Hm, a może zamiast lądowanie coś w rodzaju Star Dusta? Sonda przelatuje przez pióropusz kriowulkanu, wysuwa, jak w Star Duście pojemniki z arożelem, łapie krople tamtejszej wody w areożel, po czym wraca na Ziemię? Ewentualnie totalnie na bogato sonda ląduje, a na Ziemię wraca, kapsuła z próbkami.
Tak wiem, trzeba by był przezwyciężyć pole grawitacyjne Saturna, czyli albo bardzo silny jonowiec (i to atomowy, bo ze słońcem tam słabo), albo niezależny człon rakietowy, musi być tez zgrane ustawienie planet. Trudne w pień. Ale za to pierwsza próbka uzyskana z planet zewnętrznych!