Zgadza się. Ale też nigdy nie wiadomo, co Koreańczycy umieścili na wierzchołku - czy aby nie jakiś ładunek. Na NSF już pojawiły się mapki, nad którymi miejscami w Stanach satelita przeleciał w pierwszym okrążeniu (jak by to miało jakieś znaczenie, bo przy orbicie polarnej prędzej czy później znajdzie się prawie nad każdym punktem globu).
Inna sprawa, że gdyby Kim zdecydował się zrzucić powrotnik z bombką komuś na głowę, to drugiej okazji już by nie miał - z powodów, które Krzysztof wyłożył.