…jak to w NASA…. nie pierwszy raz zresztą. Tyle - za przeproszeniem - p….lenia było wokół tej misji, wymyślanie nazwy, pierdyliard „studies” (jakby ciągle nie wiedzieli czego szukać na Księżycu), tony grafik i malowideł, w końcu konkretne testy…. a tu jak w pysk strzelił - jeden krótki pościk na Ćwierkaczu, że „wiecie co, jednak po 5u latach stwierdzamy, że nie, że to durny pomysł za 500mln dolców” i PSTRYK! Gaszą światło w hali. Mistrzowie, arcymistrzowie od przejadania gigantycznych pieniędzy i wykarmienia mamoną inżynierów na państwowych poletkach…. Coraz bardziej serdecznie życzę tym pseudoplanistom szerokiej porażki w wyścigu programu załogowego z Chinami (bo chyba tylko wbita przez Taikonautę flaga w księżycowy regolit) może w końcu wybudzić tych amerykańskich misiów z różowego snu.
PS
….i jeszcze jak doczytałem, że poleci sam lądownik ..bez łazika….to po prostu parsknąłem, oni naprawdę tak na poważnie?