Oglądałem ostatnio EVA-1 Apollo-15 z zestawu Apollo 15: Man Must Explore wydawnictwa Spacecraft Films, co przy okazji gorąco polecam. Jednym z dość zabawnych momentów a przy okazji świetnie pokazujących "możliwości" człowieka w księżycowym środowisku przy 1/6 grawitacji ziemskiej była demonstracje rzutów niepotrzebnych już osłon zestawu ALSEP na najdłuższą, jak to tylko możliwe - odległość. Jim Irvin kilka razy zamachnął się niczym sportowiec w rzucie młotem i wyrzucał wspomniane osłony w księżycową dal. Przy pierwszym, dziewiczym, rzucie zarzuciło nim tak mocno, że poleciał w przeciwną stronę od kierunku rzutu i prawie wylądował na regolicie. Nie wyglądało to jednak groźnie, poza tym człowiek na Księzycu upada wyjątkowo zabawnie, bo przy tym obciążeniu plecaka i przy takiej grawitacji całość wygląda tak jakby człowiek lądował na miękkiej poduszce w zwolnionym nieco tempie. Zresztą komentarze z tego eksperymentu też były dość zabawne. Co do odległości ciężko chyba było ocenić kontrolerom i samym astronautom, głównie ze względu na brak konkretnych punktów odniesienia w księżycowej monotonii najbliższego otoczenia, ale bodajże oszacowano na dobre 50 metrów. Podejrzewam, że na Ziemi rzut taką osłoną byłby pewnie w granicach 10-15 m. A co do tzw. "upadków księżycowych" to pewnie najsłynniejszy "zaliczył" H.Smidt z Ap-17. Ten wyglądał już jednak dość niebezpiecznie.