Problem polega na tym, że zmniejsza się finansowanie agencji rządowych (czyt. NASA) w imię większego finansowania niby rozwojowych projektów prywatnych (napisze to jeszcze raz : tak wiem Begalow i dmuchawce ), a te mając za cel tylko i wyłącznie jak największe zyski, jak najmniejszym kosztem (od taki już urok komercji ) nigdy nie pchną nas same do przodu z (podkreślam to słowo) eksploracją przestrzeni kosmicznej ... a to juz jest duży problem
Wtrącę się, bo interesuje mnie taka problematyka. Tutaj można by długo polemizować. Sam jestem do pewnego stopnia przeciwnikiem tzw. niewidzialnej ręki rynku. Lecz tutaj jak sam zauważyłeś to rząd finansuje prywaciarzy - a to wygląda już bardziej jak gospodarka planowana centralnie. W tych przypadkach nie jest do końca tak, że projekt prywatny ma przynieść tylko i wyłącznie jak największe zyski, jak najmniejszym kosztem. To zależy również kto zajmuje się całą organizacją. Jeśli projektem zarządzają sami naukowcy, rozsądni ludzie a nie jacyś prostaccy menedżerowie lub hieny to sprawy mają się bardzo dobrze. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z jakimi problemami zmagają się takie prywatne firmy? Np. polscy naukowcy którzy wpadli na świetny pomysł, opracowali nowoczesną technologię a mają problemy z rozkręceniem bezpośrednich komercyjnych kontaktów z przemysłem. Bez których ich działalność nie ma większego sensu. Mówię o firmie Ammono, która produkuje najdoskonalsze kryształy azotku galu. Dofinansowania rządowe do takich firm prywatnych znacząco ułatwiają sprawę, a nawet ją najzupełniej ratują. W tym miejscu polecam wysłuchać audycji "Radiowa Akademia Nauk" odcinek pt.
. To nie jest tak że to są jakieś hieny które tylko czekają co by tutaj rozkraść. Działalność takich firm prywatnych polega na współpracy np. z uniwersytetami. Nauka daje coś przemysłowi, to przemysł powinien dać coś nauce - to są wzajemne interakcje. Bywa też i tak, a o tym przeciętny zjadacz chleba nie słyszy, że w prywatnych firmach opracowuje się bardzo zaawansowane, nowoczesne technologie, które są supertajne. Rząd ma w tym wszystkim swój udział - zapewnia takiej firmie ochronę. Przecież chyba każdy z Was słyszał o takich firmach jak Lockheed Martin, Northrop Grumman i Boeing. Nie wiem czy takie samoloty jak np. X-47B lub RQ-4 Global Hawk są jak to X15 określił "niby rozwojowe"? Jeśli na podobne efekty możemy liczyć w przypadku eksploracji kosmosu to popieram takie działania. Ważne są efekty, a żeby to zweryfikować i mieć z czym porównywać musimy jeszcze chyba poczekać.
Gdybym to ja był odpowiedzialny za podejmowanie decyzji związanych z eksploracją kosmosu i żył w "idealnym" świecie to już dawno wszyscy ludzie zajmowaliby się niczym innym jak opracowywaniem odpowiednich technologii i ekspansją. Niestety nasz świat rządzi się innymi prawami - istnieje coś takiego jak głupota, wrogowie, zagrożenia, wojny, chęć zysku i inni ludzie oraz ich zapluty, szalony indywidualizm. Cóż, tak się rzeczy mają.
Nie zrozumieliśmy się ... po pierwsze nie twierdze, że sektor prywatny to hieny, po drugie uwierz mi, że rozumiem na czym polega związek biznesu z nauką. Zarzucasz m, ze nie mam racji mówiąc, że sektor prywatny sam nie podejmie się zadania eksploracji przestrzenie (przez to pojęcie rozumiem takie cele, jak załogowe loty na księżyc i marsa), a za przykład podajesz polskich naukowców, którzy nie mogą znaleźć finansowania ... (wiem uogólniam twój post, ale nie chce mi się wklejać cytatów )
Po pierwsze, zastanów się dlaczego sektor prywatny nie chce sam podjąć się ich finansowania, odpowiedź jest prosta, po prostu nie widzi w tym zarobku. Inaczej wyglądałaby sytuacja (i sam to przyznałeś) gdyby np. państwo zachęciło sektor prywatny do zainwestowania w tą konkretną inwestycję (np. poprzez częściowe dofinansowanie projektu), ale podając ten przykład sam podajesz argumenty popierające to co Ja napisałem.
Ale po kolei, żebyśmy się dobrze zrozumieli ...
- uważam, że sektor prywatny nie jest niczym złym, ale działa w obszarze swoich możliwości, ograniczeń i celów, które chce osiągnąć ... inaczej mówiąc firmy prywatne będą np. wspierały uniwersytety i fundacje naukowe, ale nie ukrywajmy, że w ten sposób rozwijają potrzebną im technologię (np. firma telekomunikacyjna, będzie wspierała wydział fizyki, bo ci opracowują technologie nowoczesnego i szybszego przesyłu danych), którą potem będą mogli wykorzystać, a dodatkowo tworzą sobie nową kadrę pracowników. Lecz tak naprawdę celem tej firmy jest osiągnięcie większego zysku, poprzez wykorzystanie tej wytworzonej nowej technologii. Nie jest to nic złego, wręcz jest to objaw zdrowego współdziałania firmy prywatnej z nauką (czego zapewne – sam to przyznasz - w Polsce brakuje). W przemyśle kosmicznym i lotniczym też takie coś działa i też jest to jak najlepsze zjawisko, ale żebyśmy polecieli dalej (Księżyc, Mars) jest to niestety zjawisko niewystarczające ... dlaczego, odpowiedź jest prosta, bo podróże tam są i jeszcze długo będą nierentowne i tu jest właśnie miejsce takiej agencji jak NASA (to co ty określasz mianem „planowania centralnego”. Niestety żebyśmy rozpoczęli projekt np. misji Marsjańskiej, ktoś musi dać impuls ku temu (czyt. ktoś musi tego chcieć). Dlaczego żadna firma prywatna się tego nie podejmie, ano dlatego, że chociażby miała najlepsze intencje na świecie nie będzie się jej to opłacało. Firmy, konsorcja, korporacje, czy jakiekolwiek inne twory mają jeden cel nadrzędny zarabiać (i to też nie jest nic złego, bo firma, która nie zarabia, nie jest w stanie utrzymać swoich pracowników, ani wytwarzać nowych technologii). Żadna firma nie zaryzykuje swojego istnienia, dla lotu na Marsa, bo nie ukrywajmy taki lot to być, albo nie być (małe potencjalne zyski, a olbrzymie możliwe straty). Sektor prywatny musi dostać (że tak powiem) kopa, który skieruje je na cel, a takiego kopa może dąć jedynie agencja rządowa, która jest postawiona w tej sytuacji, że dla niej to nie jest kwestia „być, albo nie być”, a tego czy się da taki cel osiągnąć, czy też nie, ma po prostu inne priorytety. Tutaj forma tego „kopa” może być różna, od zlecenia wykonania np. statku kosmicznego, po ufundowanie nagrody za osiągnięcie konkretnego celu (ale moim zdaniem nawet ufundowanie olbrzymiej nagrody za lot załogowy na Marsa, nie będzie wystarczająco motywujący, a jeśli już, to zostanie to wykonane, a’la Apollo, dolecieć, wylądować, wygrać – dlatego jedyna opcja to zlecanie konstrukcji poszczególnych części, tak jak miało to zawsze do tej pory miejsce). To jest ta subtelna różnica, nie mówimy tutaj o jakiejś pojedynczej technologii, ale o całym konkretnym programie, mamy konkretny cel, cel, który jest nierentowny z punktu widzenia ekonomicznego, ale niezbędny z punktu widzenia rozwojowego (mam na myśli - wiem, że to zabrzmi trochę górnolotnie – rozwój całego naszego gatunku).
Schemat jest prosty i tak jak strzałka czasu w fizyce, ma tylko jeden kierunek :
Rząd wyznacza budżet na np. misję na Marsa -> pieniądze dostaje agencja, która zajmuje się przestrzenią kosmiczną (NASA) -> powstaje program lotu na Marsa -> poszczególne firmy dostają kontrakty na poszczególne części statku -> wykorzystując technologię, które mają (min. Przez dotowanie uczelni itd.) budują statek -> powstaje statek, Agencja wyznacza załogę -> lecimy
To jest proste jak 2+2 = 4, na dzień dzisiejszy nie ma innej metody, może ta nie jest doskonała, może kupa pieniędzy się w niej marnuje, ale lepszej nie mamy. Nie chodzi o żaden idealizm, o „niewidzialną rękę rynku” i „planowania centralne”, chodzi po prostu o zdrowy rozsądek ... napisze to jeszcze raz : Żadna firma prywatna nie podejmie się przedsięwzięcia, które z jej punktu widzenia będzie nie rentowne, lub ewentualne zyski, będą nieporównywalnie mniejsze do ewentualnych strat. Aby podjąć się planowania i budowania konkretnego statku (fizycznie rzecz ujmując) przeznaczonego np. do lotu na Marsa, a nie tylko tworzenia technologii, która może kiedyś do tego celu zostanie użyta musi dostać impuls z zewnątrz, impuls, który będzie zarazem zabezpieczeniem i zapotrzebowaniem na konkretny produkt jakim jest rzeczony statek do lotu na marsa. Taki impuls w tej chwili może zapewnić tylko i wyłącznie agencja rządowa.
Ujmując rzecz jeszcze prościej, jeśli statek kosmiczny przeznaczony do załogowego lotu na Marsa uznamy za produkt, to, aby jakakolwiek firma prywatna podjęła się jego budowy musi mieć pewność, że znajdzie się na niego kupiec, a takim kupcem w dzisiejszych czasach może być tylko państwo (niezależnie czy jedno, czy kilka wspólnie). Prościej już tego napisać nie potrafię ...
Sektor prywatny nie jest zły, jest niezbędny, sektor prywatny rozwija technologie, poprzez wspomaganie nauki, sektor prywatny jest w stanie zbudować statek kosmiczny, ale sektor prywatny sam w sobie nie ma takiej potrzeby, dlatego czegoś takiego nie zbuduje. Ma możliwości, ale nie ma chęci wytworzenia produktu końcowego jakim jest tak naprawdę cały gotowy statek kosmiczny do lotu np. na Marsa. (Popatrz chociaż na realizowane w tej chwili – nie mówię tutaj np. rysunku dmuchawców Begalowa na powierzchni księżyca – plany lotów na księżyc, jedyny, który ma szansę powodzenia , to program lotów wycieczkowych, dlaczego bo jest na nie popyt [czyt. Zysk], ale to nie jest rozwój, to nas nigdzie nie zaprowadzi i to niestety tylko i wyłącznie pokazuje, że mam rację !!!)
Przepraszam, że się rozpisałem, mam nadzieję, że doczytasz do końca, jeśli się mylę (rzecz ludzka), jeśli gdzieś w mojej wypowiedzi szwankuje logika, to proszę Cię ładnie pokaż mi gdzie, bo z chęcią popatrzę na to z innej perspektywy)
Usiłuję uchwycić myśl Twojego postu i nie potrafię Nie wiem co masz na myśli pisząc o "idealnym" świecie (bo najbardziej znane realizacje takich wizji były dziełem Stalina i Hitlera), ani Twoich rozważań o "ręce rynku". Przecież NASA nie budowała nigdy żadnych rakiet czy kapsuł, wszystko to robiły firmy prywatne! McDonnell, North American Aviation, Boeing, Lockheed Martin, i in. NASA nie opierała się nigdy na firmach państwowych bo po prostu nie ma takich znaczących firm w USA. NASA jest natomiast agencją rządową, a więc instytucją, która dysponuje państwowymi pieniędzmi, by poprzez finansowanie i dofinansowanie różnych przedsięwzięć wspierać te zadania, których z różnych powodów firmy te nie są w stanie uciągnąć, a zdaniem państwa są ważne. Pozostaje oczywiście pytanie, w jaki sposób to robić. Czy ogłaszać konkursy, przetargi, czy zamawiać konkretne usługi, na co, w jakich proporcjach, itd. Ostatnimi laty, gdy duże firmy które wypasły się na programach kosmicznych i stały się niemrawe i nieefektywne doszło do sytuacji, gdy potrzebne jest pewne przewartościowanie. Stąd nowe firmy, nowe idee. Dobrze, że NASA dostrzega ten problem, choć zapewne jest to i wymuszone. Natomiast nie było i nie ma kwestii, czy prywaciarze czy państwo, bo w ogóle takiej alternatywy w USA nie ma, jest tylko wybór efektywnych metod. Ktoś tu postawił fikcyjny problem i zaczyna dyskutować. Oczywiście można mówić o takich sprawach w odniesieniu do Polski czy innych krajów, ale nie do amerykańskiego programu kosmicznego...
Po pierwsze to nie jest fikcyjny problem, po drugie, jeśli zarzucasz mi, że mój tok myślenia jest porównywalny z tokiem myślenia Stalina i Hitlera, to powiem tylko, że mylisz się, po trzecie masz odpowiedź o co mi chodziło wyżej (nigdy nie mówiłem, że NASA nie korzystała z firm prywatnych !!!)