Takie rozwiązanie było na pewno zastosowane dawno, dawno temu, w radzieckim Łunochodzie. W razie awarii jednego z kół czy, jak kto woli, jego znaczącej degradacji - można było je odstrzelić. Tutaj, podejrzewam, nie ma jednak podobnego rozwiązania, w przypadku MER’ów było podobnie. Spirit niejako „ciągnął” ze sobą martwe koło (poruszając się zresztą wtedy już tyłem, bo tylko tak mógł dawać jeszcze radę), zresztą finalnie to właśnie awaria tego koła unieruchomiła Spirita na dobre w wydmie, a w konsekwencji niezbyt optymalne nachylenie paneli fotowoltaicznych względem marsjańskiego „zimowego” Słońca, doprowadziło do zamarznięcia elektroniki i końca misji...