Swoją drogą - ciekawe, dlaczego akurat teraz zaobserwowaliśmy taki wysyp ambitnych projektów, i to niektóre ponoć są już na jakimś etapie realizacji.
(1) Dosłownie w ciągu kilku ostatnich tygodni w zakresie rakiet o super-heavy udźwigu, dowiedzieliśmy się, o planach rodziny rosyjskich rakiet Ruś-M (prawda, to pojawiło się nieco wcześniej), z których największa ma wynosić ponad 100 t na LEO, teraz SpaceX wyskoczył z Falconami X i XX.
(2) Jeśli idzie o kapsuły, to niemal równocześnie usłyszeliśmy o CST-100 Boeinga i więcej konkretów o rosyjskim następcy Sojuza, PPTS.
(3) Zaś teraz Bigelow rozgłasza obrazki i harmonogramy budowy swojej stacji, a co więcej: ogłasza, że w rok po niej przystąpi do montażu jeszcze większej. Ale równocześnie Rosja zaczyna już mówić o swoim własnym OPSEK-u (własnej stacji, częściowo zbudowanej na gruzach ISS), gdy ISS ma się wciąż dobrze.
Po co tak duże rakiety? Do wyniesienia największego modułu Bigelowa, BA 330, wystarczy poczciwy Falcon 9 Heavy, jak i kilka innych, i to nawet pracujących już rakiet, zresztą prawdopodobnie zostanie wykorzystany Atlas V. Zapowiada wprawdzie, że druga jego stacja będzie składać się z modułów o pojemności 690 m3, ale to na razie pisane jest patykiem na wodzie.
Kapsuły - tu o wszystkim decyduje jednak NASA. Zarówno stwarza popyt, gdyż ISS będzie głównym ich zastosowaniem, poza ciągle odległym Bigelowem (2015, jak dobrze pójdzie). Z drugiej strony NASA steruje też podażą, bo wszyscy uczestnicy gry, zarówno Boeing jak i SpaceX mówią wprost, że zbudują swoje załogowe kapsuły, o ile NASA ich dofinansuje. Zatem nie ma rynkowej konkurencji, ale raczej zabiegi o łaskę NASA, czyli w zasadzie rządu.
Natomiast OPSEK Ropsjan wydaje się być projektem baaardzo przedwczesnym.
Jeśli trochę nagiąłem pewne koincydencje - przepraszam, nie śledzę wszystkiego na bieżąco. Ale o coś w tym wszystkim chyba chodzi? Pewno o pieniądze - jak mówi się w takich sytuacjach. Ale jakie, skąd?