Nie dość, że ustawił sprzęt na osi kolektora spalin, to jeszcze wiatr wiał w kierunku jego miejscówki. Po trzecie - statyw ustawił tuż przy granicy roślinności, zamiast wybrać miejsce na gołej ziemi z dala od krzaków. Pełno matrycowy Canon 5D chyba chyba spisał na straty, choć od ognia stopiła się tylko plastikowa osłona na czołówce obiektywu i zalała optykę. Jeśli miał założony filtr UV lub inny, to optyka mogła przetrwać, natomiast stopiona torba foliowa okleiła korpus aparatu i to wszystko razem wygląda jak za przeproszeniem - "obsmarkane". Parę tysiaków $ w plecy.