Tu są wąskie szczeliny pomiędzy dominującymi obłoczkami, ale prześwity nie są już czarne jak w normalną noc, tylko kipią purpurą. Dziwne uczucie prawdę pisząc. Cieszę się z tych ogryzków, ale też smucę wiedząc co nad tym zachmurzeniem musi się dziać jeśli z centrum miasta łapię zorzę przy patrzeniu w stronę południową.
Z G5 mimo że coś czułem, że wypali to jednak nie sądziłem, że nadejdzie ona tak prędko. Zdecydowanie bardziej brałem pod uwagę wariant bardziej w środek weekendu, kiedy magnetosfera zmęczy się kolejnymi uderzeniami. Rad bym wiedzieć ile jeszcze nich ujrzymy jutro (właściwie już dziś) lub niedzielę, a ile się skumulowało w to co już zobaczyliśmy. Teraz tylko zostało gdybać czy czeka nas powtórka z 2003 z dwiema nocami z burzą G5 z rzędu czy może jeszcze Słońce do takiej powtórki nie dojrzało (tak, podpuszczam je!)