To rzeczywiście JEST ciężka sprawa. Nie przejmowałbym się problemem ziemi w kadrze, bo z tym można sobie poradzić kierując obiektyw, nawet szerokokątny, ukośnie w górę. Ale już problem stabilności i czasu naświetlania wygląda na zupełny koszmar. Trzeba by dla układu kamer zastosować jakieś rozwiazanie typu zawieszenie igłowe a la kompas, jakiś przegub Cardana czy Picavet cross [ stos. w fotografii latawcowej], a i to mogłoby być za mało, o ile w końcowej fazie wznoszenia lot balonu nie byłby b. stabilny [w sensie kołysania i rotacji].
W normalnej fotografii zorzy daje się czasy 10-20s, nawet z jakimś b. jasnym kompaktem 28mm F/2.0-2.8 [byly chyba pojedyncze modele z takimi parametrami] jako kamerą i wysokimi ISO trudno to sensownie skrócić.
Lot nocny byłby atrakcyjny sam w sobie, z tym, że przepisy mogą dość mocno to ograniczać/ narzucać dodatkowe wyposażenie -coś mi tam się jeszcze kojarzy z dawnej lektury przepisów FAA...
Stratosferyczna astronomia to swoją drogą obszerny temat -głównie podczerwień z samolotów [KAO, SOFIA], ale też jakieś UV, X z balonów no i promieniowanie kosmiczne od czasów lotu Piccarda [nasza Gwiazda Polski też chyba miała mieć detektory promieniowania jonizującego na pokładzie]. Zaraz, przecież amatorzy-baloniarze oprócz kamerek liczniki Geigera też czasem wysyłają do góry
Pozdrawiam
-J.
P.S. A propos: Była zorza w Bergen?