Zakładam wątek z serii "co by było gdyby". Warto podyskutować na ten temat.
Grudzień 1988 roku. W drugą misję orbitalną po katastrofie promu Challenger rusza prom kosmiczny. Oznaczenie tej misji to STS-27. Na orbitę rusza wahadłowiec Atlantis z pięcioosobową załogą. Cel misji - wojskowy.
Po starcie okazało się, że prom jest poważnie uszkodzony z uwagi na materiał odpadający od prawej rakiety SRB w trakcie przechodzenia przez dolne warstwy atmosfery. Dziesiątki płytek zostało uszkodzonych, kilka w stopniu bardzo poważnym. Jednej płytki w ogóle nie było.
Załoga zauważyła, że coś jest nie tak. Niestety, z uwagi na charakter misji specjalnie wykonane obrazy z kamery na końcu ramienia robotycznego zostały przesłane w złej rozdzielczości na Ziemię. Inżynierowie NASA uznali, że uszkodzenia nie są poważne. Bez żadnych napraw wahadłowiec zakończył misję.
Lądowanie w bazie Edwards zakończyło się sukcesem. Dopiero po lądowaniu okazało się, że załoga STS-27 miała dużo szczęścia - odpadła płytka w miejscu, w którym konstrukcja wahadłowca była wzmocniona. Zapobiegło to przepaleniu struktury promu podczas przechodzenia przez atmosferę i tym samym zniszczeniu wahadłowca.
Atlantis po STS-27 był najbardziej uszkodzonym promem, któremu się udało wylądować.
----Od-tego-miejsca-historia-alternatywna----
(oczywiście to moja wersja!)
Wejście w atmosferę promu Atlantis zakończyło się katastrofą. Doszło do przepalenia się przez strukturę promu, co spowodowało dużą zmianę orientacji wahadłowca. Nastąpiło zniszczenie struktury promu.
Ponieważ lądowanie planowano w Edwards, szczątki promu spadły do Pacyfiku. Nie było szans na ich odzyskanie i złożenie, poza kilkoma małymi elementami, które zostały odłowione. NASA kompletnie nie wiedziała dlaczego utraciła prom Atlantis.
Po dogłębnych studiach NASA zadecydowała, że ryzyko lotu wahadłowców jest zbyt duże. W 1989 roku postanowiono zakończyć program wahadłowców. NASA postanowiła, ze około 1997 roku na orbitę poleci po raz pierwszy nowy pojazd załogowy i dopiero później zacznie pracować nad jakąś orbitalną stacją kosmiczną.
W latach 90. XX wieku (era Goldina) postanowiono obciąć fundusze na NASA, co jeszcze spowolniło działania. W konsekwencji nowy pojazd poleciał po raz pierwszy na orbitę w 2001 roku. Do tego czasu nie było żadnej struktury na orbicie, takiej jak stacja Mir. NASA zaradziła temu stosując czasowe moduły, nieco podobne do dzisiejszych Tiangongów, do których na kilka tygodni cumowały kolejne załogi. Pierwszy taki lot nastąpił w 2005 roku, po projekcie publiczno-prywatnym z dużą częścią europejskiego udziału.
----
Co o tym sądzicie? Jak by się potoczyła astronautyka w latach 90. XX wieku i później? Moim zdaniem byłby to naprawdę bardzo zły scenariusz rozwoju...