Czas na parę słów po dzisiejszej obserwacji, bo jest dużo zaskoczeń!
Okoliczności obserwacji identyczne jak ostatnio, z okna, przy zgodnym z prognozą umiarkowanym niskim zachmurzeniu (na szczęście niekoniecznie wzdłuż trajektorii przelotu).
Dla przypomnienia, w ostatnią niedzielę przy okazji paczki G4-11 obserwacja była w 36,5 godz. od startu. Dziś miało to być około 37 godz. 40 minut od startu G4-9, a więc bardzo porównywalnie. Wspominam o tym z powodu zaskoczenia w jak dużym stopniu poszczególne paczki mogą się różnić mimo niemal identycznego czasu między startem a obserwacją. Pomimo niespełna dwóch dni od wystrzelenia dzisiejsza obserwacja praktycznie w ogóle nie przypominała ostatniej, za to przywoływała wspomnienia z obserwacji niektórych paczek pierwszej generacji, gdy zaczynały się skuteczniejsze próby z wygaszaniem jasności. Było bowiem flarowanie, było przygasanie, i przez większość przelotu było trudno z dostrzegalnością gołym okiem. Satelity widziałem tylko momentami i tylko poszczególne z nich, zwłaszcza na przodzie gdy parę sztuk zbiło się jakby w trójkąt, gdy lepiej puszczały zajączka nad południowym wschodem. Heavens Above prognozowało jasność tego przelotu na poziomie 2,7 mag. Moim zdaniem jedynie flary zbliżały się do 2 mag., podczas gdy przez większość czasu większość łańcuszka miała co najwyżej 4, a może nawet bliżej 5 mag. Naniosłem parę gwiazd do porównania na filmie z przelotu.
Oprócz dużej różnicy na minus w jasności wobec paczki G4-11 była też wyraźna różnica w rozpiętości. HA wyliczało 15 sekund na przelot całego Starlink-train przez południk, realnie wyszło prawie dwa razy dłużej, więc satelity rozchodzą się sprawniej, niż by wynikało z wyliczanych koordynatów. Jutro mają to być co najmniej dwie minuty, więc już tym bardziej bez szału.
Trudno wyrokować, że kolejne paczki też takie będą, bo wychodziłoby, że czas między startem a obserwacją nie musi niczego przesądzać, ale trochę szkoda gdyby teraz szanse na efektowny widok miały się ograniczyć do maksymalnie jednej doby po starcie.