Pozwolę się sobie nie zgodzić. Oczywiście urządzenie, nie będzie służyć do praktycznego dostarczania energia, ale to samo chyba można powiedzieć o pierwszej prądnicy. Samo pokazanie, że "naprawdę się da" kompletnie zmienia reguły gry. To już nie jest: "ciekawe kiedy to ustrojstwo wreszcie da nam dodani bilans energetyczny". Teraz już jest "no dobrze, jak teraz to ustrojstwo zamienić w działająca elektrownię. Najlepiej zanim tego dokona inne mocarstwo, przemodelowując rynek energetyczny".
Wyścig się właśnie zaczął.
Czas, start!
PS. Rozpad atomu uranu oraz fakt wydzielania przy okazji znacznych ilości energii odkryto w 1938. Siedem lat później istniało już urządzanie, jak najbardziej praktycznie wykorzystujące to zjawisko. Owszem trwała wojna, ale ten tego, teraz też mamy wojnę, gdzie szantaż energetyczny jest jej bardzo ważną częścią. Mamy też nieco szaloną, ale obecnie bardzo mocno promowaną ideologię, nakazująca za wszelką cenę ograniczać wydzielanie CO2, związane ze spalaniem naszych tradycyjnych surowców energetycznych oraz stojącą w wybitnej sprzeczności do tego celu społeczną fobię obejmującą elektrownie oparte o technologię rozczepiania atomów*. To wręcz wymarzone warunki dla dalszego rozwoju technologi fuzji jądrowej, nawet jeśli ta, będzie, czysto ekonomicznie, mniej opłacalna.
* Pierwsza przemysłowa elektrownia atomowa to rok 1956 - osiemnaście lat po odkryciu rozczepiania atomów. uranu tak bdw