Jake, Jake, nie zajeżdzaj mi proszę onet'em. Proponuję zapoznać się z jego The Case for Mars, a potem próbować wmawiać mi, że czegoś nie rozumiem. Przeczytaj, wróć na forum - porozmawiamy.
W ramach trailer'a - Ta pozycja to stek radosnych wizji, w których wszystko wydaje się takie proste, tanie i oczywiste, zupełnie jakbyśmy się mieli poraz 20-ty wybrać na wakacje do Tunezji czy nieco bliżej.
Ja mam nadzieję, że wogóle jeszcze za mojego i Twojego życia spełni się jakakolwiek marsjańska wizja, ale nie taka, w której eksplorację tej planety pojmuje się jak jazdę quadem na Devron.
Dziekuję, że taki człowiek istnieje i że ma pasję, która jednak przerodziła się niestety w baśń, tym bardziej jeśli na niespotykaną skalę forsuje myśl lotu a właściwie serii niekończących się lotów / kursów na Marsa, a odrzuca bezpośrednie sąsiedztwo Księżyca jako globu nieciekawego. Niestety w tym wszystkim główną rolę gra właśnie odległość, na pokonywanie której ogromnych wartości nie jesteśmy przygotowani. A to i tak zresztą wieszchołek góry lodowej jego zadziwiająco oczywistej oczywistości w "podbijaniu" Marsa.