Witam Panowie, wtrącę swoje 3 grosze do tej gorącej dyskusji.
Zajmuję się projektowaniem maszyn które w dużej mierze są prototypami i trochę na ten temat mogę powiedzieć.
Z mojej perspektywy w całym projekcie najtrudniejsze są silniki. To jest gruba inżynierska robota, masą zależności termika-mechanika-wibracje. Nowe materiały, liczenie przepływów, spalania itp.
Reszta to już nic trudnego, jest to opanowane od lat.
Pewnie będą argumenty o Falconie Heavy. Tam sprawa się miał tak że mieliśmy zlepić z istniejących struktur nową. A to jest prze-sra-ne. Najgorsza robota jaka może być to przerabianie maszyny która istnieje a tym bardziej łączenie ich ze sobą i to jeszcze żeby zapewnić nowe funkcjonalności. To nigdy dobrze nie wychodzi i trzeba się bujać z poprawkami.
Obecny system prototypowania , jak to zresztą już napisali kanarkusmaximus i ah, to iteracyjne podejście. Bardzo polecam takie budowanie maszyn gdzie zaczynamy od jakichś prostych testów koncepcji (Starhooper) a potem idziemy w przedprototyp. Oczywiście jeśli mamy na to czas i pieniądze. Zawsze mści się założenie że wszystko ogarneliśmy i robimy wersję docelową.
To co jest obecnie to problemy z TECHNOLOGIĄ i tyle. Nawet sama porażka przy SN1 ma pozytywny aspekt taki że masa ludzi na świecie dowiedziała się o projekcie bo nagłówek mówił o "Zniszczonej rakiecie Muska". Ja jak szukam jakiegoś rozwiązania to muszę przegrzebać pół internetu. A tu np firmy zajmujące się spawaniem albo krępowaniem zgłoszą sie same ze swoimi rozwiązaniami.
Prawdziwe problemy to miała ekipa Von Brauna w Penemunde.
Polecam zobaczyć w jakich warunkach powstawały prototypy V2. Bez komputerów , bez maszyn CNC, bez MES-u, bez MIG i TIG . A w 1944 były już operacyjną bronią.
A co do Muska mogę też z własnego doświadczenia powiedzieć że jak właściciel firmy który jest jednocześnie jej szefem sobie coś ubzdura to nie ma przepuść. Tu jest dobra sytuacja bo ta osoba ma wiedzę i doświadczenie inżynierskie co jest sporą zaletą gdyż o problemach można rozmawiać merytorycznie a nie na zasadzie tak musi być i tyle. Więc temat BFR będzie pchany niezależnie od wszystkiego. Kluczowym elementem sprawy jest to że jest już klient na pierwszy lot który to będzie doglądał postępów bo daje kasę. To nie NASA gdzie płaci podatnik. Klient doglądający systematycznie projektu zawsze dobrze wpływa na jego powstanie.
Tym bardziej że taki pojazd jest potrzebny samemu SpaceX jeśli maja się wyrobić ze Starlink.