No i co, byli odważni i chętni na poranne wyłażenie z chaty przy pięciu stopniach mrozu?
U mnie w Lublinie pogoda dopisała, o dziwo była niezwykle spolegliwa, bo niebo podczas obserwacji czyściutkie, tuż po fakcie błyskawicznie zasnuło się woalem prześwitujących chmur wysokiego piętra. Tak jak wczoraj oglądałem tylko drugi przelot. Na dwie doby po starcie Starlink-train był już wyraźnie dłuższy, gołym okiem ledwo widoczny na jaśniejącym niebie w warunkach miejskich, ale z użyciem lornetki
wyglądał świetnie, choć obraz w polu widzenia już nie powal tak jak wczoraj - trzeba było mocno przeciągać lornetką wzdłuż trasy przelotu, żeby obejrzeć wszystkie satelity w "pociągu". Jasność w czasie górowania oszacowałem orientacyjnie na ok. 3,5mag w dużym przybliżeniu - nie było to łatwe zadanie ze względu na szybkie przemieszczanie się satelitów i rozjaśnione już niebo (niewiele gwiazd do porównania). Dzisiaj satelity obserwowałem dłużej do momentu kiedy mi zniknęły w zorzy nad wschodnim horyzontem (wczoraj miałem tam chmury). Dzięki temu udało mi się zaobserwować cudowną wizualnie chwilę, kiedy satelity prawie już znikały w porannej poświacie, odbite pod odpowiednim kątem promienie Słońca powodowały równomierne rozjaśnianie się kolejnych sztuk satelitów w przesuwającym się łańcuszku Starlink-train. Ze względu na jasne już niebo w tym miejscu flary od satelitów nie oślepiały, ale całościowy obraz był niezwykle urokliwy. Ktoś z porządnym sprzętem do takich foto (np. Sony A7S) i doświadczeniem mógłby zapewne utrwalić taką chwilę na filmie. Orientacyjny moment, kiedy satelity w Starlink-train flarowały, przedstawiłem w załączniku na wizualizacji ze Stellarium. Ciekaw jestem Waszych opinii - jeśli Ktoś obserwował aktualny Starlink-train niech się podzieli wrażeniami.