Oczywiście, "próżnia" na tanie rakiety jest i zawsze będzie. Ja odnosiłem się teraz do próżni na tonaż 300-500 t na LEO, bo rozumiem, że o takiej próżni pisał Kanarkus.
No właśnie w tym rzecz, że nie ma czegoś takiego, jak za duży udźwig. Jeżeli ten cały ITS faktycznie by latał w cenie 3M$/lot, to by podbierał ładunki nawet maleńkiemu Pegasusowi (~450kg na LEO, ale 60M$/lot).
No tak, bardzo ładnie jeśli mamy rakietę, która wyniesie dowolny ładunek, nawet kilkaset ton na LE, za 3 mln USD. Tylko jak uzyskać tak niskie koszty?
FH według strony SpaceX kosztuje 90 mln USD, a wyniesie 54,4 t na LEO. Daje to w najlepszym przypadku 1.654 USD/kg. Skąd zatem ta sama firma nagle uzyska 10 USD/kg? Czyli o ponad dwa rzędy wielkości taniej? To horrendalna różnica! Czy tak niska cena wynika wyłącznie z założenia, że rakieta będzie 1000-krotnie wykorzystana? (Trudno nie cofnąć się pamięcią do pięknych założeń STS-ów...)
Inaczej: jakie są przesłanki do tego, by założyć, że rakietę da się tysiąckrotnie wykorzystać nie przebudowując jej praktycznie od nowa? Wygląda to na założenie wzięte z sufitu, gdyż na razie doświadczenia SpaceX nie wskazują na to. Na razie ani razu nie wysłali ponownie odzyskanego 1. stopnia. Pewno kiedyś wyślą, ale czy da się tysiąc razy, będziemy w stanie stwierdzić za kilkadziesiąt lat (przy 10 startach rocznie na "odzyskach" za 100 lat).
Możemy różne liczby podawać, ale w końcu trzeba będzie je skonfrontować z rzeczywistością. Cały czas kręcimy się w sferze postulatów, których nie tylko, że nikt nie skonfrontował z praktyka, ale praktyka raczej im przeczy.