No właśnie nie patrzysz całościowo. Nie patrz na planetę jako coś ostatecznego, to tylko malutki krok.
Dziesiątki tysięcy lat temu wyprawa do sąsiedniej jaskini zajmowała miesiące.
Tysiące lat temu wyprawa na drug kraniec kraju zajmowała miesiące
Setki lat temu wyprawa na sąsiedni kontynent zajmowała miesiące
Niebawem wyprawa na Marsa zajmie miesiące.
Zawsze "Ci pierwsi" tracili wszelaki kontakt z braćmi w domu. Czy to byłą wyspa, jaskinia, koniec kraju, inny kontynent. Fakt, mamy radio, ale to tylko takie bardziej donioślejsze bębny albo głośniejszy krzyk albo szybszy gołąb pocztowy. Nic to nie zmienia w naturalnym porządku prócz przesunięcia horyzontu dalej.
Planety to w skali mileniów to są tylko takie duże wyspy. Kosmos to tylko ocean. Niczym się to nie różni, odległa wyspa na horyzoncie dla naszych praprapra dziadów stojących na plaży z włócznią w ręku była znacznie dalej, niż dla naszych dzieci Mars obecnie.
Historia się kołem kręci
Ja jestem święcie przekonany, że w kosmosie była, jest i będzie niezliczona ilość cywilizacji, ale nie w tym samym czasie. I tu jest niestety cały tragizm. My nasłuchujemy w środę o 20:00, a nasi sąsiedzi krzyczeli w sobotę, 875tyś lat temu