To jest mały pikuś. Ze trzy lata temu (a może cztery?) na jednej z ówczesnych panoram bodaj Spirita, wypatrzyłem ewidentną, do połowy zakopaną w podłożu butelkę. Czaicie, panowie? Mocarstwa się ścigają (lub udają, że to robią), a nasi już tam dawno byli!
Mam nadzieję, że za dwa tygodnie Santa Marię pożegnamy. Na szczęście do krateru wjechać nie można, zostanie więc przyjrzenie się paru kamykom z niej wyrzuconym - i w drogę. Nie ma co czekać, kobiety zwykle nie starzeją się pięknie, a Endeavour jest celem znacznie bardziej obiecującym i to na niego na tym etapie należy stawiać. Liczę, że koniunkcję przeczekamy z kilometr od Santa Marii.