No ja mam wątpliwości nawet co do tego.
Ile będzie kosztowało samo skonstruowanie takiego łazika, który do niczego innego się nie nadaje? Przecież Starship, po użyciu do takiej misji, może wykonywać inne. Dedykowany lądownik księżycowy nie.
Będziesz miał rację tylko w jednej sytuacji - gdybyś miał taki lądownik operujący bardzo często i całymi latami pomiędzy stacją a powierzchnią księżyca, tzn. jeśli dla jego zastąpienia musiałbyś "przyspawać" mniej wydajnego starshipa na całość jego żywotności. Tu być może nie grzeszę wiedzą - ale czy NASA planuje/projektuje pojazdy do tego rodzaju misji z perspektywą przed 2030? Przecież nawet potencjalna stacja jeszcze wtedy nie powstanie.
No i to też dotyczy wyłącznie trasy stacja - księżyc, a nie ziemia - orbita księżycowa. Być może taki dedykowany lądownik będzie potrzebny, ale już wyniesienie samej stacji i jej wyposażenia (w tym lądownika) to powinno być zadanie właśnie tanich, odzyskiwalnych rakiet (ktokolwiek je pierwszy z buduje - BO, SpaceX, Chińczycy) a nie gargantuicznego kosztowo SLSa
BTW - bardzo ciekawe są dywagacje deathridera, bo te problemy brzmiące jak SF powinny być już analizowane przez agencje rządowe i dwóch wiodących prywaciarzy. Według mnie rozwiązanie jest tylko jedno, choć nieoczywiste i oznaczające gigantyczną zmianę polityczną.
Stacje księżycowe będą musiały być w dłuższej perspektywie stałe. Obroną przed większymi meteorytami musi być zwyczajna broń. W perspektywie 30-40 lat spodziewam się stacji wyposażonej w radary, która przy użyciu różnego rodzaju militarnych zabawek (lasery/rakiety/railgun* - *niepotrzebne skreślić) uczy się jak niszczyć/odchylać tory lotu nadlatujących "kamyków". To jedna z umiejętności, którą człowiek będzie musiał nabyć, chcąc trwale skolonizować ciała niebieskie z zerową lub słabą atmosferą.