Autor Wątek: Co by było gdyby? Katastrofa STS-27  (Przeczytany 5176 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline kanarkusmaximus

  • Administrator
  • *****
  • Wiadomości: 23219
  • Ja z tym nie mam nic wspólnego!
    • Kosmonauta.net
Co by było gdyby? Katastrofa STS-27
« dnia: Styczeń 28, 2018, 15:05 »
Zakładam wątek z serii "co by było gdyby". Warto podyskutować na ten temat.

Grudzień 1988 roku. W drugą misję orbitalną po katastrofie promu Challenger rusza prom kosmiczny. Oznaczenie tej misji to STS-27. Na orbitę rusza wahadłowiec Atlantis z pięcioosobową załogą. Cel misji - wojskowy.




Po starcie okazało się, że prom jest poważnie uszkodzony z uwagi na materiał odpadający od prawej rakiety SRB w trakcie przechodzenia przez dolne warstwy atmosfery. Dziesiątki płytek zostało uszkodzonych, kilka w stopniu bardzo poważnym. Jednej płytki w ogóle nie było.

Załoga zauważyła, że coś jest nie tak. Niestety, z uwagi na charakter misji specjalnie wykonane obrazy z kamery na końcu ramienia robotycznego zostały przesłane w złej rozdzielczości na Ziemię. Inżynierowie NASA uznali, że uszkodzenia nie są poważne. Bez żadnych napraw wahadłowiec zakończył misję.

Lądowanie w bazie Edwards zakończyło się sukcesem. Dopiero po lądowaniu okazało się, że załoga STS-27 miała dużo szczęścia - odpadła płytka w miejscu, w którym konstrukcja wahadłowca była wzmocniona. Zapobiegło to przepaleniu struktury promu podczas przechodzenia przez atmosferę i tym samym zniszczeniu wahadłowca.

Atlantis po STS-27 był najbardziej uszkodzonym promem, któremu się udało wylądować.

----Od-tego-miejsca-historia-alternatywna----
(oczywiście to moja wersja!)

Wejście w atmosferę promu Atlantis zakończyło się katastrofą. Doszło do przepalenia się przez strukturę promu, co spowodowało dużą zmianę orientacji wahadłowca. Nastąpiło zniszczenie struktury promu.

Ponieważ lądowanie planowano w Edwards, szczątki promu spadły do Pacyfiku. Nie było szans na ich odzyskanie i złożenie, poza kilkoma małymi elementami, które zostały odłowione. NASA kompletnie nie wiedziała dlaczego utraciła prom Atlantis.

Po dogłębnych studiach NASA zadecydowała, że ryzyko lotu wahadłowców jest zbyt duże. W 1989 roku postanowiono zakończyć program wahadłowców. NASA postanowiła, ze około 1997 roku na orbitę poleci po raz pierwszy nowy pojazd załogowy i dopiero później zacznie pracować nad jakąś orbitalną stacją kosmiczną.

W latach 90. XX wieku (era Goldina) postanowiono obciąć fundusze na NASA, co jeszcze spowolniło działania. W konsekwencji nowy pojazd poleciał po raz pierwszy na orbitę w 2001 roku. Do tego czasu nie było żadnej struktury na orbicie, takiej jak stacja Mir. NASA zaradziła temu stosując czasowe moduły, nieco podobne do dzisiejszych Tiangongów, do których na kilka tygodni cumowały kolejne załogi. Pierwszy taki lot nastąpił w 2005 roku, po projekcie publiczno-prywatnym z dużą częścią europejskiego udziału.

----
Co o tym sądzicie? Jak by się potoczyła astronautyka w latach 90. XX wieku i później? Moim zdaniem byłby to naprawdę bardzo zły scenariusz rozwoju...

Offline ekoplaneta

  • Weteran
  • *****
  • Wiadomości: 8594
Odp: Co by było gdyby? Katastrofa STS-27
« Odpowiedź #1 dnia: Grudzień 16, 2018, 20:35 »
Trudno odgadnąć co by się stało po ewentualnej katastrofie promu Atlantis podczas powrotu z misji STS 27, z tej racji, że w odróżnieniu od sytuacji po katastrofie Columbia istniał jeszcze ZSRR, USA nie posiadały swojej stacji orbitalnej....

Ja widzę kilka możliwych scenariuszy:

1. USA wzorem scenariusza po katastrofie Challengera czyli po rozwikłaniu możliwych przyczyn katastrofy wracają do załogowych lotów STS jak po katastrofie Columbii w 2003 roku.

2. USA tworzą i wgrywają wahadłowcom program umożliwiający przeprowadzanie ich automatycznych lotów wzorem radzieckiego Burana. Wówczas można byłoby pomyśleć o automatycznych misjach STS celem montażu stacji orbitalnej, zwanej wówczas Freedom. Loty załogowe albo przejmują inne projektowane i budowane po katastrofie statki albo po iluś tam udanych misjach wahadłowców ludzie siadają za sterami STSów.

3. USA porzuca program STS projektując i budując całkiem nowy statek typu szatl np. HL 20 (późniejszy projekt Dream Chaser) lub kapsuła wynoszona przez rakietę Atlas, Delta, Titan lub przemodernizowany na rakietę ET + SRB, wzorem późniejszej koncepcji Jupitera C. 

4. USA porzuca program STS wykorzystując pozostałą po nim infrastrukturę czyli ET i SRB do nowego programu ksieżycowego wzorem późniejszego projektu Constellation.

Katastrofa STS 27 uniemożliwiłaby najprawdopodobniej wyniesienie Teleskopu Hubblea w kosmos, Compton Gamma Ray Observatory, Chandra X Telescope, w najlepszym razie spowodowałaby kolejne opóźnienie startu sond Galileo, Ulysses.

Po upadku ZSRR bez wahadłowców USA nie mogłyby się stać równorzędnym partnerem dla Rosji podczas programu STS-Mir oraz budowy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Nie wiadomo ile czasu zajęłoby USA zbudowanie załogowego nowego statku kosmicznego. Implikacje polityczne tej sytuacji byłyby nie małe zwłaszcza na polu badania i zagospodarowania oraz militaryzacji niskiej orbity okołoziemskiej. Przeprojektowaniu musiałby ulec projekt stacji kosmicznej, gdzie moduły miały być wynoszone właśnie przez STSy. Możliwe, że wówczas powstałby projekt stacji kosmicznej wynoszonej w jednym kawałku za pomocą Promu C albo w mniejszych modułach przez EELV i łączone automatycznie na LEO.

Online Borys

  • Weteran
  • *****
  • Wiadomości: 2407
Odp: Co by było gdyby? Katastrofa STS-27
« Odpowiedź #2 dnia: Grudzień 16, 2018, 21:47 »
Co o tym sądzicie? Jak by się potoczyła astronautyka w latach 90. XX wieku i później? Moim zdaniem byłby to naprawdę bardzo zły scenariusz rozwoju...

SpaceX zdarzyłby się dwadzieścia lat wcześniej i nazywałby się Kistler, Beal albo inny Rotary Rocket.

Online Orionid

  • Weteran
  • *****
  • Wiadomości: 24495
  • Very easy - Harrison Schmitt
Odp: Co by było gdyby? Katastrofa STS-27
« Odpowiedź #3 dnia: Grudzień 16, 2018, 22:46 »
2. USA tworzą i wgrywają wahadłowcom program umożliwiający przeprowadzanie ich automatycznych lotów wzorem radzieckiego Burana. Wówczas można byłoby pomyśleć o automatycznych misjach STS celem montażu stacji orbitalnej, zwanej wówczas Freedom. Loty załogowe albo przejmują inne projektowane i budowane po katastrofie statki albo po iluś tam udanych misjach wahadłowców ludzie siadają za sterami STSów.

3. USA porzuca program STS projektując i budując całkiem nowy statek typu szatl np. HL 20 (późniejszy projekt Dream Chaser) lub kapsuła wynoszona przez rakietę Atlas, Delta, Titan lub przemodernizowany na rakietę ET + SRB, wzorem późniejszej koncepcji Jupitera C. 

Katastrofa STS 27 uniemożliwiłaby najprawdopodobniej wyniesienie Teleskopu Hubblea w kosmos, Compton Gamma Ray Observatory, Chandra X Telescope, w najlepszym razie spowodowałaby kolejne opóźnienie startu sond Galileo, Ulysses.

Po upadku ZSRR bez wahadłowców USA nie mogłyby się stać równorzędnym partnerem dla Rosji podczas programu STS-Mir oraz budowy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Nie wiadomo ile czasu zajęłoby USA zbudowanie załogowego nowego statku kosmicznego. Implikacje polityczne tej sytuacji byłyby nie małe zwłaszcza na polu badania i zagospodarowania oraz militaryzacji niskiej orbity okołoziemskiej. Przeprojektowaniu musiałby ulec projekt stacji kosmicznej, gdzie moduły miały być wynoszone właśnie przez STSy. Możliwe, że wówczas powstałby projekt stacji kosmicznej wynoszonej w jednym kawałku za pomocą Promu C albo w mniejszych modułach przez EELV i łączone automatycznie na LEO.

Interesujące spekulacje Eko

Ten feralny lot miałby miejsce akurat w niecały miesiąc po sukcesie Burana.
Jedną z rozważanych opcji mogłoby być  zmniejszenie załogi, by zapewnić możliwość ratunku podczas startu.
Może jedną z rozważanych możliwości byłaby przyspieszona współpraca z ówczesną Rosją i lot kosmiczny Burana nie byłby ostatnim.

Intensywne śledztwo powypadkowe całkowicie mogłoby przeorać podejście NASA do tego systemu wynoszenia ludzi na orbitę.

Rosjanie  zbudowali swoją stację bez promów.
Moduły amerykanskie były wynoszone przez wahadłowce dlatego , że po prostu USA dysponowały takim system transportu.
Druga katastrofa promu przyśpieszyła zamknięcie programu. Gdyby miała ona miejsce 30 lat temu, to wtedy mogłoby to przebiegać jeszcze bardziej radykalnie.

Ładunki naukowe do wyniesienia promami były już na dużym etapie zaawansowania. Efektem powinny być znaczące opóźnienia. Po katastrofie Challengera wycofano się zresztą z pomysłu zaniechania używania rakiet jednorazowego użytku.

Dziś praktycznie funkcjonujemy w epoce postpromowej. W przypadku katastrofy misji STS-27 bylibyśmy w niej już znacznie dłużej. Postęp polega też na rezygnacji z rozwiązań wielce zawodnych.

Polskie Forum Astronautyczne

Odp: Co by było gdyby? Katastrofa STS-27
« Odpowiedź #3 dnia: Grudzień 16, 2018, 22:46 »

Online Orionid

  • Weteran
  • *****
  • Wiadomości: 24495
  • Very easy - Harrison Schmitt
Odp: Co by było gdyby? Katastrofa STS-27
« Odpowiedź #4 dnia: Grudzień 16, 2018, 22:54 »
Co o tym sądzicie? Jak by się potoczyła astronautyka w latach 90. XX wieku i później? Moim zdaniem byłby to naprawdę bardzo zły scenariusz rozwoju...

SpaceX zdarzyłby się dwadzieścia lat wcześniej i nazywałby się Kistler, Beal albo inny Rotary Rocket.
A były przed 30-laty poważniejsze prywatne podmioty zainteresowane taką współpracą ?
I czy ówczesna amerykańska polityka była otwarta na taką perspektywę ?

Offline Adam.Przybyla

  • Weteran
  • *****
  • Wiadomości: 6535
  • Realista do bólu;-)
Odp: Co by było gdyby? Katastrofa STS-27
« Odpowiedź #5 dnia: Grudzień 16, 2018, 23:01 »
Prywata nie zaczela sie teraz, pytanie zreszta czy sie w ogole "teraz" zaczela;-)
O kontrakty przy budownie saturna walczylo kilka tysiecy malych firm ...
tak, to nie przejezyczenie. BTW, nie "Beal" ale "Beal Aerospace" Z powazaniem
                                                    Adam Przybyla
https://twitter.com/AdamPrzybyla
JID: adam.przybyla@gmail.com

Offline JSz

  • Weteran
  • *****
  • Wiadomości: 6851
Odp: Co by było gdyby? Katastrofa STS-27
« Odpowiedź #6 dnia: Grudzień 16, 2018, 23:26 »
Cały astronautyczny hardware dla NASA zawsze robiły firmy prywatne. Oczywiście na zamówienia. Całkiem co innego jednak, gdy jakaś firma robi to w ramach partnerstwa prywatno-publicznego - wówczas znaczna część ryzyka spada na wykonawcę, a chodzi o ogromne pieniądze. Widzieliśmy to w przy programie COTS. Niewiele jest firm mających potencjał, przede wszystkim ludzki - intelektualny, by podołać takiemu zadaniu.

Teraz łatwo rzucić opinią: byłoby tak a tak. Trudniej uzasadnić. Przemawia do mnie scenariusz naszkicowany przez Orionida, czyli pesymistyczny. Koło ratunkowe w postaci Rosji i Buriana wówczas jednak nie istniało. Projekt Energia/Buran został zamknięty nie dlatego, że był zły, ale z powodu sytuacji politycznej. ZSRR wówczas upadał i nikt nie panował nad krajem.

Offline Adam.Przybyla

  • Weteran
  • *****
  • Wiadomości: 6535
  • Realista do bólu;-)
Odp: Co by było gdyby? Katastrofa STS-27
« Odpowiedź #7 dnia: Grudzień 16, 2018, 23:33 »
No to moze bylby hermes i europejczycy ... ? BTW, japonia tez byla zaawansowana ze swoim
miniwahadlowcem Hope ... Z powazaniem
                                                                              Adam Przybyla
https://twitter.com/AdamPrzybyla
JID: adam.przybyla@gmail.com

Offline ekoplaneta

  • Weteran
  • *****
  • Wiadomości: 8594
Odp: Co by było gdyby? Katastrofa STS-27
« Odpowiedź #8 dnia: Grudzień 17, 2018, 07:43 »
No to moze bylby hermes i europejczycy ... ? BTW, japonia tez byla zaawansowana ze swoim
miniwahadlowcem Hope ... Z powazaniem
                                                                              Adam Przybyla

Wybór wahadłowca Hermes dla NASA w 1998 roku dla mnie brzmi bardzo logicznie. NASA dołączyłaby się do ESA i razem zbudowaliby nowego, małego, drogiego szatla. Ale przynajmniej by latali na LEO a nie czekali na zmiłowanie ZSRR czy później Rosjan  :) Tylko, że wówczas Hermes był tylko na papierze i tak sobie myślę, że najszybciej do 1995 roku by zaczęli na nim latać. Myślę, że dobrą opcją transportową byłoby używanie szatli w trybie automatycznym. Przecież jak mi się wydaje można by nawet za pomocą takiego scenariusza zbudować stację Freedom czy późniejszą amerykańską część ISS. Jakby na Freedom czy ISS NASA nie wystarczyło pieniędzy to europejczycy mieli projekt ministacji orbitalnej Columbus, która zawsze mogłaby być dobudowana kilkoma amerykańskimi modułami. Tylko, że sam montaż modułów w obrębie danej misji trwałby zapewne długo, bo potrzebna byłaby teleoperacja takim drogim sprzętem. A na przykładzie InSight dobrze widać, że to droga i żmudna zabawa!

Online Borys

  • Weteran
  • *****
  • Wiadomości: 2407
Odp: Co by było gdyby? Katastrofa STS-27
« Odpowiedź #9 dnia: Grudzień 17, 2018, 11:41 »
SpaceX zdarzyłby się dwadzieścia lat wcześniej i nazywałby się Kistler, Beal albo inny Rotary Rocket.
A były przed 30-laty poważniejsze prywatne podmioty zainteresowane taką współpracą ?

Były takie podmioty już w latach 80-tych, zarówno duże (np. McDonnell Douglas, m.in. konstruktor DC-X), jak i małe (chociażby Space Services, Starstruck czy AMROC). Problemem był konflikt interesów z STS i wynikający z niego brak zainteresowania ze strony NASA.

Cytuj
I czy ówczesna amerykańska polityka była otwarta na taką perspektywę ?

Commercial Space Launch Act został uchwalony w 1984.

Polskie Forum Astronautyczne

Odp: Co by było gdyby? Katastrofa STS-27
« Odpowiedź #9 dnia: Grudzień 17, 2018, 11:41 »