlejski

Artemis sio­stra Apolla cz.2

(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2019/09/Rakieta-SLS.jpg)

30 kwiet­nia dyrek­tor pro­gra­mów zało­go­wych NASA William Gerstenmeier przed­sta­wił wstępny wariant planu lotu na Księżyc we wska­za­nym przez pre­zy­denta Stanów Zjednoczonych, Donalda Trumpa, ter­mi­nie. Na papie­rze wygląda on reali­stycz­nie – powie­dział, po czym dodał: Plan jest trudny i ryzy­kowny.

Pod zna­kiem Artemidy

W celu wypeł­nie­nia zada­nia prze­wi­dziane są zale­d­wie trzy starty super­cięż­kiej rakiety SLS (Space Launch System). Tak, jak wcze­śniej, celem pierw­szego lotu EM‑1 (Exploration Mission – 1) będzie prze­te­sto­wa­nie nowej rakiety i statku Orion w locie do Księżyca i na jego orbi­cie. Lot zało­gowy EM‑2 na orbitę Księżyca zapla­no­wano na 2022 r., a lądo­wa­nie na Księżycu – już w misji EM‑3 w 2024 r. Dla przy­po­mnie­nia: pierw­sze lądo­wa­nie czło­wieka na Księżycu w lipcu 1969 r. było wyko­nane w szó­stym star­cie Saturna‑5, a przed nim zre­ali­zo­wano cztery loty zało­gowe statku Apollo.

Tymczasem rakieta SLS jest daleka od goto­wo­ści, a data jej pierw­szego startu nie jest usta­lona. Data wska­zana w dyrek­ty­wie dla NASA (lipiec 2020 r.) jest już nie­re­alna. W naj­lep­szym razie, rzekł Gerstenmeier, do startu może dojść w końcu 2020 r., jed­nak o wiele bar­dziej praw­do­po­dobne jest, że dopiero gdzieś w roku 2021. Jednak w NASA uważa się, że to opóź­nie­nie w żaden spo­sób nie odbije się na dal­szym prze­biegu pro­gramu, ponie­waż pomię­dzy pierw­szą a drugą misją i tak jest roczny zapas czasu.

(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2019/09/Orion.jpg)
Orion zbliża się do oko­łok­się­ży­co­wej sta­cji kosmicz­nej LOP‑G (Lunar Orbital Platform — Gateway) w wer­sji roz­bu­do­wa­nej.

Obecnie pod­sta­wowe pro­blemy super­cięż­kiej rakiety zwią­zane są z przy­go­to­wa­niem sek­cji sil­ni­ko­wej bloku cen­tral­nego: aby skom­pen­so­wać zwią­zane z tym opóź­nie­nia, inży­nie­ro­wie zapro­po­no­wali rzecz dla NASA nie­zwy­kłą – mon­taż rakiety w poło­że­niu pozio­mym, zamiast zwy­cza­jowo pio­no­wym. Jednakże w każ­dym przy­padku, przed pierw­szym lotem koniecz­nie trzeba wyko­nać odpa­le­nie próbne na hamowni – czyn­no­ści tej nie wolno pomi­nąć nie tylko dla­tego, że taka jest ogól­no­świa­towa prak­tyka, ale i zda­nie Rady Konsultacyjnej ds. Bezpieczeństwa dla Lotnictwa i Astronautyki ASAP (Aerospace Safety Advisory Panel).

Tymczasem agen­cja roz­waża moż­li­wość zastą­pie­nia peł­nego odpa­le­nia na hamowni w Centrum Kosmicznym im. Stennisa na krót­kie, przez zale­d­wie 10-sekun­dowe odpa­le­nie kla­stera sil­ni­ków bez­po­śred­nio na wyrzutni kom­pleksu LC-39B w Centrum Lotów Kosmicznych im. Kennedy’ego, choć Gerstenmeier przy­znaje, że nie da ono odpo­wie­dzi na wszyst­kie kwe­stie z nim zwią­zane. Równolegle ze „szli­fo­wa­niem” SLS w warun­kach ostrego defi­cytu czasu roz­po­czyna się opra­co­wy­wa­nie infra­struk­tury dla pilo­to­wa­nego lądo­wa­nia na Księżycu. Znów przy­po­mnijmy: od pod­pi­sa­nia kon­traktu z firmą Grumman na lądow­nik LM w listo­pa­dzie 1962 r. do jego pierw­szego lotu na orbi­cie oko­ło­ziem­skiej minęło ponad pięć lat. W tej chwili wła­śnie tyle pozo­staje do daty lądo­wa­nia, zawar­tej w dyrek­ty­wie!

NASA otrzy­muje już od firm aero­ko­smicz­nych pro­po­zy­cje według tzw. sce­na­riu­sza zin­te­gro­wa­nego, w skład któ­rego wcho­dzi śro­dek trans­portu pomię­dzy sta­cją oko­łok­się­ży­cową Gateway i niską orbitą oko­łok­się­ży­cową oraz modułu lądu­ją­cego i powrot­nego z moż­li­wo­ścią dotan­ko­wa­nia. Gerstenmeier odpo­wiada im na to: Zapraszamy… w spra­wie kom­plek­so­wego roz­wią­za­nia usług lądo­wa­nia. Konkurs NextSTEP‑2 (Next Space Technologies for Exploration Partnerships) począt­kowo był ogło­szony przez NASA dla wyboru pro­po­zy­cji komer­cyj­nej w celu dostar­cze­nia na powierzch­nię Księżyca ładun­ków o róż­nych masach, ale już 7 lutego bie­żą­cego roku został uzu­peł­niony o lądow­nik zało­gowy.

Propozycje były przyj­mo­wane do 25 marca (cóż za tempo!), a 16 maja oznaj­miono nazwy jede­na­stu firm (Aerojet Rocketdyne, Blue Origin, Boeing, Dynetics, Lockheed Martin, Masten Space Systems, Northrop Grumman Innovation Systems, OrbitBeyond, Sierra Nevada Corporation, SpaceX i SSL), które w ciągu sze­ściu mie­sięcy mają roz­pra­co­wać wybrane przez sie­bie ele­menty infra­struk­tury, za co otrzy­mają łącz­nie 45,5 mln USD. Wśród opra­co­wy­wa­nych ele­men­tów nie ma powrotu z Księżyca, ten temat będzie przed­mio­tem osob­nego kon­kursu, który ma zostać dopiero ogło­szony w naj­bliż­szym cza­sie.

Należy tu dodać, że pierw­sze lądo­wa­nie będzie dosyć spar­tań­skie, z małym lądow­ni­kiem, zapewne bez żad­nego środka loko­mo­cji w rodzaju LRV z pro­gramu Apollo oraz krót­ko­trwałe (mak­sy­mal­nie trzy doby) i z mini­mal­nym pro­gra­mem nauko­wym. W krót­kim cza­sie musi też zostać opra­co­wany, wyko­nany i prze­te­sto­wany nowy ska­fan­der dla sele­no­nau­tów.

Jest oczy­wi­sto­ścią, że nowe ini­cja­tywy pre­zy­denta Trumpa są nie­wy­ko­nalne bez znacz­nego wzro­stu budżetu. Zaproponowany 11 marca budżet agen­cji na rok finan­sowy 2020 w sumie 21,019 mld USD jest jaw­nie nie­wy­star­cza­jący tym bar­dziej, że w bie­żą­cym roku budże­to­wym agen­cja roz­po­rzą­dza kwotą nieco więk­szą (21,5 mld USD). Administrator NASA James Bridenstine na prze­słu­cha­niach w senac­kim komi­te­cie ds. wydat­ków 1 maja zapew­nił pra­wo­daw­ców, że dodat­kowa kwota, o która poprosi agen­cja nie będzie tak duża, jak twier­dzą nie­któ­rzy (8 mld USD rocz­nie przez pięć lat, czy, według innych, rów­nież nie­ofi­cjal­nych danych, „zale­d­wie” 3 – 5 mld USD rocz­nie). Dokładna kwota ma być usta­lona wspól­nie przez NASA i NSC (Narodową Radę ds. Kosmosu, National Space Council).

 Waldemar Zwierzchlejski
To jest skrócona wersja artykułu.

Działalność kosmiczna Profesora – Piotra Wolańskiego
Jerzy Gruszczyński

(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2019/09/Profesor.jpg)

Lista osią­gnięć Profesora Wolańskiego jest długa: wyna­lazki, patenty, bada­nia naukowe, pro­jekty ze stu­den­tami. Podróżuje po całym świe­cie z odczy­tami i wykła­dami i wciąż otrzy­muje wiele cie­ka­wych pro­po­zy­cji w ramach mię­dzy­na­ro­do­wej współ­pracy. Profesor przez wiele lat był opie­ku­nem grupy stu­den­tów Politechniki Warszawskiej, która zbu­do­wała pierw­szego pol­skiego stu­denc­kiego sate­litę PW-Sat. Realizuje wiele mię­dzy­na­ro­do­wych pro­jek­tów zwią­za­nych z budową sil­ni­ków odrzu­to­wych, jest eks­per­tem świa­to­wych insty­tu­cji zaj­mu­ją­cych się bada­niem i wyko­rzy­sta­niem kosmosu.

Profesor Piotr Wolański uro­dził się 16 sierp­nia 1942 r. w Milówce, na Żywiecczyźnie. W szó­stej kla­sie szkoły pod­sta­wo­wej, w kinie „Tęcza” w Milówce, oglą­da­jąc Kronikę Filmową zoba­czył start ame­ry­kań­skiej rakiety badaw­czej Aerobee. To wyda­rze­nie wywarło na nim tak ogromne wra­że­nie, że stał się entu­zja­stą tech­niki rakie­to­wej i kosmicz­nej. Wystrzelenie pierw­szego sztucz­nego sate­lity Ziemi Sputnika‑1 (wynie­siony na orbitę przez ZSRR 4 paź­dzier­nika 1957 r.) tylko umoc­niło go w tym prze­ko­na­niu.

Po wystrze­le­niu pierw­szego i dru­giego sput­nika, redak­cja „Świata Młodych”, tygo­dnika dla mło­dzieży szkol­nej, ogło­siła ogól­no­pol­ski kon­kurs o tema­tyce kosmicz­nej: „Astroekspedycja”. W kon­kur­sie tym zajął 3 miej­sce i w nagrodę wyje­chał na mie­sięczny obóz pio­nier­ski do miej­sco­wo­ści Złote Piaski pod Warną w Bułgarii.

W 1960 r. został stu­den­tem wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa (MEiL) Politechniki Warszawskiej. Po trzech latach stu­diów wybrał spe­cja­li­za­cję „Silniki lot­ni­cze” a stu­dia ukoń­czył w 1966 r. uzy­sku­jąc dyplom magi­stra inży­niera ze spe­cjal­no­ścią Mechanika.
Tematem Jego pracy dyplo­mo­wej była kon­struk­cja prze­ciw­pan­cer­nego poci­sku kie­ro­wa­nego. W ramach pracy dyplo­mo­wej chciał robić pro­jekt rakiety kosmicz­nej, ale dr Tadeusz Litwin, który był pro­wa­dzą­cym, nie zgo­dził się na ten temat mówiąc, że taka rakieta nie zmie­ści się na desce kre­ślar­skiej. Ponieważ obrona pracy dyplo­mo­wej wypa­dła bar­dzo dobrze, Piotr Wolański otrzy­mał od razu pro­po­zy­cję pozo­sta­nia na Politechnice Warszawskiej, którą przy­jął z dużym zado­wo­le­niem.

Już na pierw­szym roku stu­diów zapi­sał się do Oddziału Warszawskiego Polskiego Towarzystwa Astronautycznego (PTA). Oddział ten orga­ni­zo­wał comie­sięczne spo­tka­nia w sali kino­wej „Muzeum Techniki”. Bardzo szybko włą­czył się do aktyw­nej dzia­łal­no­ści tego towa­rzy­stwa, począt­kowo przed­sta­wia­jąc na comie­sięcz­nych zebra­niach „aktu­al­no­ści kosmiczne”. Wkrótce został człon­kiem Zarządu Oddziału Warszawskiego, następ­nie wice-sekre­ta­rzem, sekre­ta­rzem, wice­pre­ze­sem i pre­ze­sem Oddziału Warszawskiego.

Podczas stu­diów miał moż­li­wość uczest­ni­czyć w Kongresie Astronautycznym International Astronautical Federation (IAF), zor­ga­ni­zo­wa­nym w Warszawie w 1964 r. To wła­śnie pod­czas tego kon­gresu po raz pierw­szy miał stycz­ność z praw­dziwą świa­tową nauką i tech­niką, oraz spo­tkał ludzi, któ­rzy two­rzyli te nie­zwy­kłe wyda­rze­nia.

W latach 70. Profesor był czę­sto zapra­szany do Polskiego Radia aby komen­to­wać naj­waż­niej­sze wyda­rze­nia kosmiczne takie jak: loty księ­ży­cowe z pro­gramu Apollo a następ­nie lot Sojuz-Apollo. Po locie Sojuz-Apollo w Muzeum Techniki zor­ga­ni­zo­wano spe­cjalną wystawę poświę­coną tema­tyce kosmicz­nej, któ­rej tema­tem prze­wod­nim był wła­śnie ten lot. Został wtedy Kuratorem tej wystawy.

W poło­wie lat 70. Profesor Piotr Wolański opra­co­wał hipo­tezę powsta­nia kon­ty­nen­tów w wyniku zde­rze­nia bar­dzo dużych aste­ro­idów z Ziemią w zamierz­chłej prze­szło­ści, oraz hipo­tezę powsta­nia Księżyca, jako efektu podob­nego zde­rze­nia. Jego hipo­teza doty­cząca wygi­nię­cia gadów olbrzy­mów (dino­zau­rów) oraz wielu innych kata­stro­ficz­nych zda­rzeń w histo­rii Ziemi opiera się na twier­dze­niu, że było to wyni­kiem zde­rzeń dużych obiek­tów kosmicz­nych, takich jak aste­ro­idy czy komety z Ziemią. Została ona przez niego zasu­ge­ro­wana na długo przed uzna­niem teo­rii Alvareza o wygi­nię­ciu dino­zau­rów. Dziś te sce­na­riu­sze są powszech­nie akcep­to­wane przez naukow­ców, ale wtedy nie udało się mu opu­bli­ko­wać swo­ich prac ani w „Nature” ani w „Science” tylko w „Postępach Astronautyki” oraz w cza­so­pi­śmie nauko­wym „Geofizyka”.

Gdy w Polsce zaczęły być dostępne szyb­kie kom­pu­tery razem z prof. Karolem Jachem z Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie wyko­nał obli­cze­nia nume­ryczne tego rodzaju zde­rzeń a w 1994 r. mgr inż. Maciej Mroczkowski (obec­nie Prezes PTA) obro­nił pod jego kie­run­kiem roz­prawę dok­tor­ską z tej tema­tyki, pt.: „Analiza teo­re­tyczna dyna­micz­nych efek­tów zde­rze­nia dużych aste­ro­idów z cia­łami pla­ne­tar­nymi”.

W dru­giej poło­wie lat 70. został popro­szony przez płk. prof. Stanisława Barańskiego, Komendanta Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej (WIML) w Warszawie, o zor­ga­ni­zo­wa­nie serii wykła­dów dla grupy pilo­tów, spo­śród któ­rych mieli być wybrani kan­dy­daci do lotu w kosmos. Grupa począt­kowo liczyła około 30 osób. Po zakoń­cze­niu wykła­dów zostało pię­ciu naj­lep­szych, spo­śród któ­rych osta­tecz­nie wybrano dwóch: mjr. Mirosława Hermaszewskiego oraz ppłk. Zenona Jankowskiego. Historyczny lot M. Hermaszewskiego w kosmos miał miej­sce w dniach 27 czerwca – 5 lipca 1978 r.

Kiedy w latach 80. Prezesem Polskiego Towarzystwa Astronautycznego został płk Mirosław Hermaszewski, Piotr Wolański został wybrany na jego zastępcę. Po zakoń­cze­niu kaden­cji gene­rała Hermaszewskiego został Prezesem PTA. Tę funk­cję peł­nił od 1990 do 1994 r. i od tego roku jest Honorowym Prezesem PTA. Polskie Towarzystwo Astronautyczne wyda­wało dwa perio­dyki: popu­lar­no­nau­kowy „Astronautyka” i naukowy kwar­tal­nik „Postępy Astronautyki”. Przez długi czas był redak­to­rem naczel­nym tego ostat­niego.

W 1994 r. zor­ga­ni­zo­wał pierw­szą kon­fe­ren­cję „Tendencje roz­wo­jowe napę­dów kosmicz­nych” a prace tej kon­fe­ren­cji były przez kilka lat publi­ko­wane w „Postępach Astronautyki”. Pomimo róż­nych pro­ble­mów, na jakie napo­tkano w owym cza­sie, kon­fe­ren­cja prze­trwała do dnia dzi­siej­szego i stała się plat­formą spo­tkań i wymiany poglą­dów przez spe­cja­li­stów z wielu kra­jów świata. W tym roku odbę­dzie się XI kon­fe­ren­cja poświę­cona tej tema­tyce, tym razem w Instytucie Lotnictwa w Warszawie.

W 1995 r. został wybrany na członka Komitetu Badań Kosmicznych i Satelitarnych (KBKiS) Polskiej Akademii Nauk, a cztery lata póź­niej został powo­łany na wice­prze­wod­ni­czą­cego tego Komitetu. Przewodniczącym Komitetu został wybrany w marcu 2003 r. i peł­nił tę funk­cję przez cztery kolejne kaden­cje, do 22 marca 2019 r. W uzna­niu zasług, został jed­no­myśl­nie wybrany Honorowym Przewodniczącym tego Komitetu.


http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/artemis-siostra-apolla-cz-2/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Październik 17, 2019, 21:49
10/2019 W sprze­daży od 9.10.2019 r.

Aktualności z kosmosu – Waldemar Zwierzchlejski

XXVII Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego. Lotnictwo i obrona powietrzna – Stanisław Kutnik

Międzynarodowy Salon Lotniczo-Kosmonautyczny MAKS 2019 – Piotr Butowski

Wahadłowce kosmiczne X‑37B i ich misje
 
(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2019/10/X-37B.jpg)
X-37B (OTV-1) podczas testów na lotnisku firmy Astrotech Space Operations, w Titusville na Florydzie; 30 marca 2010 r.

Należące do Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych dwa waha­dłowce typu Boeing X‑37B to pierw­sze na świe­cie bez­za­ło­gowe pojazdy kosmiczne wie­lo­krot­nego użytku. Wynoszone na orbitę za pomocą rakiet nośnych, powra­cają auto­no­micz­nie na Ziemię lądu­jąc na lot­ni­sku tak jak kla­syczne waha­dłowce zało­gowe. Obydwa pojazdy spę­dziły już w kosmo­sie łącz­nie ponad 2800 dni. Od samego początku misje X‑37B skryte są zasłoną tajem­nicy woj­sko­wej, co zro­dziło sze­reg spe­ku­la­cji na temat ich funk­cji oraz zadań. Wydaje się jed­nak, że sta­no­wią nie­zwy­kle efek­tywne narzę­dzie do testo­wa­nia róż­no­rod­nych tech­no­lo­gii wyko­rzy­sty­wa­nych w ame­ry­kań­skich pro­gra­mach kosmicz­nych.

Pomysł zbu­do­wa­nia „samo­lotu kosmicz­nego”, który wyno­szony byłby na orbitę przez rakietę nośną i powra­całby lotem szy­bo­wym lądu­jąc na lot­ni­sku tak jak samo­lot, poja­wił się w Stanach Zjednoczonych po raz pierw­szy w poło­wie 50. XX wieku. Siły powietrzne (US Air Force, USAF) roz­po­częły wów­czas pro­gram budowy zało­go­wego waha­dłowca X‑20 Dyna-Soar (Dynamic Soarer). W czerwcu 1959 r. kon­trakt na budowę pojazdu przy­znano fir­mie Boeing. USAF nie ukry­wały, że X‑20 będzie pojaz­dem bojo­wym do któ­rego głów­nych zadań będzie nale­żało m.in. pro­wa­dze­nie roz­po­zna­nia, ratow­nic­two kosmiczne, ser­wi­so­wa­nie i naprawa sate­li­tów, ale też prze­chwy­ty­wa­nie i zwal­cza­nie sate­li­tów prze­ciw­nika oraz bom­bar­do­wa­nie stra­te­giczne pro­wa­dzone za pomocą bomb ato­mo­wych. Zakładano, że X‑20 wyko­rzy­stu­jąc wła­sny napęd oraz oddzia­ły­wa­nie gór­nych warstw atmos­fery będzie zdolny do zmiany inkli­na­cji orbity. Miało mu to umoż­li­wić prze­chwy­ty­wa­nie sate­li­tów prze­ciw­nika. Po wielu dywa­ga­cjach, w grud­niu 1961 r. jako plat­formę nośną dla X‑20 wybrano rakietę Titan IIIC. Ówczesne moż­li­wo­ści tech­no­lo­giczne nie nadą­żały jed­nak za ambit­nymi zało­że­niami pro­gramu. Ponadto zbyt wyso­kie koszty oraz brak jed­no­znacz­nego celu spra­wiły, że osta­tecz­nie w grud­niu 1963 r. Pentagon posta­no­wił go ska­so­wać. Wiele wnio­sków oraz kon­cep­cji ana­li­zo­wa­nych w ramach pro­gramu X‑20 zostało jed­nak póź­niej wyko­rzy­sta­nych w kolej­nych przed­się­wzię­ciach takich jak pro­gram budowy waha­dłow­ców kosmicz­nych, czy pro­gram X‑37B.

Pomimo nie­wąt­pli­wego suk­cesu ame­ry­kań­skiego pro­gramu budowy waha­dłow­ców kosmicz­nych (Space Transportation System, STS), ich eks­plo­ata­cja oka­zała się o wiele za droga oraz zbyt skom­pli­ko­wana w sto­sunku do pier­wot­nych zało­żeń. Przygotowanie orbi­te­rów STS (waha­dłow­ców) do kolej­nego lotu trwało mie­sią­cami i roz­mi­jało się z kon­cep­cją szyb­kiego i rela­tyw­nie taniego wyno­sze­nia ładun­ków na orbitę. Fakt, że były to pojazdy zało­gowe znacz­nie kom­pli­ko­wał pro­ces przy­go­to­wa­nia do lotu i pod­no­sił koszty eks­plo­ata­cji. Katastrofa promu kosmicz­nego Challenger w 1986 r., a póź­niej promu Columbia w 2003 r. poka­zały też z jak olbrzy­mimi stra­tami mogą wią­zać się misje zało­gowe. Dlatego już na początku lat 90. XX wieku NASA roz­po­częła bada­nia nad opra­co­wa­niem nowego pojazdu kosmicz­nego wie­lo­krot­nego użytku (Reusable Launch Vehicle, RLV). Celem pro­gramu była budowa zało­go­wego pojazdu jed­no­czło­no­wego (Single-Stage-To-Orbit, SSTO) nazwa­nego Venture Star. Zbudowany w tech­no­lo­gii kadłuba nośnego pojazd miał star­to­wać pio­nowo dzięki wła­snym (nie­odrzu­ca­nym) sil­ni­kom, a póź­niej powra­cać na Ziemię lotem szy­bo­wym – tak jak waha­dło­wiec.

W 1996 r. NASA przy­znała fir­mie Lockheed Martin kon­trakt na opra­co­wa­nie demon­stra­tora tech­no­lo­gii ozna­czo­nego jako X‑33. Miała to być pomniej­szona (w skali 1:2), bez­za­ło­gowa wer­sja pojazdu Venture Star. W tym samym cza­sie przy­znano też kon­trakt fir­mie Orbital Sciences na budowę demon­stra­tora tech­no­lo­gii ozna­czo­nego jako X‑34. Miał to być rela­tyw­nie tani, bez­za­ło­gowy, auto­no­miczny pojazd sub­or­bi­talny przy­po­mi­na­jący mały waha­dło­wiec. Podczas budowy X‑33 napo­tkano pro­blemy tech­no­lo­giczne, gdy oka­zało się, że kom­po­zy­towy zbior­nik paliwa (cie­kłego wodoru) jest z jed­nej strony zbyt ciężki, a z dru­giej nie prze­szedł testów wytrzy­ma­ło­ścio­wych. Zastosowanie zaawan­so­wa­nych kom­po­zy­tów było nie­zbędne.

Jeśli pojazd miał o wła­snych siłach (bez rakiety nośnej) osią­gnąć niską orbitę oko­ło­ziem­ską (Low Earth Orbit, LEO) jego masa wła­sna musiała wyno­sić jedy­nie 10% masy pojazdu napeł­nio­nego pali­wem. Ostatecznie, w lutym 2001 r., NASA prze­rwała pro­gram X‑33, pomimo że pro­to­typ był ukoń­czony w osiem­dzie­się­ciu pię­ciu pro­cen­tach, a cen­trum star­towe cał­ko­wi­cie przy­go­to­wane do użytku. W marcu 2001 r. ska­so­wano też pro­gram X‑34, a dwa zbu­do­wane egzem­pla­rze testowe prze­su­nięto w stan maga­zy­nowy.

Boeing X‑40A SMV oraz Boeing X‑37A

Jeszcze w poło­wie lat 90. XX wieku NASA zaczęła roz­wa­żać odej­ście od lotów zało­go­wych na rzecz bez­za­ło­go­wych lotów auto­no­micz­nych. Bezzałogowe statki wie­lo­krot­nego użytku mogłyby znacz­nie obni­żyć koszty umiesz­cza­nia ładun­ków na orbi­cie oko­ło­ziem­skiej. W tym samym kie­runku szły rów­nież ana­lizy USAF, które szu­kały moż­li­wo­ści rela­tyw­nie taniego i szyb­kiego umiesz­cza­nia na orbi­cie sate­li­tów woj­sko­wych za pomocą tzw. kosmicz­nego pojazdu manew­ru­ją­cego (Space Maneuver Vehicle, SMV).

US Air Force zle­ciły wów­czas Boeingowi zbu­do­wa­nie demon­stra­tora tech­no­lo­gii, który miał mieć 85% wiel­ko­ści pojazdu doce­lo­wego. Pojazd ozna­czony jako X‑40A miał słu­żyć do testów aero­dy­na­micz­nych oraz testo­wa­nia auto­no­micz­nego sys­temu lotu. X‑40A zbu­do­wany został w kon­fi­gu­ra­cji dol­no­płata z trzy­punk­to­wym cho­wa­nym pod­wo­ziem i przy­po­mi­nał minia­tu­rowy waha­dło­wiec. Długość kadłuba X‑40A wyno­siła 6,4 m, nato­miast roz­pię­tość skrzy­deł 3,4 m. 11 sierp­nia 1998 r., w bazie sił powietrz­nych Holloman AFB w Nowym Meksyku, prze­pro­wa­dzono pierw­szy test X‑40A. Podwieszony pod śmi­głow­cem UH-60 Black Hawk pojazd wynie­siono na wyso­kość 2800 m, w odle­gło­ści ok. 4 km od pasa star­to­wego. Po odcze­pie­niu, X‑40A wyko­nał auto­no­miczny lot szy­bu­jący zakoń­czony zwięk­sze­niem kąta natar­cia i przy­zie­mie­niem. Zatrzymanie na dystan­sie 2100 m odbyło się dzięki spa­do­chro­nom hamu­ją­cym.

W 1999 r. US Air Force wypo­ży­czyły X‑40A NASA, która zmo­dy­fi­ko­wała pojazd na potrzeby wła­snego pro­gramu testów. W okre­sie od 4 kwiet­nia do 19 maja 2001 r. X‑40A wyko­nał sie­dem lotów szy­bo­wych w cen­trum testo­wym NASA Dryden FRC w Kalifornii (obec­nie: Neil A. Armstrong FRC, Centrum Badania Lotu im. Neila A. Armstronga). Badano wów­czas auto­no­miczne sys­temy nawi­ga­cji i ste­ro­wa­nia. Do wyno­sze­nia X‑40A na pułap star­towy wyko­rzy­sty­wano nale­żący do armii Stanów Zjednoczonych śmi­gło­wiec typu CH-47D Chinook. Pojazd zrzu­cano z wyso­ko­ści ok. 4570 m. Na ówcze­snym eta­pie pro­gramu, NASA pla­no­wała zbu­do­wa­nie dwóch pojaz­dów: jed­nego do testo­wa­nia podej­ścia i lądo­wa­nia na lot­ni­sku (Approach and Landing Test Vehicle, ALTV) i dru­giego do testów orbi­tal­nych (Orbital Vehicle, OV). Do głów­nych zadań pojazdu orbi­tal­nego miało nale­żeć prze­pro­wa­dza­nie inspek­cji i ewen­tu­al­nych napraw sztucz­nych sate­li­tów. Początkowo pla­no­wano, że pojazd OV wyno­szony będzie na orbitę oko­ło­ziem­ską w luku trans­por­to­wym orbi­tera STS (waha­dłowca). Rozwiązanie takie jed­nak było mało eko­no­miczne i zde­cy­do­wano, że pojazd będzie wyno­szony za pomocą rakiety nośnej Delta IV lub innej o podob­nych para­me­trach.

 Paweł Henski
To jest skrócona wersja artykułu.

Chandrayaan‑2 O włos od suk­cesu

(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2019/10/Rakieta-no%C5%9Bna-GSLV-Mk-3-M1.jpg)
Rakieta nośna GSLV Mk 3-M1 na kompleksie startowym SLP.

Wieczorem 6 wrze­śnia indyj­ski lądow­nik Vikram, będący czę­ścią misji Chandrayaan‑2, zbli­żał się do powierzchni Księżyca, by osiąść na niej i zba­dać rejon nie­opo­dal jego połu­dnio­wego bie­guna. Gdy do celu pozo­stały zale­d­wie dwa kilo­me­try, kon­trola misji nagle utra­ciła z nim łącz­ność, która nie została do dziś odzy­skana.

Choć nadal nie ma pew­no­ści co do losu sondy, można zało­żyć z wyso­kim praw­do­po­do­bień­stwem, że Vikram roz­bił się, niwe­cząc nadzieję Hindusów na zosta­nie czwartą nacją, zdolną do umiesz­cza­nia swego sprzętu badaw­czego na Srebrnym Globie. Dotąd potra­fiła to robić jedy­nie Federacja Rosyjska (jesz­cze pod flagą ZSRR), Stany Zjednoczone i Chińska Republika Ludowa. W kwiet­niu bie­żą­cego roku o powierzch­nię Księżyca roz­bił się izra­el­ski lądow­nik Beresheet.

Chandrayaan‑1

Sonda Chandrayaan‑2 (CY‑2) nie była pierw­szym zbu­do­wa­nym w Indiach apa­ra­tem kosmicz­nym, który się­gnął Księżyca. 22 paź­dzier­nika 2008 r. wystrze­lona z kosmo­dromu Sriharikota rakieta PSLV-XL wynio­sła na orbitę oko­ło­ziem­ską sondę Chandrayaan‑1 (CY‑1, w san­skry­cie nazwa ta ozna­cza księ­ży­cowy sta­tek). Po serii manew­rów weszła ona 8 listo­pada na orbitę oko­łok­się­ży­cową. Aparat o masie star­to­wej 1304 kg (na orbi­cie wokół naszego sate­lity spa­dła ona do 590 kg) niósł 55 kg apa­ra­tury nauko­wej. Wśród dzie­się­ciu przy­rzą­dów, naj­waż­niej­sza była pan­chro­ma­tyczna kamera TMC (Terrain Mapping Camera) o roz­dziel­czo­ści 5 metrów na pik­sel. Celem misji było wyko­na­nie trój­wy­mia­ro­wej mapy wyso­kiej roz­dziel­czo­ści powierzchni Księżyca w zakre­sach pro­mie­nio­wa­nia widzial­nego, bli­skiej pod­czer­wieni, X i nisko­ener­ge­tycz­nego gamma, ze szcze­gól­nym uwzględ­nie­niem rejo­nów polar­nych. Prócz tego na powierzchni orbi­tera umiesz­czony był 29-kilo­gra­mowy impak­tor MIP (Moon Impact Probe), wypo­sa­żony w sil­nik hamu­jący.

12 listo­pada, po serii manew­rów, osią­gnięta została orbita robo­cza – polarna, o puła­pie 100 km. 14 listo­pada impak­tor został skie­ro­wany ku powierzchni Księżyca, prze­ka­zu­jąc dane, doty­czące budowy jego war­stwy pod­po­wierzch­nio­wej. Po zakoń­cze­niu pod­sta­wo­wego pro­gramu misji (trwał on sześć mie­sięcy) orbita sondy została pod­nie­siona do 200 km, a misja została prze­dłu­żona do listo­pada 2010 r. Jednak 28 sierp­nia 2009 r. łącz­ność z sondą została utra­cona nagle i bez żad­nych widocz­nych wcze­śniej powo­dów. Prawdopodobną przy­czyną awa­rii była zbyt mała odpor­ność elek­tro­niki zasi­la­czy kom­pu­te­rów pokła­do­wych na poziom radia­cji i wyż­sza, niż zakła­dano, tem­pe­ra­tura we wnę­trzu sondy. Od strony tech­nicz­nej misja została wyko­nana w 100%, od strony kar­to­gra­ficz­nej i nauko­wej w 90 – 95%. Podczas 3400 okrą­żeń Księżyca uzy­skano 70 tys. foto­gra­fii jego powierzchni.

Chandrayaan‑2: geneza pro­jektu i zmiany

12 listo­pada 2007 r. przed­sta­wi­ciele Rosyjskiej Federalnej Agencji Kosmicznej (Roskosmos) oraz Indyjskiej Organizacji Badań Kosmicznych (Indian Space Research Organisation, ISRO) pod­pi­sali umowę o wspól­nym prze­go­to­wa­niu następcy orbi­tera. Znacznie bar­dziej ambitny pro­jekt zakła­dał, że prócz orbi­tera, na powierzchni Księżyca znaj­dzie się też łazik. Podział prac był nastę­pu­jący: strona indyj­ska miała zbu­do­wać orbi­ter oraz łazik, a także doko­nać wynie­sie­nia za pomocą rakiety GSLV Mk2, Rosja miała dostar­czyć lądow­nik a także drugi, wła­sny łazik. Masa star­towa zestawu została okre­ślona na 2457 kg, a ter­min reali­za­cji pro­jektu na 2013 r. Budżet misji był sto­sun­kowo nie­wielki, się­gał zale­d­wie 90 milio­nów USD. Wspólna akcep­ta­cja pro­jektu została wyko­nana w sierp­niu 2009 r.

Projekt prze­bie­gał bez więk­szych opóź­nień, gdy naj­pierw w 2010 r. doszło do dwóch kolej­nych kata­strof rakiety GSLV, a potem, w listo­pa­dzie następ­nego roku, do awa­rii pod­czas wyno­sze­nia na tra­jek­to­rię wio­dącą ku Marsowi rosyj­skiego prób­nika Fobos-Grunt. Ponieważ sto­pień lądu­jący CY‑2 miał być oparty na stop­niu napę­do­wym Fłagman, uży­tym w nie­do­szłej son­dzie mar­sjań­skiej, Rosjanie popro­sili o opóź­nie­nie misji o trzy lata. Dla ISRO takie opóź­nie­nie było nie do przy­ję­cia i w stycz­niu 2013 r. zde­cy­do­wano o zakoń­cze­niu wspól­nych prac i ich kon­ty­nu­acji wyłącz­nie przez stronę indyj­ską. Termin startu wyzna­czono wstęp­nie na 2015 r. Dyrektorem pro­jektu został mia­no­wany Muthayya Vanitha, a dyrek­to­rem misji Ritu Karidhal. Jak w wielu pro­jek­tach, reali­zo­wa­nych nie­malże od zera i z zero­wym doświad­cze­niem, ter­min ten nie mógł być dotrzy­many. W pierw­szych mie­sią­cach 2014 r. ISRO podało nowy ter­min startu – lata 2016 – 17.

W paź­dzier­niku tego samego roku oka­zało się, że sonda przy­biera na wadze i to tak zna­cząco, że nie­moż­liwe będzie jej wynie­sie­nie za pomocą GSLV Mk 2. W tym cza­sie Indie nie dys­po­no­wały jesz­cze wer­sją GSLV Mk 3 – jej pierw­szy lot w zre­du­ko­wa­nej wer­sji bez trze­ciego stop­nia miał się odbyć dopiero w końcu roku, a dwa loty doświad­czalne w peł­nej skali naj­wcze­śniej w 2017 r. Jednak nie było innego wyboru, co ozna­czało nie tylko kolejne opóź­nie­nie, ale też podro­że­nie pro­jektu. W wer­sji final­nej budżet się­gnął 141 milio­nów USD, z czego na rakietę nośną przy­pa­dły 54 miliony. 22 czerwca 2015 r. Ośrodek Satelitów ISRO otrzy­mał od firmy Hindustan Aeronautics Limited struk­turę sondy i można było roz­po­cząć kon­stru­owa­nie i testo­wa­nie pod­ze­spo­łów.

 Waldemar Zwierzchlejski
To jest skrócona wersja artykułu.

http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/lotnictwo-aviation-international-102019/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Listopad 19, 2019, 07:20
11/2019

Aktualności z kosmosu – Waldemar Zwierzchlejski

W sprze­daży od 20.11.2019 r.

http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/lotnictwo-aviation-international-112019/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Grudzień 13, 2019, 20:21
12/2019

Aktualności z kosmosu – Waldemar Zwierzchlejski

Legenda kosmo­nau­tyki Aleksiej Leonow nie żyje
 
(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2019/12/Sojuz-19.jpg)
Start statku kosmicznego Sojuz-19 do misji ASTP.

Jest 11 paź­dzier­nika 2019 r. Kanał tele­wi­zyjny NASA rela­cjo­nuje roz­po­czętą o 11:38 EVA-56. Pod akro­ni­mem tym kryje się pięć­dzie­siąte szó­ste ame­ry­kań­skie wyj­ście z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Astronauci Andrew Morgan i Christina Koch mają wymie­nić kolejną por­cję prze­sta­rza­łych bate­rii sta­cji na nowe. To ruty­nowa ope­ra­cja, jeśli komuś chce się jesz­cze liczyć, 409 w histo­rii astro­nau­tyki. Nieoczekiwanie kwa­drans po jej roz­po­czę­ciu trans­mi­sja zostaje prze­rwana, by podać prze­ka­zaną przed chwilą przez Roskosmos smutną wia­do­mość. O 9:40 zmarł Aleksiej Leonow, pierw­szy w histo­rii czło­wiek, który opu­ścił wnę­trze statku kosmicz­nego. Kosmonauta-legenda, pio­nier zało­go­wej astro­nau­tyki, czło­wiek o nie­zwy­kłym życio­ry­sie…

Aleksiej Archipowicz Leonow uro­dził się 30 maja 1934 r. we wio­sce Listwianka w obwo­dzie keme­row­skim. Był dzie­wią­tym dziec­kiem elek­tro­mon­tera kole­jo­wego Archipa (1893−1981) i Jewdokii (1895−1967). Naukę w szkole pod­sta­wo­wej roz­po­czął w Kemerowie, gdzie 11-oso­bowa rodzina miesz­kała w jed­nej izbie o powierzchni 16 m². W 1947 r. prze­pro­wa­dzili się do Kaliningradu, Aleksiej ukoń­czył tam w 1953 r. dzie­się­cio­kla­sową szkołę śred­nią.

Początkowo chciał zostać arty­stą, gdyż odkrył u sie­bie talent malar­ski, jed­nak wstą­pie­nie do Ryskiej Akademii Sztuk Pięknych oka­zało się nie­moż­liwe, ze względu na brak środ­ków do życia poza rodziną. W tej sytu­acji wstą­pił do Dziesiątej Wojskowej Szkoły Lotniczej w mie­ście Kremenczug, która szko­liła w zakre­sie pod­sta­wo­wym przy­szłych adep­tów lot­nic­twa woj­sko­wego. Ukończył ją dwa lata póź­niej, a następ­nie pod­jął naukę w eli­tar­nej Szkole Pilotów Lotnictwa Wojskowego (WAUŁ) w Czugujewie pod Charkowem.

Ukończył ją w 1957 r. i 30 paź­dzier­nika roz­po­czął w stop­niu lejt­nanta służbę woj­skową w 113. pułku lot­nic­twa myśliw­skiego, nale­żą­cym do Kijowskiego Okręgu Wojskowego. W tym cza­sie od kilku tygo­dni Ziemię okrą­żał pierw­szy sztuczny sate­lita Ziemi Sputnik, wynie­siony przez rakietę R‑7. Aleksiej nie miał wów­czas poję­cia, że wkrótce roz­pocz­nie loty na rakie­cie, będą­cej jej wer­sją roz­wo­jową. Od 14 grud­nia 1959 r. słu­żył jako pilot 294. samo­dziel­nego pułku lot­nic­twa roz­po­znaw­czego, sta­cjo­nu­ją­cego w Niemieckiej Republice Demokratycznej. Tam otrzy­mał pro­po­zy­cję udziału w lotach „na nowej tech­nice” jak wów­czas sekret­nie nazy­wano zało­gowe loty kosmiczne. Miał wów­czas wyla­tane 278 godzin.

Kosmonauta

Pierwsza grupa słu­cha­czy-kosmo­nau­tów została utwo­rzona 7 marca 1960 r., w jej skład weszło począt­kowo dwu­na­stu, a w ciągu kolej­nych trzech mie­sięcy jesz­cze ośmiu pilo­tów samo­lo­tów myśliw­skich. Ich selek­cja roz­po­częła się w paź­dzier­niku 1959 r.

W kręgu zain­te­re­so­wań było łącz­nie 3461 lot­ni­ków sił powietrz­nych, lot­nic­twa mary­narki i obrony powietrz­nej, z któ­rych na roz­mowy wstępne wybrano 347. Budowane dopiero Centrum Przygotowań Kosmonautów (CPK), zlo­ka­li­zo­wane koło Moskwy, nie było gotowe do przy­ję­cia takiej liczby kur­san­tów zarówno od strony byto­wej (miesz­ka­nia, zaopa­trze­nie) jak i szko­le­niowo-sprzę­to­wej (brak tre­na­że­rów). Z powodu nie­do­stat­ków sprzę­to­wych, które umoż­li­wiały jedy­nie jed­no­cze­sne szko­le­nie sze­ściu pilo­tów, doko­nano selek­cji takiej grupy, bio­rąc pod uwagę głów­nie wyniki testów psy­cho­fi­zycz­nych. W jej skła­dzie nie było star­szego lejt­nanta Leonowa (awan­so­wany został 28 marca), musiał cze­kać na swoją kolej w dru­gim rzu­cie.

Pierwsza szóstka po zda­niu egza­mi­nów uzy­skała 25 stycz­nia 1961 r. tytuł „Kosmonauta WWS”, Leonow, wraz z sied­mioma innymi, zakoń­czył przy­go­to­wa­nia ogólne 30 marca 1961 r., a ofi­cjal­nie został kosmo­nautą 4 kwiet­nia tego samego roku, zale­d­wie osiem dni przed lotem Jurija Gagarina. 10 lipca 1961 r. został awan­so­wany do stop­nia kapi­tana. We wrze­śniu wraz z kil­koma kole­gami z oddziału roz­po­czyna stu­dia w Akademii Inżynieryjno-Lotniczej im. Żukowskiego na kie­runku „Konstrukcja i eks­plo­ata­cja apa­ra­tów atmos­fe­ryczno-kosmicz­nych i ich sil­ni­ków”. Studia zakoń­czy w stycz­niu 1968 r.

W związku z poja­wie­niem się w CPK nowej grupy kan­dy­da­tów na kosmo­nau­tów i zwią­za­nej z tym reor­ga­ni­za­cji, od 16 stycz­nia 1963 r. nosił tytuł „Kosmonauty CPK WWS”. Trzy mie­siące póź­niej roz­po­czął przy­go­to­wa­nia w skła­dzie grupy kosmo­nau­tów, z któ­rych jeden miał wziąć udział w locie statku Wostok‑5. Prócz niego do lotu pre­ten­do­wali Walerij Bykowskij, Boris Wołynow i Jewgienij Chrunow. Ponieważ sta­tek jest bli­ski gór­nej gra­nicy dozwo­lo­nej masy, jed­nym z naj­waż­niej­szych kry­te­riów jest w tej sytu­acji waga kosmo­nauty. Bykowski wraz ze ska­fan­drem waży nie­spełna 91 kg, Wołynow i Leonow po 105.

Miesiąc póź­niej przy­go­to­wa­nia zostają zakoń­czone, 10 maja zapada decy­zja – w kosmos leci Bykowski dubluje go Wołynow, Leonow pozo­staje w rezer­wie. 14 czerwca lot Wostoka‑5 docho­dzi do skutku, dwa dni póź­niej na orbi­cie poja­wia się Wostok‑6 z Walentiną Tierieszkową na pokła­dzie. We wrze­śniu wszystko wska­zuje na to, że w kolej­nym Wostoku poleci kosmo­nauta, który spę­dzi na orbi­cie 8 dni, a póź­niej odbę­dzie się lot gru­powy dwóch stat­ków, z któ­rych każdy potrwa 10 dni.

Leonow wcho­dzi w skład dzie­wię­cio­oso­bo­wej grupy, któ­rej szko­le­nie roz­po­czyna się 23 wrze­śnia. Do końca roku plan lotów stat­ków i skład załóg kil­ka­krot­nie się zmie­nia, lecz Leonow za każ­dym razem jest w gru­pie. W stycz­niu Siergiej Korolow, szef cywil­nego pro­gramu kosmicz­nego szo­kuje wszyst­kich, pro­po­nu­jąc prze­bu­do­wa­nie Wostoków na statki trzy­miej­scowe. Po uzy­ska­niu popar­cia Chruszczowa, dotych­cza­sowe załogi zostają roz­for­mo­wane. 11 stycz­nia 1964 r. Leonow zostaje awan­so­wany do stop­nia majora, a 1 kwiet­nia roz­po­czyna przy­godę z pro­gra­mem „Woschod”. Wchodzi w skład grupy, która przy­go­to­wuje się do pierw­szego lotu trzy­oso­bo­wej załogi. Szkolenie do tej wyprawy obli­czo­nej na 8 – 10 dni, roz­po­czyna się 23 kwiet­nia.

21 maja szef wyszko­le­nia kosmo­nau­tów, gene­rał Kamanin, for­muje dwie załogi – w pierw­szej są Komarow, Bielajew i Leonow, w dru­giej Wołynow, Gorbatko i Chrunow. Jednak Korolow widzi sprawę ina­czej – w zało­dze mają zna­leźć się także cywile. Po ostrych star­ciach 29 maja osią­gnięty zostaje kom­pro­mis, tym razem wygrywa Korolow – w pierw­szym Woschodzie nie będzie miej­sca dla Leonowa. Ale w dru­gim?

Woschod

14 czerwca 1964 r. uka­zało się roz­po­rzą­dze­nie o reali­za­cji lotu z wyj­ściem czło­wieka w kosmos. W oddziale kosmo­nau­tów WWS nie­za­ję­tych innymi zada­niami było jedy­nie sied­miu – Bielajew, Gorbatko, Leonow, Chrunow, Bykowski, Popowicz i Titow. Jednak trzech ostat­nich, jako tych z odby­tymi lotami, posta­no­wiono do przy­go­to­wań nie zali­czać. W tej sytu­acji w lipcu 1964 r. roz­po­częto szko­le­nie do zada­nia „Wyjście” jedy­nie pierw­szej czwórki, przy czym pierw­szą dwójkę jako dowód­ców, a drugą jako wycho­dzą­cych. Jednak już 16 lipca przy­go­to­wa­nia prze­rwano, gdy oka­zało się, że lot odbę­dzie się dopiero w przy­szłym roku.

Po mie­sięcz­nym poby­cie kan­dy­da­tów w sana­to­rium, tre­ning został wzno­wiony 15 sierp­nia, a do grupy dołą­czyli Zaikin i Szonin. Trening był ciężki, gdyż nie ist­niał wów­czas symu­la­tor Woschoda i kosmo­nauci musieli korzy­stać ze statku, w któ­rym mieli wyko­nać lot, a który był wów­czas na eta­pie mon­tażu. Cały pro­ces wyj­ścia ze śluzy został prze­tre­no­wany w grud­niu w sta­nie nie­waż­ko­ści, wywo­ły­wa­nym na krótko pod­czas lotów para­bo­licz­nych w samo­lo­cie Tu-104. Leonow wyko­nał 12 takich lotów i jesz­cze sześć na samo­lo­cie Ił-18.

 Waldemar Zwierzchlejski
To jest skrócona wersja artykułu.

http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/legenda-kosmonautyki-aleksiej-leonow-nie-zyje/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Styczeń 27, 2020, 06:36
1/2020

Aktualności z kosmosu – Waldemar Zwierzchlejski

Debiut Starlinera
Waldemar Zwierzchlejski

(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2020/01/Atlas.jpg)

Po mar­co­wym pierw­szym locie orbi­tal­nym statku kosmicz­nego Crew Dragon firmy SpaceX, pod koniec roku przy­szła kolej na debiut kon­struk­cji kon­ku­renta w ramach pro­jektu NASA Commercial Crew Program – Starlinera firmy Boeing. Statek co prawda wypeł­nił dwa pod­sta­wowe zada­nia, czyli prze­trwał bez­za­ło­gowy lot orbi­talny, po czym bez­piecz­nie wylą­do­wał w wyzna­czo­nym miej­scu, jed­nak połą­cze­nie z Międzynarodową Stacją Kosmiczną nie zostało zre­ali­zo­wane.

Choć brzmi to nie­praw­do­po­dob­nie, oka­zało się, że inży­nie­ro­wie pro­gra­mi­ści kon­cernu-giganta chyba nie znają się na zegarku. Przynajmniej tak wynika z prze­biegu lotu OFT, który w wyniku nie­wy­chwy­co­nego pod­czas testo­wa­nia błędu o mało nie zakoń­czył się tuż po jego roz­po­czę­ciu wodo­wa­niem na Oceanie Indyjskim, a może nawet utratą statku. Ale po kolei.

Dwa statki dla NASA

Jedenaście lat temu NASA podała zało­że­nia dla statku kosmicz­nego, który miał umoż­li­wić stały dostęp do ISS na „ame­ry­kań­skich warun­kach” – start za pomocą ame­ry­kań­skiej rakiety i z ame­ry­kań­skiego tery­to­rium, powrót także na tery­to­rium Stanów Zjednoczonych, bądź na ich wodach przy­brzeż­nych. Warunki brze­gowe dla nowego statku były pro­ste – miał być przy­naj­mniej czte­ro­oso­bowy, posia­dać moż­li­wo­ści dostar­cza­nia i zwo­że­nia z powro­tem ładun­ków o masie co naj­mniej 500 kg, zapew­nić zało­dze nie­prze­rwany ratu­nek od chwili wej­ścia do kabiny do jej opusz­cze­nia przez 24 godziny na dobę przez okres nie krót­szy, niż 210 dni (sie­dem mie­sięcy) – to ostat­nie oczy­wi­ście przy­łą­czony do ISS. NASA nie narzu­cała fir­mom żad­nych roz­wią­zań, ani też żad­nych nie wyklu­czała. Tak w 2009 r. powstał trój­fa­zowy, kon­kur­sowy pro­gram doświad­czalny CCP (Commercial Crew Program). Ponieważ prze­bieg pro­gramu został szcze­gó­łowo opi­sany w arty­kule „Debiut nowego statku kosmicz­nego” (LAI, nr 4/2019), obec­nie przy­po­mnę jedy­nie go w czę­ści, doty­czą­cej pro­po­zy­cji Boeinga.

W fazie pierw­szej (Commercial Crew Development, lata 2010 – 2011) na nagrody prze­zna­czono zale­d­wie 50 mln USD, z czego Boeing otrzy­mał 18 milio­nów na budowę statku pod nazwą robo­czą CST-100. W dru­giej run­dzie (Commercial Crew Development Round 2, lata 2011 – 2012) z sumy łącz­nej 269,3 mln USD Boeing uzy­skał pier­wot­nie aż 92,3 miliona, a póź­niej jesz­cze dodat­kowo 20,6 miliona dola­rów. Podczas rundy trze­ciej (Commercial Crew inte­gra­ted Capability, lata 2012 – 2014) firma dostała 480 mln USD na kon­ty­nu­ację budowy statku. Od 2012 r., nie­za­leż­nie od bie­gną­cych pro­gra­mów, roz­po­częto kolejne rundy współ­za­wod­nic­twa, obej­mu­jące cer­ty­fi­ka­cję powsta­ją­cych stat­ków zgod­nie z wyma­ga­niami NASA.

W ramach Certification Products con­tracts (lata 2013 – 2014) Boeing uzy­skał około 10 mln USD, nato­miast naj­waż­niej­sza tran­sza tra­fiła do niego w ramach final­nego pro­gramu CCtCap (Commercial Crew Transportation Capability), reali­zo­wa­nego w latach 2014 – 2019. Boeing otrzy­mał 4,2 mld USD, a drugi zwy­cięzca – SpaceX – 2,6 miliarda dola­rów. Kwoty te obej­mo­wały dokoń­cze­nie budowy stat­ków, ich cer­ty­fi­ka­cję, loty bez­za­ło­gowe, a także zało­gowy lot testowy do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej oraz 2 – 6 lotów regu­lar­nych. Zatem Boeing dostał od NASA na ten cel łącz­nie 4,8209 miliarda dola­rów. Zgodnie z warun­kami kon­traktu, przy­naj­mniej jeden z wybra­nych stat­ków – a więc CST-100 bądź Crew Dragon, powi­nien być gotów do pierw­szej regu­lar­nej misji naj­póź­niej w trze­cim kwar­tale 2017 r.

(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2020/01/Zespolenie-kabiny.jpg)
Zespolenie kabiny z modu­łem ser­wi­so­wym.

CST-100

Zacznijmy od nazwy. CST jest skró­tem od Crew Space Transportation, liczba 100 zaś, wbrew roz­po­wszech­nio­nej opi­nii, nie pocho­dzi od wyra­żo­nej w kilo­me­trach umow­nej gra­nicy, od któ­rej zaczyna się kosmos, tzw. linii Kármána. Jest to po pro­stu numer nadany pro­jek­towi, nie­ma­jący odnie­sie­nia do cze­go­kol­wiek. Ponieważ nazwa była mało chwy­tliwa, 4 wrze­śnia 2015 r. Boeing poin­for­mo­wał o nada­niu stat­kowi ofi­cjal­nej nazwy CST-100 Starliner, z cza­sem pozo­sta­jąc tylko przy jej dru­gim czło­nie. Zgodnie z defi­ni­cją, Starliner to zało­gowy sta­tek kosmiczny z kabiną wie­lo­krot­nego (do 10 razy) użytku, prze­zna­czony do ope­ro­wa­nia na niskiej orbi­cie oko­ło­ziem­skiej. Jego głów­nym zada­niem będzie dostar­cza­nie i wymiana sta­łych załóg Międzynarodowej Stacji Kosmicznej oraz poten­cjal­nie innych sta­cji, np. pla­no­wa­nych przez firmą Bigelow. Może pomie­ścić w swym wnę­trzu do sied­miu osób.

Składa się z dwóch pod­sta­wo­wych ele­men­tów – modułu zało­go­wego (Crew Module, CM) i modułu ser­wi­so­wego (Service Module, SM). Moduł zało­gowy ma kształt ścię­tego u wierz­chołka stożka, jego śred­nica wynosi 4,56 m, wyso­kość zaś około 2,2 m (te i następne dane są przy­bli­żone, gdyż firma, jak dotąd, nie udo­stęp­niła dokład­nej spe­cy­fi­ka­cji statku), a obję­tość her­me­ty­zo­wana 11 m³. Moduł ser­wi­sowy w kształ­cie niskiego walca ma iden­tyczną śred­nicę, nato­miast jego wyso­kość wynosi około 2,5 m. Podczas startu szczyt statku jest chro­niony przez pokrywę star­tową o wyso­ko­ści około 30 cm i śred­nicy o pod­stawy 1,7 m. Jej masa wynosi około 100 kg, zostaje ona odrzu­cona przed zapło­nem sil­nika dru­giego stop­nia rakiety nośnej.

Wokół gór­nej czę­ści kabiny została umiesz­czona osłona ter­miczna w kształ­cie koł­nie­rza, przy­kry­wa­ją­cego deli­katne ele­menty kon­struk­cji, głów­nie węzeł połą­cze­niowy oraz spa­do­chrony (sta­tek ląduje na trzech cza­szach). Ma ona masę 150 kg. Węzeł cumow­ni­czy NDS/iLIDS, umoż­li­wia auto­ma­tyczne bądź ręczne cumo­wa­nie do jed­nego z węzłów ISS, wypo­sa­żo­nych w adap­ter IDA (International Docking Adapter). Adaptery IDA umiesz­czone są na łącz­ni­kach PMA‑2 i PMA‑3 (Pressurized Mating Adapter), przy­twier­dzo­nych do modułu Harmony (Node 2) sta­cji. Na spo­dzie kabiny umiesz­czono dolną osłonę ter­miczną w postaci tar­czy o masie 750 kg. Pomiędzy nimi umiesz­czono cztery nadmu­chi­wane mie­szanką azo­towo-tle­nową poduszki amor­ty­za­cyjne. Kabina jest wypo­sa­żona w sil­niczki orien­ta­cji, napę­dzane hydra­zyną (90 kg).

Sucha masa kabiny bez ładunku i załogi wynosi około 6,4 t, mak­sy­malna star­towa około 8,3 t, a mak­sy­malna po lądo­wa­niu około 7,2 t. Moduł ser­wi­sowy ma suchą masę około 3,3 t i mie­ści w sobie około 2,3 t mate­ria­łów pęd­nych (hiper­go­licz­nej mie­szanki mono­me­ty­lo­hy­dra­zyna i czte­ro­tlenku azotu). Napędzają one 20 sil­ni­ków manew­ro­wych OMAC o ciągu 6 kN każdy, cztery sil­niki prze­rwa­nia startu LAE (Launch Abort Engine, będące pochodną sil­ni­ków RS-88) o ciągu 176,6 kN każdy, a także 28 sil­nicz­ków sys­temu orien­ta­cji RCS. Na jego spo­dzie umiesz­czono panele solarne, gene­ru­jące ponad 2,9 kW ener­gii elek­trycz­nej. Łączna dłu­gość statku wynosi 5,03 m a masa pod­czas pierw­szego startu była rzędu 13,9 t.

Ponieważ śred­nica statku prze­wyż­sza śred­nicę dru­giego stop­nia rakiety nośnej, w celu zapo­bie­że­nia powsta­niu nie­bez­piecz­nie dużych sił aero­dy­na­micz­nych, wokół gór­nego adap­tera zamon­to­wano pier­ście­niową osłonę o śred­nicy 4,56 m i wyso­ko­ści 1,8 m. Osłona o masie około jed­nej tony zostaje podzie­lona na dwie czę­ści i odrzu­cona krótko po uru­cho­mie­niu sil­nika dru­giego stop­nia. Statek jest budo­wany i ser­wi­so­wany w wyna­ję­tej w 2011 r. od NASA hali Commercial Crew and Cargo Processing Facility (C3PF), daw­nej OPF‑3 słu­żą­cej do obsługi orbi­te­rów pro­gramu STS, zlo­ka­li­zo­wa­nej w Centrum Kosmicznym im. Kennedy’ego (KSC).

Centrum kon­troli misji Starlinera mie­ści się w jed­nym z pomiesz­czeń w budynku Ośrodka Kontroli Misji (MCC), zlo­ka­li­zo­wa­nej w Centrum Kosmicznym im. Johnsona (JSC). Statek ma żywot­ność 60 godzin w locie auto­no­micz­nym lub 210 dni (sie­dem mie­sięcy) w sta­nie hiber­na­cji w skła­dzie ISS. Podstawową rakietą nośną Starlinera jest ofe­ro­wany przez United Launch Alliance (ULA) Atlas‑5 w wer­sji N22, czyli bez osłony star­to­wej, z dwiema rakie­tami pomoc­ni­czymi AJ-60A i z podwójną jed­nostką napę­dową RL-10A‑4 – 2 w dru­gim stop­niu DEC (Dual Engine Centaur). Rakieta ta może star­to­wać z kom­pleksu SLC-41 na Cape Canaveral. W przy­szło­ści zosta­nie ona zastą­piona rakietą Vulcan, co unie­za­leżni ULA od sto­so­wa­nia w pierw­szym stop­niu rosyj­skich sil­ni­ków RD-180. W szcze­gól­nych wypad­kach, gdyby Atlas był z jakichś przy­czyn nie­do­stępny, Starlinera mógłby wyno­sić Falcon‑9 bądź Delta-4H.

Podczas startu mak­sy­malne prze­cią­że­nie w żad­nej fazie lotu nie prze­kra­cza g+3,5. Wyprodukowane zostały trzy egzem­pla­rze kabiny, ozna­czone SV‑1, SV‑2 i SV‑3. Pierwszy z nich został użyty pod­czas PAT, trzeci został prze­zna­czony na potrzeby bez­za­ło­go­wej misji demon­stra­cyj­nej (Orbital Flight Test, OFT), drugi zaś jest przy­go­to­wy­wany dla zało­go­wej misji demon­stra­cyj­nej (Crew Flight Test, CFT). Podstawowym miej­scem lądo­wa­nia Starlinera jest White Sands Missile Range (Nowy Meksyk), zapa­sowe to Dugway Proving Ground (Utah), Wilcox Playa (Arizona) i Edwards AFB (Kalifornia).

To jest skrócona wersja artykułu.
http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/debiut-starlinera/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Luty 17, 2020, 16:00
2/2020

Aktualności z kosmosu – Waldemar Zwierzchlejski

Inwazja na Marsa
Waldemar Zwierzchlejski  Leszek A. Wieliczko

(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2020/02/smiglowiec.jpg)
Śmigłowiec misji NASA Mars 2020.

Pod koniec lipca lub na początku sierp­nia ma dojść do czte­rech star­tów rakiet, z któ­rych każda ma wynieść ku Marsowi sondę kosmiczną. Takie zagęsz­cze­nie nie jest niczym dziw­nym, w lotach ku innym pla­ne­tom Układu Słonecznego ist­nieją warun­ko­wane mecha­niką nie­bie­ską okna star­towe. Są to okresy czasu, w któ­rych z jed­nej strony wzlot nie wymaga zbyt wiel­kiego nakładu ener­gii, a co za tym idzie więk­szej rakiety, z dru­giej zaś, pod­czas przy­lotu, pręd­kość jest na tyle niska, by hamo­wa­nie atmos­fe­ryczne nie było poza wytrzy­ma­ło­ścią samej sondy.

W skład „floty inwa­zyj­nej” wejdą ame­ry­kań­ski łazik i śmi­gło­wiec, chiń­ski orbi­ter i łazik, rosyj­ski lądow­nik i euro­pej­ski łazik oraz wynie­siony japoń­ską rakietą nośną orbi­ter ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

NASA Mars 2020

Najnowszy ame­ry­kań­ski łazik wystę­puje na razie pod nazwą pro­jektu, ogło­szo­nego w grud­niu 2012 r. Jego rze­czy­wi­sta nazwa zosta­nie wybrana w marcu spo­śród pro­po­zy­cji, zgła­sza­nych w ostat­nich mie­sią­cach przez uczniów szkół ze Stanów Zjednoczonych. Do finału zostały zakwa­li­fi­ko­wane nastę­pu­jące nazwy: Endurance, Tenacity, Promise, Perseverance, Vision, Clarity, Ingenuity, Fortitude i Courage. Ogólna kon­cep­cja będzie oparta na funk­cjo­nu­ją­cym na Marsie od sierp­nia 2012 r. łaziku Curiosity.

Przy tych samych wymia­rach: dłu­gość (nie uwzględ­nia­jąc mani­pu­la­tora) – 3,00 m, sze­ro­kość – 2,77 m, wyso­kość (wraz z masz­tem i kame­rami) – 2,13 m, jest od niego cięż­szy o 151 kg i waży 1050 kg. System napędu został wzmoc­niony w sto­sunku do Curiosity, śred­nica kół wynosi 0,525 m. Maksymalna pręd­kość łazika wynosi 4 cm/s. Łazik jest napę­dzany z dwóch gene­ra­to­rów radio­izo­to­po­wych typu MMRTG o masie 45 kg, zawie­ra­ją­cych 4,8 kg plu­tonu-238. Wydzielające się z jego roz­padu cie­pło jest zamie­niane na ener­gię elek­tryczną (2,7 kWh/sol). Maksymalny czas pracy gene­ra­tora wynosi 14 lat, a samego łazika mini­mum rok mar­sjań­ski, czyli dwa lata ziem­skie. Centralną jed­nostką kom­pu­te­rową pojazdu jest zdu­blo­wany pro­ce­sor RAD 750 o czę­sto­tli­wo­ści tak­to­wa­nia 200 MHz z pamię­cią ROM 256 kB, RAM 256 MB i dodat­kową pamię­cią flash 2 GB. Do pla­no­wa­nia ruchu służy obraz uzy­ski­wany z 23 kamer (Curiosity miał ich dwa­na­ście), w więk­szo­ści dają­cych obraz w kolo­rze. Siedem z nich będzie użyte pod­czas lądow­nia, kolejne sie­dem do badań nauko­wych, a dzie­więć będzie miało prze­zna­cze­nie inży­nie­ryjne.

Do bez­po­śred­niej łącz­no­ści z Ziemią służy 15-watowy nadaj­nik i dwie anteny pasma X (kilka kbps), jed­nak pod­sta­wową metodą trans­mi­sji danych jest ich prze­kaz w zakre­sie UKF poprzez orbi­tery Mars Odyssey (0,25 Mbps) lub Mars Reconnaissance Orbiter (2 Mbps). Ponieważ pro­gram naukowy misji jest nieco inny, zmie­niło się też wypo­sa­że­nie naukowe. Obecnie w skład apa­ra­tury nauko­wej pojazdu wcho­dzą nastę­pu­jące instru­menty:

MastCam‑Z: kamera do wie­lo­spek­tral­nej ste­reo­fo­to­gra­fii oraz fil­mo­wa­nia z wysoką roz­dziel­czo­ścią do 10 obra­zów na sekundę, wypo­sa­żona w zoom 3,6:1.

SuperCam: urzą­dze­nie do zdal­nej detek­cji składu che­micz­nego i bio­che­micz­nego oraz mikro­fo­to­gra­fii powierzchni pró­bek pod­da­nych dzia­ła­niu dwóch wią­zek lase­ro­wych z odle­gło­ści do 7 (czer­wony) i 12 metrów (zie­lony).

PIXL (Planetary Instrument for X‑Ray Lithochemistry): rent­ge­now­ski spek­tro­metr flu­ore­scen­cyjny do pre­cy­zyj­nego usta­la­nia składu che­micz­nego powierzchni.

RIMFAX (Radar Imager for Mars sub­sur­face expe­ri­ment): radar pod­po­wierzch­niowy do wykry­wa­nia skał, mete­ory­tów i lodu wod­nego do głę­bo­ko­ści 10 m.

MEDA (Mars Environmental Dynamics Analyzer): zestaw sen­so­rów do pomiaru tem­pe­ra­tury, pręd­ko­ści i kie­runku wia­tru, ciśnie­nia, wil­got­no­ści, pro­mie­nio­wa­nia oraz kształtu i wiel­ko­ści czą­ste­czek pyłu.

MOXIE (Mars Oxygen ISRU Experiment): eks­pe­ry­ment pole­ga­jący na wytwa­rza­niu tlenu z atmos­fe­rycz­nego dwu­tlenku węgla.

SHERLOC (Scanning Habitable Environments with Raman and Luminescence for Organics and Chemicals): spek­tro­metr ultra­fio­letu do pre­cy­zyj­nego usta­la­nia składu mine­ra­lo­gicz­nego i wykry­wa­nia sub­stan­cji orga­nicz­nych.

Dwa mikro­fony prze­ka­zu­jące dźwięk pod­czas lądo­wa­nia, wier­ce­nia i zbie­ra­nia pró­bek.

Dodatkowym ładun­kiem będzie MHS (Mars Helicopter Scout). To nie­wielki, napę­dzany ener­gią sło­neczną śmi­gło­wiec o masie 1,8 kg do testo­wa­nia sta­bil­no­ści lotu i usta­la­nia opty­mal­nej drogi dla łazika. Jego jedy­nym wypo­sa­że­niem będą kamery. Podczas testów, w ciągu 30 soli powi­nien wyko­nać do pię­ciu lotów nie dłuż­szych, niż 3 minuty każdy.

Podstawowym celem misji łazika będą bada­nia astro­bio­lo­giczne – zba­da­nie, czy w prze­szło­ści śro­do­wi­sko mar­sjań­skie mogło być przy­ja­zne dla jakichś form życia, a także poszu­ki­wa­nie ich ewen­tu­al­nych śla­dów. Dodatkowo zosta­nie pobra­nych 20 do 30 pró­bek gruntu, które zostaną zamknięte w spe­cjal­nych kon­te­ne­rach i roz­miesz­czone wzdłuż trasy.
 W przy­padku reali­za­cji ame­ry­kań­sko-euro­pej­skiego pro­jektu spro­wa­dze­nia na Ziemię pró­bek z Marsa, sta­no­wi­łyby one cel dla spe­cjal­nego pojazdu, który by je zebrał i dostar­czył do statku, który z kolei dostar­czyłby go na naszą pla­netę.

Start sondy zosta­nie prze­pro­wa­dzony w oknie star­to­wym 17 lipca do 5 sierp­nia. Rakieta Atlas‑5 w wer­sji 541 wystar­tuje z kom­pleksu SLC-41 na Cape Canaveral. Lądownie ma się odbyć 18 lutego 2021 r. na tere­nie Syrtis Major w kra­te­rze Jezero, który kie­dyś był zbior­ni­kiem wod­nym. Technika lądo­wa­nia będzie iden­tyczna, jak przy misji Curiosity, użyty zosta­nie sys­tem SkyCrane, w któ­rym łazik jest umiesz­czony nie wewnątrz lądow­nika, lecz jest pod­wie­szony pod nim.

Mars Global Remote Sensing Orbiter and Small Rover

Pod tą przy­długą nazwą (glo­balny orbi­ter tele­de­tek­cyjny Marsa i mały łazik) kryje się pierw­sza chiń­ska sonda Marsa. Jej ofi­cjalna nazwa ma być podana wkrótce, na razie znamy osiem nazw zapro­po­no­wa­nych w gło­so­wa­niu. Są to: Fenghuang (feniks), Tianwen (badacz nieba), Huoxing (Mars), Tenglong (lecący smok), Qilin (jed­no­ro­żec), Zhuque (dzi­wo­nia), Zhuimeng (podą­żać za marze­niami) i Fengxiang (lecący feniks). Nieoficjalnie używa się nazwy Huoxing‑1 (HX‑1).

W stycz­niu 2016 r. Chiny ofi­cjal­nie poin­for­mo­wały, że zamie­rzają w 2020 r. wysłać na Marsa sondę. Miała się ona skła­dać z orbi­tera oraz lądow­nika, który miał dostar­czyć na powierzch­nię pojazd samo­bieżny. To bar­dzo ambitny plan, jak na roz­po­czę­cie badań Czerwonej Planety, jed­nak Chiny już kil­ka­krot­nie udo­wod­niły na przy­kła­dzie Księżyca, że potra­fią kon­stru­ować sondy kosmiczne.

Na temat sondy znane są jedy­nie pod­sta­wowe infor­ma­cje. Cała kon­struk­cja ma mieć masę 5 t, z czego na orbi­ter, peł­niący jed­no­cze­śnie rolę modułu prze­lo­to­wego, przy­pad­nie 3175 kg, a na łazik 240 kg. Ma on mieć wymiary 2,0×1,65×0,8 m. Pozostałe 1585 kg przy­pada na lądow­nik, który po wtar­gnię­ciu w atmos­ferę będzie hamo­wać począt­kowo aero­dy­na­micz­nie, póź­niej roz­łoży spa­do­chron super­so­niczny, a koń­co­wej fazie uru­chomi sil­nik hamu­jący o ciągu 7,5 kN, by w końcu osiąść na poduszce amor­ty­zu­ją­cej przy­zie­mie­nie.

Aparatura badaw­cza orbi­tera skła­dać się będzie z sze­ściu instru­men­tów: kamery śred­niej roz­dziel­czo­ści (100 m/pix), kamery wyso­kiej roz­dziel­czo­ści (0,5 m/pix), radaru pod­po­wierzch­nio­wego, spek­tro­grafu mine­ra­lo­gicz­nego, magne­to­me­tru oraz ana­li­za­tora czą­stek. Także na pokła­dzie łazika znaj­dzie się sześć instru­men­tów nauko­wych: kamera mul­ti­spek­tralna, radar pod­po­wierzch­niowy, ana­li­za­tor che­miczny gruntu, magne­to­metr, zestaw urzą­dzeń mete­oro­lo­gicz­nych oraz kamery topo­gra­ficzna i nawi­ga­cyjne.

Start zosta­nie prze­pro­wa­dzony w oknie star­to­wym 23 lipca do 5 sierp­nia. Rakieta CZ‑5 wystar­tuje z kom­pleksu LC101 kosmo­dromu Wenchang. Wejście na orbitę Marsa ma zostać prze­pro­wa­dzone w dniach 11 – 24 lutego 2021 roku, a samo lądo­wa­nie 23 kwiet­nia 2021. Miejsce lądo­wa­nia zosta­nie wybrane spo­śród dwóch loka­li­za­cji, obie miesz­czą się na obsza­rze Utopia Planitia. Elipsy lądo­wa­nia maja roz­miary 100×40 km. Planowany okres żywot­no­ści orbi­tera to jeden rok, a łazika 90 soli.

To jest skrócona wersja artykułu.
http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/inwazja-na-marsa/

http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/lotnictwo-aviation-international-22020/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Luty 17, 2020, 16:01
Powstało zamieszanie dotyczące autora powyższego artykułu
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Marzec 21, 2020, 00:26
3/2020

Aktualności z kosmosu – Waldemar Zwierzchlejski

Co pisz­czy w Układzie Słonecznym?
Waldemar Zwierzchlejski
 
(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2020/03/Jowisz.jpg)

Przed czte­rema laty, w arty­kule pod iden­tycz­nym tytu­łem, zamie­ści­łem zesta­wie­nie i krótki opis misji wszyst­kich sond kosmicz­nych, które funk­cjo­no­wały na i w pobliżu pla­net i innych ciał naszego układu w latach 2014 – 15. Sondy podzie­li­łem w zależ­no­ści od celu, który miały, bądź mają zba­dać. Dodatkowo w zesta­wie­niu umie­ści­łem plany badań Układu Słonecznego na naj­bliż­sze lata. Pora zatem na przed­sta­wie­nie zmian, jakie zaszły w tym okre­sie oraz wery­fi­ka­cję zamie­rzeń.

Księżyc

Od końca czerwca 2009 r. naszego natu­ral­nego sate­litę obiega ame­ry­kań­ski LRO (Lunar Reconnaissance Orbiter). Od paź­dzier­niku 2012 r. misja sondy, pole­ga­jąca na two­rze­niu pro­fili wyso­ko­ścio­wych powierzchni, pomia­rach radia­cji oraz poszu­ki­wa­niu śla­dów wody, co dwa lata jest prze­dłu­żona o kolejne dwa lata, to już czwarte roz­sze­rze­nie. Od maja 2018 r. sonda funk­cjo­nuje bez plat­formy iner­cyj­nej, któ­rej żywot­ność dobiega końca (obli­czona była na jeden rok) i zostaje uru­cha­miana jedy­nie w koniecz­nych wypad­kach, np. pod­czas zaćmień. W ubie­głym roku LRO uzy­skało foto­gra­fie pozo­sta­ło­ści po roz­bi­ciu dwóch nie­do­szłych lądow­ni­ków – izra­el­skiego i indyj­skiego, co pozwo­liło jed­no­znacz­nie potwier­dzić ich kata­strofy.

We lutym 2017 r. zakoń­czyła się druga prze­dłu­żona misja dwóch prób­ni­ków pro­gramu ARTEMIS (Acceleration, Reconnection and Turbulence, and Electrodynamic of Moon’s Interaction with the Sun) i roz­po­częła kolejna. Próbniki ozna­czone P1 i P2 badają Księżyc i wpływ wia­tru sło­necz­nego na jego oko­licę. Obecnie przy ich pomocy jest two­rzona trój­wy­mia­rowa mapa szcząt­ko­wego pola magne­tycz­nego Srebrnego Globu. Sondy wystar­to­wały z Ziemi w lutym 2007 r.

W szcząt­ko­wym stop­niu trwa misja pierw­szego chiń­skiego lądow­nika księ­ży­co­wego Chang’e‑3 (CE‑3). Po lądo­wa­niu w grud­niu 2013 r. zje­chał z niego łazik Yutu. W stycz­niu 2014 r. napęd Yutu uległ uszko­dze­niu, prze­sy­łał on dane tele­me­tryczne do połowy 2016 r. Prawdopodobnie nadal funk­cjo­nuje kamera ultra­fio­le­towa lądow­nika, który okre­sowo prze­syła z niej wyniki badań – ostatni ofi­cjalny raport pocho­dzi z lipca 2018 r.

Nadal okrąża Księżyc inny chiń­ski prób­nik, nazwany Chang’e‑5 T1. Niektóre źró­dła podają, że okre­sowo nawią­zuje on łącz­ność z kon­trolą misji, jed­nak nie ma ofi­cjal­nego potwier­dze­nia tego faktu.
Od maja 2018 r. na orbi­cie wokół punktu libra­cyj­nego L2 układu Ziemia-Księżyc znaj­duje się sate­lita retrans­mi­syjny dla misji Chang’e‑4. Wraz z nim wystar­to­wały dwa mikro­sa­te­lity Longjiang, z któ­rych pierw­szy uległ awa­rii krótko po star­cie, drugi zaś wszedł na orbitę wokół Księżyca i funk­cjo­no­wał na niej aż do upadku na jego powierzch­nię 31 lipca ubie­głego roku. Badał on emi­sję radiową nieba w zakre­sie 1 – 30 MHz, która nie może być obser­wo­wana z Ziemi, ze względu na obec­ność jonos­fery.

3 grud­nia 2019 r. na odwró­co­nej od Ziemi czę­ści Księżyca, w rejo­nie kra­teru von Kármán, wylą­do­wała sonda Chang’e‑4 z łazi­kiem Yutu‑2 – było to pierw­sze w histo­rii lądo­wa­nie na tej pół­kuli. Lądownik i łazik są pra­wie iden­tyczne z tymi z misji CE‑3. Oba funk­cjo­nują do chwili obec­nej, Yutu‑2 prze­był do końca pięt­na­stego dnia księ­ży­co­wego, co nastą­piło na początku marca bie­żą­cego roku dystans 400 m. Wykonał w tym cza­sie wiele pomia­rów powierzchni, w tym son­do­wa­nie rada­rowe do głę­bo­ko­ści 40 m.

W lutym ubie­głego roku został wystrze­lony izra­el­ski lądow­nik księ­ży­cowy Beresheet, który 11 kwiet­nia roz­bił się w ostat­niej fazie lądo­wa­nia z powodu błędu w opro­gra­mo­wa­niu. Podobny los spo­tkał 6 wrze­śnia indyj­ski lądow­nik Vikram. Na szczę­ście orbi­ter Chandrayaan‑2, który dostar­czył go w pobliże naszego natu­ral­nego sate­lity, okrąża go i bada z wyso­ko­ści nieco ponad 100 km.
Jakie są dal­sze plany badań Księżyca? W końcu tego roku ma być wyko­nana misja Chang’e‑5, któ­rej zada­niem będzie przy­wie­zie­nie dwu­ki­lo­gra­mo­wej próbki gruntu. Misja została opóź­niona o bli­sko trzy lata z powodu awa­rii rakiety nośnej CZ‑5 w 2017 r. W pierw­szej poło­wie 2021 r. Chandrayaan‑3 ma spró­bo­wać umie­ścić na powierzchni Księżyca dru­giego Vikrama, a w dru­giej rosyj­ski lądow­nik Łuna-25 ma osiąść w pobliżu połu­dnio­wego bie­guna. W tym cza­sie mogą też w kie­runku Księżyca podą­żać roz­liczne demon­stra­tory pro­jektu Artemis, jed­nak pro­gram notuje znaczne opóź­nie­nia i ter­miny te mogą być nie­do­trzy­mane.


(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2020/03/sonda-LRO.jpg)
Sonda LRO na orbi­cie Księżyca.

Słońce

Z dwóch sond pro­gramu STEREO (Solar Terrestrial Relations Observatory), wystrze­lo­nych pod koniec 2006 r., nadal funk­cjo­nuje STEREO‑A.

W sierp­niu 2018 r. roz­po­częła się misja ame­ry­kań­skiego prób­nika Słońca Parker Solar Probe, zna­nego wcze­śniej pod nazwą Solar Probe +. Począwszy od listo­pada 2018 r. roz­po­częła ona serię 24 zbli­żeń do Słońca, z któ­rych ostat­nie będzie na odle­głość zale­d­wie 6,28 mln km. W rejo­nach tych sonda badać będzie powsta­wa­nie, struk­turę i dyna­mikę pól magne­tycz­nych, wia­tru sło­necz­nego i czą­stek o wyso­kiej ener­gii.

Podobne zada­nia, choć wyko­ny­wane z więk­szej odle­gło­ści (43 mln km), ma euro­pej­ska sonda SolO (Solar Orbiter), do startu któ­rej doszło z wyno­szą­cym 2,5 roku opóź­nie­niem w lutym bie­żą­cego roku. W odróż­nie­niu od poprzed­niczki, będzie ona obra­zo­wać także rejony pod­bie­gu­nowe naszej gwiazdy dzien­nej.


Merkury

Z trzy­let­nim opóź­nie­niem doszło do startu euro­pej­sko-japoń­skiej sondy Bepi-Colombo. Wystartowała ona w paź­dzier­niku 2018 r. Po serii dzie­wię­ciu manew­rów gra­wi­ta­cyj­nych przy Ziemi, Wenus i Merkurym, w 2025 r. ma umie­ścić na róż­nych orbi­tach pierw­szej pla­nety układu dwa nie­za­leżne sate­lity – zbu­do­wany przez ESA Mercury Planetary Orbiter oraz nale­żący do JAXA Mercury Magnetospheric Satellite. Przez dwa lata będą one kom­plek­sowo badać wnę­trze, powierzch­nię oraz magne­tos­ferę pla­nety.

Wenus

Japońska sonda Akatsuki (Venus Climate Orbiter) bada od grud­nia 2015 r. dyna­mikę atmos­fery pla­nety, a zwłasz­cza jej gór­nych warstw, śle­dzić będzie także ewen­tu­alną aktyw­ność wul­ka­niczną i wyła­do­wa­nia atmos­fe­ryczne.

W lutym bie­żą­cego roku NASA wybrała w ramach pro­gramu Discovery cztery misje, z któ­rych zostaną zre­ali­zo­wane dwie – decy­zja zapad­nie w przy­szłym roku. Wśród pro­po­zy­cji są dwie, któ­rych celem jest Wenus. Są to DAVINCI+ (Deep Atmosphere Venus Investigation of Noble gases, Chemistry, and Imaging Plus) oraz VERITAS (Venus Emissivity, Radio Science, InSAR, Topography, and Spectroscopy). Pierwsza mia­łaby się skła­dać z orbi­tera, ana­li­zu­ją­cego skład mine­ra­lo­giczny powierzchni oraz opa­da­ją­cej na spa­do­chro­nie sondy, bada­ją­cej para­me­try atmos­fery oraz obra­zu­ją­cej powierzch­nię pla­nety. Druga ma wyko­rzy­stać radar SAR do trój­wy­mia­ro­wego zobra­zo­wa­nia powierzchni pla­nety, a także zma­po­wać jej emi­sję w pod­czer­wieni.


Mars

Flotylla aż ośmiu sond bada w ostat­nich latach Marsa. Ponad 14 lat teren Meridiani Planum prze­mie­rzał łazik Opportunity. Pojazd o zakła­da­nej żywot­no­ści trzech mie­sięcy i prze­biegu nie­spełna kilo­me­tra prze­mie­rzył ponad 45 km, prze­je­cha­nych w suro­wym mar­sjań­skim kli­ma­cie. Pokonany został przez potężną burzę pyłową, która spo­wiła łazik 4 czerwca 2018 r., odci­na­jąc dopływ świa­tła sło­necz­nego, zasi­la­ją­cego ogniwa foto­wol­ta­iczne. Sześć dni póź­niej z Marsa ode­brano ostat­nie sygnały z łazika, w 5111 solu jego pracy. Do lutego 2019 r. wyko­nano ponad tysiąc prób nawią­za­nia łącz­no­ści, zanim misje ofi­cjal­nie uznano za zakoń­czoną.

Od sierp­nia 2012 r. na Czerwonej Planecie funk­cjo­nuje łazik Curiosity, który wylą­do­wał w kra­te­rze Gale i obec­nie podąża w kie­runku Mount Sharp. Łazik prze­był, jak dotąd, 25 km. Pojazd kom­plek­sowo bada mijany teren, wyko­nu­jąc ana­lizy skał i atmos­fery oraz doku­men­tu­jąc prze­bytą trasę tysią­cami zdjęć. Uzyskane dane pozwo­liły m. in. bez­spor­nie potwier­dzić, że w zamierz­chłych epo­kach na powierzchni Marsa utrzy­my­wały się przez długi czas duże zbior­niki i cieki wodne. Misja łazika jest sys­te­ma­tycz­nie prze­dłu­żana o dwa lata.

Z dwu­let­nim opóź­nie­niem na Marsie zna­lazł się ame­ry­kań­ski InSight (Interior Exploration using Seismic Investigations, Geodesy and Heat Transport), lądow­nik oparty na plat­for­mie Phoenix, któ­rego zada­niami jest usta­le­nie roz­mia­rów, składu i stanu fizycz­nego jądra, miąż­szo­ści i struk­tury sko­rupy, składu i struk­tury płasz­cza, stanu ciepl­nego wnę­trza, wiel­ko­ści, czę­sto­tli­wo­ści i dys­try­bu­cji geo­gra­ficz­nej aktyw­no­ści sej­smicz­nej oraz pomiar czę­sto­tli­wo­ści upad­ków mete­ory­tów. Po lądo­wa­niu w listo­pa­dzie 2018 r. sonda roz­sta­wiła na powierzchni sej­smo­metr, który wykrył, że we wnę­trzu pla­nety nadal toczą się pro­cesy tek­to­niczne oraz sondę cieplną, która miała się wgryźć na 5 m w głąb gruntu. Niestety trwa­jące już ponad rok próby wbi­cia sondy, jak dotąd nie przy­nio­sły rezul­tatu – po osią­gnię­ciu głę­bo­ko­ści 30 cm wbi­jak wyska­kuje na powierzch­nię.

ExoMars-2016, euro­pej­sko-rosyj­ska sonda TGO (Trace Gas Orbiter) prze­zna­czona do bada­nia dys­try­bu­cji metanu w atmos­fe­rze Marsa i prze­kazu danych z orbity i powierzchni oraz euro­pej­ski demon­stra­tor lądo­wa­nia EDM Schiaparelli ze sta­cją mete­oro­lo­giczną, który miał być osa­dzony na powierzchni, wystar­to­wały w marcu 2016 r. 19 paź­dzier­nika TGO weszła na orbitę, ale lądow­nik roz­bił się o powierzch­nię. Powodem kata­strofy była zbyt duża pręd­kość rota­cji lądow­nika po otwar­ciu spa­do­chronu, która spo­wo­do­wała błędne okre­śle­nie wyso­ko­ści przez sys­tem kon­troli i przed­wcze­sne wyłą­cze­nie sil­ni­ków.

Prócz wspo­mnia­nego TGO, z orbity Marsa pod­gląda go pięć sate­li­tów. Pierwszym jest ame­ry­kań­ski 2001 Mars Odyssey, któ­rego misja pomału dobiega końca, ze względu na wyczer­pu­jące się zapasy paliwa. Już kil­ka­krot­nie prze­dłu­żony został lot euro­pej­skiego Mars Express, dla któ­rej rów­nież jedy­nym kry­te­rium zakoń­cze­nia funk­cjo­no­wa­nia będzie zapas paliwa. Sonda działa bez uwag, podob­nie jak i ame­ry­kań­ski MRO (Mars Reconnaissance Orbiter), który ma zapew­nioną obsługę nie kró­cej, niż do końca 2025 r.

Amerykańska sonda MAVEN (Mars Atmosphere and Volatile Evolution), działa na orbi­cie pla­nety od 2014 r. Jej zada­nie to bada­nie atmos­fery i jonos­fery Czerwonej Planety. Marsa okrąża od 2014 r. także pierw­sza indyj­ska sonda mię­dzy­pla­ne­tarna MOM (Mars Orbiter Mission). Jest to głów­nie misja tech­no­lo­giczna, apa­ra­tura naukowa sondy jest sto­sun­kowo pro­sta i o nie­wiel­kiej roz­dziel­czo­ści, nie­mniej sonda spra­wuje się dobrze i jej pier­wot­nie pół­roczna misja została naj­pierw wydłu­żona o kolejne pół­ro­cze, po upły­nię­ciu zaś tego czasu – bez­ter­mi­nowo.

Latem bie­żą­cego roku w stronę Marsa ma udać się flo­tylla czte­rech sond – ame­ry­kań­ski łazik i śmi­gło­wiec, chiń­ski orbi­ter i łazik, rosyj­ski lądow­nik i euro­pej­ski łazik (ter­min startu jest zagro­żony z powodu pro­ble­mów ze spa­do­chro­nem) oraz orbi­ter ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich.


Drobne ciała Układu Słonecznego

Sonda ESA Rosetta badała kometę Czuriumow-Gierasimienko do końca wrze­śnia 2016 r. Krótko przed upad­kiem na powierzch­nię odna­la­zła zagu­biony lądow­nik Philae, który pechowo osiadł we wnęce skal­nej.

Amerykańska sonda Dawn badała pla­netę kar­ło­watą Ceres aż do wyczer­pa­nia paliwa, co nastą­piło z koń­cem paź­dzier­nika 2018 r. Japoński prób­nik Hayabusa‑2 dole­ciał do pla­netki Ryugu w czerwcu 2018 r. Jej pobyt w jej rejo­nie zakoń­czył się 13 listo­pada ubie­głego roku. W tym cza­sie sonda pobrała z powierzchni Ryugu dwie próbki – jedną z powierzchni, a drugą z wnę­trza kra­teru, który powstał w wyniku zde­to­no­wa­nia dwu­ki­lo­gra­mo­wego ładunku wybu­cho­wego tuż nad powierzch­nią.

Zrzucono na powierzch­nie cztery minia­tu­rowe sondy mobilne (skoczki), trzy japoń­skie (MINERVA-II‑1 Rover 1A i 1B oraz MINERVA-II‑2 Rover 2), a także nie­miecko-fran­cu­ski MASCOT (Mobile Asteroid Surface Scout). Oprócz Rovera 2 wszyst­kie funk­cjo­no­wały pra­wi­dłowo i prze­ka­zały z powierzchni foto­gra­fie i pomiary. Powrót kap­suły z prób­kami na Ziemię ma nastą­pić w grud­niu bie­żą­cego roku.

We wrze­śniu 2016 r. nastą­pił start ame­ry­kań­skiej sondy OSIRIS-Rex (Origins, Spectral Interpretations, Resource Identifications, Security-Regolith Explorer), któ­rej głów­nym celem jest dostar­cze­nia na Ziemię próbki gleby (w zakre­sie 60 – 2000 gra­mów) z pla­netki Bennu. Sonda okrąża pla­netkę od grud­nia 2018 r. W sierp­niu ma nastą­pić pobra­nie próbki, a w marcu przy­szłego roku odlot ku Ziemi. W końcu wrze­śnia 2023 r. sonda ma powró­cić na Ziemię.

W pla­nach badań pasa pla­ne­toid w naj­bliż­szym cza­sie zapla­no­wano misje DART, Lucy, Psyche i Hera. DART (Double Asteroid Redirection Test) to ame­ry­kań­ska sonda prze­zna­czona do zba­da­nia efektu zde­rze­nia z pręd­ko­ścią 6,6 km/s z nie­wiel­kim sate­litą pla­netki Didymos. Start zapla­no­wany jest na koniec lipca przy­szłego roku, zde­rze­nie, reje­stro­wane przez wło­skiego cube­sata LICIACube, nastąpi 14 mie­sięcy póź­niej.


To jest skrócona wersja artykułu.
http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/co-piszczy-w-ukladzie-slonecznym-2/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Maj 22, 2020, 03:27
4 – 5/2020 W sprze­daży od 20.05.2020 r. (1)

Aktualności z kosmosu – Waldemar Zwierzchlejski

Broń pierw­szego ude­rze­nia
Paweł Henski

(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2020/05/B-52H.jpg)

Broń hiper­so­niczna jest uwa­żana za kon­wen­cjo­nalną alter­na­tywę dla broni jądro­wej oraz rakie­to­wych poci­sków bali­stycz­nych. Ze względu na pręd­ko­ści osią­gane przez pojazdy i poci­ski hiper­so­niczne oraz ich pła­ską tra­jek­to­rię lotu, jest to broń nie­zwy­kle trudna do prze­chwy­ce­nia w locie. W przy­padku ataku bro­nią hiper­so­niczną obroń­com pozo­staje bar­dzo mało czasu na reak­cję. W kwe­stii szyb­ko­ści ustę­puje jedy­nie poci­skom bali­stycz­nym. Nie mniej niż sie­dem państw pro­wa­dzi prace nad bro­nią hiper­so­niczną. W ostat­nich latach Chiny i Rosja znacz­nie roz­wi­nęły pro­gramy hiper­so­niczne. Po okre­sie prze­stoju, i w odpo­wie­dzi na chiń­skie i rosyj­skie zbro­je­nia, Stany Zjednoczone rów­nież przy­spie­szyły swoje pro­gramy hiper­so­niczne.

Broń hiper­so­niczna ma umoż­li­wić wyko­na­nie szyb­kiego ataku kon­wen­cjo­nal­nego na skalę glo­balną, bez potrzeby imple­men­ta­cji mię­dzy­kon­ty­nen­tal­nych poci­sków bali­stycz­nych. Opracowano kon­cep­cję budowy sil­nika stru­mie­nio­wego (ram­jet) oraz sil­nika stru­mie­nio­wego z nad­dźwię­kową komorą spa­la­nia (scram­jet – super­so­nic com­bu­stion ram­jet). Silniki te wyko­rzy­stują prze­pły­wa­jące przez nie z olbrzy­mią pręd­ko­ścią roz­grzane i skom­pre­so­wane powie­trze, które zapa­la­jąc poda­wane paliwo wytwa­rza ciąg umoż­li­wia­jący osią­gnię­cie pręd­ko­ści Ma=5 i więk­szej. W przy­padku sil­nika typu scram­jet do komory spa­la­nia powie­trze wpada z pręd­ko­ścią nad­dźwię­kową, co znacz­nie zwięk­sza wytwa­rzany przez sil­nik ciąg. Silniki stru­mie­niowe mogą być wyko­rzy­sty­wane jako napęd samo­lo­tów oraz poci­sków samo­ste­ru­ją­cych (cru­ise). Żeby sil­nik stru­mie­niowy zaczął dzia­łać musi osią­gnąć odpo­wied­nią pręd­kość począt­kową. W przy­padku poci­sków samo­ste­ru­ją­cych pręd­kość począt­kową zapew­nia z reguły człon rakie­towy, który po roz­pę­dze­niu poci­sku do odpo­wied­niej pręd­ko­ści, zostaje odrzu­cony.

(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2020/05/Boeing-X-51A-WaveRider.jpg)
Eksperymentalny samo­lot hiper­so­niczny Boeing X‑51A WaveRider (wraz z rakie­to­wym sil­ni­kiem roz­pę­dza­ją­cym) na pod­wie­sze­niu B‑52H. W latach 2010 – 2013 wyko­nano cztery loty testowe osią­ga­jąc w ostat­nim Ma=5,1 (5440 km/h; 1 maja 2013 r.).

Drugim kie­run­kiem roz­woju broni hiper­so­nicz­nej są tzw. hiper­so­niczne pojazdy szy­bu­jące (HGV – Hipersonic Glide Vehicle). Pojazdy te mogą mieć stoż­kowy lub kli­nowy kształt i przy­po­mi­nają gło­wice jądrowe. Podobnie jak gło­wice, pojazdy HGV nie posia­dają wła­snego napędu. Wynoszone są w górne war­stwy atmos­fery przez poci­ski rakie­towe, które nadają im odpo­wied­nią pręd­kość począt­kową. Po odłą­cze­niu się od poci­sku-nosi­ciela pojazd hiper­so­niczny obniża wyso­kość i kon­ty­nu­uje samo­dzielny lot do celu. W prze­ci­wień­stwie jed­nak do poci­sków bali­stycz­nych, pojazd HGV nie opusz­cza atmos­fery ziem­skiej, a jego tra­jek­to­ria lotu pozo­staje pła­ska. Ze względu na brak sil­nika oraz rela­tyw­nie pro­stą kon­struk­cję, pojazdy szy­bu­jące mogą uzy­skać pręd­ko­ści rzędu Ma=10 – 20 i więk­sze. Pomimo, że szy­bu­jące pojazdy hiper­so­niczne ope­rują na wyso­ko­ściach 20 – 40 km olbrzy­mim wyzwa­niem pozo­staje kwe­stia tar­cia i wytrzy­ma­ło­ści mate­ria­ło­wej. Zastosowane w poci­skach ele­menty mecha­niczne i elek­tro­niczne muszą być odporne na bar­dzo wyso­kie tem­pe­ra­tury docho­dzące do 2500 °C.

Zarówno poci­ski samo­ste­ru­jące jak i pojazdy HGV mają podwójne prze­zna­cze­nie: może to być broń kon­wen­cjo­nalna lub jądrowa. W wer­sji kon­wen­cjo­nal­nej pojazdy HGV nie muszą prze­no­sić ładunku bojo­wego. Ich olbrzy­mia pręd­kość wystar­czy do kine­tycz­nego nisz­cze­nia celów. Jak na razie tylko Rosja zapo­wie­działa uzbro­je­nie w ładunki jądrowe swo­ich pojaz­dów HGV typu Awangard, nato­miast Chiny roz­wa­żają taką moż­li­wość w przy­padku przy­szłych sys­te­mów.

Wprowadzenie do służby broni hiper­so­nicz­nej otwiera nowe moż­li­wo­ści ofen­sywne i jed­no­cze­śnie sta­nowi olbrzy­mie wyzwa­nie dla sys­te­mów obron­nych. Przykładowo, gdyby ze wschod­niego wybrzeża Chin wystrze­lono w kie­runku odda­lo­nej o 2500 km wyspy Guam pod­dźwię­kowy pocisk samo­ste­ru­jący lecący z pręd­ko­ścią Ma=0,8 (0,27 km/s), osią­gnął by on swój cel po około 2,5 godzin lotu. Pocisk hiper­so­niczny lecący z pręd­ko­ścią Ma=5 (1,72 km/s) osią­gnąłby Guam po 25 minu­tach lotu. Dla poci­sku lub pojazdu HGV lecą­cego z pręd­ko­ścią Ma=10 (3,43 km/s), byłoby to już tylko około 12 minut. Dla celów poło­żo­nych bli­żej Chin czas lotu w przy­padku pręd­ko­ści Ma=10 byłby wyjąt­kowo krótki. Osiągnięcie celów w Republice Korei, Japonii czy na Filipinach zaję­łoby 6 – 10 minut, nato­miast Tajwan miałby już tylko pół­to­rej minuty na reak­cję.

Programy hiper­so­niczne w USA

Eksperymentalne pro­gramy hiper­so­niczne roz­po­częto w Stanach Zjednoczonych pod koniec lat 90. XX wieku. Pod egidą NASA roz­po­częto pro­gram Hyper‑X – budowy bez­za­ło­go­wego samo­lotu hiper­so­nicz­nego X‑43A napę­dza­nego sil­ni­kiem typu scram­jet. Zbudowano trzy jed­no­ra­zowe egzem­pla­rze, które miały być wyno­szone w powie­trze pod­wie­szone pod skrzy­dłem bom­bowca B‑52H. Pierwszy lot testowy, prze­pro­wa­dzony w 2001 r., nie udał się. W marcu 2004 r., pod­czas dru­giego testu, X‑43A osią­gnął pręd­kość Ma=6,83 na wyso­ko­ści 24 000 m, a jego sil­nik stru­mie­niowy dzia­łał przez 11 s. Trzeci egzem­plarz odbył lot 16 listo­pada 2004 r. Silnik dzia­łał przez 12 s roz­pę­dza­jąc X‑43A do rekor­do­wej pręd­kość Ma=9,64 (10 240,8 km/h) na wyso­ko­ści 33 000 m. Lot z uży­ciem sil­nika stru­mie­nio­wego trwał 12 s, po czym sil­nik uległ sto­pie­niu.

W 2006 r. labo­ra­to­rium badaw­cze sił powietrz­nych (AFRL – Air Force Research Laboratory) roz­po­częło pro­gram budowy eks­pe­ry­men­tal­nego samo­lotu X‑51A WeaveRider. W pro­gra­mie brała udział rów­nież agen­cja ds. zaawan­so­wa­nych pro­jek­tów obron­nych – DARPA, NASA, Boeing (budowa pła­towca) oraz Pratt & Whitney Rockedyne (budowa sil­nika). Do napędu wybrano opra­co­wany jesz­cze pod koniec lat 90. przez AFRL sil­nik stru­mie­niowy SJX61 typu scram­jet. Do począt­ko­wej pręd­ko­ści Ma=4,5 samo­lot miał roz­pę­dzić odrzu­cany sil­nik rakie­towy na paliwo stałe typu MGM-140 ATCMS (Army Tactical Missile System). Pierwszy lot X‑51A odbył się 26 maja 2010 r. Samolot po zwol­nie­niu z B‑52H osią­gnął pręd­kość Ma=5 (5327 km/h) na wyso­ko­ści 21 000 m. Drugi lot X‑51A odbył się 13 czerwca 2011 r., jed­nakże zakoń­czył się przed­wcze­śnie z powodu awa­rii sil­nika. Trzeci test, prze­pro­wa­dzony 14 sierp­nia 2012 r., rów­nież oka­zał się nie­udany. Z powodu awa­rii ste­ro­lotki samo­lot wpadł w nie­kon­tro­lo­wany kor­ko­ciąg. 1 maja 2013 r., pod­czas czwar­tego testu, osią­gnął on pręd­kość Ma=5,1 (5440 km/h). Lot trwał 210 s – aż do pla­no­wego wypa­le­nia paliwa. Był to naj­dłuż­szy lot z uży­ciem sil­nika stru­mie­nio­wego w histo­rii ame­ry­kań­skich testów.

W latach 2003 – 2006 siły powietrzne wraz z agen­cją DARPA reali­zo­wały dwu­czło­nowy pro­gram o nazwie FALCON (Force Application and Launch from CONtinental United States). Zakładał budowę zarówno star­tu­ją­cego kon­wen­cjo­nal­nie samo­lotu hiper­so­nicz­nego jak i hiper­so­nicz­nego pojazdu szy­bu­ją­cego (HGV) prze­zna­czo­nego do zwal­cza­nia odle­głych celów bez­po­śred­nio z tery­to­rium USA. Samolot hiper­so­niczny ozna­czony jako X‑41 CAV (Common Aero Vehicle) miał osią­gać pręd­ko­ści rzędu Ma=7 – 9. W 2007 r. pro­jek­towi X‑41 zmie­niono nazwę na HTV-3X Blackswift (HTV – Hypersonic Technology Vehicle), jed­nakże już rok póź­niej Pentagon ska­so­wał cały pro­gram.

Dopiero w 2010 r. DARPA powró­ciła do kon­cep­cji hiper­so­nicz­nego pojazdu szy­bu­ją­cego, który ozna­czono jako HTV‑2. Pojazd w kształ­cie spłasz­czo­nego klina miał być wyno­szony w powie­trze przez rakietę Minotaur IV. 22 kwiet­nia 2010 r. prze­pro­wa­dzono pierw­szy test pod­czas któ­rego pojazd osią­gnął pręd­kość Ma=20. Jego lot zakoń­czył się przed­wcze­śnie, gdyż pojazd roz­po­czął w nie­kon­tro­lo­wany spo­sób wiro­wać wokół wła­snej osi. Drugi test odbył się 11 sierp­nia 2011 r. HTV‑2 roz­pę­dził się do pręd­ko­ści Ma=20, jed­nakże ponow­nie, po około 9 minu­tach lotu przed­wcze­śnie spadł do Pacyfiku.

W tym samym okre­sie swój pro­gram roz­po­częła armia Stanów Zjednoczonych. Zakładał on budowę pro­to­typu pojazdu hiper­so­nicz­nego nazwa­nego AHW (Advanced Hypersonic Weapon). W prze­ci­wień­stwie do HTV‑2, pojazd miał mieć kształt wydłu­żo­nego stożka i osią­gać mniej­sze pręd­ko­ści, rzędu Ma=6 – 8. W powie­trze miał być wyno­szony przez trzy­stop­niową rakietę nośną. AWH zapro­jek­to­wano jako broń kine­tyczną zdolną do ude­rze­nia w wybrany cel powierzch­niowy na odle­gło­ści do 6000 km, z dokład­no­ścią do 10 m. Pierwszy test pojazdu odbył się 18 listo­pada 2011 r. AHW został wystrze­lony z poli­gonu rakie­to­wego na Hawajach, by po nie­ca­łych 30 minu­tach i prze­le­ce­niu 3700 km spaść na obszar poli­go­nowy w pobliżu atolu Kwajalein. Próba zakoń­czyła się peł­nym suk­ce­sem. Drugi test prze­pro­wa­dzono 25 sierp­nia 2014 r. w cen­trum rakie­to­wym Kodiak na Alasce. Jednakże już 4 s po star­cie rakieta nośna zbo­czyła z pla­no­wa­nego toru lotu i musiała zostać znisz­czona.

Po opi­sa­nym okre­sie testów i prób roz­wój pro­gra­mów hiper­so­nicz­nych w Stanach Zjednoczonych wyraź­nie zwol­nił. Wynikało to z cięć budże­to­wych, które dotknęły w tam­tym okre­sie Pentagon. Zdobyte doświad­cze­nia wyko­rzy­stano jed­nak do sfor­mu­ło­wa­nia doce­lo­wych pro­gra­mów, które objęły budowę broni hiper­so­nicz­nej zarówno dla sił powietrz­nych (USAF), armii (US Army) jak i mary­narki wojen­nej (US Navy). Wobec wyraź­nego przy­spie­sze­nia pro­gra­mów hiper­so­nicz­nych w Rosji i Chinach, wszyst­kie rodzaje ame­ry­kań­skich sił zbroj­nych zwięk­szyły zain­te­re­so­wa­nie bro­nią hiper­so­niczną.

Po przy­łą­cze­niu się do pro­gramu AWH mary­narki wojen­nej oraz sił powietrz­nych zmie­niono jego ozna­cze­nie na C‑HGB. Pierwszy test wspól­nego szy­bu­ją­cego pojazdu hiper­so­nicz­nego miał miej­sce 1 paź­dzier­nika 2017 r. (Flight Experiment 1).

To jest skrócona wersja artykułu.
http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/bron-pierwszego-uderzenia/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Maj 22, 2020, 03:27
4 – 5/2020 W sprze­daży od 20.05.2020 r. (2)

Misja Apollo-13
Waldemar Zwierzchlejski

(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2020/05/Apollo-13.jpg)

Jest późny ponie­dział­kowy wie­czór 13 kwiet­nia 1970 r. W Centrum Kontroli Misji, zlo­ka­li­zo­wa­nym na tere­nie Ośrodka Lotów Załogowych (Manned Spacecraft Center, MSC) w Houston trwają przy­go­to­wa­nia kon­tro­le­rów do prze­ka­za­nia zmiany. Nadzorowaną misją jest Apollo-13 – ma to być trze­cie lądo­wa­nie ludzi na Księżycu. Przebiega, jak dotąd, bez więk­szych pro­ble­mów aż do chwili, gdy z odle­gło­ści ponad 300 tys. km do MSC dobie­gają słowa jed­nego z astro­nau­tów, Jacka Swigerta: Dobra, Houston, mamy tu pro­blem. Ani Swigert, ani MCC jesz­cze nie wie­dzą, że ten pro­blem będzie naj­więk­szym w histo­rii astro­nau­tyki wyzwa­niem, w któ­rym życie załogi przez kil­ka­dzie­siąt godzin będzie wisiało na wło­sku.

Wyprawa Apollo-13 była drugą z zapla­no­wa­nych trzech, reali­zo­wa­nych w ramach misji H pro­gramu, mają­cych na celu pre­cy­zyjne lądo­wa­nie w wyzna­czo­nym miej­scu i prze­pro­wa­dze­nie tam roz­sze­rzo­nych badań. 10 grud­nia 1969 r. NASA wybrała dla niej cel na powierzchni Srebrnego Globu. Miejscem tym była wyżynna oko­lica kra­teru Cone (sto­żek), zlo­ka­li­zo­wana w pobliżu for­ma­cji Fra Mauro na tere­nie Morza Deszczów. Uważano, że miej­sce to, poło­żone w pobliżu kra­teru o tej samej nazwie, powinno zawie­rać dużo mate­riału z głęb­szych warstw Księżyca, powsta­łego w wyniku wyrzutu mate­rii spo­wo­do­wa­nego upad­kiem wiel­kiego mete­orytu. Termin startu usta­lono na 12 marca 1970 r., rezer­wowy na 11 kwiet­nia. Start miał być prze­pro­wa­dzony z kom­pleksu LC-39A na Przylądku Kennedy’ego (tak w latach 1963 – 73 nazy­wał się Przylądek Canaveral). Rakieta nośna Saturn‑5 miała numer seryjny AS-508, sta­tek macie­rzy­sty CSM-109 (hasło wywo­ław­cze Odyssey), a sta­tek wypra­wowy LM‑7 (hasło wywo­ław­cze Aquarius). Zgodnie z nie­pi­saną regułą rota­cji załóg pro­gramu Apollo, załoga dubler­ska odcze­ki­wała dwie misje, po czym leciała jako pod­sta­wowa. Zatem w przy­padku Apollo-13 powin­ni­śmy się spo­dzie­wać nomi­na­cji do lotu Gordona Coopera, Donna Eisele oraz Edgara Mitchella, rezer­wo­wych z Apolla-10. Jednak z róż­nych wzglę­dów dys­cy­pli­nar­nych dwaj pierwsi nie wcho­dzili w rachubę i odpo­wie­dzialny za dobór astro­nau­tów do lotów Donald Slayton posta­no­wił w marcu 1969 r. sfor­mo­wać zupeł­nie inną załogę, w skła­dzie Alan Shepard, Stuart Roosa i Edgar Mitchell.

Ponieważ Shepardowi dopiero nie­dawno przy­wró­cono sta­tus astro­nauty aktyw­nego po skom­pli­ko­wa­nej ope­ra­cji ucha, wyż­sze czyn­niki zde­cy­do­wały w maju, że będzie on potrze­bo­wać dłuż­szego tre­ningu. W związku z tym 6 sierp­nia załoga ta dostała przy­dział do Apolla-14, mają­cego lecieć pół roku póź­niej, a do „trzy­nastki” posta­no­wiono prze­rzu­cić przy­go­to­wu­ją­cych się do „czter­nastki” dowódcę (com­man­der, CDR) Jamesa Lovella, pilota modułu dowo­dze­nia (com­mand module pilot, CMP) Thomasa Mattingly’ego i pilota modułu księ­ży­co­wego (lunar module pilot, LMP) Freda Haise’a. Ich załogę rezer­wową sta­no­wili John Young, John Swigert oraz Charles Duke. Jak się oka­zało krótko przed star­tem, tre­no­wa­nie do każ­dej misji dwóch załóg miało głę­boki sens…


(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2020/05/SH-3D.jpg)
Członek załogi Apollo-13 wcią­gany na pokład śmi­głowca ratow­ni­czego SH-3D Sea King ze śmi­głow­cowca desan­to­wego USS Iwo Jima.

Start

Z powodu cięć budże­to­wych, z pla­no­wa­nych począt­kowo 10 lądo­wań ludzi na Księżycu skre­ślono naj­pierw wyprawę mająca nosić ozna­cze­nie Apollo-20, a póź­niej jesz­cze Apollo-19 i 18. Pozostałe sie­dem misji miano wyko­nać w ciągu około pół­tora roku, mniej wię­cej co cztery mie­siące jedna, poczy­na­jąc od pierw­szej w lipcu 1969 r. Rzeczywiście, Apollo-12 pole­ciał jesz­cze w listo­pa­dzie 1969 r., na marzec 1970 r. zapla­no­wano „13”, a na lipiec „14”. Poszczególne ele­menty infra­struk­tury „trzy­nastki” zaczęły poja­wiać się na przy­lądku jesz­cze przed star­tem pierw­szej wyprawy księ­ży­co­wej. 26 czerwca North American Rockwell dostar­czył do KSC oba moduły statku macie­rzy­stego – dowo­dze­nia (Command Module, CM) i ser­wi­sowy (Service Module, SM). Z kolei Grumman Aircraft Corporation przy­wiózł obie czę­ści statku wypra­wo­wego odpo­wied­nio 27 (moduł wzlo­towy) i 28 czerwca (moduł lądu­jący). 30 czerwca CM i SM zostały połą­czone, nato­miast LM został skom­ple­to­wany 15 lipca, po uprzed­nim prze­te­sto­wa­niu połą­cze­nia CSM z LM.

Rakieta nośna dla „trzy­nastki” została skom­ple­to­wana 31 lipca 1969 r. 10 grud­nia osta­tecz­nie zakoń­czono inte­gra­cję wszyst­kich ele­men­tów i rakieta była gotowa do wyto­cze­nia z budynku VAB. Transport na sta­no­wi­sko star­towe LC-39A nastą­pił 15 grud­nia, gdzie w ciągu kilku tygo­dni prze­pro­wa­dzano różne testy inte­gra­cyjne. 8 stycz­nia 1970 r. misja zostaje prze­su­nięta na ter­min rezer­wowy – kwie­cień. 16 marca, pod­czas prób­nej symu­la­cji odli­cza­nia (Countdown Demonstration Test, CDDT), ćwi­czono m.in. pro­ce­durę przed­star­tową, przed którą napeł­nione są także zbior­niki krio­ge­niczne z tle­nem. Próba ujaw­niła pro­blemy z opróż­nie­niem zbior­nika nr 2. Postanowiono włą­czyć w nim grzałki elek­tryczne, aby cie­kły tlen odpa­ro­wał. Ta pro­ce­dura zakoń­czyła się powo­dze­niem i ekipa naziemna nie stwier­dziła żad­nych z tym zwią­za­nych pro­ble­mów. Bomba wybu­chła na 72 godziny przed star­tem. Okazało się, że dzieci Duke’a z załogi rezer­wo­wej zacho­ro­wały na różyczkę. Szybki wywiad pozwo­lił usta­lić, że spo­śród wszyst­kich astro­nau­tów „13” jedy­nie Mattingly nie prze­cho­dził tej cho­roby i mógł nie posia­dać odpo­wied­nich prze­ciw­ciał, co gro­ziło zacho­ro­wa­niem już pod­czas lotu. Spowodowało to odsu­nię­cie go od lotu i zastą­pie­nie przez Swigerta.

Odliczanie przed­star­towe roz­po­częto od stanu T‑28 godzin w przed­dzień wyzna­czo­nego na 11 kwiet­nia startu. Apollo-13 star­tuje dokład­nie o 19:13:00,61 czasu uni­wer­sal­nego, w Houston jest wów­czas 13:13… Początek lotu napę­do­wego prze­biega wzor­cowo – wyłą­czone zostają sil­niki pierw­szego stop­nia, zostaje on odrzu­cony, pracę roz­po­czy­nają sil­niki dru­giego stop­nia. Odrzucona zostaje rakieta ratun­kowa LES. Pięć i pół minuty po star­cie zaczy­nają nara­stać wibra­cje rakiety (pogo). Wywołane są one przez prze­pływ paliwa w ukła­dzie napę­do­wym, który wcho­dzi w rezo­nans z drga­niami pozo­sta­łych ele­men­tów rakiety. Grozi to znisz­cze­niem układu napę­do­wego, a w kon­se­kwen­cji całej rakiety. Centralny sil­nik, będący źró­dłem tych drgań zostaje awa­ryj­nie wyłą­czony ponad dwie minuty przed pla­nem. Wydłużenie pracy pozo­sta­łych o ponad pół minuty pozwala na zacho­wa­nie pra­wi­dło­wego toru lotu. Trzeci sto­pień roz­po­czyna swą pracę pod koniec dzie­sią­tej minuty. Trwa ona nieco ponad dwie i pół minuty. Zestaw osiąga orbitę par­kin­gową o puła­pie 184 – 186 km i inkli­na­cji 32,55°. W ciągu kolej­nych dwóch godzin kon­tro­lo­wane są wszyst­kie sys­temy statku i trze­ciego stop­nia. W końcu wyra­żona zostaje zgoda na wyko­na­nie manewru Trans Lunar Injection (TLI), który wyśle sta­tek Apollo w kie­runku Księżyca.

Manewr roz­po­częto w T+002:35:46 i trwał on pra­wie sześć minut. Kolejnym eta­pem misji jest odłą­cze­nie statku CSM od stop­nia S‑IVB, a następ­nie zado­ko­wa­nie do LM. W trze­ciej godzi­nie i szó­stej minu­cie lotu nastę­puje sepa­ra­cja CSM od S‑IVB. Trzynaście minut póź­niej załoga dokuje do LM. W czwar­tej godzi­nie misji załoga wyciąga lądow­nik księ­ży­cowy ze stop­nia S‑IVB. Połączone statki CSM i LM razem kon­ty­nu­ują już samo­dzielny lot w kie­runku Księżyca. W cza­sie lotu bez­na­pę­do­wego w kie­runku księ­życa zestaw CSM/LM był wpra­wiany w kon­tro­lo­wany ruch obro­towy tzw. Passive Thermal Control (PTC), aby zapew­nić rów­no­mierne nagrze­wa­nie się statku na sku­tek pro­mie­nio­wa­nia sło­necz­nego. W trzy­na­stej godzi­nie lotu załoga udaje się na 10-godzinny odpo­czy­nek, pierw­szy dzień misji zostaje zali­czony jako bar­dzo udany. W dniu następ­nym, w T+30:40:50, załoga wyko­nuje manewr wej­ścia na orbitę hybry­dową. Umożliwia ona dotar­cie do miejsc na Księżycu o wyż­szej sze­ro­ko­ści sele­no­gra­ficz­nej, jed­nak nie zapew­nia swo­bod­nego powrotu na Ziemię w wypadku awa­rii napędu. Załoga ponow­nie udaje się na spo­czy­nek, nie mając poję­cia, że będzie to ostatni porządny odpo­czy­nek w nad­cho­dzą­cych dniach.

Eksplozja!

Wejście do LM i test jego sys­te­mów zostaje przy­spie­szone o cztery godziny, zaczyna się w 54 godzi­nie misji. W jego trak­cie prze­pro­wa­dzana jest bez­po­śred­nia trans­mi­sja TV. Krótko po jej zakoń­cze­niu i powro­cie do CSM kon­trola lotu wydaje pole­ce­nie prze­mie­sza­nia zbior­nika cie­kłego tlenu nr 2, któ­rego czuj­nik wyka­zuje nie­nor­malne odczyty. Destratyfikacja zawar­to­ści zbior­nika może przy­wró­cić go do nor­mal­nego dzia­ła­nia. Włączenie i wyłą­cze­nie mie­szal­nika zajęło zale­d­wie kilka sekund. 95 s póź­niej, w T+55:54:53 astro­nauci sły­szą gło­śne ude­rze­nie i czują, jak sta­tek zaczyna się trząść. Jednocześnie roz­świe­tlają się lampki alar­mowe infor­mu­jące o fluk­tu­acjach natę­że­nia w sieci elek­trycz­nej, włą­czają się sil­niczki orien­ta­cji, sta­tek traci na krótko łącz­ność z Ziemią, odzy­skuje ją za pomocą anteny o szer­szej wiązce. 26 s póź­niej Swigert wygła­sza pamiętne słowa: Okay, Houston, we’ve had a pro­blem here. Na prośbę o powtó­rze­nie, dowódca pre­cy­zuje: Houston, we’ve had a pro­blem. We’ve had a Main B Bus unde­rvolt. Zatem Ziemia ma infor­ma­cje, że szyna zasi­la­nia B wyka­zuje spa­dek napię­cia. Ale co jest jego przy­czyną?


To jest skrócona wersja artykułu.
http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/misja-apollo-13/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Lipiec 11, 2020, 22:13
6/2020

Aktualności z kosmosu – Waldemar Zwierzchlejski
http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/lotnictwo-aviation-international-62020/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Sierpień 30, 2020, 04:53
8/2020

Aktualności z kosmosu – Waldemar Zwierzchlejski

Debiut statku zało­go­wego „Made in China” 
Waldemar Zwierzchlejski

(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2020/08/Kabina.jpg)
Kabina po lądowaniu.

W dniach 5 do 8 maja Chiny prze­pro­wa­dziły kom­plek­sowe próby jed­no­cze­śnie kilku ele­men­tów, klu­czo­wych dla ich przy­szłego pro­gramu kosmicz­nego. Przetestowano w nich kolejno – rakietę nośną w wer­sji do budowy modu­ło­wej sta­cji kosmicz­nej, pro­to­typ nowego zało­go­wego statku kosmicz­nego, który w zależ­no­ści od wiel­ko­ści sek­cji ser­wi­so­wej obsłu­gi­wać będzie wspo­mniana sta­cję, bądź posłuży do lotów w stronę Księżyca, oraz eks­pe­ry­men­talną nadmu­chi­waną osłonę ter­miczną, która może zna­cząco uła­twić zwo­że­nie na Ziemię ładun­ków z orbity oko­ło­ziem­skiej.

Ciężka rakieta kosmiczna Chang Zheng‑5 (Długi Marsz‑5) star­to­wała dotąd trzy­krot­nie, w róż­nych kon­fi­gu­ra­cjach i ze zmien­nym powo­dze­niem. W debiu­cie 3 listo­pada 2016 r. zasto­so­wano od razu jej naj­bar­dziej skom­pli­ko­waną wer­sję. Rakieta o nume­rze seryj­nym Y1 skła­dała się z czte­rech rakiet pomoc­ni­czych (każda z nich była napę­dzana dwoma sil­ni­kami YF-100), pierw­szego stop­nia z dwoma sil­ni­kami YF-77, dru­giego z parą sil­ni­ków YF-75D oraz dodat­ko­wego stop­nia Yuanzheng‑2 z dwoma sil­ni­kami wie­lo­krot­nego uru­cho­mie­nia YF-50D. Taka wer­sja, nazy­wana CZ‑5/YZ‑2 jest uży­wana do wyno­sze­nia sate­li­tów bez­po­śred­nio na orbitę geo­sta­cjo­narną. Jej moc wystar­cza do umiesz­cza­nia tam ładun­ków o masie do 4500 kg. W locie dru­gim (2 lipca 2017 r.), rakieta CZ‑5 Y2 została zmon­to­wana bez dodat­ko­wego stop­nia YZ‑2. Taka kon­fi­gu­ra­cja jest wyko­rzy­sty­wana do umiesz­cza­nia sate­li­tów o masie do 13000 kg na orbi­cie przej­ścio­wej do geo­sta­cjo­nar­nej o nomi­nal­nym puła­pie 200 – 46 000…68 000 km i inkli­na­cji 19,5°.

(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2020/08/Przygotowania-statku..jpg)
Przygotowania statku.

W przy­padku ładunku umiesz­cza­nego na orbi­cie zsyn­chro­ni­zo­wa­nej z pozor­nym ruchem Słońca (helio­syn­chro­nicz­nej) o puła­pie 600…900 km i inkli­na­cji 98°, jego masa może się­gać 15 000 kg. Lot dru­giej CZ‑5 prze­bie­gał pra­wi­dłowo aż do momentu T+347 s, kiedy to doszło do awa­rii tur­bo­pompy jed­nego z sil­ni­ków YF-77. Rakieta osią­gnęła wyso­kość 170 km i roz­pa­dła się po ponow­nym wtar­gnię­ciu w atmos­ferę. Przeprojektowanie sil­nika, jego prze­te­sto­wa­nie i ponowna cer­ty­fi­ka­cja zajęły ponad dwa lata. Powrót do służby CZ‑5 Y3 wyko­nała 27 grud­nia 2019 r. Nowo użyta CZ-5B jest naj­prost­szą wer­sją rakiety z tej rodziny. Składa się jedy­nie z pierw­szego stop­nia i czte­rech rakiet pomoc­ni­czych. Wersja taka jest w sta­nie umie­ścić na niskiej orbi­cie oko­ło­ziem­skiej o puła­pie ok. 200 km ładu­nek o masie do 23 000 – 25 000 kg. Zostanie ona użyta do wynie­sie­nia trzech modu­łów pla­no­wa­nej sta­cji orbi­tal­nej Tiangong oraz do wyno­sze­nia zało­go­wych stat­ków kosmicz­nych nowego poko­le­nia do tejże sta­cji oraz do lotów w kie­runku Księżyca.

Mierząca 53,7 m Chang Zheng-5B ma masę star­tową ponad 900 t i roz­wija ciąg około 1,2 MN. Dla ochrony jej ładunku została zbu­do­wana dwu­seg­men­towa osłona aero­dy­na­miczna o śred­nicy 5,2 m i dłu­go­ści 20,5 m. Dla rakiet rodziny CZ‑5 zbu­do­wany został w ośrodku kosmicz­nym Wenchang Satellite Launch Center na wyspie Hajnan dedy­ko­wany kom­pleks star­towy LP-101.

Statek nowego poko­le­nia

Pierwsze infor­ma­cje na temat ist­nie­nia pro­jektu nowego chiń­skiego statku kosmicz­nego poja­wiły się w maju 2016 r., przy oka­zji pierw­szego startu rakiety CZ‑7. Rakieta ta wystar­to­wała z kom­pleksu star­to­wego LP-201 ośrodka kosmicz­nego Wenchang Satellite Launch Center na wyspie Hajnan 25 czerwca 2016 r. Był to dla Chińczyków start prze­ło­mowy – zade­biu­to­wały w nim nie tylko nowy kosmo­drom i nowa, eko­lo­gicz­nie czy­sta rakieta, ale prze­te­sto­wano też sze­reg tech­no­lo­gii, tech­nik i urzą­dzeń dla potrzeb zało­go­wego pro­gramu kosmicz­nego Państwa Środka. Podstawowym ładun­kiem uży­tecz­nym był zmniej­szony do 60% rze­czy­wi­stych wymia­rów model tech­no­lo­giczny kabiny przy­szłego statku kosmicz­nego, prze­zna­czo­nego do lotów na i poza orbitę Ziemi. Miał on wyso­kość 2,3 m, śred­nicę 2,6 m i masę 2600 kg. Wyposażony był jedy­nie w sys­tem nawi­ga­cji, osłonę ter­miczną, spa­do­chrony oraz sys­tem łącz­no­ści. Dzień po star­cie, wyko­rzy­stu­jąc do wyha­mo­wa­nia sto­pień Yuanzheng-1A (kabina nie miała dołą­czo­nej sek­cji ser­wi­so­wej z sil­ni­kiem), kabina wylą­do­wała w Siziwang Qi w Mongolii Wewnętrznej, zwy­cza­jo­wym miej­scu lądo­wań stat­ków Shenzhou. Lot demon­stra­tora wypadł pomyśl­nie, wobec czego można było przy­stą­pić do pro­jek­to­wa­nia wła­ści­wego statku i budowy jego ele­men­tów.

Jak już wspo­mnia­łem, nowy sta­tek będzie wystę­po­wał w dwóch wer­sjach. Lżejsza, o masie star­to­wej ok. 14 000 kg, będzie uży­wana do lotów do pla­no­wa­nej sta­cji orbi­tal­nej Tiangong. Wersja cięż­sza, o masie star­to­wej 21 600 kg, posłuży jako sta­tek do lotów księ­ży­co­wych. Będzie skła­dać się z dwóch pod­sta­wo­wych ele­men­tów – kabiny i sek­cji ser­wi­so­wej. Kabina będzie miała kształt ścię­tego stożka o wyso­ko­ści 3,0 m i śred­nicy 3,3 m. Przeznaczona będzie dla mak­sy­mal­nie 6‑osobowej załogi, lub 3‑osobowej i ładunku o masie do 500 kg. Wyposażona będzie w andro­gy­niczny węzeł cumow­ni­czy typu iLIDS (inter­na­tio­nal Low Impact Docking System) co – przy­naj­mniej teo­re­tycz­nie – umoż­liwi jej połą­cze­nie z Międzynarodową Stacją Kosmiczną bądź pla­no­waną oko­łok­się­ży­cową LOP‑G (Lunar Orbital Platform-Gateway). W kap­sule zasto­so­wano nowa­tor­ski sil­nik na paliwo jed­no­skład­ni­kowe – azo­tan hydrok­sy­lo­aminy (HAN) o ciągu 400 N. Stosunkowo nie­tok­syczne paliwo ma uła­twić ponowne uży­cie kap­suły.

Zastosowano wymie­nialną osłonę ter­miczną o śred­nicy 3,6 m, co pozwoli na nawet 10-krotne uży­cie tej samej kabiny do misji kosmicz­nych. Lądowanie kabiny zosta­nie prze­pro­wa­dzone na spa­do­chro­nach (dwóch hamu­ją­cych i trzech głów­nych), a samo przy­zie­mie­nie na nadmu­chi­wa­nych podusz­kach amor­ty­za­cyj­nych. Objętość her­me­ty­zo­wana kabiny wynosi 11 m³. Moduł ser­wi­sowy w kształ­cie walca o śred­nicy 3,3 m będzie miał dłu­gość w zależ­no­ści od celu misji 5,8 bądź 8,8 m i będzie wypo­sa­żony w cztery sil­niki manew­rowe o ciągu 2500 N, wywo­dzące się z sil­nika Shenzhou i 20 sil­nicz­ków orien­ta­cji (paliwo tra­dy­cyjne UDMH+NTO). Zasilanie w ener­gię elek­tryczną pocho­dzi z dwóch roz­kła­da­nych paneli ogniw foto­wol­ta­icz­nych.

Statek został zapro­jek­to­wany i zbu­do­wany przez CAST (China Academy of Space Technology), głów­nym kon­struk­to­rem jest Zhang Bainan.


To jest skrócona wersja artykułu.
http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/debiut-statku-zalogowego-made-in-china/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Wrzesień 21, 2020, 22:49
9/2020

Aktualności z kosmosu – Waldemar Zwierzchlejski

Amerykanie znów latają w kosmos
 Waldemar Zwierzchlejski

(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2020/09/Za%C5%82oga-w-kabinie.jpg)
Załoga w kabinie statku kosmicznego SpaceX Dragon przed startem.

Tytuł arty­kułu jest nieco mylący, gdyż Amerykanie prze­by­wają prze­cież nie­prze­rwa­nie na orbi­cie oko­ło­ziem­skiej już od końca roku 2000, kiedy to na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej zna­la­zła się jej pierw­sza stała załoga. Ale Bill Shepherd dotarł tam na pokła­dzie rosyj­skiego statku kosmicz­nego, wynie­sio­nego rosyj­ską rakietą z rosyj­skiego kosmo­dromu. Od chwili, gdy w poło­wie 2011 r. ame­ry­kań­skie promy kosmiczne zakoń­czyły swe loty, Stany Zjednoczone przez pra­wie dekadę musiały korzy­stać z tego jedy­nego dostęp­nego środka trans­portu kosmicz­nego. Wreszcie pomię­dzy koń­cem maja a począt­kiem sierp­nia wyko­nał swój pierw­szy lot nowy ame­ry­kań­ski sta­tek z załogą. Hasło „ame­ry­kań­ski sta­tek, z ame­ry­kań­skimi astro­nau­tami, star­tu­jący z terenu Ameryki, stało się, pomimo kil­ku­let­niego opóź­nie­nia, fak­tem.

Crew Dragon

Crew Dragon to zało­gowy sta­tek kosmiczny z kabiną wie­lo­krot­nego użytku. Masa star­towa statku wynosi około 13 t, sucha 4,2 t, masa ładunku wyno­szo­nego w kabi­nie do 3,3 t, zwo­żo­nego do 2,5 t, dłu­gość 6,1 m, śred­nica 3,66 m. Żywotność wynosi 7 dni w locie auto­no­micz­nym lub 2 lata w sta­nie hiber­na­cji w skła­dzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS), cho w pierw­szym locie zało­go­wym była ogra­ni­czona do około czte­rech mie­sięcy, ze względu na uży­cie paneli ogniw foto­wol­ta­icz­nych o krót­szym okre­sie gwa­ran­to­wa­nego funk­cjo­no­wa­nia. Statek jest wyno­szony z wyrzutni kom­pleksu star­to­wego LC-39A Ośrodka Kosmicznego im. Kennedy’ego (Kennedy Space Center, KSC) na flo­rydz­kim Przylądku Canaveral za pomocą rakiety Falcon-9R w wer­sji Block 5. Crew Dragon składa si z dwóch zasad­ni­czych czę­ści kabiny i sek­cji trans­por­to­wej.

Czteroosobowa (wcze­śniej pla­no­wano pomiesz­cze­nie do sied­miu osób) kabina o obję­to­ści wnę­trza 11 m³ ma kształt ścię­tego zaoblo­nego na wierz­chołku stożka prze­cho­dzą­cego w walec, o śred­nicy pod­stawy 3,7 m. W jej gór­nej czę­ści, pod otwie­raną na zawia­sach pokrywą ochronną, umiesz­czony jest węzeł cumow­ni­czy NDS/iLIDS, umoż­li­wia­jący auto­ma­tyczne bąd ręczne cumo­wa­nie do jed­nego z węzłów ISS, wypo­sa­żo­nych w adap­ter IDA (International Docking Adapter). Adaptery IDA umiesz­czone są na łącz­ni­kach PMA‑2 i PMA‑3 (Pressurized Mating Adapter), przy­twier­dzo­nych do modułu Harmony (Node 2). Na ścia­nie bocz­nej znaj­dują si właz oraz cztery gon­dole, z któ­rych każda zawiera dwa sil­niki SuperDraco (ciąg 8×71 kN). Silniki te peł­nią rol sys­temu ratun­ko­wego.

Do lądo­wa­nia sto­so­wany jest sys­tem spa­do­chro­nowy, w któ­rym ilość spa­do­chro­nów głów­nych została zwięk­szona na prośb NASA z trzech do czte­rech. Prócz tego, kabina posiada zestaw 16 sil­ni­ków manew­rowo-korek­cyj­nych Draco. Wszystkie sil­niki napę­dzane są mie­szanką hiper­go­liczną skła­da­jącą si z mono­me­ty­lo­hy­dra­zyny i czte­ro­tlenku azotu, a czyn­ni­kiem wypy­cha­ją­cym jest hel. Składniki sys­temu napę­do­wego umiesz­czone są w kuli­stych zbior­ni­kach zbu­do­wa­nych z kom­po­zy­tów węglo­wych, oto­czo­nych war­stwą tytanu. Na spo­dzie kabiny umiesz­czona jest osłona abla­cyjna PICA‑X (Phenolic Impregnated Carbon Ablator‑X) trze­ciej gene­ra­cji. Maksymalne pla­no­wane prze­cią­że­nie ma nie prze­kra­cza w żad­nej fazie lotu g+3,5.

Nieciśnieniowa sek­cja trans­por­towa ma kształt walca o dłu­go­ści 2,3 m, śred­nicy 3,6 m i obję­to­ści 14 m³, umiesz­czona jest bez­po­śred­nio pod kap­sułą i może pomie­ści do 850 kg ładunku. Jest odrzu­cana kilka minut przed deor­bi­ta­cją i oczy­wi­ście nie jest prze­wi­dziana do odzy­ska­nia. Na jej zewnętrz­nej powierzchni umiesz­czone są bate­rie sło­neczne, radia­tory sys­temu ter­mo­re­gu­la­cji oraz brze­chwy sta­bi­li­za­cyjne.


(http://zbiam.pl/wp-content/uploads/2020/09/Na-stacji.jpg)
Na sta­cji znów trzech Amerykanów.

PAT – pierw­szy test

27 stycz­nia 2015 r., wystę­pu­jąc na kon­fe­ren­cji pra­so­wej w Houston, dyrek­tor SpaceX Gwynne Shotwell oznaj­miła, że pierw­szy lot zało­gowy Dragona pla­no­wany jest na począ­tek 2017 r. i wezmą w nim udział astro­nauci z NASA oraz ze SpaceX. W marcu, na pod­sta­wie doku­men­tów pla­ni­stycz­nych NASA, dopre­cy­zo­wano, że lot ozna­czony jako SpX-DM‑2 powi­nien mieć miej­sce w kwiet­niu 2017 r. i trwać 14 dni.

Początkowo wszystko wyglą­dało dobrze. Już 6 maja 2015 r. SpaceX prze­pro­wa­dził pierw­szy test lotu statku pod nazwą PAT (Pad Abort Test). Było to naziemne symu­lo­wane prze­rwa­nie startu, wyko­nane z kra­tow­ni­co­wej kon­struk­cji, umiesz­czo­nej na wyrzutni SLC-40 na Cape Canaveral. Test od startu do wodo­wa­nia trwał 96 s, kabina – pro­to­typ o nume­rze seryj­nym 200 – opa­dła do Atlantyku w odle­gło­ści 1202 m od miej­sca startu. Uzyskana pręd­kość mak­sy­malna wynio­sła 155 m/s na końcu pracy sil­ni­ków, nie­spełna sześć sekund od startu. Maksymalne prze­cią­że­nie wynio­sło g+6, mak­sy­malna wyso­kość 1187 m, spa­do­chrony główne – wów­czas jesz­cze tylko trzy – otwarły się na wyso­ko­ści 970 m.

W kabi­nie umiesz­czony był mane­kin, uży­wany zwy­kle pod­czas samo­cho­do­wych testów zde­rze­nio­wych, wypo­sa­żony w sze­reg czuj­ni­ków. 9 lipca 2015 r. ówcze­sny admi­ni­stra­tor NASA Charles Bolden oznaj­mił na swoim blogu, że wybrana została czte­ro­oso­bowa grupa astro­nau­tów, któ­rzy wyko­nają pierw­sze loty na pokła­dzie stat­ków Dragon v2.0 (tak wów­czas nazy­wano Crew Dragona firmy SpaceX) oraz CST-100 (obec­nie Starliner firmy Boeing). W skład grupy weszli: Douglas Hurley, Robert Behnken, Sunita Williams oraz Eric Boe. Od tej chwili temat astro­nauty SpaceX znik­nął, choć nie zostało to nigdy ofi­cjal­nie potwier­dzone.

Załoga DM‑2 i opóź­nie­nia

Pierwszy kon­takt ze stat­kiem Crew Dragon w sie­dzi­bie SpaceX w Hawthorne miał miej­sce 23 listo­pada 2015 r., a z CST-100 7 stycz­nia 2016 r. u Boeinga w St. Louis. 4 lutego 2016 r. Shotwell oznaj­miła, że zarówno lot kwa­li­fi­ka­cyjny z załogą, jak i pierw­szy eks­plo­ata­cyjny (United States Crew Vehicle‑1, USCV‑1), powinny odbyć się w 2017 r. Według gra­fiku NASA, opu­bli­ko­wa­nego 31 marca 2016 r., USCV‑1 powi­nien star­to­wać w lipcu 2017 r. Jednak z upły­wem czasu, ter­miny te ule­gały rosną­cym opóź­nie­niom. Na przy­kład 7 lipca 2016 r. start misji DM‑2, mają­cej trwać 22 dni, wyzna­czono na 24 sierp­nia 2017 r. A pod­czas posie­dze­nia Rady Konsultacyjnej NASA (NASA Advisory Council, NAS), która miała miej­sce 14 listo­pada 2016 r., ter­min ten został już prze­su­nięty na listo­pad 2017 r. Zaledwie mie­siąc póź­niej na stro­nie inter­ne­to­wej NASA nastą­pił kolejny prze­skok, tym razem aż do maja 2018 r. Ta sama strona, w infor­ma­cji dato­wa­nej na 5 paź­dzier­nika 2017 r. sko­ry­go­wała ter­min startu DM‑2 na sier­pień 2018 r. A 23 grud­nia 2017 r., w ramach pre­zentu świą­tecz­nego, dosta­li­śmy kolejne opóź­nie­nie, tym razem już do początku 2019 r. Choć ta infor­ma­cja była nie­ofi­cjalna, NASA potwier­dziła ją 26 marca 2018 r., dopre­cy­zo­wu­jąc datę startu na 17 stycz­nia 2019 r. Jednocześnie czas trwa­nia lotu ponow­nie ogra­ni­czono do 14 dni.

2 sierp­nia 2018 r. dowie­dzie­li­śmy się, że NASA pla­nuje wsta­wić do gra­fiku ISS misję DM‑2 w kwiet­niu 2019 r. Dwuosobowa załoga pierw­szej misji zało­go­wej SpaceX, nazwa­nej po pro­stu Demo Mission‑2 (DM‑2), została sfor­mo­wana i podana do wia­do­mo­ści publicz­nej przez nowego admi­ni­stra­tora NASA Jima Bridenstine a na kon­fe­ren­cji pra­so­wej w Ośrodku Kosmicznym im. Johnsona (Johnson Space Center, JSC) w Houston 3 sierp­nia 2018 r. Znaleźli się w niej, bez for­mal­nych przy­dzia­łów funk­cji, Hurley i Behnken. Dublerem obu astro­nau­tów został mia­no­wany Kjell Lindgren. Tymczasem 18 wrze­śnia 2017 r. Elon Musk sko­ry­go­wał kwiet­niowy ter­min startu na drugi kwar­tał 2019 r. Niedługo póź­niej, 4 paź­dzier­nika 2018 r., NASA dopre­cy­zo­wał ten ter­min na czer­wiec 2019 r. Tymczasem astro­nauci, oprócz przy­go­to­wa­nia ogól­nego, poja­wiali się w ciągu ostat­nich mie­sięcy śred­nio 2 – 3 w mie­siącu w fir­mo­wym symu­la­to­rze Dragona, by zapo­zna­wać się z jego poszcze­gól­nymi sys­te­mami, głów­nie z sys­te­mem kie­ro­wa­nia. Nowością była sesja tre­nin­gowa, wyko­nana 2 listo­pada 2018 r. Wówczas astro­nauci po raz pierw­szy ćwi­czyli na symu­la­to­rze w ska­fan­drach.

Skafandry te zapro­jek­to­wano w fir­mie pro­du­centa statku. Są one typu awa­ryj­nego, co ozna­cza, że nadają się do pod­trzy­my­wa­nia ciśnie­nia i odpo­wied­niego składu atmos­fery w ich wnę­trzu przez kilka godzin, ale zasi­lane są z zaso­bów statku, a zatem nie nadają się do uży­cia ich poza jego wnę­trzem. Cechują się dość nowa­tor­ską kon­struk­cją – skła­dają się z wewnętrz­nej war­stwy her­me­tycz­nej, na które nakła­dany jest dwu­czę­ściowy kostium, skła­da­jący się ze spodni wraz z butami oraz kurtka. Całość uzu­peł­niają ręka­wice, umoż­li­wia­jące korzy­sta­nie z panelu doty­ko­wego (Dragon wypo­sa­żony jest w trzy takie panele, na któ­rych są wyświe­tlane infor­ma­cje o jego dzia­ła­niu, para­me­try orbity, widoki z kamer itp.) oraz indy­wi­du­al­nie dopa­so­wy­wane hełmy z otwie­raną przy­łbicą, wytwa­rzane w tech­no­lo­gii dru­ko­wa­nia 3D. Podłączenie ska­fan­dra do sys­te­mów zasi­la­nia, wen­ty­la­cyj­nego oraz prze­syłu danych wyko­nane jest za pomocą jed­nego zuni­fi­ko­wa­nego przy­łą­cza, znaj­du­ją­cego się w oko­licy bio­dra. 6 lutego 2019 r. dowie­dzie­li­śmy się z infor­ma­cji opu­bli­ko­wa­nej w KSC, że ter­min startu DM‑2 prze­su­nął się na lipiec 2019 r. Ale wcze­śniej musiał odbyć się bez­za­ło­gowy lot demon­stra­cyjny DM‑1.

DM‑1 – lot jak maśle

Celem misji miało by prze­te­sto­wa­nie statku jako cało­ści, a przede wszyst­kim sys­te­mów auto­ma­tycz­nego zbli­że­nia i cumo­wa­nia do ISS. W poło­wie lipca sta­tek o nume­rze seryj­nym 201 przy­był na Floryd, poja­wiła si szansa, że Demo Mission‑1 odbę­dzie si jesz­cze przed koń­cem roku. Jednak w listo­pa­dzie uznano, że nie ma szans na taki sce­na­riusz i podano ofi­cjalną dat startu 8 stycz­nia 2019 r. 5 grud­nia nastą­piło kolejne prze­su­nię­cie ter­minu, na 18 stycz­nia.

Na opóź­nie­nie miały wpływ trzy czyn­niki opóź­nie­nie cer­ty­fi­ka­cji, cza­sowe zamknię­cie insty­tu­cji rzą­do­wych USA (tzw. shut­down) oraz prze­pro­wa­dze­nie misji trans­por­to­wej Dragon-16. Rakieta Falcon-9R (z pierw­szym stop­niem o nume­rze seryj­nym B.1051) tra­fiła na wyrzutni 27 grud­nia. Celem było spraw­dze­nie dopa­so­wa­nia infra­struk­tury wyrzutni (głów­nie sys­te­mów moco­wa­nia, tan­ko­wa­nia oraz ramie­nia dostępu załogi) i rakiety oraz samego statku. W żar­go­nie kosmicz­nym nazy­wane jest to suchym testem, gdyż nie docho­dzi do tan­ko­wa­nia mate­ria­łów pęd­nych. Po kilku dniach testów rakieta powró­ciła do han­garu HIF, a data startu została prze­su­nięta na 10 lutego. Po raz drugi rakieta tra­fiła na sta­no­wi­sko star­towe 22 stycz­nia, tym razem celem był test tan­ko­wa­nia i odli­cza­nia aż do krót­ko­trwa­łego zapłonu sil­ni­ków pierw­szego stop­nia (WDR, Wet Dress Rehearsal, test mokry). Został on wyko­nany 24 stycz­nia i zakoń­czył si suk­ce­sem. W mię­dzy­cza­sie ter­min startu „popły­nął naj­pierw na 16, a potem na 23 lutego, a 30 stycz­nia na począ­tek marca.

Rakieta powró­ciła do HIF, a 6 lutego ofi­cjal­nie wyzna­czono start na sobot 2 marca. Rakieta ponow­nie tra­fiła na wyrzutni 28 lutego. Tego samego dnia, 36 godzin przed pla­no­wa­nym star­tem, trzy jed­nostki pły­wa­jące barka OCISLY (Of Course I Still Love You) oraz statki Hollywood i GO Quest dotarły do miej­sca pla­no­wa­nego lądo­wa­nia pierw­szego stop­nia. W kabi­nie, oprócz 200 kg ładun­ków, prze­zna­czo­nych dla załogi ISS, było też dwoje „pasa­że­rów. W lewym fotelu, ubrany w ska­fan­der, sie­dział ople­ciony czuj­ni­kami mane­kin ATD (Anthropomorphic Test Device), nazwany przez Elona Muska „Ripley, na cześć gra­nej przez Sigourney Weaver postaci astro­nautki w fil­mie „Obcy ósmy pasa­żer Nostromo. Obok spo­czy­wała maskotka Earth (Ziemia), którą Musk okre­ślił jako „super high tech zero‑g indi­ca­tor super zaawan­so­wany tech­no­lo­gicz­nie wskaź­nik nie­waż­ko­ści.

2 marca moment startu, uwzględ­nia­jący korekt orbity ISS i jej aktu­alną pozycj, wyzna­czono na 07:49:03, okno star­towe było stałe, czyli rakieta musiała wystar­towa dokład­nie w tej chwili, bąd odczeka pra­wie 24 godziny. Zautomatyzowana pro­ce­dura star­towa zaczęła si w cza­sie T‑45:00 [minuty:sekundy] od wyda­nia zgody dyrek­tora startu na tan­ko­wa­nie. W T‑37:00 uzbro­jono sys­tem ratun­kowy statku. Dwie minuty póź­niej roz­po­częto tan­ko­wa­nie paliwa RP‑1 do zbior­ni­ków obu stopni rakiety, a w T‑33:00 roz­po­częto tan­ko­wa­nie cie­kłego tlenu do pierw­szego stop­nia. Tlen do dru­giego stop­nia zaczął płyną 16 minut przed star­tem. Chłodzenie dysz pierw­szego stop­nia roz­po­częto, gdy do T‑0 pozo­stało sie­dem minut. Dragon został prze­łą­czony na zasi­la­nie wewnętrzne 5 minut przed star­tem. 60 sekund przed star­tem roz­po­częła si roz­grzewka kom­pu­ter rakiety prze­jął nad­zór nad odli­cza­niem i lotem, a w zbior­ni­kach mate­ria­łów pęd­nych zamknięto zawory upu­stowe i zaczęto pod­nosi ciśnie­nie, W T‑45 sekund dyrek­tor startu wydał zgod na start, w T‑3 sekundy roz­po­częła si sekwen­cja zapłonu sil­ni­ków pierw­szego stop­nia. Start nastą­pił zgod­nie z pla­nem. W T+58 sekund nastą­piło mak­sy­malne obcią­że­nie mecha­niczne na rakiet, w T+02:35 wyłą­czone zostały sil­niki pierw­szego stop­nia. Trzy sekundy póź­niej stop­nie roz­dzie­liły si, po kolej­nych czte­rech uru­cho­miono sil­nik dru­giego stop­nia. Funkcjonował on do chwili T+08:59.

Tymczasem pierw­szy sto­pie po wyko­na­niu dwóch manew­rów hamu­ją­cych (w T+07:48 i w T+09:24) wylą­do­wał na OCISLY w T+09:52. Po wyga­sze­niu ciągu i usta­bi­li­zo­wa­niu pozy­cji, 11 minut po star­cie Crew Dragon DM‑1 odłą­czył si od dru­giego stop­nia, minut póź­niej roz­po­częto otwie­ra­nie pokrywy star­to­wej. Osiągnięta orbita była zgod­nie z zało­że­niami na puła­pie 194 – 358 km o inkli­na­cji 51,66°. Drugi sto­pie wyko­nał zapłon deor­bi­ta­cyjny i spło­nął na zachód od Australii około 08:39. W ciągu dnia sta­tek wyko­nał dwie korekty orbity, a w dniu następ­nym dwie kolejne, po czym zna­lazł si w pobliżu ISS. Dokowanie w try­bie auto­ma­tycz­nym poprzez IDA‑2/PMA‑2 wyko­nano 3 marca o 10:51, sta­tek miał wów­czas mas 12055 kg. Po wyko­na­niu testów her­me­tycz­no­ści, załoga sta­cji doko­nała inspek­cji wnę­trza Dragona, wcho­dząc na wszelki wypa­dek w maskach prze­ciw­ga­zo­wych, jed­nak po ana­li­zie składu atmos­fery nie wykryto w niej żad­nych szko­dli­wych gazów.

Statek Crew Dragon DM‑1 prze­by­wał w skła­dzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej zale­d­wie nie­spełna pięć dni, do odłą­cze­nia doszło 8 marca o 07:32. Dragon odma­new­ro­wał na orbit o puła­pie 395 – 401, na któ­rej odrzu­cił o 12:48 bagaż­nik. O 12:52:53 włą­czono sil­niki hamu­jące, które funk­cjo­no­wały około 15 minut. Spowodowało to zej­ście z orbity i wtar­gnię­cie w atmos­fer o 13:33. Wodowanie nastą­piło o 13:45 na Atlantyku na wschód od Florydy, w punk­cie o przy­bli­żo­nych współ­rzęd­nych 76,7°W, 30,5°N. Kabina została wyło­wiona przez sta­tek odbior­czy GO Searcher i dosta­wiona do portu Canaveral w dniu następ­nym. Pierwsza misja nowego statku została zakoń­czona peł­nym suk­ce­sem.


To jest skrócona wersja artykułu.
http://zbiam.pl/artyku%C5%82y/amerykanie-znow-lataja-w-kosmos/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Listopad 28, 2020, 00:20
10/2020
Aktualności z kosmosu – Waldemar Zwierzchlejski
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-102020/

11/2020 [brak]
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-112020/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Grudzień 13, 2020, 20:08
12/2020

Aktualności z kosmosu – Waldemar Zwierzchlejski
http://zbiam.pl/nasze-wydawnictwa/lotnictwo-aviation-international/

Rosyjski zwiad satelitarny
Waldemar Zwierzchlejski

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2020/12/Sojuz-2.1b.jpg)
Rakieta Sojuz 2.1b najcięższa odmiana Sojuza do wynoszenia satelitów w kosmos.

Federacja Rosyjska ma na orbicie jedynie dwa operacyjne satelity rozpoznania optycznego, których okres gwarantowanej eksploatacji jest prawdopodobnie przekroczony. Mają one zostać zastąpione bardziej wydajnymi satelitami ze zwierciadłem głównym mniej więcej tej samej wielkości, które są używane w amerykańskich satelitach rozpoznawczych, jednak nie wiadomo, kiedy będą one gotowe do wystrzelenia. Wystrzelony w 2018 r. eksperymentalny satelita jest prawdopodobnie prototypem konstelacji znacznie mniejszych satelitów szpiegowskich, które będą uzupełniać obrazy dostarczane przez satelity większe.

Satelity rozpoznania obrazowego w czasach ZSRR

Większość satelitów rozpoznawczych, które eksploatowano w czasach radzieckich, przywoziła naświetlony film na Ziemię w lądownikach. Satelity tego typu były nadal używane po upadku Związku Radzieckiego, ostatni z nich został wystrzelony w 2015 r. Nosiły one nazwę Zenit (łącznie dziewięć typów, ponad 600 startów w latach 1961-1994), Jantar (pięć typów, prawie 180 startów w latach 1974-2015) i Orlec (dwa typy, 10 startów w latach 1989-2006). Wszystkie te satelity zostały zaprojektowane i zbudowane przez Centralne Biuro Projektów Specjalnych (CSKB) i jego spółkę zależną Progress w Kujbyszewie (od 1991 r. – Samara). Zostało ono założone w 1958 r. jako filia biura doświadczalno-konstrukcyjnego OKB-1 Siergieja Korolowa, a w 1974 r. uzyskało niezależność.


(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2020/12/KH-11.jpg)
amerykański satelita zwiadowczy KH-11 KENNEN.

Wadami satelitów z systemem powrotu filmu była po pierwsze jego ograniczona ilość, którą mogły przenosić (a tym samym ich ograniczona żywotność) i, co ważniejsze, ich niezdolność do przesyłania obrazów w czasie rzeczywistym. Tymczasem Stany Zjednoczone już w 1976 r. wysłały na orbitę pierwszego cyfrowego satelitę rozpoznawczego Keyhole-11 (KH-11/KENNEN), wykorzystującego technologię optoelektroniczną do przesyłania obrazów na Ziemię w czasie rzeczywistym. Wystrzelono dotąd 16 satelitów tego typu, cztery z nich nadal znajdują się na orbicie i funkcjonują. Wyposażone są w teleskop z głównym zwierciadłem o średnicy 2,4 m, praktycznie identycznym z tym, który jest umieszczony na pokładzie HST, Kosmicznego Teleskopu Hubble'a. Różnica polega na tym, że patrzą one na Ziemię, a nie na Wszechświat. Ich teoretyczna rozdzielczość wynosi 0,15 m. Obraz na Ziemię jest przesyłany za pośrednictwem satelitów przekazu danych, umieszczonych na orbitach geostacjonarnych i wysokoeliptycznych.

Związek Radziecki wystrzelił pierwszego optoelektronicznego satelitę rozpoznawczego dopiero w grudniu 1982 r. Wykorzystywał on platformę satelitów Jantar i tradycyjną kamerę optyczną, która nie mogła dorównać rozdzielczości teleskopu KENNEN-a. Wyposażony on był jednak w kamerę na podczerwień do obserwacji nocnych. Satelity pierwszej generacji (Jantar-4KS1 lub Terilen) o rozdzielczości projektowej 1 m z wysokości 200 km, zostały wystrzelone dziewięć razy w latach 1982-1989. Ulepszony satelita drugiej generacji (Jantar-4KS1M lub Neman) miał rozdzielczość mniejszą niż metr, w okresie 1986-2000 przeprowadzono 15 startów. Czas trwania lotu stopniowo wydłużał się, z sześciu miesięcy do ponad roku, ale nawet to było znacznie krótsze niż w przypadku wieloletnich misji realizowanych przez amerykańskie cyfrowe satelity rozpoznawcze.

Dopiero w 1983 r. rząd radziecki uznał, że jest możliwe opracowanie w ZSRR satelity o charakterystyce zbliżonej do KENNEN-a. W tym celu Leningradzkie Zakłady Optyczno-Mechaniczne (ŁOMO) otrzymały polecenie zbudowania układu optycznego 17B317 z teleskopem o średnicy lustra 1,5 m. Miał on być używany na dwóch różnych typach satelitów. Jeden, zwany Safir, miał zostać zbudowany przez CSKB Progress i operować na niskich orbitach w celu wykonania dokładnego rozpoznania obiektu zainteresowania, a drugi, zwany Araks (Arkon), miał być produkowany przez NPO im. Ławoczkina i latać na znacznie wyższych orbitach, służąc do rozpoznania dużych obszarów. Wersja Safir nigdy nie został wystrzelona, a dwa satelity Araks, które zostały wysłane w kosmos w latach 1997 i 2002, uległy awariom długo przed wygaśnięciem gwarantowanego okresu użytkowania.

Persona

Po awarii drugiego satelity Araks w 2003 r., Federacja Rosyjska została pozbawiona cyfrowych satelitów rozpoznawczych na orbicie i była zmuszona do polegania jedynie na okresowych startach satelitów z lądownikami, które jednak znajdowały się na orbicie nie dłużej niż trzy miesiące. Na przełomie wieków rosyjskie Ministerstwo Obrony ogłosiło przetarg na nowego cyfrowego satelitę rozpoznawczego. NPO im. Ławoczkina zaoferowało zmniejszoną wersję Araksa lecz nie zyskała ona uznania i 15 marca 2001 r. podpisano kontrakt z CSKB Progress (od 2014 r. – Centrum Rakietowo-Kosmiczne Progress). Kontrakt przewidywał budowę trzech satelitów nazwanych Persona, znanych także pod kodem GRAU 14F137.

Po kilku latach opóźnień, 26 lipca 2008 r., pierwszy satelita Persona został wystrzelony pod nazwą Kosmos 2441, ale rosyjskie doniesienia prasowe podały, że przestał działać zaledwie dwa miesiące później, rzekomo z powodu uszkodzenia bloków elektroniki komputera pokładowego przez wysokoenergetyczne cząstki promieniowania kosmicznego. Nawiasem mówiąc, to ulubione tłumaczenie producentów rosyjskiej aparatury kosmicznej w wypadku jej awarii. Następny satelita, Kosmos 2486, jakoby wyposażony w bezpieczne już elementy elektroniczne, został wyniesiony na orbitę 7 czerwca 2013 r. Rosyjska prasa spekulowała, że wkrótce po starcie pojawiły się problemy i z tym satelitą, Roskosmos nie potwierdzał ani nie zaprzeczał im i dopiero dokumenty sądowe, opublikowane w 2017 r. potwierdziły, że testy orbitalne satelity były przerywane od sierpnia 2013 do lutego 2014 r. z powodu nieokreślonych problemów na pokładzie i nie zostały zakończone do października 2014 r.

Trzeci satelita Persona, znany pod szyldem Kosmos 2506, został wystrzelony 23 czerwca 2015 r. Umieszczony został na orbicie zsynchronizowanej z orbitą drugiego satelity, w celu zapewnienia maksymalnego pokrycia obszarów zainteresowania na Ziemi. Według tych samych dokumentów sądowych, podczas wstępnych testów na orbicie napotkał on również problemy techniczne i został uznany za operacyjny dopiero w listopadzie 2016 r. Pomimo niezbyt zachęcających początków misji Kosmosów 2486 i 2506, oba satelity najprawdopodobniej od tego czasu działają normalnie.
Wydaje się, że platforma satelitarna Persona jest oparta na platformie Jantar-4KS1M, przy czym zawiera ulepszenia, które znacznie zwiększyły jej żywotność. W artykule opublikowanym przez RCC Progress w 2016 r. i rzekomo opisującym Personę, projektowany okres życia określono na pięć lat. Chociaż nazwa Persona w artykule nie pada, jawnie odnosi się do satelity krążącego wokół Ziemi na orbicie o wysokości 730 km, nachylonej do płaszczyzny równika pod kątem 98,3°, co dokładnie odpowiada parametrom orbity Persona. Rozdzielczość naziemna układu optycznego wynosi 0,5 m. System optyczny został opracowany przez ŁOMO i został zidentyfikowany w kilku źródłach jako 17B321, chociaż dokumenty sądowe opublikowane w 2012 r. określają go jako 14M339M.

Rosjanie nigdy nie opublikowali rysunków czy zdjęć Persony, ale rozmyte zdjęcie naziemne pierwszego satelity Persona, wykonane przez brytyjskiego obserwatora-amatora w 2008 r., daje wyobrażenie o jego kształcie. Wygląda ona jak pomniejszona wersja HST, z panelami słonecznymi zamontowanymi równolegle do kadłuba satelity. Taka konfiguracja paneli słonecznych jest również widoczna w patencie, opisującym mechanizm rozmieszczania paneli słonecznych satelity Persona.

Cywilnym odpowiednikiem Persony będzie zapewne Resurs-PM, który ma zacząć zastępować obecnie działające satelity teledetekcyjne Resurs-P w 2023 r. Zapowiedziana orbita tych satelitów jest praktycznie identyczna z orbitą Persony. Platforma satelity jest prawdopodobnie bardzo podobna, chociaż panele słoneczne są instalowane inaczej. Podobnie jak Persona, Resurs-PM wykorzysta teleskop ŁOMO z 1,5-metrowym zwierciadłem głównym, ale montaż optyczny będzie inny, wykorzystując teleskop z dwoma zwierciadłami typu Ritcheya–Chrétiena.

Pomimo niezbyt zachęcającego rozpoczęcia misji obu Person, wydaje się, że od tego czasu oba satelity działają normalnie. Jeśli jednak ich żywotność projektowa rzeczywiście wynosi pięć lat, obie już ją przekroczyły. Chociaż mogą one być eksploatowane jeszcze kilka lat, Federacja Rosyjska nie może pozwolić sobie na ryzyko utraty możliwości obrazowania w wysokiej rozdzielczości oferowanych przez te satelity i aktywnie pracuje nad modernizacją swojej floty satelitów szpiegowskich.

https://zbiam.pl/artykuly/rosyjski-zwiad-satelitarny/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Luty 26, 2021, 00:35
2/2021

Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski

Z Ziemi na Księżyc i z powrotem
Waldemar Zwierzchlejski

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2021/02/CZ-5.png)
Rakieta CZ-5 z sondą Chang'e-5.

W grudniu ubiegłego roku, realizując misję bezzałogowej sondy pod nazwą Chang’e-5, Chińska Republika Ludowa dołączyła do niezwykle elitarnego grona państw, które sprowadziły z Księżyca próbki jego gruntu. Dotychczas dokonały tego jedynie Stany Zjednoczone (6-krotnie w latach 1969-1972) oraz Związek Radziecki (3-krotnie w latach 1970-1976). Tym samym ChRL rozpoczęła trzeci etap badań naszego naturalnego satelity, który rozpoczęła przed kilkunastoma laty. Jego zwieńczeniem będzie nie tylko lądowanie przedstawicieli ChRL na Księżycu, ale też założenie tam stałej bazy naukowej oraz eksploatacja surowców naturalnych.

W 2003 r. ogłoszono chiński projekt bezzałogowych badań Księżyca, znany pod angielską nazwą CLEP (Chinese Lunar Exploration Program). Przewidywano wówczas jego realizację w latach 2007-2020. Etap pierwszy miał obejmować umieszczenie na orbicie Księżyca orbiterów Chang’e-1 i Chang’e-2. Miały one za zadanie sporządzenie trójwymiarowej mapy powierzchni Srebrnego Globu, zbadanie rozkładu i ilości pierwiastków w gruncie księżycowym, zmierzenie gęstości powierzchni Księżyca oraz monitorowanie środowiska w jego otoczeniu. W drugim etapie miano umieścić na powierzchni za pomocą sond Chang’e-3 i Chang’e-4 łaziki przeznaczone do badań powierzchni skał i gruntu księżycowego. Etap trzeci zakładał umieszczenie na powierzchni Księżyca za pomocą sond Chang’e-5 i Chang’e-6 lądowników z powrotnikami, które miały dostarczyć na Ziemię próbki gleby.

W miarę realizacji projektu, gdy okazało się, że osiągane rezultaty są lepsze, niż zakładano, wprowadzony został etap czwarty, obejmujący testowanie w warunkach księżycowych technologii ISRU (in situ resource utilization), czyli pozyskiwania miejscowych surowców i przetwarzania ich w celu uzyskiwania najważniejszych dla życia i stworzenia bazy załogowej materiałów – tlenu, wody, paliw oraz materiałów konstrukcyjnych i budowlanych. Cały program, jak również poszczególne sondy, zostały nazwane od imienia chińskiej bogini Księżyca, Chang’e.

CLEP – Etap 1

Pierwsza sonda projektu – Chang’e-1 (CE-1) – została wysłana z kosmodromu Xichang za pomocą rakiety nośnej Chang Zheng-3A (CZ-3A) 24 października 2007 r. Satelita Księżyca został zbudowany na bazie sprawdzonej platformy satelitów telekomunikacyjnych Dong Fang Hong-3 (DFH-3) i miał masę startową 2350 kg, z czego 130 kg przypadało na aparaturę naukową częściowo zaadaptowaną z satelitów teledetekcyjnych Zi Yuan. Ze względu na użycie rakiety o nie największej wówczas nośności odlot ku Księżycowi musiał być rozłożony na trzy raty, niemniej został wykonany bez problemów Po dwunastu dniach CE-1 weszła na eliptyczną orbitę okołoksiężycową, którą po dwóch dniach ukołowiono na pułapie 200 km.

Po roku, gdy zakładana żywotność sondy dobiegła końca, lecz w jej zbiornikach było jeszcze ponad 200 kg zaoszczędzonych materiałów pędnych, orbitę obniżono najpierw do 100 km, a później jej periselenium do 17 km. Manewr taki jest charakterystyczny dla doprowadzenia do punktu, w którym rozpoczyna się hamowanie do lądowania. Lądowanie oczywiście nie leżało jeszcze w możliwościach sondy, zatem po 30 godzinach pobytu na takiej orbicie (warto dodać, że jest ona nietrwała i w tym czasie perturbacje obniżyły minimalną wysokość do 15 km) powróciła ona na pułap 100 km. Misja CE-1 dobiegła końca 1 marca 2009 r., gdy został on zdeorbitowany i spadł na powierzchnię Księżyca.

Chang’e-2, który był egzemplarzem zapasowym na wypadek awarii poprzednika, wysłano z Xichang za pomocą rakiety nośnej CZ-3C 1 października 2010 r. Pomimo że aparat był o około 200 kg cięższy od poprzednika, zastosowanie mocniejszej rakiety umożliwiło wysłanie go bezpośrednio w kierunku Księżyca, do którego dotarł po 112 godzinach. Początkowa orbita eliptyczna została dwoma manewrami ukołowiona na pułapie 100 km. 26 października wykonano manewr, który obniżył periselenium do 15 km. Następnie sonda rozpoczęła fotografowanie obszaru Sinus Iridum, będącego podstawowym miejscem lądowania sondy Chang'e-3. 1 kwietnia 2011 r. orbiter wykonał wszystkie zaplanowane dla niego czynności, po czym wykonał zdjęcia obu obszarów biegunowych Księżyca, oraz, po ponownym obniżeniu periselenium do 15 km, Sinus Iridum.

8 czerwca 2011 r. sondę wprowadzono na trajektorię wiodącą do punktu równowagi grawitacyjnej L2 układu Ziemia-Słońce, dokąd dotarła 25 sierpnia. Po zakończeniu badań w tym punkcie, rozważano trzy rozszerzenia misji: lot do punktu L1 układu Ziemia-Słońce, przelot w pobliżu planetki o orbicie bliskiej do orbity Ziemi (Near-Earth Object, NEO) bądź komety lub powrót na orbitę Księżyca. Po oszacowaniu możliwości energetycznych sondy, zdecydowano, że odwiedzi ona planetkę (4179) Toutatis. Odlot w jej kierunku nastąpił 15 kwietnia 2021 r. Trzynastego grudnia 2012 r. sonda przeleciała w odległości zaledwie 3,2 km od Toutatis, przekazując pomiary i zdjęcia. Błąd nawigacyjny o mało nie spowodował zderzenia z planetką, przed spotkaniem zakładano, że sonda minie ją w odległości 100 km. Sonda została wyłączona prawdopodobnie w końcu 2014 r.

CLEP – Etap 2

Drugi etap badań Księżyca rozpoczął się startem sondy Chang’-3 z kosmodromu Xichang 1 grudnia 2013 r. Sonda miała masę startową 3780 kg, z czego 2440 kg przypadało na materiały pędne, 1200 kg na sam lądownik, a 130 kg na łazik Yutu. Łazik został tak nazwany na cześć mitycznego Nefrytowego Królika, który był współtowarzyszem bogini Chang’e. Do wyniesienia tak ciężkiego aparatu musiano użyć najcięższej wówczas chińskiej rakiety CZ-3B.

Lądownik zasilany był energią elektryczną pochodzącą z radioizotopowych generatorów termoelektrycznych (radioisotope thermoelectric generator, RTG), jego funkcjonowanie przewidziane było na rok. Sześciokołowy łazik zasilany był energią elektryczną pochodzącą z ogniw fotowoltaicznych. Miał funkcjonować na powierzchni trzy miesiące. Lot po 112-godzinnej orbicie zakończył się pomyślnym wejściem na orbitę selenocentryczną. Po kilku korektach 14 grudnia nastąpiło lądowanie na obszarze Mare Imbrum, a zatem w obszarze zapasowym. W późniejszym czasie rejon ten nazwano Guang Hangong (Księżycowy Pałac). Tego samego dnia łazik zjechał na powierzchnię. Łazik przetrwał dwa dni księżycowe i noc pomiędzy nimi (każdy z tych okresów trwa 14 ziemskich dni), przebywając w tym czasie dystans ponad 100 m. Na czas nocy był wprowadzany w stan hibernacji elektronicznej.

Pod koniec tego okresu stwierdzono mechaniczny problem z jednym z jego silników elektrycznych, odpowiedzialnych za przekazywanie napędu na koła i inne elementy ruchome. Nie doszło do wciągnięcia masztu, zamknięcia i termicznego uszczelnienia wnętrza przez jeden z paneli baterii słonecznych. Choć nie był już w stanie jeździć, funkcjonował w ograniczonym zakresie do połowy 2016 r. Niektóre przyrządy lądownika funkcjonują do dziś.

Podobnie jak w pierwszym etapie, również w drugim sporządzono duplikat sondy i także postanowiono go później wysłać na Księżyc pod nazwą Chang’e-4. Tym razem jednak postanowiono dokonać lądowania na stronie Księżyca, trwale odwróconej od Ziemi. By umożliwić komunikację z sondą, zdecydowano wcześniej wysłać satelitę przekazu danych i łączności i umieścić go w okolicy punktu libracyjnego L2 układu Ziemia-Księżyc. Satelita o masie 448 kg nazwany Chang’e-4R i nazwie własnej Queqiao (Sroczy Most, kolejny artefakt z mitologii chińskiej, związany z Chang’e) wystrzelony został z Xichang za pomocą rakiety CZ-4C 20 maja 2018 r. Na miejsce dotarł trzy tygodnie później.

Sama sonda Chang’e-4 wraz z łazikiem Yutu-2 wystrzelona została 7 grudnia 2018 r. za pomocą rakiety CZ-3B z kosmodromu Xichang. Po 112-godzinnym locie weszła na orbitę Księżyca, a 3 stycznia 2019 r. wylądowała na terenie Basenu Apollo, w rejonie krateru von Kármána. Było to pierwsze w historii lądowanie ziemskiego aparatu na odwrotnej stronie Srebrnego Globu. Zarówno sam lądownik, jak i łazik funkcjonują do dzisiaj. Yutu-2 przebył dotąd ponad 600 m i wykonał wiele analiz gruntu.

https://zbiam.pl/nasze-wydawnictwa/lotnictwo-aviation-international/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Luty 28, 2021, 00:00
Koniec miesiąca, a w największej gazeciarni na terytorium RP jest tylko nr styczniowy dostępny.
Wcześniej na stronie była informacja od kiedy dany numer jest w sprzedaży.
Dziś dopiero strona internetowa zawiera fragmenty niektórych tekstów  :)
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Marzec 27, 2021, 15:22
2/2021
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski

https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-32021/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Maj 01, 2021, 19:27
4/2021
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski

Katastrofy kosmiczne drugiej dekady XXI wieku
Waldemar Zwierzchlejski

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2021/05/Electron.png)
Pierwszy start rakiety Electron zakończył się niepowodzeniem, ale wina leżała po stronie infrastruktury naziemnej.

Rok 1984 to nadal jedyny rok ery kosmicznej, w którym rakiety kosmiczne nie odniosły ani jednej porażki, choć przeprowadzono w nim aż 129 startów. W pierwszej dekadzie XXI wieku doszło do 22 przypadków, w których rakiety nie osiągnęły orbity i wraz ze swym drogocennym ładunkiem eksplodowały, bądź z powrotem weszły w gęste warstwy atmosfery, w której w większości spłonęły, a ich szczątki spadły na Ziemię. Do tego trzeba dodać te, w których nie ma pewności, że były to w zamierzeniu starty kosmiczne, a nie tylko testy balistyczne rakiet międzykontynentalnych, a także te sytuacje, w których rakiety uległy zniszczeniu krótko przed startem.

Statystyka dla drugiej dekady XXI wieku wygląda znacznie gorzej, choć trzeba zauważyć, że w sporej mierze odpowiada za to wprowadzenie do eksploatacji wielu nowych typów rakiet, dla których awarie w fazie lotów testowych są rzeczą normalną. Do wykazu nie dodano przypadków, w których co prawda rakieta wyniosła ładunek na orbitę, ale zbyt niską i bezużyteczną.

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2021/05/Antares-744x528.png)
Rakieta Taurus z satelitą Glory startuje z Vandenberg. Lot zakończy się fiaskiem.

2011

4 marca z Vandenberg AFB wystartowała rakieta Taurus-XL w wersji 3110. Miała ona wynieść na orbitę o pułapie 705 km satelitę Glory oraz trzy mikrosatelity: KySat-1, Hermes i Explorer-1. Jednak w T+3 min nie doszło do oddzielenia osłony aerodynamicznej i choć kontynuowała ona lot, to była zbyt ciężka, niedobór prędkości do orbitalnej wyniósł około 200 m/s. Ostatni stopień rakiety i satelity krótko po tym wpadły do Oceanu Spokojnego u wybrzeży Antarktydy, a być może także na jej obszar. Było to drugie z rzędu niepowodzenie tego typu rakiety, poprzednie, identyczne, miało miejsce w 2009 r. Przyczyny nieodrzucenia osłony w obu wypadkach nie udało się ustalić, wiadomo jedynie, że połówki nie rozdzieliły się całkowicie w okolicy szczytu owiewki. Ta wersja rakiety nie była już więcej używana.

16 sierpnia z Jiuquan Satellite Launch Center wystartowała rakieta Chang Zheng-2C, która miała wynieść na niską orbitę okołoziemską (LEO, Low Earth Orbit) tajnego satelitę Shijian 11-04, którego zadaniem miało być wczesne uprzedzanie o startach rakiet balistycznych bądź zwiad elektroniczny. W T+171 s, około 50 s po uruchomieniu silnika drugiego stopnia, doszło do awarii. Drugi stopień wraz z ładunkiem spadły w prowincji Qinghai. Badanie znalezionych szczątków pozwoliło ustalić przyczynę usterki: zablokował się w skrajnym położeniu siłownik silnika sterującego nr 3, co doprowadziło do utraty kontroli i gwałtownego przechylenia rakiety, a w konsekwencji do jej rozłamania.

24 sierpnia z Bajkonuru wystartowała rakieta Sojuz-U, która miała wynieść na orbitę LEO automatyczny statek transportowy Progress M-12M z zaopatrzeniem dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. W T+325 s doszło do awarii i przerwania pracy silnika RD-0110 trzeciego stopnia rakiety. Jej pozostałości spadły w rejonie czojskim Republiki Ałtajskiej we wschodniej Syberii. 29 sierpnia komisja powypadkowa poinformowała, że przyczyną nieprawidłowej pracy silnika trzeciego stopnia była awaria generatora gazu, napędzającego pompę turbinową. Spowodowana ona została częściowym zatkaniem przewodu doprowadzającego paliwo do generatora. Komisji nie udało się ustalić, czym został zatkany przewód, dwie najbardziej prawdopodobne wersje to oderwany fragment szwu spawalniczego bądź fragment izolacji lub uszczelki. Zalecono dokładniejszy nadzór podczas montażu silników, w tym wideorejestrację całości jego przebiegu. Kolejny Sojuz-U – zresztą również ze statkiem Progress – poleciał już w październiku.

23 grudnia z Plesiecka wystartowała rakieta Sojuz-2-1b z dodatkowym stopniem Fregat, która miała wynieść na wysokoeliptyczną orbitę typu Mołnia z apogeum na pułapie 40 tys. km wojskowego satelitę telekomunikacyjnego Meridian-5. W czasie pracy trzeciego stopnia rakiety, w T+421 s nastąpiła awaria silnika. Tym samym satelita nie osiągnął orbity i jego szczątki spadły w okolicach wioski Wagajcewo w rejonie nowosybirskim. Jeden z fragmentów, zbiornik gazu o średnicy 50 cm, przebił dach domu, na szczęście nie raniąc nikogo. Ironią losu dom stał przy ulicy Kosmonautów. Ta wersja rakiety ma w trzecim stopniu czterokomorowy silnik RD-0124. Analiza telemetrii pokazała, że ciśnienie w przewodzie paliwowym przed wejściem do układu wtryskowego silnika spowodowało wybrzuszenie ściany komory spalania nr 1, prowadzące do jej przepalenia i katastrofalnego wycieku paliwa, a w konsekwencji eksplozji. Pierwotnej przyczyny awarii nie udało się ustalić.

[...]
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-42021/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Czerwiec 05, 2021, 18:01
5/2021
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski

https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-52021/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Lipiec 03, 2021, 07:04
6/2021
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski

https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-62021/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Lipiec 16, 2021, 23:50
7/2021
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski

Chińska astronautyka: dzień dzisiejszy i perspektywy – Waldemar Zwierzchlejski

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2021/07/Jiuquan-1.png)
Jiuquan - kompleks startowy dla lotów załogowych statków kosmicznych Shenzhou.

Przez dziesięciolecia Chiny nieśpiesznie rozwijały swój potencjał astronautyczny. Ich początkowe rozwiązania pochodziły wprost z radzieckich rakiet balistycznych lat 50., a możliwości elektroniki dalece odstawały od rozwiązań, używanych nie tylko w USA, ale także w innych krajach. Także jedne z najważniejszych kryteriów – odporność na warunki kosmiczne i żywotność, były dalece niezadawalające. Ot, popularna „chińszczyzna”. Sytuacja zaczęła się wyraźnie zmieniać dopiero na przełomie wieków. Już nie tylko pod względem ilości startów kosmicznych, ale też i rezultatów Chiny prześcignęły dawnego mistrza – Rosję, a nawet zaczęły zbliżać się do gracza numer 1, czyli USA.

Kosmodromy

Chiny dysponują obecnie czterema kosmodromami lądowymi oraz jednym morskim, co pod względem ilości stawia ich w światowej czołówce. Są to: Jiuquan Satellite Launch Center (lokalizacja 40,6°N, 99,9°E), Xichang Space Center (28,3°N, 102,0°E), Taiyuan Satellite Launch Center (37,5°N, 112,6°E) oraz Wenchang Spacecraft Launch Site (19,3°N, 109,8°E). Jeżeli weźmiemy pod uwag ilość aktywnych kompleksów startowych, wydaje się, że ich liczba w zupełności zaspokaja bieżące potrzeby, a podołają one także w przypadku dalszego zwiększenia częstotliwości startów.
Kosmodrom Jiuquan ma dwa aktywne kompleksy, dodatkowo z jego terenu realizowane są starty szeregu niewielkich rakiet z wyrzutni mobilnych. Jest jedynym dotychczas obiektem, wyposażonym w infrastrukturę przeznaczoną do startów statków załogowych. Kosmodrom Xichang również posiada dwa aktywne kompleksy startowe, z których realizowane są głównie misje na orbity wysokoenergetyczne. Taiyuan, z którego rakiety udają się głównie na orbity około polarne, także posiada dwa kompleksy startowe, używany jest też do startów z wyrzutni mobilnych. Najnowszy chiński kosmodrom posiada po jednej wyrzutni dla rakiet o średnim i dużym udźwigu, planowana jest trzecia dla super rakiety CZ-9.


(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2021/07/Statek-DeBo.png)
Statek DeBo-3 to pływający po Morzu Żółtym chiński kosmodrom.

Rakiety

Chiny używają obecnie zarówno rakiet starej generacji Chang Zheng-2, -3 i -4, które będą stopniowo wypierane przez nowsze rozwiązania (CZ-6, CZ-7), jak i budują rakiety oparte na zupełnie innych technologiach i o wiele większych możliwościach (CZ-5, CZ-8, CZ-9). Rakiety starej generacji cechują się zastosowaniem systemów napędowych opartych głównie na składnikach toksycznych – hydrazynie i czterotlenku azotu, w nowych rakietach jest to kerozyna i ciekły tlen oraz ciekły wodór i ciekły tlen. W przyszłości w niektórych modelach stosowany będzie w miejsce kerozyny ciekły metan. Ze starych rozwiązań w dalszym ciągu w użyciu są następujące modele:

 CZ-2C – dwustopniowa w wersji bazowej rakieta o udźwigu 2500 kg na niską orbitę okołoziemską (LEO) i 3850 kg w wersji trzystopniowej oraz 750 kg na orbitę heliosynchroniczną (SSO) w wersji dwustopniowej i 1400 kg w wersji trzystopniowej.

CZ-2D – rakieta dwustopniowa o udźwigu na LEO 3500 kg i na SSO 2000 kg.

CZ-2F – dwustopniowa rakieta z czterema rakietami pomocniczymi o udźwigu 8400 kg na LEO. Jest certyfikowana do lotów załogowych, wynosi statki kosmiczne Shenzhou.

CZ-3B – trójstopniowa rakieta z czterema rakietami startowymi, ostatni stopień na kriogeniczne materiały pędne. Udźwig 11 500 kg na LEO, 5500 kg na orbitę przejściową do geostacjonarnej (GTO), 3800 kg ku Księżycowi.

CZ-4B – trójstopniowa rakieta o udźwigu 4200 kg na LEO i 2800 kg na SSO.

CZ-4C – trójstopniowa rakieta o udźwigu 4200 kg na LEO i 2800 kg na SSO, różni się od poprzedniej wersji trzecim stopniem, który może być ponownie uruchomiony.

Nowe rakiety to:

CZ-5 – dwustopniowa kriogeniczna z czterema rakietami pomocniczymi (kerozyna, ciekły tlen) o udźwigu 13 000 kg na GTO, 8200 kg ku Księżycowi, 5000 kg ku Marsowi.

CZ-5/YZ-2 – dwustopniowa kriogeniczna z czterema rakietami pomocniczymi (kerozyna, ciekły tlen) i dodatkowym restartowalnym stopniem Yuangzheng-2, udźwig 4500 kg bezpośrednio na orbitę geostacjonarną (GEO).

CZ-5B - jednostopniowa kriogeniczna z czterema rakietami pomocniczymi (kerozyna, ciekły tlen) o udźwigu 25 000 kg na LEO.
CZ-6 – trójstopniowa (kerozyna, ciekły tlen) o udźwigu 1500 kg na LEO i 1080 kg na SSO.

CZ-7 – dwustopniowa z czterema rakietami wspomagającymi (całość kerozyna, ciekły tlen), udźwig 10 000 kg na LEO.

CZ-7A – dwustopniowa z czterema rakietami wspomagającymi (całość kerozyna, ciekły tlen), z dodatkowym stopniem kriogenicznym, udźwig 5000 kg na GTO.

CZ-8 – dwustopniowa z dwiema rakietami wspomagającymi (pierwszy stopień i rakiety boczne kerozyna i ciekły tlen, drugi stopień – kriogeniczny), udźwig 7600 kg na LEO, 4500 kg na SSO, 2500 kg na GTO. W przyszłości pierwszy stopień rakiety ma być odzyskiwalny, lądując na ogniu.

Projektowana jest superciężka rakieta księżycowa CZ-9 o udźwigu 140 t na LEO i 50 t ku Księżycowi.

Prócz rakiet na paliwo ciekłe istnieje też kilka rakiet na paliwo stałe, pochodzących z wycofanych z użytku wojskowych rakiet balistycznych. Są to:

Kuaizhou-1A – czterostopniowa rakieta o nośności 400 kg na LEO.

Kuiazhou-11 – trójstopniowa rakieta o nośności 1000 kg na LEO i 700 kg na SSO.

CZ-11 – czterostopniowa rakieta o nośności 700 kg na LEO i 350 kg na SSO. Jej odmiana startująca ze statku nosi nazwę CZ-11H.

W ostatnich latach kilka firm komercyjnych z różnym skutkiem próbowało wprowadzić do eksploatacji kilka innych rakiet na paliwo stałe, również w większości pochodzących z demobilu. Są to:

Gushenxing-1 (Ceres-1) – czterostopniowa rakieta firmy Galactic Energy o udźwigu na LEO/SSO 350/270 kg.

Shian Quxian-1 (SQX-1, Hyperbola-1) – czterostopniowa rakieta firmy Beijing Interstellar Glory Space Technology o udźwigu na LEO/SSO 300/260 kg.

ZhuQue-1 (LandSpace-1) – trzystopniowa rakieta firmy LandSpace o udźwigu na LEO/SSO 300/200 kg.

Jielong-1 (Smart Dragon-1) – czterostopniowa rakieta zaproponowana przez China Aerospace Science and Technology Corporation o udźwigu 150 kg na SSO.

Chongqing (OS-M) – czterostopniowa rakieta firmy OneSpace o udźwigu na LEO/SSO 205/83 kg.

https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-72021/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Sierpień 31, 2021, 13:03
8/2021
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-82021/

9/2021
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-92021/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Październik 09, 2021, 00:07
10/2021

Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski

Europejska Agencja Kosmiczna
Waldemar Zwierzchlejski

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2021/10/Columbus.png)
Columbus, europejskie laboratorium naukowe, element Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.

Podobnie jak w Stanach Zjednoczonych, katalizatorem wydarzeń, mających w przyszłości doprowadzić do powstania wspólnej agencji kosmicznej, był pierwszy start radzieckiego Sputnika w październiku 1957 r. Już na początku następnego roku miało miejsce pierwsze spotkanie naukowców z ośmiu krajów Europy Zachodniej, zorganizowane z inicjatywy dwóch sławnych fizyków atomowych – Francuza Pierre’a Augera i Włocha Edoarda Amaldiego, poświęcone możliwości stworzenia czysto naukowej organizacji kosmicznej. Naukowcy ci, którzy zaledwie cztery lata wcześniej stworzyli wspólny europejski instytut badań jądrowych – słynny genewski CERN – tym razem postulowali utworzenie analogicznej organizacji, której celem badań byłby jednak nie mikro, lecz makrokosmos.

Działając pod nazwą GEERS (Groupe d’etudes europeen pour la Collaboration dans le domaine des recherches spatiales), z brytyjskim fizykiem nuklearnym Harrie Masseyem jako przewodniczącym, doprowadzili do powstania 1 grudnia 1960 r. międzyrządowej komisji, która miała zdefiniować ramy prawne i finansowe przyszłej organizacji. Nosiła ona nazwę COPERS (Commission préparatoire européenne de recherches spatiales). W wyniku jej prac 14 czerwca 1962 r. podpisano konwencję o powstaniu ESRO (European Space Research Organisation). Państwami założycielskimi ESRO były: Belgia, Dania, Francja, Republika Federalna Niemiec, Włochy, Holandia, Hiszpania, Szwecja, Szwajcaria, Wielka Brytania, zaś Austria, Norwegia i Irlandia uzyskały status obserwatorów.

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2021/10/Thomasa-Pesqueta.png)
Spacer kosmiczny Thomasa Pesqueta w dniu 25 czerwca 2021 r.

Konwencja weszła w życie 20 marca 1964 r. Jednocześnie utworzono drugą organizację, pod nazwą ELDO (European Launcher Development Organisation), celem której było zapewnienie ESRO samowystarczalności w zakresie wynoszenia ładunków zarówno na orbity niskie, jak i na geostacjonarną. W skład ELDO weszły Belgia, Wielka Brytania, Francja, RFN, Holandia i Włochy, zaś członkiem stowarzyszonym została Australia, która dostarczyła w posagu rzecz w Europie niedostępną – teren pod kosmodrom w postaci poligonu Woomera. W 1972 r. było oczywistością, że o ile ESRO funkcjonuje doskonale, to ELDO poniosła klęskę, ponieważ program rozwoju rakiet Europa I i Europa II nie zakończył się sukcesem. Pojawiły się głosy o jej rozwiązaniu, bądź wchłonięciu w struktury ESRO.

Tymczasem rok później, w lipcu 1973 r. przystąpiono do realizacji wielkiego, jak na dotychczasowe możliwości, programu Spacelab. Zakładał on zbudowanie modularnego laboratorium załogowego wielokrotnego użytku, które mogłoby wykonać począwszy od lat 80. XX wieku kilkadziesiąt lotów na orbitę okołoziemską w ładowni amerykańskich wahadłowców programu Space Shuttle. W zamian za to, w jego misjach mogliby brać udział astronauci z Europy, a wyniki przeprowadzanych doświadczeń byłyby również wspólną własnością NASA i ESRO. Jednocześnie podjęto decyzję o rozpoczęciu budowy rakiety Ariane i utworzeniu w 1975 r. jednolitej, Europejskiej Agencji Kosmicznej. ESA (European Space Agency) została utworzona na mocy Konwencji podpisanej w Paryżu 30 maja 1975 r., a jej członkami założycielami była ta sama dziesiątka państw, która zakładała ESRO. Jest organizacją międzyrządową. Jej zadaniem jest realizacja wspólnego, europejskiego programu badania i wykorzystania przestrzeni kosmicznej. Agencja wspiera również rozwój nowoczesnego i konkurencyjnego przemysłu w państwach członkowskich.
Obecnie w skład ESA wchodzą 22 państwa członkowskie: Austria, Belgia, Czechy, Dania, Estonia, Finlandia, Francja, Grecja, Hiszpania, Holandia, Irlandia, Luksemburg, Niemcy, Norwegia, Polska (od listopada 2012 r.), Portugalia, Rumunia, Szwajcaria, Szwecja, Wielka Brytania, Węgry i Włochy. Na podstawie osobnej umowy w pracach ESA uczestniczy również Kanada. Państwami stowarzyszonymi z ESA są Litwa, Łotwa i Słowenia, zaś współpracującymi Bułgaria, Chorwacja, Cypr, Malta i Słowacja. Dyrektorem Generalnym jest obecnie Niemiec Josef Aschbacher.

[...]
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-102021/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Listopad 13, 2021, 11:56
11/2021

Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
https://zbiam.pl/nasze-wydawnictwa/lotnictwo-aviation-international/

12/2021
---
https://zbiam.pl/nasze-wydawnictwa/lotnictwo-aviation-international/

1/2022

Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
https://zbiam.pl/nasze-wydawnictwa/lotnictwo-aviation-international/

2/2022

Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-22022/

3/2022 Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski

Space Launch System
Waldemar Zwierzchlejski

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2022/03/High-Bay-3-VAB.png)
Gotowa rakieta  SLS ze statkiem  Orion dla misji  Artemis I  w High Bay 3 VAB.

14 grudnia 1972 r., podczas trzeciego i ostatniego spaceru na powierzchni Księżyca w misji Apollo-17, astronauci Cernan i Schmitt odsłonili plakietkę umieszczoną na podwoziu lądownika. Słowa na niej umieszczone brzmiały: Tu ludzie zakończyli pierwszą fazę eksploracji Księżyca, grudzień, A.D. 1972. Oby duch pokoju, w którym tutaj przybyliśmy, znalazł odzwierciedlenie w życiu całego rodzaju ludzkiego. Po odsłonięciu plakietki Cernan oświadczył: To nasza pamiątka, którą zostawiliśmy tutaj, dopóki ktoś taki jak my, ktoś spośród was, tam na Ziemi, będących obietnicą przyszłości, nie powróci tutaj, by ją odczytać oraz kontynuować dzieło twórców programu Apollo – podbój Księżyca. W najbliższych miesiącach, po upływie niemal dokładnie pół wieku, dojdzie do debiutu rakiety, która umożliwi powrotu ludzi na Srebrny Glob.

Space Launch System (SLS) to amerykańska superciężka jednorazowa rakieta nośna, projektowana przez NASA od 2011 r. Zastępuje ona rakiety Ares I i Ares V, które zostały anulowane wraz z resztą programu Constellation. SLS ma stać się następcą wycofanego promu kosmicznego, jako główny nosiciel w planach NASA dotyczących eksploracji kosmosu w trzeciej dekadzie XXI wieku i później. Z jej wykorzystaniem w ramach programu Artemis planowane są załogowe loty księżycowe, które utorują w przyszłości misję załogową na Marsa. SLS jest rozwijana w trzech głównych wariantach o rosnących możliwościach: Block 1, Block 1B i Block 2, z kolei każdy z nich występować będzie w wersji załogowej ze statkiem Orion oraz bezzałogowej. Rakiety SLS Block 1 mają wynieść pierwsze trzy misje Artemis, pięć następnych lotów będzie korzystać z Block 1B, a wszystkie kolejne z Block 2. SLS ma startować z kompleksu startowego LC-39B w Kennedy Space Center na Florydzie. Premierowy start został pierwotnie zaplanowany na 2016 r., ale został opóźniony już blisko dziesięć razy. W chwili obecnej najwcześniejsza data startu to 8-23 kwietnia, bądź 7-21 maja br.

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2022/03/Artemis-I.png)
Statek kosmiczny Orion z wieżą ratunkową LAS zamontowany na szczycie gotowej rakiety SLS dla misji Artemis I

Opis

SLS jest rakietą dwuipółstopniową (według innej nomenklatury – dwustopniową z pomocniczymi rakietami startowymi), opartą na elementach promu kosmicznego Space Shuttle (STS). Pierwszy stopień rakiety składa się z identycznego dla wszystkich wersji bloku centralnego i dwóch stopni pomocniczych na paliwo stałe, występujących w dwóch wersjach. Drugi stopień będzie występował także w dwóch wersjach. Odpowiednie kombinacje stopni wpłyną bezpośrednio na udźwig rakiety, wynoszący odpowiednio – na trajektorię doksiężycową – 27, 38 i 43 t w wersji załogowej, bądź 27, 42 i 46 t w wersji cargo. Na niską orbitę okołoziemską, z uwzględnieniem masy ostatniego stopnia, rakieta będzie w stanie dostarczyć odpowiednio 95, 105 i 130 t. Wysokość rakiety w wariancie Block 2 Cargo wyniesie 111,25 m. Ciąg startowy wyniesie dla wariantów Block 1 i Block 1B 39 MN, a dla wariantu Block 2 – 31 MN. Masa startowa wariantu Block 1 wyniesie 2,6 tys. ton.

Blok centralny, wraz z rakietami startowymi, jest odpowiedzialny za wyniesienie górnego stopnia i ładunku poza atmosferę oraz przyspieszenie go do prędkości bliskiej orbitalnej. Zawiera zbiorniki paliwa (ciekłego wodoru) i utleniacza (ciekłego tlenu), przednie i tylne punkty mocowań rakiet startowych, awionikę i główny układ napędowy MPS (Main Propulsion System). MPS jest odpowiedzialny za zaopatrywanie czterech silników RS-25 w paliwo i utleniacz, wychylanie silników za pomocą siłowników hydraulicznych oraz zwiększanie ciśnienia w zbiornikach paliwa. Zapewnia on około 25% ciągu pojazdu podczas startu. Ma długość 65 m i średnicę 8,4 m i jest zarówno strukturalnie, jak i wizualnie podobny do zewnętrznego zbiornika promu kosmicznego ET (External Tank).

Każdy z pierwszych czterech lotów będzie wykorzystywał i zużywał cztery z pozostałych szesnastu silników RS-25D, które były wcześniej wykorzystywane w misjach promu kosmicznego. Producent, Aerojet Rocketdyne, zmodyfikował je poprzez modernizację sterowników, podwyższenie limitów przepustnicy, a także dodanie izolacji termicznej, z powodu obciążeń w tym zakresie jakich będzie doświadczać sekcja silnikowa ze względu na ich położenie w pobliżu rakiet wspomagających. Późniejsze loty zostaną przełączone na wariant RS-25E, zoptymalizowany pod kątem intensywnego użytkowania, który obniży koszt silnika o ponad 30%. Ciąg każdego silnika RS-25D został zwiększony z 2188 kN w wersji stosowanej w promie kosmicznym, do 2281 kN, oraz do 2321 kN w wersji RS-25E.

Dwie rakiety wspomagające, zapewniające około 75% ciągu pojazdu podczas pierwszych dwóch minut lotu, w wersjach Block 1 i 1B będą pięciosegmentowymi silnikami rakietowymi na paliwo stałe. Wykorzystywać będą segmenty obudowy, które latały na misjach wahadłowca, jako wersje czterosegmentowe. Posiadają one dodatkowy segment centralny, nową awionikę i lżejszą izolację, ale nie mają spadochronowego systemu odzyskiwania. Takie rakiety wspomagające zapewniają około 25% większy impuls całkowity. Zapas segmentów obudowy pozostałych po STS wystarczy dla ośmiu lotów rakiet SLS Block 1 i 1B. W marcu 2019 r. ogłoszono program Booster Obsolescence and Life Extension. W ramach tego programu opracowane zostaną nowe rakiety startowe na paliwo stałe dla wersji Block 2, które mają być zbudowane przez Northrop Grumman Space Systems. Pochodzić one będą z rakiet z kompozytową obudową, które były opracowywane dla anulowanego programu rakiety nośnej OmegA.

Jako górny (drugi) stopień, w pierwszych trzech misjach programu Artemis, użyty zostanie Interim Cryogenic Propulsion Stage (ICPS). Jest to wydłużony do 13,7 m i certyfikowany do lotów załogowych wariant górnego stopnia Delta Cryogenic Second Stage rakiety nośnej Delta IV. Napędzany będzie przez pojedynczy silnik kriogeniczny RL10. Pierwszy ICPS będzie wykorzystywał wariant RL10B-2, a drugi i trzeci – wariant RL10C-2. Blok 1 ma być w stanie umieścić 95 t na niskiej orbicie okołoziemskiej, w tym ICPS jako część ładunku użytecznego. ICPS umieści bezzałogowy statek Orion misji Artemis 1 na początkowej trajektorii suborbitalnej o pułapie 30-1806 km, aby zapewnić bezpieczne opadnięcie bloku centralnego w rejonie Oceanu Indyjskiego. ICPS wykona następnie najpierw manewr osiągnięcia orbity trwałej, poprzez podniesienie jej perigeum, a później wejście na orbitę kuksiężycową TLI (TransLunar Injection).

W pozostałych misjach, począwszy od Artemis 4, użyty zostanie Exploration Upper Stage (EUS). Zakończy on najpierw fazę wznoszenia SLS Block 1B i Block 2, a następnie ponownie uruchomi się, aby wysłać swój ładunek na TLI. EUS będzie mieć średnicę 8,4 m i będzie napędzany aż czterema silnikami RL10C-3. Przewiduje się, że w późniejszym czasie zostanie jeszcze zmodernizowany, poprzez zastosowanie czterech silników RL10C-X o powiększonych osiągach. Stopień został pierwotnie nazwany Dual Use Upper Stage (DUUS), ale później został przemianowany na Exploration Upper Stage, ponieważ DUUS brzmiało wulgarnie w języku japońskim, a Japonia będzie uczestnikiem międzynarodowego programu utworzenia okołoksiężycowej załogowej stacji orbitalnej.

Rozwój i finansowanie

Podczas wspólnej prezentacji Senatu i NASA we wrześniu 2011 r. stwierdzono, że przewidywany koszt rozwoju programu SLS wyniesie 18 mld USD do 2017 r., z czego 10 miliardów dolarów na rakietę SLS, 6 mld na statek kosmiczny Orion i 2 mld USD na modernizację kompleksu startowego i innych obiektów w Kennedy Space Center. Te koszty i harmonogramy zostały uznane za nadmiernie optymistyczne w niezależnym raporcie z audytu oceny kosztów. Wewnętrzny dokument NASA z tego samego roku oszacował koszt programu do 2025 r. na co najmniej 41 mld USD za pierwsze cztery starty, przy czym nie zawierał kosztów EUS, który miał być gotowy dopiero nie wcześniej, niż w 2030 r.

https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2022/03/Artemis-I.png

4/2022
(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2022/04/LAI-4-2022-420x594.jpg)

Aktualności z kosmosu – Waldemar Zwierzchlejski
Zimna wojna w kosmosie – Waldemar Zwierzchlejski

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2022/05/Kompleks-startowy.png)
Kompleks startowy Sojuza w Gujanie Francuskiej został zamknięty.

Gdy rankiem 24 lutego Federacja Rosyjska rozpoczynała swoją „specjalną operację wojskową” przeciwko Ukrainie, na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej amerykańsko-niemiecko-rosyjska załoga spała w najlepsze przed kolejnym dniem pracy. Na Bajkonurze integrowano z rosyjską rakietą nośną satelity spółki OneWeb, a w Gujańskim Centrum Kosmicznym rozpoczynała się kampania startowa innej rosyjskiej rakiety, mającej wynieść dwa satelity dla europejskiej sieci nawigacyjnej. Rosyjskie przyrządy na amerykańskich orbiterach i łazikach badały powierzchnię Księżyca i Marsa, niemiecki teleskop fotografował źródła promieniowania rentgenowskiego na rosyjskim obserwatorium satelitarnym. Jednym słowem – międzynarodowa przyjaźń i współpraca. Wszystko to prysło jak bańka mydlana. W kosmosie nastała zimna wojna, która zapowiada się nie na miesiące, a na lata.

Roskosmos czy OneWeb: kto więcej stracił?

Pierwszą ofiarą sankcji wprowadzonych na rosyjski sektor kosmiczny stało się wystrzelenie z kosmodromu Bajkonur rakiety Sojuz-2.1b z dodatkowym stopniem Fregat, która miała wynieść 4 marca 36 satelitów Internetu satelitarnego w ramach misji OneWeb-14, organizowanego przez Arianespace i Starsem. Miały one wejść w skład konstelacji liczącej obecnie 428 jednostek, co stanowi dwie trzecie zakładanej całości. Satelity zostały dostarczone 15 lutego na lotnisko Krajnyj na kosmodromie z miejsca powstania na Przylądku Canaveral samolotem An-124 rosyjskich linii lotniczych Wołga-Dniepr. 26 lutego satelity umieszone w dyspenserze zamknięto w osłonie startowej. 2 marca rakietę umieszczono na stanowisku startowym 31/PU-6. Tego samego dnia Roskosmos, ustami swego szefa Dmitrija Rogozina postawił spółce OneWeb ultimatum: do startu dojdzie jedynie wtedy, jeśli spółka OneWeb Satellites zapewni, że satelity nie będą używane przez nią, ani nie będą wynajmowane innym użytkownikom w celach wojskowych. Spółka odmówiła wydania takiego zobowiązania.


(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2022/05/Dmitrij-Rogoz.png)
Dmitrij Rogozin - szef Roskosmosu.

Jednocześnie Roskosmos oświadczył, że w związku z wrogim stanowiskiem Wielkiej Brytanii (tak szef agencji nazwał wprowadzenie przez W. Brytanię sankcji) wobec Rosji, kolejnym warunkiem wystrzelenia satelitów, jest wycofanie się brytyjskiego rządu z udziałów w OneWeb. Dodał też, że w przypadku zdjęcia rakiety z wyrzutni, Rosja nie zwróci OneWeb zapłaconej już kwoty za start. Jako środek nacisku zdecydowano odkleić z owiewki flagi brytyjską, indyjską, amerykańską i japońską. Oczywiście Wielka Brytania także odmówiła. Dzień później Rada Dyrektorów OneWeb zdecydowała o zawieszeniu wszystkich planowanych startów z Bajkonuru. W tej sytuacji 4 marca rakieta została zdjęta ze stanowiska startowego, a satelity zdemontowane. Zostały one zakonserwowane przez techników firmy i złożone w sterylnym pomieszczeniu na kosmodromie, które następnie zostało przez nich opieczętowane. Dopiero wówczas, 27 marca, ekipa startowa OneWeb opuściła kosmodrom.

W roku bieżącym Rosjanie mieli wynieść z Bajkonuru sześć zestawów satelitów OneWeb, co umożliwiłoby firmie rozpoczęcie funkcjonowania sieci w jej nominalnej konfiguracji. Oczywiście wszystkie te starty zostały również formalnie zawieszone, a w praktyce skasowane. Rogozin buńczucznie zapewnił, że oznacza to upadek całego projektu, tym bardziej, że wynoszenie rakietami Sojuz-2 satelitów OneWeb nie było jedynym rosyjskim udziałem w tym przedsięwzięciu. Każdy z satelitów, budowanych przez spółkę joint venture pod egidą Airbus Defence and Space, wyposażony jest bowiem w silnik jonowy SPD-50, który powstaje w zakładach Fakieł w Kaliningradzie. Oczywiście zmiana dostawcy jest możliwa, ale wymagać będzie czasu i pieniędzy oraz modyfikacji samych satelitów.

Jednak najistotniejszym problemem dla OneWeb, był brak na rynku rakiety, mogącej zastąpić Sojuza-2. Europa, kończąca eksploatację Ariane-5 i Vegi na rzecz Ariane-6 i Vegi-C nie jest zdolna do przejęcia takiego wolumenu ładunków przez okres minimum dwóch lat. W przypadku Vegi-C dodatkowym problem jest silnik RD-869 jej czwartego stopnia, którego producentem jest firma „Piwdienmasz” (znana bardziej pod rosyjską nazwą „Jużmasz”). Stany Zjednoczone również kończą eksploatację Atlasa-5, a jego następca Vulcan oraz rakieta New Glenn firmy Blue Origin są nadal pieśnią przyszłości, ze względu na opóźniające się dostarczenie silników BE-4 do nich. Także Japonia nie może już zaoferować wychodzącej z użytku H-IIA, a debiut jej następczyni ciągle się oddala. Indie mogłyby zaproponować PSLV, ale wymagałoby to jej wielu startów lub GSLV, ale ta jest po raz kolejny na etapie powrotu do lotów po ostatniej katastrofie. Chiny nie wchodzą w rachubę ze względu na ograniczenia eksportowe technologii ITAR (International Traffic in Arms Regulations).

Oczywiście na rynku była SpaceX z Falconem-9, ale czy Elon Musk zdecydowałby się na wynoszenie satelitów konkurencji dla swojego Starlinka? O dziwo, już 21 marca okazało się, że odpowiedź jest twierdząca. Co więcej, do pierwszego startu mogłoby dojść już pod koniec trzeciego kwartału, pomimo dużej liczby lotów Falcona. Zatem odpowiedź na zadane pytanie jest jednoznaczna – mimo wzrostu kosztów, OneWeb uruchomi swój system w terminie, bądź z nieznacznym opóźnieniem, natomiast Rosja utraci wpływy za kilka startów. Zysk za niezrealizowany marcowy start na pewno ich nie zrównoważy.

Rosja zamyka kompleks startowy

W październiku 2011 r. wystartowała z kompleksu startowego ELS (L’Ensemble de Lancement Soyouz) Gujańskiego Centrum Kosmicznego w Kourou pierwsza rosyjska rakieta Sojuz-2, wynosząc na orbitę dwa przedseryjne satelity systemu nawigacji Galileo. W marcu 2021 r., gdy okazało się, że rakieta Ariane-62, która miała wynieść kolejne dwa satelity tej konstelacji nie będzie gotowa na czas, postanowiono je przenieść na Sojuza-ST-B. Kampania VS-28 rozpoczęła się 17 lutego, z datą startu 6 kwietnia. Rozpoczęto wyładunek bloków pierwszego i drugiego stopnia oraz stopnia Fregat-MT z kontenerów transportowych. 19 lutego z belgijskiego Liège na pokładzie samolotu Ił-76 linii Wołga-Dniepr zostały dostarczone do Gujany satelity. 26 lutego Roskosmos oznajmił, że wobec wprowadzenia przez Unię Europejską sankcji wobec Rosji, ta całkowicie zawiesza organizację startów swoich rakiet z Kourou.

Personel, w którego skład wchodziło 87 pracowników RKC „Progress” (producent rakiety nośnej), NPO im. Ławoczkina (producent stopnia Fregat) oraz CENKI (Centrum Eksploatacji Obiektów Naziemnej Infrastruktury Kosmicznej), zajął się konserwacją kompleksu startowego oraz dostarczonych na kosmodrom elementów trzech rakiet Sojuz i stopni Fregat. Zostały one opłacone, zatem Rosja nie będzie domagać się ich zwrotu, natomiast nie jest możliwe ich użycie bez udziału przedstawicieli rosyjskich producentów. Po zakończeniu wszystkich prac, 3 marca ostatnia grupa rosyjskich specjalistów opuściła kosmodrom i powróciła do Rosji. 27 marca Rogozin oznajmił, że kompleks prawdopodobnie został zamknięty na zawsze. A jeszcze kilka tygodni wcześniej, 17 lutego, rozpoczęły się rozmowy pomiędzy Roskosmosem a Europejską Agencją Kosmiczną, na temat modernizacji kompleksu ELS. Chodziło o zamontowanie dodatkowego wyposażenia, umożliwiającego prowadzenie z Ameryki Południowej startów załogowych statków kosmicznych typu Sojuz. Dałoby to europejskim astronautom możliwość samodzielnego dostania się na ISS częściej, niż raz na mniej więcej dwa lata, jak to jest dotychczas. W tej sytuacji rozmowy na ten temat zerwano.

https://zbiam.pl/artykuly/zimna-wojna-w-kosmosie/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Czerwiec 13, 2022, 10:59
5/2022
Aktualności z kosmosu – Waldemar Zwierzchlejski

Rakieta Angara. Ślepy zaułek rosyjskiej kosmonautyki? – Waldemar Zwierzchlejski

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2022/05/Rakieta-nosna.png)
Rakieta nośna Angara-1.2 na wyrzutni.

29 kwietnia z kosmodromu Plesieck wystrzelona została rakieta nośna Angara-1.2 o numerze seryjnym 1Ł. Wyniosła ona na orbitę (perigeum 279 km, apogeum 294 km, inklinacja 96,45°) satelitę Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej o nazwie Kosmos 2555. Był to pierwszy start orbitalny tej wersji rakiety z rodziny Angara. Rakieta Angara w ciężkiej wersji ma wkrótce zamienić niebezpieczne ekologicznie Protony, a w wersji lekkiej, po zaprzestaniu eksploatacji rakiet Dniepr i Rokot, przywrócić możliwość wynoszenia lżejszych ładunków, zbyt małych dla Sojuza-2. Ale czy Angara spełni pokładane w niej nadzieje?

Po upadku Związku Radzieckiego rosyjska kosmonautyka znalazła się w głębokim kryzysie. Okazało się, że główne wyrzutnie i znaczna część produkcji znajdują się co prawda w bliskiej, ale jednak zagranicy. Program superciężkich rakiet Energia został wstrzymany, zamówienia obronne znacznie ograniczono. Przed całkowitym upadkiem przemysł kosmiczny uratowała współpraca międzynarodowa – zamówienia amerykańskich korporacji lotniczych, wspólne programy z europejskimi i azjatyckimi agencjami kosmicznymi. Międzynarodowa Stacja Kosmiczna została umieszczona na orbicie okołoziemskiej, wykorzystując technologie sowieckiej stacji orbitalnej Mir. Rozpoczął działalność pływający kosmodrom Sea Launch. Było jednak jasne, że wsparcie międzynarodowe nie jest wieczne i już w latach 90. rozpoczęto prace nad zapewnieniem Rosji niezależności kosmicznej.

Zadanie było trudne, bowiem wszystkie wyrzutnie rakiet ciężkich i superciężkich ZSRR znalazły się na terytorium Kazachstanu. Do dyspozycji Rosji pozostał tylko kosmodrom wojskowy Plesieck na dużych szerokościach geograficznych, który pierwotnie został stworzony do wystrzeliwania rakiet balistycznych w kierunku Stanów Zjednoczonych, a później był używany do wystrzeliwania satelitów – głównie zwiadowczych - na orbity bliskie Ziemi (LEO). Przemyśliwano też o budowie nowego kosmodromu w rejonie bazy rakietowej Swobodnyj na Dalekim Wschodzie. Obecnie kosmodrom ten, nadal w powijakach, nosi nazwę Wostocznyj. W przyszłości powinien stać się głównym kosmodromem cywilnym Rosji i zastąpić dzierżawiony od Kazachstanu Bajkonur. Najtrudniejsza sytuacja powstała w segmencie rakiet ciężkich o ładowności +20 t. Te rakiety z serii Proton były używane w ZSRR do wystrzeliwania satelitów komunikacyjnych na orbitę geostacjonarną, stacji orbitalnych na LEO, sond do badania Księżyca i planet oraz nielicznych satelitów o przeznaczeniu wojskowym. Wszystkie wyrzutnie Protonów pozostały w Kazachstanie. Jednocześnie proste rozwiązanie – budowa nowych kompleksów startowych w Rosji – było nie do przyjęcia, ze względów środowiskowych.

Protony działały na agresywnej chemicznie hydrazynie i ich starty wywołałyby protesty ludności na terenach, na których spadałyby zużyte dwa pierwsze stopnie. Był to czas, kiedy opinii publicznej nie można było już ignorować. Przeniesienie wyrzutni do Rosji musiało rozpocząć się od opracowania dla nich nowej rakiety na paliwo przyjazne dla środowiska. Już w 1992 r. ogłoszono konkurs na stworzenie pierwszej rosyjskiej rakiety kosmicznej. Jej rozwój został sformalizowany dekretem Prezydenta Rosji z 6 stycznia 1995 r. Termin pierwszego lotu został wyznaczony na 2005 r. Gdyby został on dotrzymany, stworzenie takiej rakiety miałoby sens – dzięki unifikacji jej modułów można było (pod warunkiem, że byłoby produkowane wiele rakiet rocznie) uzyskać obniżkę ceny nawet w stosunku do Protona. Postanowiono, że Angara będzie modułowa: uniwersalne moduły rakietowe (URM) mogły być konfigurowane od wersji lekkiej (jeden moduł w pierwszym stopniu), aż do wersji ciężkiej (siedem modułów). Każdy URM mógł być transportowany koleją osobno, a następnie łączony na kosmodromie. Jego długość miała wynosić 25,1 m, a średnica 3,6 m. W Rosji, gdzie rakiety są transportowane koleją, było to bardzo istotne.

Dlaczego tak długo powstawała Angara?

W latach 1994-1995 wszyscy specjaliści w przemyśle rakietowym i kosmicznym zgadzali się z poglądem, że niemożliwe będzie opracowanie nowych silników rakietowych na wysokoenergetycznych paliwach kriogenicznych (te używane w Energii były po prostu za duże), dlatego projekt przewidywał wykorzystanie sprawdzonej technologii – silników zasilanych naftą i ciekłym tlenem (tzw. kerolox). I tu nastąpił dziwny zwrot sytuacji – zamiast spodziewanego kontraktu na rakietę dla NPO Energia, mającego duże doświadczenie w technice kriogenicznej, jak i dużych silnikach w technologii kerolox, otrzymał go… producent Protona – Centrum Chruniczewa. Obiecał on zrobić rakietę również opartą na technologiach Energii, ale tańszą w produkcji, logistyce i eksploatacji.

Niestety, było to zadanie ponad siły Chruniczewa. Czas mijał, projekt przechodził niezliczone metamorfozy, zmieniały się koncepcje ilości modułów. Rakieta ciągle istniała wyłącznie na papierze, pomimo pochłaniania wielkich środków z budżetu. Dlaczego tworzenie rakiety trwało tak długo, skoro w ZSRR te same zadania rozwiązywano w znacznie krótszym czasie? Najprawdopodobniej dlatego, że Angara nie była potrzebna – zwłaszcza Chruniczewowi. Jego Proton latał z Bajkonuru w programach wojskowych, naukowych, cywilnych, międzynarodowych i komercyjnych. Strona kazachska co prawda narzekała na „truciznę”, ale nie mogła domagać się zamknięcia tak ważnej dla całego świata rakiety. Przenoszenie startów kosmicznych na Angarę było dla Chruniczewa nieopłacalne, ponieważ nowa rakieta była droższa od poprzedniej – najwięcej przecież kosztuje rozwój.

(...)
https://zbiam.pl/artykuly/rakieta-angara/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Czerwiec 21, 2022, 10:09
6/2022
Aktualności z kosmosu – Waldemar Zwierzchlejski

Turystyka kosmiczna
Waldemar Zwierzchlejski

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2022/06/Pierwszy-samolot-nosiciel-WK2.png)
Pierwszy samolot-nosiciel WK2 otrzymał nazwę własną „Eve” na cześć matki Bransona.

Koncepcje tanich statków przeznaczonych do załogowych lotów balistycznych, pojawiały się od trzydziestu lat. Projektowania i budowy takiego statku podejmowały się różne firmy i osoby prywatne, jednak wszelkie wysiłki kończyły się fiaskiem. W najlepszym wypadku powstawały makiety, a jeśli nawet dochodziło do próbnego startu modelu, to kończył się on zazwyczaj na wysokości kilkuset metrów. Sytuacja zmieniła się diametralnie w 2004 r., gdy Scaled Composites z powodzeniem wyniósł na wysokość ponad 100 km swój niewielki pilotowany samolot rakietowy, znany pod nazwą SpaceShipOne. Jednak mimo obiecujących wyników, na pierwszy lot pasażerski trzeba było poczekać jeszcze blisko dwie dekady.

Na wstępie trzeba wyjaśnić, że nie istnieje żadna fizyczna definicja, określająca wysokość, od której zaczyna się kosmos. Nie da się jej powiązać z ziemską atmosferą, gdyż jej ślady są obecne nawet w odległości dziesięciu tysięcy kilometrów od powierzchni Ziemi, z kolei grawitacyjne panowanie naszej planety rozciąga się do około półtora miliona kilometrów, kiedy to w końcu górę bierze siła pochodząca ze Słońca. Tymczasem satelity z powodzeniem mogą przez wiele miesięcy krążyć na wysokości zaledwie około 250 km, a przecież trudno im odmówić przymiotnika „kosmiczne”.

W związku z tym, że w wielu krajach czy organizacjach używa się różnych definicji pojęcia „lot kosmiczny”, co niejednokrotnie prowadzi do komplikacji, a nawet sporów, należy podać niektóre kryteria tyczące się tego tematu. FAI (Fédération Aéronautique Internationale) stoi na stanowisku, że granicą oddzielającą loty aeronautyczne od astronautycznych jest „linia Karmana” (w sposób teoretyczny wyznaczona w połowie XX wieku przez Theodora von Kármána), przebiegająca na wysokości 100 km nad poziomem morza. Jej pomysłodawca uznał, że na tym pułapie gęstość atmosfery jest zbyt mała, by jakikolwiek statek powietrzny, korzystający w locie z wytwarzania siły nośnej, był w stanie kontynuować lot poziomy. W związku z tym FAI dzieli loty kosmiczne na balistyczne i orbitalne, przy czym do tych pierwszych zalicza wszystkie te, w których długość orbity przebiegającej na wysokości powyżej 100 kilometrów jest krótsza od 40 000 km.

Co znamienne, konsekwencją takiego sposobu liczenia powinno być niezaliczenie lotu Jurija Gagarina w statku Wostok jako misji orbitalnej, gdyż co prawda długość trajektorii lotu od startu do lądowania była rzędu 41 000 km, jednak ponad 2000 km z tego leżało poniżej wymaganego pułapu. Pomimo to lot jest uznawany – i słusznie – jako orbitalny. Do balistycznych lotów kosmicznych zaliczane też są przez FAI dwa loty samolotów rakietowych X-15 i trzy loty samolotu rakietowego SpaceShipOne.

COSPAR (Committee on Space Research) jako sztucznego satelitę Ziemi definiuje obiekt, który bądź wykonał przynajmniej jedno okrążenie naszej planety, bądź przebywał nie krócej niż 90 minut poza jej atmosferą. Ta definicja jest jeszcze bardziej problematyczna, gdyż nie tylko nie ustala, choćby arbitralnie, zasięgu atmosfery do pułapu 100 czy 120 km, ale wprowadza dodatkowe zamieszanie. Wszak pojęcie „okrążenie” może dotyczyć okrążenia Ziemi przez samolot, czy nawet balon (zanotowano już takie przypadki), a nie przez satelitę. Z kolei USAF (United States Air Force) oraz Kongres USA przyznają tytuł astronauty każdemu pilotowi, który przekroczy wysokość 50 mil, to jest 80 467 m. Na podstawie tej definicji „skrzydełka astronauty” zostały przyznane m. in. kilku pilotom doświadczalnego samolotu rakietowego X-15, a także dwójce pilotów statku SpaceShipOne.

Istnieje też inna definicja lotu kosmicznego, która jest w pełni podzielana m.in. przez autora artykułu. Mówi ona o przypadku, w którym doszło do satelizacji obiektu na orbicie trwałej, czyli takiej, na której możliwe jest wykonanie przynajmniej jednego okrążenia Ziemi bez wykorzystania silników bądź powierzchni aerodynamicznych. Jeżeli z jakichś przyczyn (test statku kosmicznego bądź awaria rakiety nośnej) nie doszło do satelizacji obiektu, można wówczas mówić o balistycznym locie kosmicznym. Zgodnie z powyższą definicją, w przypadkach wspomnianych lotów wysokościowych nie należy używać pojęcia „lot kosmiczny”. Dlatego też nie ulega wątpliwości, że piloci i pasażerowie SpaceShipTwo nie powinni sobie rościć pretensji do tytułu astronauty, jednak tak oczywiście nie jest.

Ostatnio pojawiło się też i robi coraz większą karierę określenie mezonauta. Określa ono osobę, która osiągnie wysokość pomiędzy 50 a 80 km nad powierzchnią Ziemi, czyli w granicach mezosfery, która rozciąga się pomiędzy 45-50 a 85-90 km. Jak dalej zobaczymy, mezonauci będą mieć poważny udział w turystyce kosmicznej.

Virgin Galactic i SpaceShipTwo

W połowie 2005 r., na kanwie sukcesu odniesionego przez Scaled Composites i jego system White Knight/SpaceShipOne, magnat branży przemysłu komunikacyjnego i turystycznego Richard Branson założył wraz ze znanym konstruktorem samolotów Burtem Rutanem firmę Virgin Galactic, mającą być pierwszą regularną linią przewozową, świadczącą załogowe loty balistyczne. Jej flota składać się miała z pięciu statków SpaceShipTwo, zdolnych zabrać w niezapomniany lot szóstkę pasażerów i dwóch pilotów.

Branson szacował, że zyski z przedsięwzięcia przekroczą po kilku latach miliard dolarów. Bilet na taką wyprawę miał kosztować około 300 tys. USD (początkowo kosztował „zaledwie” 200 tys. USD), jednak z czasem cena ta miałaby spaść do poziomu około 25-30 tys. USD. Samoloty miały startować ze specjalnie budowanego w tym celu w stanie Nowy Meksyk kosztem 212 mln dolarów Spaceport America (otwarcie pasa startowego miało miejsce 22 października 2011 r.) i tamże lądować.


(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2022/06/Richard-Branson-w-stanie-niewazkosci-768x501.png)
Richard Branson w stanie nieważkości.

Lot balistyczny nie będzie dostępny dla wszystkich chętnych. Będą oni musieli mieć przynajmniej przeciętne zdrowie, gdyż przeciążenia podczas startu, a także lądowania, będą na poziomie g+4-5. W związku z tym, prócz podstawowych badań lekarskich, będą oni musieli też przejść test na przeciążenie w granicach g+6-8 na wirówce. Z około 400 chętnych, którzy już mają wykupione bilety na pierwsze loty, około 90% już przeszło go z powodzeniem. Oczywiście zarówno nosiciel – nazwany White Knight Two (WK2), jak i samolot rakietowy SpaceShipTwo (SST), są nie tylko znacznie większe, ale i odmienne konstrukcyjnie od swych pierwowzorów.

WK2, czyli Model 348, ma długość 24 m, rozpiętość 43 m i udźwig 17 t na wysokość 18 km. Napędzany jest dwiema parami silników turbowentylatorowych Pratt and Whitney PW308A. Kompozytowy samolot został zbudowany jako dwukadłubowy, w ścisłym tego pojęcia znaczeniu. Jeden z kadłubów jest repliką SST, dzięki czemu będzie używany jako trenażer dla pasażerów. Symulacja obejmować będzie nie tylko przeciążenia, ale i nieważkość (do kilku sekund). Drugi kadłub będzie oferowany pasażerom, chcącym oglądać naszą planetę z wysokości ponad 20 km. Pierwszy egzemplarz WK2 nosi numer N348MS i nazwę własną VMS (Virgin Mothership) Eve, na cześć matki Bransona. Samolot po raz pierwszy wzniósł się w powietrze 21 grudnia 2008 r., z Sieboldem i Nicholsem za sterami. Virgin Galactic zamówiła dwa egzemplarze WK2, drugi, jeszcze niegotowy, będzie nosił prawdopodobnie nazwę VMS Spirit of Steve Fossett, na cześć sławnego lotnika, baloniarza i podróżnika.
[...]
https://zbiam.pl/artykuly/turystyka-kosmiczna/
https://zbiam.pl/nasze-wydawnictwa/lotnictwo-aviation-international/

7/2022
Aktualności z kosmosu – Waldemar Zwierzchlejski

Antonow An-225 historia pewnego marzenia
Michał Petrykowski

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2022/07/Pierwsze-ladowanie-An-225-scaled.jpg)
Pierwsze lądowanie An-225 z wahadłowcem Buran w maju 1989 r., na lotnisku Jubiliejnyj położonym na terenie kosmodromu Bajkonur.

Historia rozwoju największego na świecie eksploatowanego do niedawna samolotu transportowego związana jest z prowadzoną w okresie zimnej wojny rywalizacją o prymat w podboju kosmosu między dwoma supermocarstwami. W odpowiedzi na realizowany w Stanach Zjednoczonych program budowy wahadłowców 17 lutego 1976 r. na posiedzeniu Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego podjęto decyzję o rozpoczęciu prac nad podobnymi konstrukcjami w ZSRR.

Podobnie jak Amerykanie także Sowieci docenili zalety wahadłowców i możliwość ich wielokrotnego wykorzystania do wynoszenia i sprowadzania z orbity sztucznych satelitów oraz innych ładunków. W teorii promy miały pozwolić na zmniejszenie kosztów podroży kosmicznych – do startu wynoszone były tradycyjną rakietą nośną lub na pokładzie większego samolotu-nosiciela, po powrocie z przestrzeni mogły lądować na lotniskach. Uruchomienie sowieckiego programu promu kosmicznego Buran (ros. Буран, „burza śnieżna”) wymusiło konieczność stworzenia samolotu, który zdolny byłby do transportu zarówno wahadłowców jak i elementów rakiet wykorzystywanych do ich wynoszenia.
W odróżnieniu od amerykańskiej koncepcji Buran nie był zaprojektowany jako system zdolny do samodzielnego osiągnięcia przestrzeni kosmicznej. Amerykański Space Shuttle wyposażony był we własne główne silniki rakietowe, wspomagane dwoma pomocniczymi na paliwo stałe (SRB, Solid Rocket Booster). Buran nie miał silników nośnych, a jedynie pomocnicze. Do jego wyniesienia w kosmos wymagana była oddzielna rakieta nośna, Energia. Posiadała ona własne silniki startowe na paliwo ciekłe, cztery RD-0120 oraz cztery RD-170, i mogła posłużyć do transportu na orbitę także innych ładunków o masie do 100 t Podzespoły promu oraz rakiety nośnej wytwarzane były w wielu zakładach na terenie ZSRR, zaś ostateczny montaż elementów kompleksu wykonywano na kosmodromie Bajkonur, na terenie dzisiejszego Kazachstanu.

Zakładano że na etapie prac konstrukcyjnych wymagany będzie transport elementów o długości do 60 m i średnicy do 8 m na odległość od 1500 do 2000 km, zaś po wprowadzeniu wahadłowca Buran do eksploatacji – transport promu kosmicznego po zakończeniu misji z miejsca lądowania do bazy (kosmodromu). Ze względów logistycznych przemieszczanie promu i elementów rakiety drogą lądową nie wchodziło w grę – jedynym wyjściem był przewóz powietrzny. Podczas prac nad systemem transportowym wzorowano się na rozwiązaniach przyjętych w Stanach Zjednoczonych, gdzie do podobnych celów wykorzystywane były samoloty Boeing 747 należące do NASA (egz. B747-100 o znakach N905NA oraz B747-SR4, rej. N911NA). Sowieccy konstruktorzy przystąpili do poszukiwania płatowca, który po niezbędnych modyfikacjach mógłby transportować gotowy prom kosmiczny i elementy rakiety.

Początkowo zadanie budowy samolotu zlecono OKB Antonowa (ОКБ – Oпытное Конструкторское Бюро – biuro doświadczalno-konstrukcyjne). Na przełomie 1980 i 1981 r., główny konstruktor kompleksu Buran, Gleb Łozino-Łoziński, podczas spotkań z Olegiem Konstantinowiczem Antonowem określił wstępne wymagania dotyczące nowego samolotu-nosiciela. Zgodnie z oczekiwaniami transportowiec miał służyć nie tylko do przenoszenia promu Buran lub elementów rakiety Energia. Docelowo miał być platformą wykorzystywaną do wynoszenia załogowych lub bezzałogowych statków kosmicznych – w projekcie uwzględniono bowiem możliwość startu z grzbietu samolotu „mniejszego” wahadłowca wraz ze zbiornikami paliwa. Wraz z nowymi zadaniami rosły wymagania dotyczące osiągów – minimalny udźwig maszyny określono na 170 t.

Nieprzypadkowo temat budowy nosiciela skierowany został do OKB Antonowa. W tym czasie w biurze powstawał projekt ciężkiego samolotu transportowego An-124. Okazało się jednak że czterosilnikowy kolos nie spełnia wszystkich wymagań „kosmicznego” programu. Po pierwsze obliczenia wykazały że dysponuje on zbyt małym udźwigiem (choć jak się później okazało podczas lotów testowych wyniósł ładunek o masie ponad 171 t). Po drugie Rusłan zbudowany był w układzie z klasycznym usterzeniem, co wykluczało możliwość startu z jego grzbietu statków kosmicznych – usterzenie znalazłoby się bowiem w strefie oddziaływania gazów z silników rakietowych przenoszonych pojazdów. W tym czasie prace nad An-124 znajdowały się w zaawansowanym stadium. Projekt przyjęty był na najwyższych szczeblach, wykluczona była modyfikacja samolotu, nie była także możliwa budowa nowej odmiany płatowca. Doraźnym rozwiązaniem proponowanym przez OKB Antonowa było dostosowanie do roli nosiciela ciężkiego czterosilnikowego turbośmigłowego samolotu An-22. Transport tak dużych ładunków na jego grzbiecie wiązałby się z poważnymi problemami ze statecznością maszyny, a ze względów konstrukcyjnych i wytrzymałościowych modyfikacja kabiny transportowej do przewozu ładunków o średnicy 8,3 m w jej wnętrzu okazała się niemożliwa.


(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2022/07/prezentacja-An-225-744x496.jpg)
Oficjalna prezentacja An-225 miała miejsce 30 listopada 1988 r. na lotnisku Kijów-Swiatoszyn. Dobrze widoczne podwójne usterzenie i dodatkowa sekcja płatów w przykadłubowej części samolotu.

Ponieważ biuro Antonowa nie mogło zrealizować budowy samolotu-nosiciela zadanie powierzono OKB Miasiszczewa, które zaproponowało modyfikację wojskowego czterosilnikowego samolotu 3M. Do roli transportowca przebudowane zostały latające zbiornikowce, płatowce w wersji 3MN-2. Otrzymały one nową, przedłużoną o 7 m i wygiętą nieco ku górze tylną sekcję kadłuba z węzłami do mocowania ładunków w jego górnej części oraz podwójne usterzenie; do wspomagania hamowania wykorzystywane były spadochrony. W płatowcu wzmocniono elementy strukturalne i zmodyfikowano system sterowania, zastosowano silniki o większym ciągu. Opracowano kilka wersji cylindrycznych osłon montowanych na kadłubie wewnątrz których transportowany był ładunek. Prace nad nową konstrukcją rozpoczęto na początku 1978 r. a trzy lata później, 29 kwietnia 1981 r., oblatany został samolot oznaczony jako 3M-T. Wkrótce potem nazwę konstrukcji zmieniono na WM-T Atlant (ros. ВМ-Т Атлант). Transportowiec został dostosowany do przenoszenia na grzbiecie elementów rakiet Energia.

Pierwszy lot z ponadgabarytowym ładunkiem na kadłubie wykonany został na początku 1982 r., a pierwszy lot z wahadłowcem Buran 1 marca 1983 r. Powstały dwa egzemplarze WM-T, które początkowo nosiły znaki rejestracyjne CCCP-01402 i CCCP-01502, oraz jeden płatowiec do testów statycznych. Maszyna o długości 51,23 m i rozpiętości 53,14 m wyposażona była w cztery silniki Dobrynin VD-7MD o ciągu 195,45 kN każdy. Masa pustego samolotu wynosiła 81,2 t, maks. dźwig 45,3 t a maksymalna masa do startu z ładunkiem na grzbiecie określona została na 187 t (docelowo 200 t). W latach 1982-1988 WM-T wykonały około 150 lotów na Bajkonur z elementami rakiet kosmicznych, jednak możliwości transportowe maszyny okazały się niewystarczające, a ich eksploatacja przysparzała trudności. Z uwagi na ograniczenia wymiarów i maksymalnej masy nosiciela wiele elementów kompleksu Buran nie mogło być przewożonych na grzbiecie Atlanta. Dodatkowo z uwagi na zbyt mały udźwig Miasiszczew przenosił orbiter ze zdemontowanym usterzeniem pionowym bądź zdemontowaną częścią systemów.

https://zbiam.pl/artykuly/antonow-an-225-historia-pewnego-marzenia/
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-72022/

8/2022
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
Postępy amerykańskich programów hipersonicznych – Paweł Henski
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-82022/

9/2022
Aktualności z kosmosu – Waldemar Zwierzchlejski
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-92022/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Październik 26, 2022, 07:01
10/2022
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski

Co piszczy w Układzie Słonecznym? – Waldemar Zwierzchlejski
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-102022/

11/2022
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski

Samobójcza misja sondy DART
Waldemar Zwierzchlejski

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2022/11/Chwila-przed-zderzeniem-grafika..jpg)
Chwila przed zderzeniem (grafika).

Ponad 66 milionów lat temu asteroida o średnicy 10 km i masie biliona ton uderzyła z prędkością 10-20 km/s w naszą planetę w miejscu dzisiejszego Półwyspu Jukatan w Meksyku. W wyniku zderzenia wyzwoliła się energia równa około 4×1023 J, której ekwiwalentem jest eksplozja 100 bilionów ton TNT. Ta potworna siła spowodowała przebicie skorupy ziemskiej do głębokości 30 km i powstanie krateru Chicxulub o średnicy wewnętrznej 150 km, a zewnętrznej 240 km. Potężne tsunami zniszczyło wszystko w promieniu tysięcy kilometrów.

Wyrzucone w górę rozżarzone skały, pył i gazy, głównie związków siarki, spowodowały nastanie „zimy nuklearnej”, która na kilka lat spowiła naszą planetę nieprzeniknionym obłokiem, uniemożliwiającym fotosyntezę. Spowodowało to drastyczną zmianę klimatu – spadek temperatury o 8 stopni. W efekcie w krótkim czasie na naszej planecie wymarło 75% istot żywych. O ile jednak zagłada dinozaurów dała szansę ewolucji ssakom, z których i my się wywodzimy, to nauczeni tą historią, powinniśmy przedsięwziąć konkretne środki, by uniemożliwić zajście kolejnego takiego wydarzenia w przyszłości. Czy to w ogóle jest możliwe? Odpowiedź na to fundamentalne pytanie ma nam dać misja DART.

Jak duże jest zagrożenie?

Chociaż prawdopodobieństwo poważnej kolizji w najbliższym czasie jest niskie, jest prawie pewne, że w końcu się to stanie, o ile nie zostaną podjęte środki obronne. Wydarzenia astronomiczne – takie jak uderzenie komety Shoemaker-Levy-9 w Jowisza w 1994 r., czy meteor z Czelabińska w 2013 r., wraz z rosnącą liczbą odkrywanych obiektów bliskich Ziemi – ponownie zwróciły uwagę na takie zagrożenia. Powstała definicja potencjalnie niebezpiecznego obiektu PHO (Potentially Hazardous Object). Jest to obiekt – asteroida lub kometa – znajdujący się na orbicie, która może zbliżać się do orbity Ziemi i jest wystarczająco duży, aby w przypadku uderzenia spowodować znaczne regionalne szkody. Uznano, że taką graniczną bezpieczną odległością jest 0,05 jednostki astronomicznej, czyli około 7,5 miliona kilometrów. Natomiast wielkość asteroidy, czy ściślej mówiąc jej masa, ma decydujące znaczenie dla skali szkód, jakie może wyrządzić. Oszacowanie tego przedstawia Tabela 1.

Według stanu na czerwiec 2022 r. istnieje 2270 znanych PHO (około 8% całej populacji w pobliżu Ziemi), z których 150 szacuje się na średnicę większą niż kilometr. Należy jednak pamiętać, że orbity tak małych ciał ulegają z czasem znacznym zmianom, głównie ze względu na wpływy grawitacyjne Słońca, Ziemi, a w mniejszym stopniu innych planet. Przez setki i tysiące lat, potencjalnie bezpieczne orbity asteroid mogą tak wyewoluować, że staną się PHO. Jednak dla urealnienia ewentualnej obrony planetarnej dodatkowo zawężono kryteria zagrożenia do najbliższych 100 lat. W efekcie okazało się, że rzeczywiste zagrożenie stanowi 17 obiektów.

Jak możemy odsunąć asteroidę?

Istnieją różne techniki unikania kolizji, można je podzielić za względu na rodzaj łagodzenia zagrożenia na odchyleniowe (opóźnieniowe) lub fragmentacyjne, a ze względu na rodzaj zastosowanej energii na kinetyczne, elektromagnetyczne, grawitacyjne, słoneczne/termiczne lub jądrowe. W każdym z tych przypadków należy uwzględnić znacznie nieraz się różniące możliwości w odniesieniu do wydajności, kosztów, ryzyka awarii, czy gotowości technologii. Fragmentacja generalnie koncentruje się na unieszkodliwianiu celu poprzez jego rozdrobnienie i rozproszenie odłamków tak, że omijają Ziemię lub są na tyle małe, by spłonąć w atmosferze. Opóźnienie wykorzystuje fakt, że zarówno Ziemia, jak i cel znajdują się na orbitach. Uderzenie może mieć miejsce jedynie wtedy, gdy oba ciała osiągną ten sam punkt w kosmosie w tym samym czasie. Opóźnienie lub przyspieszenie przybycia asteroidy o czas rzędu siedmiu minut może, w zależności od dokładnej geometrii uderzenia, spowodować ominięcie Ziemi. Siedem minut to czas, w którym Ziemia przesuwa się na orbicie o swoją średnicę.


(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2022/11/Start-sondy-DART-do-misji-samobojczej-744x496.jpg)
Start sondy DART do misji samobójczej. Miał on miejsce 24 listopada 2021 r. ze stanowiska SLC-4C w Vandenberg.

W przypadku technik odchyleniowych najbardziej radykalnym i jednocześnie najszybszym rozwiązaniem wydaje się być zastosowanie głowicy nuklearnej, przy czym nie ma większego znaczenia, czy zostanie ona zdetonowana nad, na, czy pod powierzchnią zagrażającej asteroidy. Istotne jest, że powstałe w chwili wybuchu ciepło gwałtownie, ablacyjnie odparuje całą powierzchnię celu, co spowoduje stworzenie wyrzutów rozżarzonej materii, tzw. dżetów, które zgodnie z III zasadą dynamiki Newtona spowodują zmianę prędkości ruchu asteroidy. Obliczenia wykazują, że do wystarczającej zmiany orbity PHO o średnicy około 1 km wystarczyłoby 6 ładunków termonuklearnych B83 o mocy po 1,2 Mt TNT, do wyniesienia których trzeba byłoby użyć dwóch największych obecnie rakiet Falcon Heavy. Znacznie łatwiejszą, choć oczywiście mniej efektywną metodą jest użycie impaktora kinetycznego. Jest to w zasadzie nieuzbrojony pocisk o dużej masie, który zderza się z asteroidą z dużą prędkością, najlepiej po kursie przeciwbieżnym (ale nie jest to konieczne) i zgodnie z zasadą zachowania momentu pędu powoduje niewielkie zmniejszenie jego prędkości, co z kolei modyfikuje jego orbitę. Wielką zaletą tego rozwiązania jest jego prostota i niezawodność, nie wymaga też zastosowania superciężkich rakiet.
https://zbiam.pl/artykuly/samobojcza-misja-sondy-dart/
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-112022/

12/2022

Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-122022/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Styczeń 22, 2023, 07:33
1/2023
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski

Chińska stacja orbitalna Tiangong gotowa – Waldemar Zwierzchlejski
Mirosław Hermaszewski. Polski lotnik kosmonauta – Henryk Czyżyk
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-12023/

2/2023
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
Ostatni Boeing 747. Koniec pewnej epoki – Paweł Bondaryk
Przechwytywanie balonów w ZSRR – Piotr Butowski
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-22023/

Artemis 1. Wracamy na Księżyc
Waldemar Zwierzchlejski

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2023/02/selfie-oriona-z-28-listopada-13-dnia-lotu.jpg)
Selfie statku kosmicznego Orion z 28 listopada 2022 r., trzynastego dnia lotu. Z największego podczas lotu dystansu, widoczne Księżyc i Ziemia.

Pomiędzy 16 listopada a 11 grudnia ubiegłego roku zrealizowany został lot bezzałogowego statku kosmicznego Orion. Była to pierwsza misja programu Artemis, czyli powrotu ludzi na Księżyc, zrealizowana niemal dokładnie 50 lat po ostatnim, jak dotąd, lądowaniu ludzi w ramach programu Apollo. Był to jednocześnie pierwszy start rakiety księżycowej SLS, pierwszy lot Oriona w stronę Księżyca, oraz pierwsze wejście statku kosmicznego na odległą orbitę wsteczną (DRO). Ponieważ wszystkie cele pierwotne i wtórne misji zostały zrealizowane z sukcesem, droga do misji Artemis 2, czyli załogowego oblotu Księżyca, została otwarta.

Artemis 1, dawniej zwana Exploration Mission-1 (EM-1), była pierwszym zintegrowanym testem w locie statku kosmicznego Orion i rakiety Space Launch System (SLS). Jego głównym celem było przetestowanie Oriona, a zwłaszcza jego osłony termicznej. SLS w wariancie Block 1 składała się ze stopnia podstawowego, dwóch 5-segmentowych rakiet wspomagających na paliwo stałe (SRB) i stopnia górnego ICPS. Stopień podstawowy CS-1 wykorzystywał cztery silniki RS-25D, z których wszystkie wcześniej używano w misjach promów kosmicznych. Został on zbudowany w Michoud Assembly Facility przez Boeinga i wyposażony w silniki w listopadzie 2019 r. Następnie skierowano go na serię testów Green Run w Stennis Space Center, która składała się z ośmiu testów o rosnącej złożoności. Były to kolejno: testy wibracyjne, elektroniki, odporności na awarie, napędu bez uruchamiania silników, układu sterowania wektorem ciągu, symulacji odliczania, próba generalna z napełnianiem zbiorników materiałami pędnymi (tzw. próba mokra, wet dress rehearsal, WDR) oraz statyczny zapłon silników na pełny czas pracy ośmiu minut. Pierwszy test przeprowadzono w styczniu 2020 r., kolejne przebiegły bezproblemowo, aż do ostatniego, 16 stycznia 2021 r.

Silniki wyłączyły się już po jednej minucie pracy, co było spowodowane spadkiem ciśnienia w układzie hydraulicznym układu sterowania wektorem ciągu silników poniżej wartości granicznych ustalonych w teście. Test powtórzono 18 marca, tym razem osiągając pełne 8-minutowe odpalenie. Następnie stopień opuścił Centrum Stennisa 24 kwietnia 2021 r. i został przetransportowany drogą morską barką Pegasus do Centrum Kosmicznego im. Kennedy’ego, gdzie dotarł trzy dni później. Znacznie wcześniej, bo już od lipca 2017 r. przebywał tam kriogeniczny stopień górny ICPS (Interim Cryogenic Propulsion Stage). Poszczególne segmenty rakiet SRB przybyły do KSC koleją w czerwcu 2020 r., adapter LVSA, łączący ze sobą oba stopnie SLS, przypłynął Pegasusem w końcu lipca. Składanie SLS, rozpoczęto 23 listopada 2020 r. w hali wysokiej nr 3 (High Bay 3) w VAB (budynku montażu pojazdów), rozpoczynając go od dwóch dolnych segmentów rakiet wspomagających SRB.

Składanie SRB zakończono 2 marca 2021 r. W czerwcu do SRB zostały dołączone stopień centralny i LVSA, a 8 lipca 2021 r. ICPS. Po zakończeniu serii testów retrakcji pępowiny startowej i integracji, 8 października 2021 r. na szczycie zestawu umieszczono adapter Oriona OSA (Orion Stage Adapter) wraz z 10 ładunkami dodatkowymi. Jednocześnie w Multi-Payload Processing Facility trwała obsługa samego statku kosmicznego Orion (Orion Multi-Purpose Crew Vehicle), składającego się z kabiny CM-002 oraz europejskiego modułu serwisowego ESM-01. Został on zatankowany 16 stycznia 2021 r. 20 października został on skompletowany wraz z systemem awaryjnego przerwania startu LAS i osłoną awaryjną, a następnie przewieziony do VAB i ułożony na szczycie rakiety SLS, kończąc składanie całości.

Kłopoty z tankowaniem

17 marca 2022 r. Artemis 1 po raz pierwszy wyjechał z VAB na kompleks startowy LC-39B, aby przeprowadzić próbę mokrą WDR. Pierwsza taka próba, przeprowadzona 3 kwietnia, została przerwana z powodu problemów z utrzymaniem ciśnienia w systemach wyrzutni mobilnej. Druga próba wykonania testu, przeprowadzona 4 kwietnia, została także przerwana po wystąpieniu szeregu problemów – z dostarczeniem gazowego azotu do kompleksu startowego, utrzymaniem temperatury ciekłego tlenu i zablokowaniem zaworu odpowietrzającego w pozycji zamkniętej. Podczas przygotowań do trzeciej próby 14 kwietnia zawór zwrotny helu w górnym stopniu ICPS był utrzymywany w pozycji półotwartej przez mały kawałek gumy wystający z jednego z pępowinowych ramion wyrzutni, zmuszając przewody testowe do opóźnienia tankowania stopnia. Okazało się, że zawór można wymienić jedynie w VAB. W tej sytuacji postanowiono test przeprowadzić bez tankowania ICPS.

Zbiornik ciekłego tlenu rakiety zaczął się napełniać, jednak podczas tankowania ciekłego wodoru wykryto wyciek na płycie pępowinowej masztu, znajdującej się po stronie wyrzutni, co wymusiło kolejne wcześniejsze zakończenie testu. NASA zdecydowała się przetoczyć pojazd z powrotem do VAB, aby naprawić wyciek wodoru i zawór zwrotny helu ICPS, jednocześnie ulepszając dopływ azotu do LC-39B po długich przerwach w trzech poprzednich próbach kostiumów na mokro. Artemis 1 został wycofany do VAB 26 kwietnia. Po zakończeniu napraw i modernizacji wyjechał na kompleks startowy 39B po raz drugi 6 czerwca.

Podczas czwartej próby WDR 20 czerwca rakieta została w pełni zatankowana na obu stopniach. Mimo to, z powodu wycieku wodoru na szybkozłączu przewodu pępowinowego, odliczanie nie mogło osiągnąć planowanego momentu T-9,3 s i zostało zatrzymane w chwili T-29 s. Jednakże NASA orzekła, że osiągnięto prawie wszystkie zaplanowane cele testowe i ogłoszono zakończenie WDR. 2 lipca Artemis 1 został przeniesiony z powrotem do VAB w celu wykonania ostatecznych przygotowań do startu i naprawienia wycieku wodoru. Powrót na kompleks startowy nastąpił 17 sierpnia. SLS przeszedł przegląd gotowości do lotu 23 sierpnia. Start zaplanowano na dwa okna startowe, 29 sierpnia i 5 września. Tankowanie rozpoczęto 29 sierpnia Przed startem zaobserwowano, że silnik nr 3 znajduje się powyżej maksymalnej dopuszczalnej temperatury startu. Inne trudności techniczne obejmowały opóźnienie w komunikacji między statkiem kosmicznym a naziemną kontrolą, niewielki wyciek paliwa i pęknięcie pianki izolacyjnej połączeń między zbiornikami ciekłego wodoru i ciekłego tlenu. NASA odwołała start, gdyż usterek nie udało się usunąć podczas dwugodzinnego okna startowego. Inspekcja wykazała, że to uszkodzenie czujnika spowodowało podawanie błędnie wysokiej temperatury silnika. Druga próba startu została zaplanowana na 3 września. Okno startowe trwało także dwie godziny.

Ponownie zaobserwowano wyciek z przewodu paliwowego w ramieniu serwisowym. Przyczyna wycieku była niepewna, podejrzewano, że nadciśnienie w przewodzie ciekłego wodoru interfejsu szybkiego odłączania podczas próby startu mogło uszkodzić uszczelkę. Jako kolejną datę startu rozważano 19 września, jednak okazało się, że jest problem z certyfikacją systemu autodestrukcji rakiety, gdyż mijał 25-dniowy termin gwarantowanego działania baterii zasilającej, a jej wymiana nie była możliwa na wyrzutni. Start miał być wykonany 27 września, jednak dzień wcześniej rakieta w trybie pilnym została zawrócona do VAM, gdyż nad Florydę nadciągał huragan Ian. Huragan okazał się niegroźny, ale wykonano wszystkie prace naprawcze. Rakieta SLS po raz kolejny wróciła na wyrzutnię 4 listopada. Dwunastego listopada, po kolejnym opóźnieniu spowodowanym huraganem Nicole, menedżerowie NASA postanowili wystrzelić SLS 16 lub 19 listopada. Początkowo poprosili o możliwość wystrzelenia 14 listopada, ale powstrzymała ich Nicole – kolejny huragan. NASA zdecydowała pozostawić rakietę na wyrzutni, powołując się na niskie prawdopodobieństwo, że prędkość wiatru przekroczy ograniczenia projektowe rakiety. Oczekiwano, że prędkość wiatru osiągnie 47 km/h, w porywach do 74 km/h. Tymczasem Nicole okazała się groźniejsza, wiatr w KSC osiągnął aż 137 km/h, a w porywach do 160 km/h. Weryfikacja rakiety pod kątem uszkodzeń fizycznych nie wykazała na szczęście żadnych istotnych uszkodzeń. 15 listopada zespół zarządzający misją wydał komendę „GO” do rozpoczęcia odliczania.


Czytaj pełną wersję artykułu ...
https://zbiam.pl/artykuly/artemis-1-wracamy-na-ksiezyc/

3/2023
Aktualności kosmiczne – Krzysztof Kuska, Waldemar Zwierzchlejski

Nadchodzi Starship
Waldemar Zwierzchlejski

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2023/04/sls-block-1-i-starship.jpg)
Porównanie rozmiarów superrakiet SLS Block 1 i Starship.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to być może jeszcze w marcu będziemy świadkami pierwszej próby lotu największej rakiety kosmicznej na świecie, jaką ma się stać Starship. Projekt zaproponowany przed laty przez Elona Muska, założyciela, dyrektora generalnego i głównego inżyniera Space Exploration Technologies Corporation (SpaceX), po kilku zmianach wyglądu, może nie tylko zrewolucjonizować transport kosmiczny. Może też zupełnie zmienić podejście ludzkości do kosmosu, umożliwiając w perspektywie nie tylko loty wieloosobowych załóg na Księżyc, ale nawet na Marsa, czy ku innym ciałom Układu Słonecznego.

Starship nie będzie pierwszą superrakietą, zdolną do umieszczenia na niskiej orbicie okołoziemskiej (LEO) ładunków o masie rzędu 100 t, a w kierunku Księżyca kilkudziesięciu. Palmę pierwszeństwa dzierży tu amerykański Saturn-V, który w latach 1967-72 wykonał 12 udanych startów, umożliwiając po raz pierwszy w historii dotarcie ludzi na Księżyc. Jeśli chodzi o parametry, to jest problem z porównaniem. Rakieta była skrojona wyłącznie do wynoszenia na trajektorię wiodącą ku Księżycowi zestawu statku macierzystego Apollo i lądownika LM, o łącznej masie 47 t. Natomiast by to osiągnąć, nie wystarczały dwa pierwsze stopnie, konieczny był trzeci, którego krótkotrwały zapłon umożliwiał osiągnięcie niskiej orbity okołoziemskiej. Stąd dopiero następował długi strzał w stronę Srebrnego Globu, a łączna masa, która rozpoczynała daleki lot sięgała 118 t. Przez długi czas była to rekordowa masa, jaką udało się umieścić na orbicie LEO, dopiero w latach 80. ub. wieku, nieznacznie, bo zaledwie o 2 t, szala przechyliła się na korzyść wahadłowca systemu STS, używanego w latach 1981-2011.

Tu z kolei należy zauważyć, że sam prom kosmiczny był zazwyczaj środkiem transportu, a ładunek użyteczny, który mógł przewieźć w ładowni, był lżejszy, niż 30 t. W dodatku prom musiał się wspomagać własnymi silnikami, by osiągnąć orbitę. W przypadku Saturna-V doszło w 1973 r. do lotu bez użycia trzeciego stopnia, wyniesiony wówczas na LEO ładunek – stacja orbitalna Skylab – miała masę 76 t, natomiast dwustopniowy Saturn mógłby wynieść na LEO 116 t – ale do takiego jego użycia nigdy nie doszło. Konkurencją dla rakiety amerykańskiej była radziecka księżycowa N-1, która w latach 1969-72 wykonała cztery loty – wszystkie zakończone awarią pierwszego stopnia. Dodać tu należy, że w pierwszym stopniu N-1 miała aż 30 silników NK-15, gdyż Rosjanie nie dysponowali wówczas technologią, umożliwiającą zbudowanie silnika o wysokim ciągu. Dla porównania, Saturn-V miał w pierwszym stopniu jedynie 5 silników. N-1 umożliwiała wyniesienie na LEO około 70 t, z czego większość przypadała na dwa kolejne stopnie oraz kompleks księżycowy Ł-1/Ł-3. Kolejną superrakietą była radziecka Energia, mogąca umieścić na LEO masę 88 t w wersji trzystopniowej, bądź w wersji dwustopniowej orbiter Buran o masie 105 t, który wspomagając się własnymi silnikami wchodził na LEO. Została ona użyta jedynie dwukrotnie, w roku 1987 i 1988. Jak widać, wszystkie wspomniane konstrukcje dawno wyszły z użycia.


(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2023/04/start-sn15-768x512.jpg)
Testy prototypów drugiego stopnia: start SN15. 5 maja 2021 r. wykonano z jego udziałem pierwszy w pełni udany lot wykorzystujący wszystkie elementy mechaniki w pojeździe.

Współcześnie parametry nieco zbliżone do nośności superrakiet na LEO może mieć Falcon Heavy w nieużywanej dotąd wersji bez odzyskiwania wszystkich stopni – około 64 t, jednak jest to wartość teoretyczna, gdyż nie są planowane misje na LEO bez odzyskiwania przynajmniej bocznych stopni. Jedyną obecnie superrakietą, która spełnia podane wyżej kryteria jest, amerykański Space Launch System (w skrócie SLS), który zadebiutował w swej najlżejszej wersji w końcu ubiegłego roku. Rakieta generalnie jest przeznaczona do lotów księżycowych, zatem znów trudno mówić o jej teoretycznych osiągach na LEO. Jednak są to wartości oficjalnie podawane, zatem zostaną przytoczone dla jej trzech wersji: Block 1 – 70 t na LEO i 27 t ku Księżycowi, Block 1A 105/42 t i Block 2 130/46 t. A ile udźwigu będzie mieć Starship? 150 t w wersji odzyskiwalnej i 250 t w jednorazowej!

Koncepcja pierwotna i jej zmiany

Elon Musk w kilku wywiadach stwierdzał, że jego dalekosiężnym celem jest załogowa eksploracja, a w dalszej perspektywie kolonizacja Marsa. W 2011 r. określił czas potrzebny na realizację projektu wysłania załogowej misji na Marsa na 10-20 lat. W 2013 r. przedstawił wizję założenia na Marsie kolonii liczącej kilkadziesiąt tysięcy ludzi, z których pierwsi mogliby udać się tam już pod koniec lat 20. Koncepcja rakiety nośnej zakładała, że jednorazowo będzie możliwy transport ok. 100 ludzi. Podczas Międzynarodowego Kongresu Astronautycznego, który odbywał się 26-30 września 2016 r. w Guadalajarze w Meksyku, Musk przedstawił bardziej szczegółowo koncepcję systemu transportu marsjańskiego, której nadano nazwę Interplanetary Transport System (ITS) – system transportu międzyplanetarnego. Łączna wysokość planowanego pojazdu miała wynosić 122 m, a średnica 12 m. Statek miał być w stanie wynieść 550 t na niską orbitę okołoziemską.

19 lipca 2017 r. podczas wystąpienia na konferencji ISS Research & Development Musk oświadczył, że do wyprawy marsjańskiej zostanie zaprojektowana znacznie mniejsza rakieta niż ITS, którą można będzie zastosować również do celów komercyjnych w lotach na LEO. Szczegóły zmniejszonej wersji systemu nazwanego BFR (ang. Big Falcon Rocket) zostały przedstawione podczas Międzynarodowego Kongresu Astronautycznego w 2017 r. w Adelajdzie w Australii. Pojazd miał mieć łączną wysokość 106 m i średnicę 9 m i być w stanie wynieść 150 t ładunku na niską orbitę okołoziemską. Pierwszy stopień rakiety miał być wyposażony w 31 silników Raptor 2, natomiast drugi stopnień w 6 identycznych silników, przy czym cztery z nich byłyby zoptymalizowane do używania w próżni. Przedstawiona została propozycja zastosowania rakiety również jako środek transportu między oddalonymi od siebie punktami na Ziemi. We wrześniu 2018 r. SpaceX zaprezentował kolejne zmiany, które zaszły w projekcie. Jednocześnie ogłoszono szczegóły pierwszego planowanego turystycznego lotu załogowego tworzonym statkiem. Lot dookoła Księżyca wykupiony został przez japońskiego biznesmena i mecenasa sztuki Yusaku Maezawa i zaplanowany wówczas na rok 2023.

W listopadzie 2018 r. drugiemu stopniowi pojazdu nadano nazwę Starship, a pierwszy stopień nazwano Super Heavy. W styczniu 2019 r. nazwa całego pojazdu, na który składają się oba człony, zmieniona została również na Starship. Podczas prezentacji we wrześniu 2019 r., Elon Musk omówił zmiany, które zaszły w projekcie, zademonstrowany został również pierwszy pełnowymiarowy prototyp statku. W marcu 2020 r. SpaceX umieścił na swojej stronie internetowej podręcznik użytkownika statku Starship, w którym zawarto informacje istotne z punktu widzenia klientów planujących zamówić transport ładunków. W podręczniku tym zawarto m.in. wartości przeciążeń, a także poziomy natężenia fal akustycznych w zależności od częstotliwości, jakim poddane będą ładunki podczas lotu. W chwili obecnej znane są cztery wersje drugiego stopnia – transportowa, załogowa, lądownik księżycowy oraz zbiornikowiec. Ten ostatni będzie wykorzystywany do lotów poza LEO. Projekt, mimo dość powszechnego niedowierzania co do jego wielkości i rozmachu, zaczął być realizowany.

Konstrukcja i wybór paliwa

Starship to dwustopniowy pojazd kosmiczny o łącznej wysokości 120 m i średnicy 9 m. Do budowy obu stopni pojazdu zamiast włókna węglowego użyto stali nierdzewnej. W ten sposób obniżano koszty produkcji, przy jednoczesnym zwiększeniu wytrzymałości w temperaturach kriogenicznych. Stal, ze względu na wyższą temperaturę topnienia, zmniejszyła również potrzebną grubość osłon termicznych. Pierwszy stopień Super Heavy, o wysokości ok. 70 m i średnicy 9 m posiada 33 silniki Raptor 2, dające około dwa razy więcej ciągu niż pierwszy stopień Saturna-V. Zbiorniki Super Heavy mają pojemność 3600 t, przy czym 2800 t przypada na ciekły tlen, a 800 t na ciekły metan. Tutaj pojawia się kolejna wielka zmiana, w stosunku do poprzednich superrakiet. O ile dotychczas stosowano w nich jako paliwo wyłącznie naftę, bądź wodór, teraz pojawił się na arenie metan.

Najłatwiejszym w użyciu jest paliwo rakietowe bazujące na ropie naftowej. Ma ono dużą gęstość (co przekłada się na małą objętość zbiorników) i zapewnia duży ciąg silnika. Podstawową jednak przeszkodą w zastosowaniu tego paliwa w lotach na Marsa jest skomplikowana budowa chemiczna oraz fakt, że nie jest możliwe otrzymywanie go na Marsie. Z kolei najwydajniejszym z paliw rakietowych jest wodór. Spala się oferując bardzo dobre parametry silników. Jest jednak najtrudniejszy i najbardziej kosztowny w użyciu, a jego niewielka gęstość (70 kg/m³ w porównaniu z 1000 kg/m³ dla paliwa rakietowego ropopochodnego) wymaga stosowania ogromnych zbiorników. W dodatku w stanie ciekłym wodór jest paliwem kriogenicznym i ma bardzo niską temperaturę przechowywania -253ºC). Kompromisowym paliwem pod względem parametrów silnika i wygodą użytkowania okazał się skroplony metan. Ma niewielką gęstość, co powoduje, że zbiorniki są znacznie mniejsze niż w przypadku wodoru i zapewnia bardzo dobre parametry silnika. Temperatura ciekłego metanu wynosi około -162ºC, jest on zatem łatwiejszy do przechowywania od wodoru. Podobnych warunków wymaga przechowywanie ciekłego tlenu. Metan jest tani i prosty do uzyskania, można go w prosty sposób wytworzyć na Marsie, wykorzystując dostępne na tej planecie surowce, tj. wodę i dwutlenek węgla. Jest to także bardzo dobre paliwo dla silników wielokrotnego użytku, gdyż nie tworzy osadów węglowych, jak nafta lotnicza.

(...)
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-32023/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Czerwiec 14, 2023, 20:19
4/2023
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski

Programy lotniczo-kosmiczne Pentagonu na rok 2024
Paweł Henski

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2023/05/b-21a-raider-usaf.jpg)
W 2024 r. na program budowy trudnowykrywalnych, strategicznych bombowców B-21A Raider USAF chcą wydać 2,98 mld USD. Nie ujawniono ile egzemplarzy ma zostać zakupionych w 2024 r.

Plany wydatkowe departamentu obrony Stanów Zjednoczonych na rok 2024 przewidują zakup około 152 samolotów załogowych i 20 bezzałogowych oraz 120 śmigłowców. Jednocześnie, siły powietrzne (USAF) planują w 2024 r. wycofanie ze służby 224 samolotów załogowych (w tym 89 myśliwców) i 49 bezzałogowych oraz 37 śmigłowców. Wciąż największą inwestycją lotniczą jest zakup trzech wersji wielozadaniowego samolotu myśliwskiego o cechach utrudnionej wykrywalności Lockheed Martin F-35 Lightning II oraz modernizacja posiadanej floty. Zakupy w 2024 r. mają objąć łącznie 107 myśliwców, w tym 83 F-35 Lightning II oraz 24 F-15EX Eagle II. Drugi na liście wydatków jest program budowy nowych strategicznych samolotów bombowych Northrop Grumman B-21A Raider. Znaczne dofinansowanie mają otrzymać, realizowane równolegle przez USAF oraz marynarkę wojenną (US Navy), programy budowy tzw. platformy przewagi powietrznej następnej generacji (NGAD).

13 marca 2023 r. departament obrony Stanów Zjednoczonych (Pentagon) opublikował projekt budżetu obronnego na rok fiskalny 2024. Wydatki Pentagonu mają zamknąć się w kwocie 842 mld USD. Jest to o 26 miliardów, czyli 3,2 procent, więcej niż wyniósł budżet obronny zatwierdzony ostatecznie przez Kongres na rok fiskalny 2023. Projekt zawiera rekordową kwotę 170 mld USD na zakupy i równie rekordową kwotę 145 miliardów USD na badania, rozwój, testy i ewaluacje systemów bojowych (RDT&E). Na systemy kosmiczne przeznaczono, również najwyższą do tej pory, kwotę wynoszą 26,1 mld USD, z czego 20,9 miliarda na RDT&E oraz 5,1 miliarda na zakupy. Na programy obrony przeciwrakietowej przeznaczono 14,8 mld USD, z czego na RDTE&E 10,6 miliarda oraz na zakupy 4,1 miliarda. Na pociski kierowane różnych typów oraz amunicję (nie tyko lotniczą) Pentagon przeznaczył ogółem 30,6 mld USD, z czego 10,9 miliarda na RDT&E oraz 19,8 miliarda na zakupy.

Na lotnictwo i systemy pokrewne dla trzech rodzajów sił zbrojnych – sił powietrznych (USAF), marynarki wojennej (US Navy) oraz armii (US Army) – w budżecie zarezerwowano kwotę 61,1 miliarda USD. Jest to o 4,6 miliarda dolarów więcej niż zatwierdzono w budżecie na rok 2023. Kwota 61, 1 miliarda USD obejmuje 42,7 miliarda na zakupy oraz 18,4 miliarda na RDT&E. Z puli 61,1 miliarda USD kwotę 25,6 miliarda przeznaczono na samoloty bojowe, 9,6 miliarda na zaplecze logistyczne, 9,2 miliarda na modyfikacje i modernizacje floty, 5,2 miliarda na samoloty transportowe, 4,5 miliarda na tzw. samoloty wspierające, 4,4 miliarda na rozwój technologii oraz 2,6 miliarda na systemy bezzałogowe.

W przypadku lotnictwa wciąż największy i najdroższy program obejmuje zakup i modyfikację myśliwców 5 generacji Lockheed Martin F-35 Lightning II (JSF – Joint Strike Fighter). Ogółem Pentagon planuje w 2024 r. wydać na program JSF kwotę 13,6 miliarda USD. Obejmuje ona zakup łącznie 83 egzemplarzy wszystkich trzech wersji – F-35A, F-35B oraz F-35C – jak również program modyfikacji floty do standardu TR 3/Block 4 (C2D2 – Continuous Capability Development and Delivery). Kolejne największe wydatki obejmują m.in. program budowy bombowców strategicznych Northrop Grumman B-21A Raider (5,3 miliarda USD), zakup 24 myśliwców Boeing F-15EX Eagle II (3 miliardy USD), zakup 15 samolotów tankowania powietrznego Boeing KC-46A Pegasus i program modyfikacji floty (3 miliardy USD), zakup 15 ciężkich śmigłowców transportowych Sikorsky CH-53K King Stallion (2,4 miliarda USD), modernizację floty myśliwców bazowania pokładowego Boeing F/A-18E/F Super Hornet (1,8 miliarda USD), modernizację floty myśliwców 5 generacji Lockheed Martin F-22A Raptor (1,5 miliarda USD), modernizację floty bombowców strategicznych Rockwell B-1B Lancer, Northrop Grumman B-2A Spirit oraz Boeing B-52H Stratofortress (1,2 miliarda USD).

W przypadku uzbrojenia lotniczego największe wydatki obejmują programy zakupu oraz RDT&E pocisków samosterujących o zwiększonym zasięgu AGM-158B/D JASSM--ER (1,8 miliarda USD), pocisków „powietrze-powietrze” AIM-120D AMRAAM (1,2 miliarda USD), samosterujących pocisków przeciwokrętowych AGM-158C LRASM (1,06 miliarda USD), jak również program budowy strategicznych, samosterujących pocisków z jądrowymi ładunkami bojowymi typu LRSO (978,2 miliarda USD).

Budżet i zakupy US Air Force

W roku fiskalnym 2024 siły powietrzne Stanów Zjednoczonych wnioskują o kwotę 215,1 miliarda USD. Jest to o 9,3 miliarda, czyli 4,5 procent, więcej niż otrzymały w budżecie na rok 2023. Z proponowanej kwoty, 185,1 miliarda mają otrzymać bezpośrednio siły powietrzne (USAF). Jest to więcej o 5,4 miliarda niż w roku 2023. Pozostałą część – około 30 miliardów USD – mają otrzymać siły kosmiczne (USSF – US Space Force). Jest to o 3,9 miliarda więcej niż w roku 2023. Wzrost wydatków siły powietrzne argumentują przede wszystkim potrzebą zwiększenia wydatków na badania, rozwój i testy systemów bojowych (RDT&E). Na ten cel USAF chcą przeznaczyć w roku fiskalnym 2024 kwotę około 5 miliardów USD.

Ogółem siły powietrzne planują w 2024 r. zakup około 96 samolotów i śmigłowców. Największe zakupy obejmują, tak jak w poprzednich latach, myśliwce wielozadaniowe. W 2024 r. USAF planują zakup 48 samolotów myśliwskich F-35A za kwotę 5,3 miliarda oraz 24 F-15EX za 2,89 miliarda USD. W ten sposób są w stanie osiągnąć roczny pułap zakupu 72 nowych egzemplarzy. Według USAF jest on niezbędny do sprawnej modernizacji floty i utrzymania średniego wieku myśliwców na poziomie 29 lat. USAF wracają też do pierwotnego planu kupowania m.in. 48 egzemplarzy F-35A rocznie. Jest to wzrost po „chudych” poprzednich latach fiskalnych, gdy w roku 2022 zakupiły 41 egzemplarzy oraz 43 w roku 2023. 10 marca sekretarz sił powietrznych Frank Kendall ujawnił, że USAF będą chciały kupić dodatkowe 24 myśliwce F-15EX zwiększając ich całkowitą liczbę z 80 do 104 egzemplarzy. Zakup ten ma zostać sfinansowany w roku fiskalnym 2025.

USAF kontynuują zakup samolotów tankowania powietrznego KC-46A. W roku 2024 chcą, tak jak w roku poprzednim, kupić 15 egzemplarzy za kwotę 2,88 miliarda USD. Realizowany na potrzeby dowództwa operacji specjalnych (SOCOM – Special Operations Command) program Armed Overwatch kontynuuje zakup lekkich samolotów rozpoznawczo-szturmowych typu Air Tractor/L3Harris OA-1K Sky Warden (AT-802U). W roku fiskalnym 2024 ma to być 12 egzemplarzy za kwotę 266,8 miliona USD. Jest to o trzy samoloty więcej niż w roku 2023 i o sześć więcej niż w roku 2022. Siły powietrzne przyspieszają też zakupy śmigłowców wielozadaniowych typu Boeing–Leonardo MH-139A Grey Wolf. W 2024 r. chcą pozyskać siedem egzemplarzy za kwotę 249 miliona USD. Jest to o dwa więcej niż w roku poprzednim. Oznacza to rozpoczęcie długo oczekiwanej produkcji seryjnej śmigłowca, którą opóźniały problemy związane z procesem certyfikacyjnym.

Na liście zakupów USAF znalazł się też jeden egzemplarz samolotu komunikacji pola walki typu Northrop Grumman/Bombardier E-11A BACN (Battlefield Airborne Communications Node). Z powodu opóźnienia programu, zakupy w 2024 r. nie obejmą odrzutowych samolotów szkolnych Boeing T-7A Red Hawk. USAF rozpoczną kupowanie egzemplarzy seryjnych T-7A dopiero w roku fiskalnym 2025.

Siły powietrzne nie ujawniły ile egzemplarzy trudnowykrywalnego bombowca strategicznego Northrop Grumman B-21A Raider ewentualnie kupią w roku 2024. Ujawniono, że sześć egzemplarzy jest na różnych etapach produkcji. Nie wykluczone, że przyszłoroczny budżet sfinansuje zakup kolejnych samolotów tego typu. USAF w 2024 r. chcą przeznaczyć na etap RDT&E programu B-21A niebagatelną kwotę 2,98 miliarda USD. Z kwoty tej 1,67 miliarda przeznaczonych jest na ogólnie pojęty proces produkcji. Budżet programu B-21A będzie jednakże mniejszy niż w roku 2023, kiedy to przeznaczono na niego kwotę 3,1 miliarda.

Kolejnym dużym wydatkiem jest faza RDT&E programu budowy tzw. platformy przewagi powietrznej następnej generacji – NGAD (Next-Generation Air Dominance). USAF chcą przeznaczyć na ten program 1,9 miliarda USD – o 275 milionów więcej niż w roku 2023. Z programem NGAD powiązany jest nowy program budowy rodziny tzw. współpracujących, bojowych samolotów bezzałogowych nazwany CCA (Collaborative Combat Aircraft). Platformy CCA mają wspomagać myśliwce załogowe na zasadzie „lojalnego skrzydłowego”. USAF przewidują, że docelowo będą potrzebowały minimum 1000 samolotów CCA. Przydzielone zostaną one do około 200 załogowych myśliwców NGAD oraz 300 myśliwców F-35A. Rok fiskalny 2024 będzie pierwszym rokiem finansowania programu CCA. Faza RDT&E programu ma otrzymać kwotę 522 miliony USD.

Siły powietrzne rozpoczynają też systematyczne finansowanie potencjalnego nowego programu budowy systemu przekazywania dodatkowego paliwa w powietrzu następnej generacji – NGAS (Next-Generation Air Refueling System). Jego celem jest wdrożenie latających cystern o większej przeżywalności na polu walki w porównaniu z samolotami użytkowanymi dotychczas. W tym roku USAF sfinansowały tzw. analizę alternatyw programu (AoA – Analysis of Alternatives). W roku 2024 program ma otrzymać kwotę 8 milionów USD.

Duże dofinansowanie otrzyma program zakupu nowych samolotów pełniących rolę powietrznych centrów dowodzenia siłami strategicznymi – SAOC (Survivable Airborne Operation Center). Celem programu SAOC jest pozyskanie następcy dla samolotów typu Boeing E-4B NAOC (National Airborne Operations Center). W 2023 r. na program SAOC wydano 98 milionów USD, natomiast w roku 2024 ma on otrzymać kwotę 899 milionów.

W związku z planem wycofania samolotów wczesnego ostrzegania i kontroli powietrznej typu Boeing E-3G Sentry (AWACS – Airborne Warning and Control System), siły powietrzne przyspieszają program zakupu ich następcy typu Boeing E-7A Wedgetail. Program ma otrzymać w roku 2024 kwotę 681 milionów USD – o 254,2 miliony więcej niż w roku 2023. Są to kwoty przeznaczone na sfinansowanie budowy m.in. trzech prototypów. Produkcja E-7A ma rozpocząć się w roku fiskalnym 2025, a pierwszy z 26 planowanych do pozyskania egzemplarzy ma rozpocząć służbę w roku 2027.

Program budowy dwóch samolotów przeznaczonych do transportu prezydenta Stanów Zjednoczonych typu Boeing VC-25B ma otrzymać w 2024 r. kwotę 491,7 milionów USD. Jest to kwota większa niż w 2023 r., gdy program otrzymał 147,9 miliona USD, ale zbliżona do roku 2022, gdy USAF przeznaczyły na niego 407 milionów USD.

Program CRH (Combat Rescue Helicopter) – budowy nowych śmigłowców ratownictwa bojowego typu Sikorsky HH-60W Jolly Green II, nie przewiduje zakupu kolejnych egzemplarzy. W roku 2024 ma on otrzymać kwotę 330,8 miliona USD na modyfikację zakupionych już śmigłowców oraz fazę RDT&E. W marcu 2022 r. USAF ogłosiły zmniejszenie docelowej liczby kupowanych HH-60W ze 113 do 75 egzemplarzy. Zakup ostatnich 20 egzemplarzy za kwotę 1,2 miliarda USD zrealizowano w roku fiskalnym 2023.

Tak jak w poprzednich latach, duże wydatki zostaną przeznaczone na programy modernizacyjne posiadanych przez USAF bombowców strategicznych oraz myśliwców. Na modernizację samolotów bombowych B-1B, B-2A oraz B-52H siły powietrzne chcą przeznaczyć łącznie 1,25 miliarda USD. Najwyższy priorytet ma modernizacja floty B-52H. Bombowce te przechodzą przez program modernizacji awioniki, instalacji nowych radarów pokładowych oraz silników. Jako jedyne spośród „legendarnej” trójki mają służyć przez kolejne dekady u boku nowych B-21A.

Flota samolotów myśliwskich F-22A przechodzi m.in. przez program modernizacji do standardu Increment 3.2B. Myśliwce F-22A mają również otrzymać nowe podskrzydłowe zbiorniki paliwa o zmniejszonych oporach powietrza oraz o obniżonej wykrywalności przez stacje radiolokacyjne. W 2024 r. USAF planują przeznaczyć na modernizację samolotów F-22A kwotę 1,52 miliarda USD. Modernizacja floty samolotów myśliwsko-bombowych typu Boeing F-15E Strike Eagle ma zostać w 2024 r. dofinansowana kwotą 380,4 miliony USD.
Na modernizację floty zmiennowirnikowców Sikorsky--Boeing CV-22B Osprey siły powietrzne planują przeznaczyć w 2024 r. kwotę 268,7 miliona USD. Dalsza modernizacja floty średnich samolotów transportowych Lockheed Martin C-130J Super Hercules oraz samolotów transportowych specjalnego przeznaczenia Lockheed Martin MC-130J i HC-130J ma wynieść około 90 milionów USD.

Wycofywanie samolotów przez USAF

W roku fiskalnym 2024 siły powietrzne planują wycofać ze służby aż 310 samolotów i śmigłowców. Oczywiście nie wiadomo, czy plan ten zaakceptuje Kongres. W budżecie na rok 2023 legislatorzy zgodzili się ostatecznie na wycofanie 115 samolotów i śmigłowców. Było to jednak mniej niż wówczas wnioskowały siły powietrzne. Ogółem, w ramach wieloletniego programu cięć, w latach 2024–2028 siły powietrzne planują systematyczne zmniejszenie swojej floty statków powietrznych z ok. 5150 posiadanych obecnie do ok. 4450.

W 2024 r. największa redukcja ma objąć flotę samolotów myśliwskich. USAF chcą wycofać 57 najbardziej wyeksploatowanych myśliwców McDonnell Douglas F-15C/D Eagle, ale również 32 F-22A Raptor (Block 20). Są to niezmodernizowane F-22A, które nie posiadają pełnej zdolności operacyjnej i wykorzystywane są przez USAF jedynie w procesie szkolenia. W zeszłym roku Kongres zablokował ich wycofanie. USAF chcą też przyspieszyć wycofywanie samolotów szturmowych Fairchild A-10C Thunderbolt II. W 2023 r. ma zostać wycofanych 21 egzemplarzy, natomiast na rok 2024 zaplanowano wycofanie kolejnych 42. W ten sposób flota A-10C ma zostać zmniejszona do 218 egzemplarzy. Jak na razie legislatorzy sprzeciwiali się radykalnej redukcji floty szturmowców A-10C. USAF planują jednakże do 2029 r. ostateczne wycofanie wszystkich samolotów tego typu.

2024 ma być ostatnim rokiem użytkowania przez USAF: samolotów tankownia powietrznego McDonnell Douglas KC-10A Extender (24 egz. do wycofania), samolotów dowodzenia i zarządzania polem walki Northrop Grumman E-8C Joint STARS (Joint Surveillance Target Attack Radar System; 3 egz. do wycofania), samolotów walki psychologicznej Lockheed Martin EC-130J Commando Solo (4 egz. do wycofania) oraz lekkich samolotów szturmowych Sierra Nevada Corp./Embraer A-29B Super Tucano (3 egz. do wycofania). Pewnym zaskoczeniem może być plan wycofania relatywnie młodych i regularnie modernizowanych EC-130J. Może to jednak wynikać z ostatecznego zarzucenia przez USAF wykonywania misji walki psychologicznej. Podobnie, może też dziwić wycofywanie A-29B. Samoloty te zostały zakupione przez USAF w lutym 2020 r., głównie z myślą o programie szkoleniowym dla pilotów-instruktorów prowadzonym w ramach tzw. misji wsparcia bojowego dla sił powietrznych państw-sojuszników (CAA – Combat Aviation Advisory). Program ten został wstrzymany głównie z powodu wycofania się Stanów Zjednoczonych z Afganistanu.

Na liście do wycofania w 2024 znalazły się również: dwa samoloty walki elektronicznej Lockheed EC-130H Compass Call, dwa średnie samoloty transportowe C-130H Hercules, dwa samoloty wczesnego ostrzegania i kontroli powietrznej Boeing E-3G Sentry (AWACS), jeden bombowiec Rockwell B-1B Lancer, 52 samoloty szkolne Raytheon T-1A Jayhawk, 48 samolotów bezzałogowych General Atomics MQ-9A Reaper, jeden samolot bezzałogowy Northrop Grumman RQ-4B Global Hawk oraz 37 śmigłowców ratownictwa bojowego Sikorsky HH-60G Pave Hawk.

W 2023 r. siły powietrzne planowały wycofanie 15 z 31 posiadanych E-3G. Kongres zatwierdził wówczas wycofanie 13 egzemplarzy. W 2024 r. USAF planują zredukować flotę E-3G do 16 egzemplarzy. Kongres prawdopodobnie zgodzi się z tą decyzją, biorąc pod uwagę szybko pogarszający się stan techniczny floty oraz sprawną (jak na razie) realizację programu zakupu następców E-3G, czyli samolotów E-7A. Podobnie jak w przypadku samolotów E-3G czy E-8C, coraz gorszy stan techniczny floty śmigłowców HH-60G jest przyczyną ich masowego wycofywania. Bombowiec strategiczny B-1B, który znalazł się na liście do wycofania to egzemplarz, który w kwietniu 2022 r. ucierpiał z powodu pożaru silnika. USAF uznały jego remont za nieopłacalny. Całkowite wycofanie pozostałych 44 samolotów B-1B ma zostać zrealizowane w pierwszych latach czwartej dekady XXI wieku.

[...]
https://zbiam.pl/artykuly/programy-lotniczo-kosmiczne-pentagonu-na-rok-2024/
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-42023/

5-6/2023
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
https://zbiam.pl/nasze-wydawnictwa/lotnictwo-aviation-international/

7/2023
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski

54. International Paris Air Show
Łukasz Pacholski

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2023/07/makieta-wielozadaniowego-smiglowca-transportowego-sredniego-turkish-aerospace-industries-t925.jpg)
Makieta wielozadaniowego śmigłowca transportowego średniego Turkish Aerospace Industries T925. Otwarte pozostaje pytanie: jak potoczą się losy tego projektu?

Paris Air Show to jedna z najstarszych i największych międzynarodowych wystaw lotniczych na świecie, organizowana co dwa lata przez SIAE, spółkę zależną GIFAS, Francuskiego Stowarzyszenia Przemysłu Lotniczego i Kosmicznego, która w tym roku odbyła się w dniach 19-25 czerwca. Tutaj prezentowane są najnowsze rozwiązania z przemysłu lotniczego i kosmonautycznego oraz związanego z nim otoczenia. Pierwsze dni Paris Air Show zarezerwowane są wyłącznie dla branżowych gości, dopiero potem impreza otwiera się dla szerokiej publiczności. Uzupełnieniem wystawy są spotkania B2B, ukierunkowane na wymianę wiedzy i doświadczeń, wraz z poszukiwaniem konkretnych rozwiązań. W bieżącym roku zaprezentowano 150 statków powietrznych, goszczono 2498 wystawców i 292 579 zwiedzających, w tym 127 312 specjalistów i 165 267 zwiedzających. Ze względu na objętość relację podzielono na dwie części – do przeczytania drugiej zapraszamy na łamy miesięcznika „Wojsko i Technika”, gdzie omówiono wielozadaniowe samoloty bojowe, tankowania powietrznego, patrolowe, specjalnego przeznaczenia oraz obronę przed bronią hipersoniczną.
https://zbiam.pl/artykuly/54-international-paris-air-show/

Początek lotów demonstracyjnych X-59 w programie QueSST – Paweł Henski
https://zbiam.pl/nasze-wydawnictwa/lotnictwo-aviation-international/
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-72023/

8/2023
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
Rosyjskie satelity rozpoznania elektromagnetycznego – Waldemar Zwierzchlejski
Naddźwiękowy samolot pasażerski Tupolew Tu-144 – Piotr Butowski
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-82023/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Listopad 01, 2023, 12:04
9/2023
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
Drugi lot Polaka w kosmos – Waldemar Zwierzchlejski
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-92023/

10/2023
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-102023/

11/2023
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-112023/

12/2023
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski

Skylab amerykańska stacja kosmiczna
Waldemar Zwierzchlejski

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2023/12/start-stacji-kosmicznej-skylab-768x512.jpg)
Rakieta Saturn-1B ze statkiem Apollo do misji SL-2 na wyrzutni.

Skylab amerykańska stacja kosmiczna

20 listopada minęło 25 lat od rozpoczęcia montażu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do stałej obecności ludzi na orbicie, ale warto sobie przypomnieć, jak to wszystko się zaczynało. Owszem, pierwszą stacją kosmiczną formalnie był rosyjski Salut, wyniesiony w kwietniu 1971 r. (przyjął on tylko jedną załogę, która zresztą zginęła podczas powrotu na Ziemię po 24 dniach lotu), ale nie wytrzymywał porównania z amerykańskim Skylabem. Ten został wyniesiony co prawda dwa lata później, w maju 1973 r., ale był intensywnie eksploatowany przez blisko rok. Pięćdziesiąt lat po tym wydarzeniu warto je przypomnieć.

W 1963 r. Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych (USAF) rozpoczęły projekt małej stacji kosmicznej MOL (Manned Orbiting Laboratory). Bazowała ona na dwuosobowych statkach Gemini i miała cele zwiadowcze. Wybrano 17 kandydatów na astronautów i rozpoczęto budowę infrastruktury. Jednak okazało się, że do celów zwiadowczych obecność człowieka na orbicie jest nie tylko niepotrzebna, ale wręcz szkodliwa – przede wszystkim ze względu na konieczność precyzyjnej orientacji optyki. W 1969 r. program został zarzucony. Tymczasem NASA, rozwijając program Apollo – dotarcia ludzi na Księżyc – już począwszy od 1962 r. zaczęła zastanawiać się, jak w przyszłości wykorzystać powstające rakiety i statki kosmiczne. Zdawano sobie sprawę, że po dziesięciu początkowo planowanych lądowaniach trzeba będzie wskazać inne cele. Pierwszym i najbardziej oczywistym wydawała się duża stacja kosmiczna umieszczona na niskiej orbicie wokółziemskiej, w której kilku, czy nawet kilkunastoosobowa załoga mogłaby przeprowadzać badania z zakresu medycyny, biologii, technologii, teledetekcji, astronomii i innych. Prócz tego planowano loty na orbitę geostacjonarną, pogłębione badania Księżyca z jego orbity i powierzchni, loty ciężkich stacji międzyplanetarnych, a nawet lot człowieka ku Marsowi. W 1965 r., a zatem dwa lata przed pierwszym załogowym lotem statku kosmicznego Apollo, powstał Apollo Aplication Program (AAP), łączący te cele w jedno.

W tym samym czasie Ośrodek Kosmiczny im. Marshalla, kierowany przez Wernhera von Brauna, rozpoczął projektowanie stacji nazwanej Orbital Workshop (Laboratorium Orbitalne), wykorzystując jako podstawę trzeci stopień rakiety księżycowej Saturn-V (S-IVB), do którego miały być dołączane najrozmaitsze kompleksy aparatury. Ambitne plany AAP, a obejmowały one łącznie 26 startów rakiet Saturn-IB i 19 Saturn-V, rozbiły się o brak finansowania. Nawet z dziesięciu lotów na Księżyc w ramach programu Apollo zrealizowano jedynie sześć (plus jeden nieudany). W remanencie pozostały trzy rakiety Saturn-V, pięć Saturn-IB, pięć statków CSM Apollo oraz jeden lądownik księżycowy LM. 18 lipca 1969 r. (dwa dni przed pierwszym lądowaniem ludzi na Księżycu) zapadła decyzja – stacja zostanie wyniesiona dwustopniowym Saturnem-V, od razu wyposażona w śluzę i moduł połączeniowy oraz blok przyrządów astronomicznych. Do stacji dolecą kolejno trzy załogi, które spędzą tam odpowiednio 28, 56 i 56 dni. 17 lutego 1970 r. nazwę AAP zmieniono na Skylab (sky – niebo, lab – laboratorium).

Wykonanie jednego lub dwóch egzemplarzy Skylaba powierzono firmie McDonell Douglas, przy czym drugi miał być wyposażony w węzeł cumowniczy dla radzieckiego Sojuza, gdyż przez pewien czas rozważano wspólny lot międzynarodowy z wykorzystaniem nie tylko samych statków Apollo i Sojuz, ale i stacji kosmicznej. Pierwsza stacja miał być wyniesiona w lipcu 1972 r., druga dwa lata później. 13 sierpnia 1973 r., kiedy pierwszy Skylab z powodzeniem funkcjonował na orbicie, aczkolwiek nie bez początkowych problemów, ze zbudowania i wyniesienia drugiego egzemplarza zrezygnowano.

Skylab

Parametry stacji były imponujące, do dzisiaj jest to najcięższa i największa pod względem objętości jednostka, jaką kiedykolwiek wyniesiono na orbitę, przewyższająca trzykrotnie współczesne moduły, z których budowane są stacje orbitalne. Składała się z czterech podstawowych elementów: właściwego laboratorium (Orbital Workshop, OW), śluzy (Airlock Module, AM), adaptera dokującego (Multiple Docking Adapter, MDA) oraz kompleksu teleskopów i aparatury teledetekcyjnej (Apollo Telescope Mount, ATM). Ponadto w skład stacji wchodził statek załogowy Apollo (Command and Service Module, CSA).

Długość kompleksu w postaci rozłożonej, wraz ze statkiem Apollo wynosiła 35,6 m, rozpiętość projektowa (wraz z dwoma panelami baterii słonecznych) 27 m, masa stacji 75 050 kg, a wraz ze statkiem Apollo 90 600 kg. Wewnętrzna objętość hermetyzowana wynosiła 330 m3. W stacji utrzymywana była atmosfera składająca się w 72-74% z tlenu i w 26-28% z azotu pod ciśnieniem 0,33 atm. Podczas startu moduł ATM ze względu na rozmiary był umieszczony z przodu stacji, dopiero na orbicie został na specjalnych zawiasach przekręcony o 90° i zajął pozycję u góry Skylaba. W ATM znajdowało się łącznie 10 przyrządów do obserwacji Słońca (m. in. koronograf, spektrograf rentgenowski, spektroheliometr, teleskop rentgenowski, dwa spektrografy UV i dwa teleskopy do obserwacji w zakresie Hα) oraz zestaw teledetekcyjny EREP (Earth Resources Experiments Package). W jego skład wchodziło 11 różnych urządzeń (sześć kamer dla różnych zakresów widma, spektroskop podczerwieni i wielozakresowy, radiometry itp.). ATM był wyposażony w cztery panele ogniw fotowoltaicznych. Ważną częścią były trzy żyroskopy systemu kontroli orientacji stacji. W przedziale MDA rozmieszczone były: konsole sterowania aparaturą ATM i EREP, piec do tworzenia kryształów i stopów w warunkach mikrograwitacji oraz osiowy (podstawowy) i boczny (zapasowy) węzeł połączeniowy.

Skylab amerykańska stacja kosmiczna

W module śluzowym zamontowano trzy włazy: jeden na boku, do wyjścia na zewnątrz i dwa na obu końcach, prowadzące do MDA i OW. W śluzie mieściły się też akumulatory NiCd o pojemności 621Ah (26 szt.), agregaty systemu podtrzymywania warunków życia, zbiorniki tlenu (2690 kg) i azotu (720 kg) itp. Główna część stacji zachowała pierwotną strukturę stopnia. W dużym zbiorniku wodoru urządzono dwa przedziały rozdzielone kratownicą siatkową – właściwe laboratorium o wysokości 6 m oraz mieszkalny (wysokość 2,4 m), w małym zbiorniku tlenu, połączonym poprzez śluzę – magazyn odpadków. Przedział laboratoryjny wykorzystywany był do przeprowadzania większości eksperymentów oraz do zakładania skafandrów i jako magazyn. W magazynie, zajmującym 16,5 m3, znajdowało się m.in. około 5 t zapasów, w tym 210 kompletów bielizny, 60 sztuk odzieży wierzchniej, 15 par obuwia i rękawic, 95 kg ręczników, 1800 worków na śmieci, 13 aparatów fotograficznych, 104 kasety z filmami i apteczka o masie 34 kg. W przedziale mieszkalnym był również wydzielony obszar do prowadzenia eksperymentów, ale poza tym były tam trzy kajuty indywidualne, kuchnia, jadalnia, toaleta i prysznic. Jeśli chodzi o aprowizację, to astronauci nie mogli narzekać – na pokładzie było 907 kg żywności w postaci mrożonej i liofilizowanej oraz 2722 l wody. Ogniwa słoneczne generowały średnio 3,7 kWh a szczytowo 12,4 kWh (na ATM) oraz 1,9/5,2 kWh (na boku).


Zobacz więcej materiałów w pełnym wydaniu artykułu w wersji elektronicznej >>

https://zbiam.pl/artykuly/skylab-amerykanska-stacja-kosmiczna/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Grudzień 30, 2023, 16:29
LAI 12/2023

I nie tylko
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-122023/

Bracia Wright 120 lat lotnictwa silnikowego
Jerzy Liwiński

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2023/12/moment-oderwania-sie-od-ziemi-samolotu-pilotowanego-przez-orvilla.jpg)
Słynne zdjęcie Johna T. Danielsa; 17 grudnia 1903 r., godzina 10:35. Aparat fotograficzny był ustawiony na końcu szyny startowej i zarejestrował moment oderwania się od ziemi samolotu pilotowanego przez Orvilla. Wilbur biegnie obok.

120 lat temu, 17 grudnia 1903 r., dwaj Amerykanie Orville i Wilbur Wright dokonali pierwszych udanych lotów na płatowcu wyposażonym w silnik. Samolot, który został przez nich zaprojektowany i zbudowany, otrzymał nazwę Flyer. Pierwszy lot trwał 12 s, a pokonana odległość wynosiła 37 m, natomiast ostatni czwarty lot wykonany tego dnia trwał już 59 s, a pokonana odległość wynosiła 260 m. Tak zaczęła się era podboju nieba i rozwoju lotnictwa.

Marzenia o wzniesieniu się w powietrze, wzorem ptaków i zdobywanie przestworzy, towarzyszyły człowiekowi od początku jego dziejów. Dowodzą tego najstarsze mity i legendy, w których ludzie mają skrzydła i unoszą się w przestworzach. Pierwszym w historii człowiekiem, który uniósł się w powietrze był Francuz Pilatre de Rozier, który 15 października 1783 r. na królewskim dworze w Wersalu wykonał lot balonem wypełnionym ogrzanym powietrzem (lot na uwięzi). Po nim, w 1849 r., nieznany z imienia i nazwiska 10-letni chłopiec, wykonał kilka lotów na trójpłatowym szybowcu skonstruowanym przez Anglika George’a Cayley’a. Jednak pierwszym człowiekiem, który od 1891 r. odbywał regularne loty szybowcowe był Niemiec Otto Lilienthal. Był ich konstruktorem i pionierem prób w locie. Wykonał około 2000 lotów ślizgowych, najdłuższe na odległość 400 m. Zmarł w 1986 r. wskutek wypadku jakiemu uległ podczas jednego z nich.

Daleko w przeszłość sięgają też próby zbudowania latającej maszyny cięższej od powietrza, wyposażonej w zespół napędowy. Jednak dopiero pod koniec XIX wieku, wraz z pojawieniem się lekkich i sprawnych silników spalinowych, stały się one realne (powstałe wcześniej silniki parowe były zbyt duże i ciężkie). Powstało wiele projektów takich maszyn, w różnych układach aerodynamicznych, w tym:
» model samolotu w układzie tandemowego dwupłata zbudowany w 1874 r. przez Anglika Thomasa W. Moya, napędzany silnikiem parowym o mocy 3 KM;
» samolot Aerodrome zaprojektowany przez Amerykanina Samuela P. Langleya, napędzany silnikiem spalinowym o mocy 53 KM;
» maszyna latająca zbudowana w 1894 r. przez Amerykanina Hirama S. Maxima, o masie 3,5 t, napędzana dwoma silnikami parowymi o mocy 180 KM;
» ornitopter zbudowany w 1877 r. przez Anglika Edwarda P. Frosta, napędzany silnikiem o mocy 5 KM;
» modele maszyn latających budowane przez Anglika Horatio F. Philipsa, w tym z 1893 r., ze skrzydłem żaluzjowym składającym się z kilkudziesięciu płatów;
» model samolotu napędzanego silnikiem parowym zbudowany w 1884 r. przez rosyjskiego kontradmirała Aleksandra F. Możajskiego.

Należały do nich także eksperymentalne szybowce: zbudowane przez Otto Lilienthala, w układzie wielopłatów budowane przez Octave Chanute (Amerykanina pochodzenia francuskiego), zbudowane w układzie skrzynkowych dwupłatów przez Australijczyka Lawrence Hargrave oraz budowane w latach 1895-1899 przez Brytyjczyka Percy S. Pilchera.

Wymienione projekty maszyn latających nie zdołały wykonać lotu głównie z powodu niedoskonałości konstrukcji, niewystarczającej mocy zastosowanych napędów oraz wykorzystania tylko w niepełnym zakresie zasad aerodynamiki. Dopiero pod koniec XIX wieku poziom wiedzy w zakresie budowy płatowców, silników i śmigieł, a także faktyczne dokonania z zakresu awiacji pozwoliły na osiągnięcie celu jakim było zbudowanie maszyny latającej z napędem silnikowym. Jej realizacja stawała się tylko kwestią czasu.

Orville i Wilbur Wright

Działalność braci Wright jest tak z sobą silnie powiązana, że tylko razem może być przedstawiana ich historia życia i droga do sukcesu. Wilbur urodził się w 1867 r. w Millville w stanie Indiana, a jego młodszy brat Orville w 1871 r. w Dayton w stanie Ohio. Byli synami wielebnego Miltona Wrighta, biskupa pewnej protestanckiej sekty i młodzieńcze lata spędzili w Dayton. Od najmłodszych lat przejawiali ogromne zainteresowanie i zdolności do majsterkowania, a w szkole interesowały ich tylko przedmioty techniczne i matematyka. Obaj otrzymali średnie wykształcenie, ale żaden nie uzyskał dyplomu ukończenia college’u. Nie było to jednak związane z brakiem zdolności, lecz z sytuacją życiową w jakiej się znaleźli. Ich przypadek jest więc kolejnym dowodem na to, że to nie formalne wykształcenie, ale zdolności, upór i pasja mogą zdecydować o sukcesie.


(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2023/12/na-zdjeciu-proby-szybowca-wright-glider-nr-1-768x512.jpg)
Przeprowadzane jesienią 1900 r. próby z szybowcem nr 1 miały głównie na celu zbadanie jego charakterystyk aerodynamicznych: oporu, nośności i sterowności. Na zdjęciu próby szybowca Wright Glider Nr 1.

We wszystkich biografiach Orville’a i Wilbura pojawia się wzmianka o wydarzeniu, które mogło przesądzić o ich późniejszym zainteresowaniu maszynami latającymi. Pewnego dnia ojciec ofiarował im jako prezent bożonarodzeniowy latającą zabawkę, tzw. chińskiego bączka. Były to wykonane z korka, bambusa i papieru latające dwuwirnikowe zabawki napędzane skręconymi włóknami gumowymi, którebyły zdolne do kilkusekundowych wzlotów do wysokości 5 m. Żadna inna zabawka nigdy ich tak nie zafascynowała. Zaczęli budować i puszczać podobne większe urządzenia, szybko przekonując się, że dobrze latają tylko miniaturki. Jednak pierwszym technicznym urządzeniem uzdolnionych braci była własnego projektu maszyna do pisania, którą wykorzystywali do sporządzania gazetki szkolnej. Kilka lat później zaczęli wydawać lokalną gazetę, ale ze względu na konkurencję na rynku prasy w rodzinnym Dayton nie osiągnęli sukcesu.

Od 1892 r. prowadzili wytwórnię i warsztaty rowerowe Wright Cycle Company – na punkcie tego środka lokomocji szalała wówczas Ameryka. Cały czas ciągle coś nowego konstruowali i ulepszali. Byli autorami wielu udoskonaleń zastosowanych w rowerach, w tym uszczelnionej samosmarującej się piasty rowerowej. Rowerowy biznes rozwijał się w szybkim tempie i był źródłem dużych przychodów finansowych. W 1895 r. w Dayton otworzyli dobrze prosperujący elegancki salon sprzedaży i wytwórnię rowerów własnej produkcji (średnia cena wynosiła 60 dolarów). W ich budowie szeroko wykorzystywali swój nowy wynalazek jakim były koła z balonowymi oponami.

Bracia Wright. 120 lat lotnictwa silnikowego

Sukcesy finansowe w branży rowerowej pozwoliły braciom, pracującym zawsze w rodzinnym tandemie, spokojnie oddać się ich prawdziwej pasji: maszynom latającym. Bracia Wright wzorowali się głównie na „ojcu lotnictwa” Otto Lilienthalu, który stworzył naukowe podstawy teorii lotu. Jego doświadczenia zebrane przy projektowaniu i badaniu lekkich szybowców wykonanych z: drewna, rurek metalowych i drutu były wzorcem do podjęcia się budowy podobnych maszyn latających. Studiowanie opisów ślizgów szybowcowych było wsparte obserwacją i analizą lotu ptaków (zrozumienie zagadnień stateczności i zmiany kierunku lotu). Zaplanowali także pozyskać więcej informacji o fascynujących eksperymentach Otto Lilienthala. Niestety, kiedy podjęli próbę nawiązania z nim korespondencji, dotarła do nich tragiczna wiadomość, że w czasie jednej z prób poniósł śmierć. Ta informacja nie odwiodła braci od zainteresowań związanych z lataniem, lecz odwrotnie, całkowicie zaprzątnęła ich myśli awiacją.

Wiedząc, że zagadnienia lotu człowieka są przedmiotem zainteresowania Instytutu Smithsoniańskiego (Smithsonian Institution) w Waszyngtonie, w maju 1899 r. zwrócili się do tej instytucji z prośbą o przysłanie publikacji z zakresu awiacji. Po spełnieniu prośby przystąpili do studiowania całej dostępnej wiedzy, głównie opracowań największych ówczesnych autorytetów: Octave’a Chanute’a, Samuela P. Langleya i Jamesa Meansa, a także artykułów związanych z lataniem i praktycznymi doświadczeniami z wykonywania lotów ślizgowych. Zainteresowanie wykonywaniem takich lotów doprowadziło braci do kontaktu z Chanute, który wykonywał loty na samodzielnie zbudowanych szybowcach i jako pierwszy stosował w nich stery wysokości i kierunku. To on w krótkim czasie stał się ich głównym doradcą w pracach projektowo-konstrukcyjnych.

1900 r. Wright Glider Nr 1

Efektem pierwszych kontaktów z Octave Chanute była współpraca przy projektowaniu latawca/szybowca nr 1. Był on budowany w zakładzie rowerowym w Dayton, od jesieni 1899 r. do lata 1900 roku. Jego montaż ostateczny był wykonany na miejscu prób. Masa latawca wynosiła 23,5 kg, rozpiętość skrzydeł 5,33 m, a powierzchnia nośna 15,4 m². Był dwupłatem z usztywnieniami pionowymi i drutowym naciągiem. Na wysięgniku przed skrzydłami był zabudowany ster poziomy (w dużym przybliżeniu był to układ konstrukcyjny canard, po polsku zwany „kaczką), ale nie było usterzenia ogonowego.

Miejscem prób w locie były wzgórza na wybrzeżu Atlantyku, koło małej rybackiej wioski Kitty Hawk (Północna Karolina). Znajdowały się tam szerokie plaże o 30-metrowych wydmach o nachyleniu 10 stopni. Nosiły one nieco złowieszczą nazwę Kill Devil Hills (Wzgórze Zabij Diabła). Od strony oceanu wiały silne wiatry, które ułatwiały start, a piaszczysta plaża pozwalała na łagodne lądowanie. Z danych statystycznych wynikało, że średnia miesięczna prędkość wiatru wynosiła 24 km/h, ale często występowały dni bezwietrzne jak i wiatry wiejące 100 km/h. Dlatego też Wrightowie musieli się przygotować na oczekiwanie na dogodne warunki wietrzne do prowadzenia prób.

Z uwagi na korzystną lokalizację do realizacji prób, corocznie zakładali tam obóz, a w specjalnie zbudowanej szopie były montowane i przechowywane statki latające. Miejsce to było oddalone od ludzkich siedzib, a największymi obiektami była stacja ratownictwa morskiego i posterunek meteorologiczny. Odległość od rodzinnej miejscowości Dayton wynosiła 1000 km, a jej pokonanie koleją a następnie łodzią zajmowało około trzech dni.

Wykonywane jesienią 1900 r. próby z latawcem nr 1 miały głównie na celu zbadanie jego charakterystyk aerodynamicznych (oporu, nośności i sterowności). Latawiec był obciążany balastem, którym były worki z piaskiem lub łańcuchy (przy prędkości wiatru 30 km/h maksymalne obciążenie do lotu wynosiło 25 kg). Podczas pierwszych prób latawiec był na uwięzi i ustawiany pod wiatr, a sterowano nim za pomocą linek, tak, aby utrzymywał się w napływających strugach powietrza. Ruchami steru wymuszano jego wznoszenie lub opadanie. Wielkości wytworzonych sił aerodynamicznych były określane przy użyciu sprężynowych wag zamontowanych do linek. Najdłuższe ślizgi miały po kilkadziesiąt metrów i trwały po kilkanaście sekund. Próby zakończyły się w listopadzie i wykazały, że do uniesienia człowieka koniecznym jest zbudowanie większego szybowca o nieznacznie zmienionym profilu aerodynamicznym.


(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2023/12/proby-w-locie-szybowca-nr-3-768x512.jpg)
Próby w locie szybowca nr 3 były prowadzone w Kitty Hawk od sierpnia do późnej jesieni 1902 r. Wykonanych zostało około 1000 różnych ślizgów; najdłuższe na odległość 200 m. Na zdjęciu Wright Glider Nr 3 podczas jednego z lotów.

1901 r. Wright Glider Nr 2

Korzystając z doświadczeń z szybowcem nr 1 bracia Wright przystąpili do prac nad nowym dwa razy większym. Był budowany zimą 1900/1901 r. w takim samym układzie aerodynamicznym, posiadał przedni ster wysokości i dwa skrzydła. Szybowiec nr 2 posiadał skrzydła o rozpiętości 6,1 m i powierzchni nośnej 27,6 m² oraz ważył 45 kg. Przedni statecznik o powierzchni 1,7 m² był wysunięty przed krawędzie natarcia skrzydeł na odległość 0,76 m. Pilot zajmował pozycję leżącą na specjalnej ruchomej kołysce.

Do prób z udziałem pilota na wzgórzach w Kitty Hawk przystąpiono pod koniec lipca 1901 r. i prowadzono je do połowy sierpnia. Odbywały się w obecności Octave Chanute, który przyglądał się próbom i na bieżąco udzielał wskazówek. Największym problemem był start, gdyż dwóch ludzi trzymając za umieszczone na końcach skrzydeł uchwyty musiało biec z szybowcem pod wiatr co sił w nogach, aż do momentu wytworzenia przez płaty wystarczającej do lotu siły nośnej. Próby podejmowane przy wietrze wiejącym z prędkością 10 m/s pozwalały na loty ślizgowe o długości 100 m, a ich czas wynosił kilkanaście sekund.

Bracia Wright. 120 lat lotnictwa silnikowego

Uzupełnieniem prób w locie były prowadzone w Dayton badania charakterystyk profili skrzydeł. Do tego celu był wykorzystywany zbudowany jesienią 1901 r. specjalny tunel aerodynamiczny. Była to drewniana skrzynia o długości 1,8 m i przekroju 40,6x40,6 cm, do której wentylator dmuchał powietrze, z prędkością 12 m/s. Przy wykorzystaniu wagi i własnej metody badań charakterystyk, Wrightowie ocenili 200 różnych kształtów i profili skrzydeł. Badania miały na celu określenie, które z nich wytwarzają największą siłę nośną i jak się zachowują przy różnych kątach natarcia. Profile skrzydeł miały powierzchnię około 40 cm², a zakres badanych kątów natarcia od 0° do 45°.

18 września 1901 r. Wilbur Wright na zaproszenie Octave Chanute wygłosił odczyt na zgromadzeniu Zachodniego Stowarzyszenia Inżynierów w Chicago pod tytułem „O pewnych doświadczeniach aeronautycznych”. Przedstawił w nim wszystkie dotychczas przeprowadzone eksperymenty w Kitty Hawk i Dayton, wykład został wysłuchany z wielkim zainteresowaniem i aplauzem zebranych.

https://zbiam.pl/artykuly/bracia-wright-120-lat-lotnictwa-silnikowego/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: astropl w Grudzień 30, 2023, 16:41

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2023/12/start-stacji-kosmicznej-skylab-768x512.jpg)
Rakieta Saturn-1B ze statkiem Apollo do misji SL-2 na wyrzutni.

Oczywiście podpis do zdjęcia jest do bani (to Saturn-5 ze Skylabem), ale sprawdziłem - ja przesłałem plik z prawidłowym opisem.
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Kwiecień 01, 2024, 07:58

Rakieta Saturn-1B ze statkiem Apollo do misji SL-2 na wyrzutni.

Oczywiście podpis do zdjęcia jest do bani (to Saturn-5 ze Skylabem), ale sprawdziłem - ja przesłałem plik z prawidłowym opisem.
W wydaniu papierowym jest prawidłowo.

Teraz z kolei w wersji internetowej zaczęły pojawiać się identyczne śródtytuły.

1/2024
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-12024/
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski

Skylab. Amerykańska stacja kosmiczna cz.2
Waldemar Zwierzchlejski

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2024/01/stacja-kosmiczna-skylab-na-tle-ziemi.jpg)
Stacja kosmiczna Skylab na tle Ziemi

Dla lekarzy 28-dniowy lot pierwszej załogi nie do końca był dobrym testem wpływu długotrwałej nieważkości na organizm ludzki. Tłumaczyli to tym, że przez pierwsze dwa tygodnie załoga działała pod wpływem adrenaliny, co znacząco aktywizowało reakcje organizmu. Naczelny lekarz programu Apollo, dr Charles Berry, powiedział: Podwojenie czasu trwania lotu kosmicznego jest niezwykle ważne – nadal też jest wiele rzeczy, których nie rozumiemy na temat skutków nieważkości. Zmniejszenie objętości serca wynosi około 3% i wynika częściowo ze straty płynów, ale jeżeli okaże się, że straty dotyczą samego mięśnia sercowego, to może to być proces nieodwracalny. Z kolei procesy redukcji czerwonych krwinek o 14%, objętości osocza o 4% i wiele innych też nie są jasne.

Słowa Berry’ego należało rozumieć w ten sposób, że załoga SL-3 po prostu musi przeskoczyć przez ten próg. Dlatego naukowcy z wielkimi nadziejami czekali na drugą misję załogową, zaplanowaną na dokładnie dwa razy dłuższy okres, czyli 56 dni. Jednak kilka dni przed startem czas ten wydłużono do 59 dni, żeby miejsce wodowania wypadło bliżej wybrzeża Stanów Zjednoczonych, co oczywiście miało ułatwić operację ewakuacji załogi. Te 59 dni załogi SL-3 w zerowej grawitacji miało być punktem zwrotnym załogowej astronautyki – albo szeroko otworzy bramę w kosmos, albo ją zatrzaśnie.

Druga załoga

Rakieta Saturn-IB o numerze seryjnym AS-207 została wystrzelona do misji SL-3 z kompleksu startowego LC-39B na Przylądku Kennedy’ego 28 lipca 1973 roku. Trzyosobową załogą dowodził weteran Alan Bean, mający już za sobą lot w Apollo-12 – drugim lądowaniu ludzi na Księżycu. Pozostała dwójka – pilot Jack Lousma i fizyk jonosfery dr Owen Garriot debiutowała w kosmosie. Statek Apollo (CSM-117) został bezproblemowo wyniesiony na orbitę, ale już trzy godziny po starcie, po przeprowadzeniu pierwszej korekty orbity na początku trzeciego okrążenia, astronauci odkryli rój błyszczących cząstek otaczających statek. Wygląda na to, że wokół nas pada śnieg, pędzimy przez burzę śnieżną – relacjonował Lousma. Okazało się, że zawór silnika orientacji nr 3 w prawym bloku (B) zaciął się i wyciekło przez niego 23 kg utleniacza. Trzeba było wyłączyć cały blok, jego funkcję przejął symetryczny blok D.

Pod koniec piątego okrążenia, gdy załoga spostrzegła już światła pozycyjne stacji kosmicznej Skylab, Bean zauważył, że za prawym oknem, przy którym siedział Lousma, coś przeleciało. Ten, zapytany przez dowódcę, co to było, odparł z niedowierzaniem, że wyglądało to na silnik manewrowy. Bean, jako bardziej doświadczony, od razu zrozumiał, że był to zamarznięty w dyszy silnika sopel utleniacza, który wypadł podczas wstrząsu. Ale to oznaczało, że paliwo mogło się gromadzić równie dobrze wewnątrz kadłuba modułu serwisowego, grożąc w każdej chwili eksplozją.


(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2024/01/02_widok-wzdluz-stacji-od-strony-sluzy-dobrze-widoczne-azurowe-sufity-pokladow-768x512.jpg)
Widok wzdłuż stacji od strony śluzy, dobrze widoczne ażurowe sufity pokładów.

Z drugiej strony silniki były niezbędne do wykonania hamowania i precyzyjnego zbliżenia się do stacji. W tej sytuacji okazało się, jak dobrze mieć na pokładzie fizyka. Kilkakrotnie zwracał on uwagę dowódcy, że hamowanie jest niewystarczające, przecież działała tylko połowa silników. Gdyby nie jego dokonywane w pamięci obliczenia i wydawane ostrzeżenia, Apollo zderzyłby się ze stacją. Statek zaparkował dokładnie przed stacją i załoga ze zdziwieniem zauważyła, że prowizoryczny parasol, rozpięty przez poprzedników, delikatnie porusza się, jak żagiel. Szybko okazało się, że spowodowane to było przez wyciek z Apolla, który choć niewielki, trwał nadal.

Skylab. Amerykańska stacja kosmiczna cz.2

Dwie godziny po zadokowaniu załoga weszła do Skylaba, w którym panowała temperatura 26°C. Włączono oświetlenie i klimatyzację, ale wszyscy trzej zaczęli odczuwać zawroty głowy oraz nudności, a później również inne, bardziej przykre objawy choroby lokomocyjnej. Pomimo zredukowania szybkości przemieszczania się, objawy zaczęły się nasilać i kontrola lotu zdecydowała o zmianie planu lotu – program drugiego dnia misji został zmieniony – załoga dostała wolne. Niestety kolejnego dnia załoga czuła się jeszcze gorzej. 30 lipca rano było lepiej, ale wieczorem znów było gorzej, zwłaszcza podczas posiłków. Astronauci ratowali się skopolaminą, Lousma zażył jej cztery tabletki, Bean i Garriott po dwie.

Przedłużający się proces adaptacji wzbudził wiele pytań, zwłaszcza że zarówno pierwsza, jak i druga załoga przeszły na Ziemi dokładnie takie samo szkolenie. Zasugerowano – jak się okazało trafnie – że załoga Beana od razu przeniosła się na obszerną stację, a pierwsza załoga zmuszona była spędzić dużo czasu w ciasnej kabinie CM i długo działać w stanie wysokiego napięcia emocjonalnego (wyjście na zewnątrz, wielokrotne próby połączenia się ze Skylabem). Jak to ujął szef NASA James Fletcher: astronauci nie mieli czasu, aby czuć się źle. Z kolei jego zastępca ds. lotów załogowych George Low, martwił się tą perspektywą:

Jeśli stracimy trzy lub cztery dni z każdego siedmiodniowego lotu wahadłowca, cały program promu kosmicznego będzie zagrożony.

Na szczęście 31 lipca sytuacja się unormowała. 2 sierpnia załogę obudził alarm – doszło do wycieku utleniacza z bloku D silników manewrowych statku. Załoga zamknęła zawory tego bloku i pozostała na minimalnej potrzebnej do powrotu ilości silników – zestawach A i C. Kontrola lotu stanęła przed nieprostą decyzją – powrót na Ziemię nazajutrz, albo możliwe uwięzienie na orbicie. Po kilku godzinach i starannej analizie telemetrii wykluczono, by bloki A lub C mogły mieć przeciek, a także możliwość wycieku utleniacza z pozostałych bloków do wnętrza statku. Natomiast na wszelki wypadek zaczęto szykować statek ratowniczy. Z załogi rezerwowej wybrano do niego dwóch astronautów – Vance’a Branda i Dona Linda. Ich statek zaczęto intensywnie, całodobowo przerabiać, by mógł pomieścić pięć osób, Jego start zaplanowano najpierw na 5 września, potem start opóźniono do 10 września. Na szczęście 12 sierpnia stało się jasne, dlaczego doszło do przecieku i start statku ratowniczego został odwołany.

3 sierpnia był pierwszym dniem normalnego programu naukowego, ale zaczął się od nocnego zwarcia w sieci elektrycznej ATM. 4 sierpnia z kolei nie udało się odzyskać fotometru, umieszczonego w śluzie naukowej przez załogę SL-2, niestety trzeba było go wyrzucić. Ciekawy eksperyment przeprowadzono 5 sierpnia – dziewięć statków naukowych i 138 łodzi rybackich wypłynęło na wody Zatoki Meksykańskiej. Nad zatoką krążyły dwa samoloty z tymi samymi kamerami, jakie znajdują się na pokładzie kompleksu EREP. Celem było porównanie informacji uzyskanych ze Skylaba z tymi uzyskanymi drogą lotniczą.

Skylab. Amerykańska stacja kosmiczna cz.2

6 sierpnia Lousma i Garriott wyszli na zewnątrz stacji. Celem było zamontowanie nowej osłony termicznej w miejsce tymczasowej, która zresztą zdołała się znacznie zdegradować pod wpływem promieniowania ultrafioletowego. Zadanie było trudne, najpierw zmontowano z półtorametrowych rur dwa 17-metrowe słupy, które zamontowano u podstawy ATM, a następnie, nie bez problemów, rozwinięto na nich nową osłonę. Wykonanie zadania zajęło 4 godziny, kolejne 2,5 poświęcono na wymianę filmów w czterech przyrządach ATM, usunięcie wadliwej przesłony spektroheliometru oraz zainstalowanie pułapki mikrometeorytowej. Po dwóch dniach temperatura na stacji spadła z 27 do 21°C, a w miejscach nieosłoniętych parasolem – z 43-49 do 32°C.

8 sierpnia w celu kalibracji kompleksu instrumentów EREP sfotografowano jednocześnie kilka obszarów z pięciu samolotów. NASA stwierdziła, że aby zebrać informacje uzyskane ze Skylab w ciągu 30 minut, fotografia lotnicza wymagałaby co najmniej 170 godzin lotu, a obserwatorzy naziemni potrzebowaliby kilkudziesięciu lat, a na koniec badania ich wyniki byłyby całkowicie nieaktualne.

7 sierpnia załoga pokazała, jaką sieć utkał w swojej klatce pająk-krzyżak Arabella. Dwie samice tych pająków – Anita i Arabella zostały „astronautami” za namową licealistki Judith Miles – był to pierwszy w historii eksperyment, który dziś nazywamy studenckim.

13 sierpnia rozpoczęto serię testów urządzeń do autonomicznego przemieszczania się w przestrzeni z wykorzystaniem sprężonego azotu. Na pokładzie znajdowały się trzy takie urządzenia. Pierwszym było ASMU, ulepszona wersja urządzenia AMU ze statku kosmicznego Gemini 9. Mocowało się je do pleców astronauty za pomocą pasków i posiadało ono czternaście dysz. W podłokietnikach wbudowane były dwa panele sterujące. Drugim był ręczny pistolet HHMU, analog używanego w Gemini 4 i 10, posiadający dwie dysze. Zasilany był azotem przez elastyczny wąż z jednostki ASMU. Trzecim był sterowany pedałami FCMU, w którym to astronauta siedział w siodle opartym na desce, wyposażonej w dysze.

Skylab. Amerykańska stacja kosmiczna cz.2

Testy, zarówno w kombinezonach roboczych, jak i w skafandrach, przeprowadzano do końca sierpnia, rezultaty były zgodne z kolejnością – najlepszy okazał się ASMU, najmniej zaś użyteczny FCMU. Eksperymenty biologiczne także szły pełną parą – 16 sierpnia w akwarium wykluła się pierwsza rybka, która, w odróżnieniu od rodziców, pływała od razu głową do przodu (dorosłe ryby nie zaadaptowały się do nieważkości do końca lotu). Prace z kompleksem ATM zajmowały nawet ponad 9 godzin dziennie.

https://zbiam.pl/artykuly/skylab-cz-2/


2/2024
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-22024/

Strategiczna Inicjatywa Obronna czyli gwiezdne wojny
Waldemar Zwierzchlejski

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2024/02/koncepcja-niszczenia-rakiet-wroga-za-pomoca-lasera-orbitalnego.jpg)
Koncepcja niszczenia rakiet wroga za pomocą lasera orbitalnego.

Strategiczna Inicjatywa Obronna, czyli gwiezdne wojny

Jest 23 marca 1983 r., Prezydent Stanów Zjednoczonych Ronald Reagan w swoim orędziu do narodu otwarcie krytykuje dotychczasową strategię MAD (Mutually Assured Destruction, gwarantowanego wzajemnego zniszczenia), jako samobójczą. Rzeczywiście, jaki jest zysk ze zniszczenia przeciwnika rakietami z głowicami nuklearnymi wystrzeliwanymi z ziemi, czy z okrętów podwodnych, jeśli nie będzie komu świętować zwycięstwa? Reagan wzywa naukowców i inżynierów do opracowania systemu który sprawi, że broń nuklearna stanie się przestarzała. Program rozpocznie się rok później, uzyska nazwę oficjalną Strategic Defense Initiative (SDI) – Strategiczna Inicjatywa Obronna – jednak przejdzie do historii pod nazwą zaczerpniętą z przeboju kinowego „Star Wars” – Gwiezdne Wojny.
Koncepcja obrony przeciwrakietowej rozwijana była przez Stany Zjednoczone od przełomu lat 50. i 60. ubiegłego wieku, w związku z pojawieniem się broni rakietowej i zaistnieniem potencjalnego zagrożenia ze strony ZSRR. W jej ramach rozwijano projekt Nike-Zeus oraz dołączano sukcesywnie programy Defender, Sentinel i Safeguard. Podstawowymi założeniami systemu były zestawy przeciwrakiet rozmieszczonych na wyrzutniach naziemnych, mogących zestrzelić nadlatujące pociski przeciwnika z dużej odległości, poza atmosferą ziemi lub w przypadku zmasowanego ataku (po przeniknięciu rakiet z głowicami atomowymi poza pierwszą linię obrony w przestrzeni kosmicznej) także w stratosferze – za pomocą ściany ognia stworzonej przez szereg wybuchów ładunków jądrowych wystrzeliwanych we własnych rakietach.


W projekcie SDI system naziemnej obrony przeciwrakietowej rozszerzono o wyrzutnie rakiet i platformy z działami laserowymi, znajdujące się w przestrzeni kosmicznej, aby zminimalizować czas identyfikacji i zniszczenia wrogich obiektów oraz zapobiec potencjalnemu skażeniu promieniotwórczemu ziemi i atmosfery. W założeniach zniszczenie wrogich rakiet w pierwszym etapie następowałoby tuż po odpaleniu pocisku przez nieprzyjaciela, ponad jego terytorium i miało się obrócić przeciwko atakującemu, gdyż opad promieniotwórczy skaziłby terytorium wroga. Budowa systemu Strategic Defense Initiative miała trwać 17 lat do roku 2000 i kosztować 125 miliardów USD. SDI była najszerzej zakrojonym projektem ze wszystkich kiedykolwiek podejmowanych amerykańskich programów obrony przeciwrakietowej i jedynym, w którego założeniach znajdowało się wykorzystanie broni rozmieszczonej w przestrzeni kosmicznej.

Czy to możliwe?

W 1984 r. w celu nadzorowania programu utworzono w strukturze Departamentu Obrony SDIO (Strategic Defense Initiative Organization), której przewodniczył generał broni James Abrahamson z USAF, były dyrektor programu promu kosmicznego NASA. Od samego początku do programu zaprzęgnięto najlepsze ośrodki naukowe, technologiczne i komputerowe Stanów Zjednoczonych. Należało przebadać szeroką gamę zaawansowanych koncepcji broni, w tym różne rodzaje laserów, broń opartą o emisję wiązki cząstek oraz naziemne i kosmiczne systemy rakietowe, różne systemy czujników, dowodzenia i kontroli oraz wysokowydajne systemy komputerowe, które byłyby potrzebne do kontrolowania systemu składającego się z setek ośrodków bojowych i satelitów rozmieszczonych na całym świecie i biorących udział w bardzo krótkiej bitwie.


(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2024/02/pocisk-brilliant-pebbles-w-oslonie-kamuflujacej-768x574.jpg)
Pocisk Brilliant Pebbles w osłonie kamuflującej.

Wiele z tych koncepcji nieźle wyglądało na papierze, jednak należało ich elementy przetestować w miejscu zastosowania, czyli na orbicie. Niektóre, takie jak lasery naziemne, odpadły w przedbiegach – już w roku 1985 okazało się, że moc niezbędna do ich uruchomienia przekraczała o dwa do trzech rzędów wielkości ówczesne możliwości. Z kolei orbitalny laser rentgenowski zaproponowany przez Edwarda Tellera (Projekt Excalibur), nie przeszedł kilku kluczowych testów naziemnych w 1986 r. i w praktyce mógł być wykorzystany wyłącznie w roli antysatelity. Wykazano też, że koncepcja działa strzelającego wiązką cząstek nie działa wystarczająco dobrze. Projekty upadały jeden po drugim, wydawało się, że jedynie laser orbitalny, czy raczej flota takich laserów ma szansę na spełnienie oczekiwań.

Strategiczna Inicjatywa Obronna, czyli gwiezdne wojny

W 1987 r. Amerykańskie Towarzystwo Fizyczne (American Physical Society) stwierdziło, że rozważane technologie dzielą dziesięciolecia od gotowości do użycia i potrzeba co najmniej kolejnej dekady badań, aby dowiedzieć się, czy taki system jest w ogóle możliwy. Po publikacji raportu APS budżet SDI był wielokrotnie obcinany. Pod koniec lat 80. wysiłki skupiono na koncepcji Brilliant Pebbles, opracowanej w Lawrence Livermore National Laboratory, wykorzystującej szereg małych rakiet krążących na orbicie, podobnych do konwencjonalnych rakiet powietrze-powietrze, których opracowanie i rozmieszczenie miało być znacznie tańsze i przede wszystkim możliwe do realizacji. Wyposażone one były w głowice kinetyczne.

Podstawową niedogodnością projektu była ilość rakiet, którą trzeba by wynieść, by system był efektywny. Otóż konstelacja ta miała wynieść 1600 jednostek, a biorąc pod uwagę ówczesne możliwości rakiet nośnych, wymagałaby takiej samej liczby startów! Niemniej jednak technologia śledzenia użyta w projekcie, znana pod nazwą Brilliant Eyes, została później wykorzystana jako komponent systemu śledzenia przestrzeni kosmicznej i rakiet SBIRS (Space-Based Infra-Red System).

Testy orbitalne

Pomimo olbrzymich problemów naukowcy i inżynierowie nie ustawali w wysiłkach by dowieść, że poszczególne systemy mogą – bądź nie – spełniać założenia programu. Oprócz niezliczonych testów naziemnych, część z nich przeprowadzono na orbicie. Pierwsza orbitalna misja w ramach SDI rozpoczęta została 5 września 1986 r. startem rakiety Delta z Cape Canaveral. Mimo, że była to niezwykle złożona misja, która kosztowała 150 mld USD, trwała tylko 205 minut. Nosiła nazwę VSE (Vector Sum Experiment), a jej celami było zbierać optyczne dane widmowe ze źródeł napędu rakietowego i potwierdzić algorytmy prowadzenia i nawigacji do przechwytywania. Wiązało się to z umieszczeniem drugiego stopnia Delty i systemu wspomagania ładunku PAS na dwóch synchronicznych w czasie orbitach o wysokości 220 km i nieco różnych nachyleniach.

Z początkowej orbity wypuszczono główny ładunek, zamontowany na platformie PAS (Payload Assist System), napędzanej silnikiem TR-201. Wyposażony był on w zaawansowane czujniki podczerwieni i ultrafioletowe oraz montowany na maszcie lidar i radar poszukiwawczy Phoenix AIM-54C+. Ładunek zbliżył się na odległość 200 km od celu (drugiego stopnia) i wykonywał różne manewry. Po 92 minutach czujniki podczerwieni zarejestrowały wystrzelenie rakiety Aries z poligonu White Sands w Nowym Meksyku. Wreszcie po 205 minutach satelita został doprowadzony do czołowego zderzenia z drugim stopniem. Z bazy Kwajalein na Pacyfiku zaobserwowano uderzenie i błysk ładunku samozniszczenia, który miał zapewnić całkowite unicestwienie tajnych instrumentów. Sam drugi stopień Delty został wyposażony w szereg czujników skierowanych do przodu, służących do oceny smug odrzutu głównego ładunku, oraz w czujniki skierowane do tyłu, umożliwiające ocenę własnej smugi.

Strategiczna Inicjatywa Obronna, czyli gwiezdne wojny

Jako druga, 8 lutego 1988 r., wystartowała misja TVE (Thrusted Vector Experiment). Ponownie użyto rakiety Delta startującej z Florydy. TVE obejmował rozmieszczenie dwóch ładunków jako obiektu do przeprowadzenia serii eksperymentów na orbicie. Jednym z nich był SPV, pakiet generatora smugi z silnikiem Star-13A, a drugim pakiet naukowy zawierający osiem obiektów testowych i cztery obiekty referencyjne. Moduł czujnika, składający się z systemu dowodzenia i przetwarzania danych oraz siedmiu eksperymentów naukowych, pozostał w drugim stopniu Delty w celu skanowania elementów obu pakietów po ich uruchomieniu.

Moduł czujnika został wyposażony w sensory ultrafioletu, podczerwieni, radaru i lasera, aby zebrać ogromną ilość danych na temat sygnatur generowanych przez rozmieszczone ładunki. Dane te przesyłano za pośrednictwem dwóch szerokopasmowych łączy telemetrycznych do stacji naziemnych. Dane z około stu źródeł naziemnych przetransmitowano na przylądek Canaveral za pośrednictwem satelitów komunikacyjnych. Misja wymagała ponad 200 manewrów śledzenia radarowego w ciągu dwóch dni, a zarejestrowane dane napływały przez około dziesięć dni po zakończeniu eksperymentalnej części misji. Była to jedna z najbardziej złożonych misji w historii.

https://zbiam.pl/artykuly/strategiczna-inicjatywa-obronna-czyli-gwiezdne-wojny/
Tytuł: Odp: Lotnictwo Aviation International
Wiadomość wysłana przez: Orionid w Kwiecień 01, 2024, 07:59
3/2024
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
Lockheed Martin X-59 QueSST. Nowa era lotnictwa pasażerskiego – Paweł Henski
https://zbiam.pl/czasopisma/lotnictwo-aviation-international-32024/

Czy grozi nam wojna jądrowa w kosmosie?
Waldemar Zwierzchlejski

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2024/03/aktualna-mapa.jpg)
Aktualna mapa aktywnych satelitów.

Czy grozi nam wojna jądrowa w kosmosie?

14 lutego Michael R. Turner, szef komisji wywiadu w Izbie Reprezentantów Stanów Zjednoczonych poinformował, że udostępniła ona wszystkim członkom Kongresu informację o poważnym zagrożeniu dla bezpieczeństwa narodowego. Choć Turner nie sprecyzował jasno, o jakie zagrożenie chodzi, amerykańskie media wskazują, że ma ono związek z Federacją Rosyjską, a konkretnie z rzekomymi planami wystrzelenia przez nią broni nuklearnej w przestrzeń kosmiczną. Informacja ta wzbudziła – nie tylko w Stanach Zjednoczonych – wielkie zaniepokojenie. Jednocześnie Turner wezwał prezydenta Bidena, by odtajnił wszystkie informacje związane z tym zagrożeniem tak, aby Kongres, administracja i nasi sojusznicy mogli otwarcie rozmawiać o działaniach, które należy podjąć w odpowiedzi na nie.

Tymczasem doradca prezydenta Stanów Zjednoczonych ds. bezpieczeństwa narodowego Jacob J. Sullivan 15 lutego spotkał się z Turnerem i innymi kongresmanami zajmującymi się kwestiami bezpieczeństwa i obrony. Wyraził zdziwienie tym, że Turner wypowiedział się publicznie jeszcze przed tym, zaplanowanym wcześniej spotkaniem. Dwa źródła zaznajomione z obradami na Kapitolu stwierdziły w rozmowie z ABC News, że ostrzeżenie rzeczywiście ma związek z planami Rosjan wystrzelenia broni nuklearnej w przestrzeń kosmiczną. Podkreśliły jednak, że nie chodzi o zrzucenie broni nuklearnej na Ziemię, a raczej o jej ewentualne użycie przeciwko satelitom.

W odpowiedzi na publikacje mediów prezydent Joseph R. Biden Jr. potwierdził, że Rosja opracowuje broń przeciwsatelitarną, o czym USA wiedzą od kilku lat, ale w jego ocenie nie zdecyduje się na jej umieszczenie w kosmosie. Podkreślił, że nie stanowi ona zagrożenia dla życia ludzkiego. Równocześnie rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zasugerował, że doniesienia w tej sprawie mają stanowić sztuczkę Białego Domu, której celem jest przekonanie Kongresu do przegłosowania kolejnego pakietu pomocy finansowej dla Ukrainy. A zatem – czy takie zagrożenie rzeczywiście istnieje?

Jak działa wybuch nuklearny?

Przede wszystkim musimy sobie uświadomić, czym eksplozja nuklearna w kosmosie, a ściślej mówiąc w jonosferze, różni się od nadziemnej, czy podziemnej (podwodnej). Wybuch jądrowy prowadzi do wydzielenia olbrzymich ilości energii, w bardzo krótkim czasie, rzędu 10−6s, w niewielkiej objętości materii. W jego wyniku produkty rozszczepienia, obudowa wraz z innymi częściami broni oraz otaczające powietrze ogrzane zostają do temperatury kilku milionów stopni Celsjusza.

Czy grozi nam wojna jądrowa w kosmosie?

Tak wysoka temperatura powoduje, że w czasie wybuchu w fazę gazową przechodzą wszystkie materiały. Powstaje wówczas ogromne ciśnienie rzędu kilku miliardów atmosfer. Spowodowane jest to tym, że początkowa objętość powstających w czasie wybuchu gazów ograniczona jest przez rozmiary bomby. W pierwszej fazie po eksplozji dochodzi do powstania ognistej kuli gazów, której temperatura jest bardzo wysoka i ciśnienie jest ogromne. Taka kula rozszerza się w bardzo krótkim czasie, jednocześnie zmniejsza się jej temperatura i ciśnienie, przez co obniża się również jasność świecenia.

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2024/03/02_rakieta-x-17a-oczekuje-na-start-na-wyrzutni-na-okrci-uss-norton-sound-768x512.jpg)
Rakieta X-17A oczekuje na start na wyrzutni na okręcie USS Norton Sound.

Ognista kula składa się z radioaktywnych produktów rozszczepienia uranu lub plutonu, a także różnych składników bomby. Około 50% uwolnionej energii powoduje powstanie fali uderzeniowej, która powoduje zniszczenie obiektów znajdujących się w zasięgu wybuchu. Około 30% zmienia się w promieniowanie świetlne, a pozostałe 10% w promieniowanie jonizujące. Sytuacja zmienia się, gdy ośrodkiem eksplozji jest próżnia. Ze względu na małą ilość materii (w praktyce sama masa bomby) oraz brak powietrza, fala uderzeniowa jest znikoma, natomiast pojawia się inne zagrożenie, mianowicie impuls elektromagnetyczny (EMP – electromagnetic pulse).

Składa się on z kilku faz. W ciągu pierwszych kilku dziesiątych nanosekundy około 0,1% energii eksplozji powstaje jako promieniowanie gamma o energii 1-3 MeV. Promienie gamma przenikają przez atmosferę i zderzają się z cząsteczkami powietrza, tworząc ogromne ilości jonów dodatnich i elektronów odrzutu (znanych również jako elektrony Comptona) o energii MeV, które następnie przyspieszają i poruszają się spiralnie wzdłuż linii pola magnetycznego Ziemi.

Czy grozi nam wojna jądrowa w kosmosie?

Powstałe przejściowe pola elektryczne i powstające prądy generują emisje elektromagnetyczne w zakresie częstotliwości radiowych od 15 MHz do 250 MHz. To zjawisko EMP występujące na wysokości od 30 do 50 km nad powierzchnią Ziemi. Jeżeli w obrębie działania tego pola znajdzie się jakikolwiek obwód elektroniczny bądź elektryczny, np. linia przesyłowa, telefoniczna, domowa instalacja elektryczna, antena telewizyjna itp. to w obwodzie tym zostanie wyindukowane napięcie o wartości przekraczającej wartość dopuszczalną, wskutek czego te instalacje i urządzenia podłączone do nich mogą ulec uszkodzeniu.

Co więcej, w wyniku tzw. efektu Christofilosa, spora część elektronów zostanie uwięziona w ziemskim polu magnetycznym i utworzy dodatkowy pas promieniowania uwięzionego, na wzór pasów Van Allena. Nicholas Christofilos zasugerował, że efekt ten może mieć potencjał obronny w przypadku wojny nuklearnej, jeśli w odpowiednim miejscu zostanie uwięzionych tak wiele elektronów, że głowice bojowe przelatujące przez ten region byłyby narażone na ogromne prądy elektryczne, które zniszczyłyby ich elektronikę, ponadto degradacji uległyby transmisje radiowe i radarowe.

Wybuchy pozaatmosferyczne i ich skutki

Pierwsze detonacje bomb nuklearnych w kosmosie były wykonane już w latach 1958-62. Jako pierwsi testowanie tego typu broni rozpoczęli Amerykanie. W pierwszej fazie, nazwanej Hardtack I lub Operation Newsreel, wykonano trzy testy, odpowiednio na wysokości 26 km, 77 km (inne źródła podają 81 km) i 34 km. W zasadzie tylko drugi, o nazwie Teak, można zaliczyć jako test kosmiczny.

Wykonano go 1 sierpnia 1958 r. na atolu Johnstona przy użyciu rakiety Redstone i głowicy W-39 o ekwiwalencie 3,8 Mt TNT. Niestety złe zaprogramowanie rakiety spowodowało wybuch bezpośrednio nad miejscem startu, gdzie nie sięgała aparatura pomiarowa, stwierdzono jedynie zakłócenia łączności radiowej w wyniku samego wybuchu. Kolejna seria eksperymentów, znana pod kryptonimem Argus, w rejonie anomalii południowoatlantyckiej, została przeprowadzona w dniach 27 i 30 sierpnia oraz 6 września 1958 roku.

Do wyniesienia głowic W-25 o ekwiwalencie 1,7 kt TNT użyto rakiet Lockheed X-17, wystrzeliwanych z okrętu USS Norton Sound. Osiągnęły one wysokość odpowiednio 170 km, 310 km i 794 km. W celu uzyskania danych z testów na dużych wysokościach podjęto próbę wystrzelenia dwóch satelitów. Explorer 4 został pomyślnie wyniesiony na orbitę 26 lipca 1958 r. za pomocą rakiety Juno I z przylądka Canaveral. 24 sierpnia 1958 r. bliźniaczy Explorer 5 doświadczył niepowodzenia podczas startu. Oprócz satelitów stworzono sieć złożoną z wielu systemów śledzenia, wojskowych, akademickich i przemysłowych. Chociaż Argus potwierdził efekt Christofilosa, to jednak ze wzglądu na małą moc użytych ładunków, utrzymywał się on jedynie przez kilka tygodni, po czym zanikł.

Czy grozi nam wojna jądrowa w kosmosie?

Trzecia i ostatnia seria eksperymentów otrzymała nazwę kodową Dominic I. Obejmowała ona eksplozje podwodne, nadwodne, podziemne, atmosferyczne oraz interesujące nas – kosmiczne. Te realizowane były w ramach podprogramu Operation Fishbowl. Wykorzystano rakietę PGM-17 Thor – rakietę balistyczną średniego zasięgu (IRBM), a miejscem startu ponownie był atol Johnstona.

Testy wykonano pomiędzy 3 czerwca a 4 listopada 1962 roku. W ramach testów podjęto łącznie dziewięć prób wyniesienia różnych głowic na różne wysokości, ale aż cztery z nich zakończyły się niepowodzeniem startu i zniszczeniem rakiety wraz z ładunkiem, w tym jedna bezpośrednio na wyrzutni.

https://zbiam.pl/artykuly/czy-grozi-nam-wojna-jadrowa-w-kosmosie/

4/2024
Aktualności kosmiczne – Waldemar Zwierzchlejski
https://zbiam.pl/nasze-wydawnictwa/lotnictwo-aviation-international/

Co poleciało spaść musi
Waldemar Zwierzchlejski

(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2024/04/1_symboliczna-grafika-szczatkow-orbitalnych.jpg)

8 marca o godzinie 19:34 czasu uniwersalnego (14:34 lokalnego) w miejscowości Naples w stanie Floryda, jakiś obiekt spadając z nieba przebił dach domu, a następnie stropy pomiędzy dwoma piętrami, by w końcu spocząć na parterze. W chwili zdarzenia w domu przebywał syn właściciela, który nie odniósł żadnych obrażeń. Po powrocie do domu, właściciel posesji Alejandro Otero znalazł na podłodze ważący około kilograma metaliczny odłamek, który, jak wszystko na to wskazuje, pochodzi z palety ze zużytymi bateriami, odrzuconej od Międzynarodowej Stacji Kosmicznej w 2021 roku. To zdarzenie upadku szczątków satelitów na Ziemię, aczkolwiek daleko nie pierwsze tego rodzaju, niesie za sobą ciekawe implikacje.

Czym był odłamek?

Począwszy od 2016 r. na ISS rozpoczęto proces wymiany akumulatorów, których żywotność i sprawność dobiegała pomału wyznaczonego limitu. Procedura ta wykorzystywała japońskie statki towarowe typu HTV, mające ze wszystkich dostępnych transportowców dostatecznie dużą przestrzeń ładunkową. Przebieg wymiany był następujący – po przyłączeniu do ISS, paleta z sześcioma nowymi bateriami i ich złączami była wyjmowana i mocowana najpierw w magazynie na zewnętrznej powierzchni stacji. Należy tu zauważyć, że nowe baterie były znacznie mniejsze od dotychczas stosowanych (sześć sztuk zastępowało 12 dotychczasowych) i wykonane w innej technologii (litowo-jonowe w miejsce niklowo-wodorowych). Następnie para astronautów dokonywała wymiany zestawu baterii, po czym stare umieszczane były ponownie w bagażniku HTV. Po odłączeniu od stacji, transportowiec był deorbitowany w taki sposób, by zakończyć swój lot w cmentarzysku satelitów – na południowym Pacyfiku, gdzieś w połowie drogi pomiędzy Nową Zelandią a Ameryką Południową, z dala od szlaków żeglugowych, czy tras przelotów samolotów. Proces ten rozpoczął się misją HTV-6 w grudniu 2016 roku.

Niestety już podczas drugiej dostawy wydarzyła się rzecz nieprzewidziana. Statek co prawda dostarczył we wrześniu 2018 r. drugi zestaw baterii na ISS, jednak załoga nie mogła dokonać ich wymiany, z powodu awarii rakiety nośnej rosyjskiego statku załogowego Sojuz MS-10, mającego dostarczyć na pokład członków nowej załogi. Jeden z nich, Tyler Hague, był specjalnie przeszkolony do wymiany baterii. W tej sytuacji HTV-7 pozostawił na ISS nowe baterie, ale powrócił pusty, bo Hague dotarł na ISS dopiero pół roku później. W kolejnych lotach HTV-8 (wrzesień 2019 r.) i HTV-9 (maj 2020 r.) statki dostarczyły pozostałe dwie palety, ale wracały z paletą poprzedniego transportowca. Jednak HTV-9 był ostatnim transportowcem z tej serii i paleta EP-9 po jego odlocie w sierpniu 2020 r. pozostała na stacji. Po przeprowadzeniu serii analiz, NASA zdecydowała się ją odrzucić od stacji, gdyż wydawało się, że spowodowanie jakiegokolwiek niebezpieczeństwa w wyniku upadku jej szczątków na Ziemię jest wykluczone. EP-9, ważąca ponad 2,6 t, została odrzucona od ISS 11 marca 2021 r. za pomocą ramienia mechanicznego CanadArm-2.


(https://zbiam.pl/wp-content/uploads/2024/04/schemat-rozpadu-satelity-768x434.jpg)
Schemat rozpadu satelity.

Było to zdarzenie niemające dotychczas precedensu. Od kompleksu orbitalnego odrzucano różne elementy, jednak ich masa nie przekraczała kilku, najwyżej kilkudziesięciu kilogramów. Ich los był w chwili odrzucenia całkowicie przesądzony – po miesiącach krążenia na coraz bardziej zacieśniającej się orbicie wchodziły w końcu w gęste warstwy atmosfery, gdzie w całości płonęły, jak meteory. Tymczasem platforma EP-9 weszła w gęste warstwy atmosfery 8 marca o 19:29, śledzona przez radary Dowództwa Kosmicznego USA. Obiekt znajdował się wówczas nad Zatoką Meksykańską, pomiędzy Cancun a Kubą, kierując się w stronę południowo--zachodniej Florydy. Niestety ze względu na niestabilność atmosfery, predykcje dotyczące wtargnięcia w nią satelity, obarczone są dużym błędem.

Nawet na 12 godzin przed upadkiem palety, szacunki Dowództwa Kosmicznego Stanów Zjednoczonych zawierały się w okresie niepewności obejmującym sześć godzin, czyli cztery okrążenia Ziemi. Wszystko wskazuje więc na to, że nie tylko nie spłonął w całości, ale i spowodował dość poważne straty, na szczęście tylko materialne. Otero zgłosił zdarzenie do NASA i zażądał od agencji odszkodowania. Inżynierowie z Centrum Kosmicznego im. Kennedy’ego rozpoczęli analizę obiektu, ale tu pojawił się problem proceduralny…

Kto odpowiada za szkody?

W pierwszej chwili wydawało się, że za szkody powinna odpowiadać NASA, czy szerzej – Stany Zjednoczone. Jednak sprawa ta nie jest taka prosta i jest uregulowana przez „Konwencję o międzynarodowej odpowiedzialności za szkody wyrządzone przez obiekty kosmiczne”, sporządzoną w Moskwie, Londynie i Waszyngtonie 29 marca 1972 r. Otóż artykuł 2 tej konwencji mówi jednoznacznie, że: Państwo wypuszczające jest bezwzględnie zobowiązane do zapłacenia odszkodowania za szkodę, którą wypuszczony przez nie obiekt kosmiczny wyrządził na powierzchni ziemi lub statkowi powietrznemu podczas lotu. A zatem nie właściciel satelity, czy też jego ładunku, ale państwo, które wystrzeliło satelitę. W takim wypadku byłaby to Japonia, bo to ona wystrzeliła paletę. Ale powstaje tu kolejne pytanie proceduralne – czy inkryminowany fragment był częścią palety, czy też pozostałością jednej z baterii? Baterie były wynoszone w latach 2000-2009 w czterech startach przez amerykańskie wahadłowce, wraz z poszczególnymi sekcjami kratownicy głównej stacji. A wtedy odpowiedzialność jednoznacznie spadnie na USA. Do czasu wydania ostatecznej ekspertyzy, trudno będzie uznać czyjąkolwiek winę.

Jednak po zdarzeniu przeanalizowano ponownie ocenę NASA, dotyczącą ewentualnego niebezpieczeństwa upadku fragmentów palety na Ziemię. Rzecznik NASA w Johnson Space Center w Houston powiedział, że: agencja kosmiczna przeprowadziła dokładną analizę elementów złożonych na palecie i ustaliła, że nieszkodliwie wejdą one ponownie w atmosferę ziemską. Nie spodziewamy się, by jakakolwiek część przetrwała ponowne przejście przez atmosferę. Jednak oceny innych ekspertów kosmicznych, nie pokrywały się z oświadczeniem NASA. Aerospace Corporation, finansowane ze środków federalnych centrum badawczo-rozwojowe, stwierdziło, że: ogólna zasada jest taka, że od 20 do 40 procent masy dużego obiektu może dotrzeć do Ziemi. Dokładny procent zależy od konstrukcji obiektu, ale akumulatory niklowo--wodorowe zostały wykonane z metali o stosunkowo dużej gęstości. Również eksperci z Europejskiej Agencji Kosmicznej przyznali, że niektóre fragmenty palety z akumulatorami mogą przetrwać wtargnięcie. Niestety głos NASA był ważniejszy. Z drugiej strony, trzeba bezstronnie przyznać, że nie istniała żadna inna metoda utylizacji platformy, a jej pozostawienie przez dłuższy czas w składzie ISS, mogło grozić eksplozywnym rozpadem baterii, który zagroziłby istnieniu stacji.

Nie tylko Skylab

Zdecydowanie najbardziej znanym przykładem zagrożenia wywołanego upadkiem satelity, była w 1979 r. amerykańska stacja kosmiczna Skylab. Oczywiście spowodowane było to głównie jej nadzwyczaj dużą masą, wynoszącą blisko 80 t. Ale przypadki, kiedy obiekt schodzący z orbity uszkodził czyjąś własność, czy nawet spowodował obrażenia, nie należą do rzadkości. Według ESA roczne ryzyko odniesienia obrażeń przez pojedynczego człowieka w wyniku upadku śmieci kosmicznych wynosi co prawda mniej niż 1 na 100 miliardów, ale ilość wynoszonych satelitów w ostatnim czasie gwałtownie wzrasta. Poniżej przedstawiam listę znanych przypadków:

1960 – pierwszy przypadek upadku szczątków startującej awaryjnie rakiety Thor DM-21. Szczątki spadły na obszar Kuby, zabijając pasącą się krowę. Reżim Castro nazywa nieudany start prowokacją prezydenta USA Eisenhowera i próbuje przekonać świat, że była to celowa eksplozja rakiety nad krajem. Protesty, m.in. przed ambasadą amerykańską w Hawanie, odniosły skutek – USA wypłaciły Kubie odszkodowanie w wysokości 2 mln USD, a krowa imieniem Rufina doczekała się pogrzebu z pełnymi honorami państwowymi.

1969 – pięcioro japońskich rybaków doznało niegroźnych obrażeń, gdy na pokład ich kutra w rejonie zachodniego Pacyfiku spadły odłamki radzieckiego satelity.

1978 – radziecki satelita rozpoznawczy Kosmos 954 z generatorem radioizotopowym na pokładzie wszedł w atmosferę nad północno-zachodnią Kanadą i spowodował niewielkie skażenie radioaktywne, szczątki satelity spadły m.in. do Wielkiego Jeziora Niewolniczego. Operacja analizowania i usuwania skażenia (Operation Morning Light), prowadzona przez kilka miesięcy na obszarze 124 tys. km2 została uwieńczona znalezieniem 12 dużych odłamków, z czego 10 było radioaktywnych (1,1 siwerta/h), a jeden promieniował z mocą 500 R/h, co jest dawką śmiertelną dla człowieka, przebywającego w jego pobliżu przez kilka godzin. Skłoniło to Kanadę do wystawienia ZSRR rachunku w wysokości 6 mln CAD. Po kilkuletnich rozmowach Związek Radziecki wypłacił Kanadzie odszkodowanie w wysokości 3 mln CAD.

1979 – fragmenty stacji Skylab spadły na terenie hrabstwa Esperance. NASA została obciążona karą 400 USD, której nigdy nie zapłaciła.

1987 – ponad dwumetrowej długości pas metalu z rakiety nośnej radzieckiego satelity Kosmos 1890 spadł pomiędzy dwoma domami w Lakeport w Kalifornii, nie czyniąc żadnych szkód.

1991 – radziecka stacja kosmiczna Salut-7 spadła w pobliżu miasteczka Capitán Bermúdez w Argentynie.

1997 – w Tulsa w stanie Oklahoma Lottie Williams została uderzona w bark odłamkiem o wymiarach 10×13 cm. Później potwierdzono, że był to fragment zbiornika paliwa z rakiety nośnej Delta-2, która w kwietniu 1996 r. wyniosła satelitę MSX.

2001 – silnik trzeciego stopnia PAM-D z rakiety nośnej Delta-2 wystrzelonej w 1993 r. spadł na pustyni w Arabii Saudyjskiej.

https://zbiam.pl/artykuly/co-polecialo-spasc-musi/