Co nie zmienia faktu, że to właśnie Japońcom regularnie przytrafiają się tego typu cyrki, a to właśnie ponoć wynika z faktu, że montują sondy i próbniki z jakiś - delikatnie ujmując - nietopowych komponentów. Ma to być tanie a jednocześnie oczekują rezultatów na miarę misji amerykańskich. Z jednej strony zrozumiałe, że chcą taniej, ale z drugiej nie mają chyba prawa się potem dziwić, że znowu coś nie działa na pokładzie jak powinno i tym samym kółko się zamyka, bo taka misja zamiast trwać np. 6 lat trwa 12 (tym samym rosną koszty jej obsługi) i de facto oszczędności za bardzo nie ma, jest za to stres i kolejna walka na krawędzi żyletki.