https://czestochowa.wyborcza.pl/czestochowa/1,48725,9483396,Ziemska_wizyta_Gagarina.htmlWiadomości z Częstochowy
Ziemska wizyta Gagarina
Tomasz Haładyj
26 kwietnia 2011 | 08:00
Po powrocie z orbity Jurij Gagarin w czasie swych ziemskich wizyt - jak to zgrabnie ujęła prasa - odwiedził m.in. Polskę. Wśród czterech miast zaszczyconych przed 50 laty jego osobą znalazła się Częstochowa. Przez szczęśliwy zbieg okoliczności.
Mimo niepogody 22 lipca 1961 r. (za PRL-u święto państwowe) na lotnisko w Rudnikach przybyło ponad 20 tys. osób. Wstać należało wcześnie: "Około godz. 9 zatrzymały się samochody. Wejściu Gagarina na trybunę honorową towarzyszyła długo nie milknąca burza braw. Dziewczęta w barwnych strojach ludowych zasypały go kwiatami" - entuzjazmowało się "Życie Częstochowy".
Do Polski a potem na KubęPierwszy lot człowieka w kosmos 12 kwietnia 1961 r. był ekscytującym wydarzeniem. Zwycięski z Amerykanami wyścig o pierwszeństwo w tej dziedzinie Związek Radziecki wykorzystał propagandowo. I wysłał Jurija Gagarina na objazd świata. - Polska znalazła się wysoko na liście państw, które odwiedził, bo już na piątej pozycji - mówi Jacek Kruk, lektor i tłumacz języka rosyjskiego na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. Dwukrotne odwiedził Centrum Kontroli Lotów w Korolowie i Moskiewski Instytut Lotniczy, gdzie przechowywane są statki z niezrealizowanego lotu na Księżyc. Kruka zaproszono też na wykłady do miasta Gagarin pod Smoleńskiem, nazwanym imieniem kosmonauty, który urodził się w pobliskiej wiosce. Jacek Kruk wie więc o Gagarinie jeśli nawet nie wszystko - to niewiele mniej. - Jako pierwsza była Czechosłowacja, potem Bułgaria, Finlandia i Anglia - mówi.
Częstochowianie, czytając relacje prasowe z wizyty na Wyspach, nie mieli jeszcze pojęcia, że za tydzień zobaczą zdobywcę kosmosu na własne oczy. Ba, że w ogóle Gagarina wysyłają do Polski, publicznie padło dopiero podczas konferencji prasowej w Londynie. W "Życiu" w tekście "Najbliższe ziemskie wizyty Gagarina" można było przeczytać:
Pytanie: Czy Gagarin zamierza udać się dalej na Zachód i do USA?
Odpowiedź: Od władz USA nie wpłynęło dotąd zaproszenie. W najbliższej przyszłości jadę do Polski i na Kubę.
Pytanie (dziennikarza z Azji): Czy znajdując się na górze Gagarin miał poczucie nieskończoności?
Odpowiedź radzieckiego człowieka mogła być tylko jedna: ? Nie znam takiego uczucia i nie miałem go w czasie lotu?
Tylko Rudniki się nadawałyCzęstochowianie w tym czasie żyli sprawami dość odległymi od kosmicznych. Lato było bardzo upalne, ale 13 lipca okolice Mstowa spustoszyła trąba powietrzna. Kończył się głośny proces pracowników Miejskiego Handlu Detalicznego oskarżanych o milionowe nadużycia: prokurator żądał trzech wyroków dożywocia a zapadły dwa. Na budowie wieżowca na rogu ul. Dąbrowskiego i III Alei zapadła się ziemia pod koparką i żeby ją wyciągnąć trzeba było wezwać z jednostki wojskowej na Stradomiu czołg. Zaś w kinie "Tęcza" pod nr 12 w I Alei zaczęto grać głośny amerykański western "15.10 do Yumy", co było wydarzeniem tym większym, że zaledwie co 21. częstochowianin posiadał w 1961 r. własny telewizor...
O szczegółach wizyty Gagarina w Polsce poinformowano dopiero dwa dni przed jego przylotem. - W programie były Warszawa, Katowice i Zielona Góra - mówi Jacek Kruk.
Nie wspomniano jednak o Częstochowie. - Znalazła się na trasie ze względów logistycznych - mówi Jacek Kruk.
Zanim wyjaśnimy w czym rzecz, podajmy, że 20 lipca po całym dniu oficjałek w stolicy, Gagarin wsiadł wieczorem z radziecko-polską świtą do specjalnego pociągu. Na Śląsku był dopiero o 9. rano. Którędy jechał i czy przez Częstochowę (Centralnej Magistrali Kolejowej jeszcze nie było) - nie wiadomo. Ani dlaczego pokonanie 300 km zajęło aż 12 godzin.
- Podejrzewam, że w środku nocy pociąg stał długo na jakiejś bocznicy, a pasażerowie spali - mówi Jacek Kruk.
Po śląskich miastach kosmonautę obwożono w odkrytym samochodzie w asyście I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR Edwarda Gierka i wicepremiera Piotra Jaroszewicza. Obaj bonzowie towarzyszyli Gagarinowi także nazajutrz, 22 lipca, w drodze na lotnisko. W podczęstochowskich Rudnikach właśnie.
- Wojsko - a ściślej odpowiednik obecnego 36. pułku specjalnego do wożenia vipów - nie chciało korzystać z lotniska w Katowicach-Muchowcu, ponieważ pas startowy był tam w jednej trzeciej zapadnięty z powodu szkód górniczych. Z kolei w Mierzęcicach (obecnie Pyrzowice), które wtedy było lotniskiem wyłącznie wojskowym, remontowano pas - wyjaśnia Andrzej Tajchman, wówczas lotnik z Aeroklubu Częstochowskiego, w późniejszych latach jego prezes.
Wojskowych z nieczynnych czasowo obiektów przerzucano na zapasowe. Takim były Rudniki. - Zajęli klubowe budynki, a myśmy przenieśli się do Mierzęcic, bo nasze działania nie kolidowały z remontem pasa; korzystaliśmy przecież z trawiastego lądowiska - mówi Tajchman.
Autograf GagarinaDo Rudnik przyjechał także na letni obóz 53. pułk lotnictwa szturmowego z Mirosławca. Wraz z rodzinami, które dotarły na miejsce taborem kolejowym. Lotnicy ćwiczyli lot nurkowy oraz zrzucanie betonowych atrap bomb na Pustyni Błędowskiej.
- Mamy zachowaną Kronikę Jednostki, a w niej zdjęcia z wizyty Gagarina w Rudnikach - mówi mjr Bogdan Ziółkowski, oficer prasowy 12. Komendy Lotniska w Mirosławcu, kontynuującego dziś tradycje 53. pułku.
W Kronice zachował się też autograf kosmonauty złożony w Rudnikach. Gagarin wpisał datę: 22.07.61.
Kosmonauta w drodze z Katowic przejechał przez centrum Częstochowy ul. Krakowską i Warszawską. Podobno na moment zatrzymał się na ówczesnym pl. Nowotki, obecnie Daszyńskiego i pozdrowił zgromadzonych mieszkańców.
O przyjeździe zdobywcy kosmosu dowiedzieli się ledwie poprzedniego dnia. Lokalne władze zapewne trochę wcześniej. Na szczęście organizacja uroczystości na lotnisku nie nastręczała problemów. Z powodu lipcowego święta i tak planowano wielki festyn lotniczy. MPK było przygotowane do uruchomienia specjalnej linii dowozowej, handel zgromadził trochę deficytowych towarów, mających przyciągnąć ludzi do Rudnik w nie mniejszym stopniu niż samoloty. Pozostawało tylko wznieść trybunę.
- W ekspresowym tempie wyrównano też drogę przy samym lotnisku - dodaje Andrzej Tajchman. - I rozwinięto czerwony dywan po którym Gagarin kroczył do samolotu Ił-14.
Jego pobyt w Rudnikach był krótki. Kosmonauta, wg relacji prasowej, dziękował za oklaski i życzył mieszkańcom "powodzenia i sukcesów w pracy zawodowej i życiu osobistym". Gdy mjr Gagarin schodził z trybuny udając się do samolotu, "wielotysięczny tłum częstochowian ruszył za nim jak lawina, odprowadzając do samej maszyny. Gdy Ił-14 wzbił się w powietrze unosząc bohaterskiego pilota do Zielonej Góry, 20 tys. częstochowian machając rękami przesłało Gagarinowi ostatnie pozdrowienia".
A festyn w Rudnikach, mimo niepogody, trwać miał do późnych godzin poobiednich. Teren lotniska zmegafonizowano, ustawiono krąg taneczny. Przygrywał Zespół Pieśni i Tańca z Siemianowic Śląskich oraz orkiestra kopalni Wawel-Wujek.
Plac Gagarina czyli Jędrusik?Gdy Gagarin zdobywał kosmos, w Częstochowie rozpoczynała się budowa dzielnicy Zawady wkrótce przemianowanej na Tysiąclecie. Powstawały nowe domy, restauracja Kosmos i ulice, które - na fali ekscytacji nowymi możliwościami człowieka (ze wskazaniem na człowieka socjalistycznego) - otrzymały wdzięczne nazwy: Gwiezdna, Kosmiczna i Księżycowa. Patronem jednej z uliczek został też Władimir Komarow, inny radziecki kosmonauta, który roztrzaskał się wracając w 1967 r. z orbity (w jego lądowniku nie otworzył się spadochron).
A Gagarin, który zginął tragicznie w wypadku lotniczym w 1968 r.? O nim nie zapomniano: "Za skrzyżowaniem ul. Dekabrystów z al. Zawadzkiego (obecnie AK) znajduje się plac Gagarina..." - czytamy w przewodniku po Częstochowie wydanym w końcu lat 70. przez instytucję o bezsensownej ale typowej dla tamtego okresu nazwie: Komisja Terenowobranżowa.
Jednak na współczesnym planie miasta próżno placu Gagarina szukać. Czyżby pierwszy człowiek w kosmosie padł ofiarą dekomunizacji - jak wspomniany Komarow, którego w 1989 r. zastąpił w roli patrona ulicy powstaniec listopadowy gen. Ignacy Prądzyński? Nie, żadnej uchwały na ten temat nie było. Po prostu pl. Gagarina z niejasnych powodów nie znalazł się w oficjalnym wykazie! A że nie funkcjonował w świadomości społecznej - żaden budynek nie miał takiego adresu - więc i zniknięcia placu nikt nie zauważył.
Dziś zresztą trudno odtworzyć, gdzie dokładnie był. Cytowany przewodnik sugeruje, że chodzi o teren letniej pływalni, której wtedy jeszcze nie było. Z kolei plany Częstochowy w latach 70. i 80. lokalizują plac w zabudowanym narożniku ulic Dekabrystów i Księżycowej. Może więc chodzi o skwer vis a vis na rogu ul. Kiedrzyńskiej, ostatnio nazwany imieniem Kaliny Jędrusik?
Rakieta pod kościołemCo ciekawe, o placu mowa już była za życia kosmonauty. W przededniu jego wizyty "Życie" donosiło, iż "makieta rakiety zostanie przeniesiona na stałe na plac im. Jurija Gagarina w dzielnicy Tysiąclecia, gdzie pozostanie jako trwały akcent ozdobny tej najmłodszej i najpiękniejszej dzielnicy Częstochowy".
Zaraz, zaraz, o jakąż rakietę chodzi? Otóż 19 lipca 1961 r. o świcie ni stąd ni zowąd na pl. Biegańskiego wjechała ciężarówka marki star z dziwnym ładunkiem. A zaraz potem dźwig i "na centralnym placu Częstochowy ustawiono metalową, 12-metrowej wysokości makietę rakiety kosmicznej. Makietę wykonała huta Bierut wg projektów plastyków W. Barylskiego, E. Strzyżewskiego i G. Hajdasa".
Na boku wymalowano oblicze mjr. Gagarina w obłokach. Jak długo makieta stała pod kościołem św. Jakuba, nie udało się nam ustalić. Ani gdzie trafiła potem - bo raczej nie na Tysiąclecie.
Imię Gagarina otrzymała też szkoła nr 36 przy ul. Kasztanowej. Jednak po upadku PRL-u po cichu pozbyła się patrona. Nie ona jedna. Np. w Krakowie ulicę kosmonauty przemianowano na - nomen omen - Jasnogórską.
- Wraz z końcem zniewolenia Polski odpłynął też Gagarin. Moim zdaniem niesłusznie - komentuje Jacek Kruk.
Odpłynął, acz nie wszędzie. M.in. w Warszawie wciąż patronuje ważnej arterii.
Wala twistDwa lata po Gagarinie do Polski przyjechała Walentyna Tiereszkowa, pierwsza kobieta w kosmosie. Szał był nie mniejszy, co zainspirowało popularny wtedy damski zespół Filipinki do nagrania hitu "Wala twist". Tiereszkowa była też w Częstochowie, spotkała się m.in. z włókniarkami. Ale to już zupełnie inna historia...