Wylądować na Marsie w 2024 nie wylądują, ale co jest trudnego w wysłaniu pojedynczej puszki. Tak wyłącznie żeby tam doleciała, i, ehm, "zebrała dane" (tak efektownie, z przytupem i błyskiem, wicie rozumicie kuledzy) - to jak najbardziej prawdopodobne.
Musk nie po to inwestuje taką olbrzymią kasę w swój innowacyjny system transportu abyśmy go (ów system) obdarzyli łatką "one way ticket". Jak wiadomo - ma to być w pełni odzyskiwalne ustrojstwo, także skuteczne wyniesienie ładunku to jedno, ale skuteczny i udany powrót to jednak drugie. Poza tym chodzi o drastyczne pomniejszenie kosztów wynoszenia tych ładunków, zwłaszcza w pierwszym etapie - bezzałogowych, a nie nieprzejmowanie się tym czy dany SS się rozleci czy też nie podczas fazy powrotu. W tym przypadku tak to nie działa i nie ma zadziałać...
Wszyscy to doskonale rozumiemy. Przecież można to robić etapami. Nie, nie wyląduje na Marsie ani nawet na Księżycu od razu, od razu nie zbuduje statku na 100 pasażerów, itd itd. Nikt tego nie twierdzi. Może dociągnąć projekt do momentu, kiedy będzie konkurencyjny wobec innych platform, nawet swojego własnego Falcona. Wtedy może dłubać do oporu, wprowadzać kolejne poprawki i wersje, pracować nad wariantem załogowym, księżycowym, suborbitalnym itd - cokolwiek. Nie musi od razu bić rekordu świata, wystarczy że doszlusuje z niezawodnością i kosztami do obecnie istniejących/rozwijanych systemów, a dalej już "z górki". Jest czas i pieniądze na działania z wielokrotnie większym rozmachem.
Popatrz na rozwój Falcona. Pierwsze próby lądowań to w ogóle był dramat. Ale wynosili satelity, zarabiali na nich i zanim Starship poleci w swoją pierwszą komercyjną misję, któryś z boosterów Falcona pewnie zaliczy 10 lotów i powrotów z atmosfery. Nie musieli tego osiągać od razu. Zajęło im to kilka lat. Wystarczyło, że system działał i był konkurencyjny wobec reszty rynku, wprowadzili do niego setki poprawek zwiększając jego możliwości w ogromny sposób (chyba dwukrotnie zwiększyli wynoszoną na orbitę masę, czy się nie mylę?). Dorobili się pojazdu załogowego, który zastąpił STSy. Bez przesady, jak tu pisać, że firma z takim doświadczeniem nie będzie w stanie w 5 lat wysłać na orbitę pojazdu, którego prototyp już testuje, a egzemplarzy w tym czasie wyprodukuje dziesiątki?
Mnie najbardziej cieszą może najmniej efektowne kwestie, ale pokazujące zmianę w produkcji
Do tej pory produkcja rakiet to było manualne dłubanie w niemal laboratoryjnych warunkach na potwornie drogich materiałach, tylko po to, żeby wytworzony z takim trudem statek wyrzucić do pieca.
To mamy roboty dłubiące statek, niemal pod chmurką, z najtańszych możliwych materiałów. Statek do wykorzystania w dziesiątkach misji.